Turning into a monster
right before your eyes
Szybko
wzbudziła zainteresowanie przechodniów. Widok człowieka w Infernum był raczej
niespotykany. Szybko zmieniła się, a gdy jej oczy rozbłysnęły szkarłatem, mieszkańcy
tego świata szybko o niej zapomnieli. Ot kolejny wampir. Gatunek powszechnie
niezbyt lubiany.
Teraz
musiała udać się do najważniejszego miejsca. Do zamku, o którym słyszała
jedynie opowieści. Nie mogła jedynak zapytać o drogę. Zresztą trudno byłoby jej
nie odnaleźć, gdy czarny jak noc pałac górował nad wszystkim innym.
Tam
też ruszyła. Pozwoliła się pojmać demonom pilnującym bramy. Podejrzewała, że w
ten sposób dużo szybciej zostanie zaprowadzona przed oblicze tego, z kim
pragnęła się spotkać. Gdyby przyszło jej się przemykać i szukać, jedynie zmarnowałaby
czas.
Demony
nie były zbyt delikatne, szarpiąc ją i popychając co jakiś czas. W odpowiedzi
puściła wiązankę. Nie z przekory, a z bólu. Mimo wszystko nie chciała, by jej
rana się otworzyła.
W
końcu zaprowadzono ją do ogromnej sali. Wysoki sufit ozdobiony malowidłami
demonów i jednego tylko anioła. Nietrudno było odgadnąć którego. Nena zaśmiała
się na ten widok, co nie spodobało się demonom.
Nie
zdążyły jednak nic zrobić, bo jedne z wielu ogromnych, metalowych drzwi
otworzyły się. Demony przyklęknęły, wyrażając szacunek temu, kto przyszedł.
-
Myślałam, że dłużej będziesz kazał na siebie czekać – powiedziała Nena,
prostując się. Jednak wbrew temu, co sądziła, czuła strach. Po raz pierwszy w
życiu stanęła oko w oko ze swoim największym wrogiem. Wrogiem całej ludzkości.
Lucyferem. Jednak mężczyzna, którego ujrzała, niczym nie przypominał
tego, czego się spodziewała. Wyglądał bardzo ludzko. Był nawet normalnie
ubrany. Ciemne włosy miał krótko przycięte, a niebieskie oczy wpatrywały się w
nią z pewną fascynacją. – Myślałam też, że będziesz bardziej… Upiorny – dodała niezbyt przekonana, że właśnie o to słowo jej chodziło.
Jednak
pomimo normalnego wyglądu Lucyfera, strach nie minął. Upadły anioł mógł być
niepozorny, nie znaczyło, że nie jest niebezpieczny. On jedynie uśmiechnął się
na jej komentarz. Dosyć czarująco nawet. Wtedy Nenę uderzyła pewna myśl, ale
nie wypowiedziała jej na głos.
-
Wojowniczka Nena i podopieczna Wiedźmy Wymiarów. Czemuż zawdzięczam twoją
wizytę w moich skromnych progach? – zapytał nonszalancko i zwrócił się do
demonów. – Zostawcie nas.
-
To nie oczywiste?
-
Przyszłaś walczyć? – zapytał jakby zaniepokojony, ale zaraz sam sobie odpowiedział.
– Nie. Nie po to tu jesteś. Nie dałabyś się pojmać tak łatwo. Podstęp i ciche
zabójstwo nie jest w twoim stylu. Przyszłaś rozmawiać. Negocjować? Nie. Nie ma
nic, co moglibyśmy negocjować. Ach… Oczywiście – stwierdził nagle, jakby doznał
olśnienia. – Twoje moce musiały się przebudzić. Ile wiesz?
-
Niewiele.
-
No tak. Nawet Daemon nie mógł powiedzieć ci za wiele.
-
Więc wiedziałeś.
-
Oczywiście.
-
Nie stój tak – powiedział Lucyfer i pstryknął palcami. Nagle znaleźli się w
innym pomieszczeniu. Siedzieli przy stoliku, na którym pojawił się dzbanek z
herbatą i filiżanki. – Porozmawiajmy jak osoby cywilizowane.
-
Ciekawe – przyznała Nena, próbując zachować spokój, lecz wszystko, co się
działo, było dla niej zbyt dalece abstrakcyjne, by zdołała utrzymać pozory
-
Nie tego się spodziewałaś?
- Zdecydowanie nie.
- Przykro mi, że cię rozczarowałem.
- Do rzeczy – warknęła Nena, chcąc
zamaskować drżenie rąk. – Chcę znać prawdę.
- W głębi serca już znasz odpowiedź.
- Nie na wszystkie pytania.
- Jest ich więcej? Ach,
rzeczywiście.
- Dlaczego Daemon miał mnie
obserwować? – zapytała wreszcie. – Dlaczego tak bardzo interesujesz się mną i
Merit.
- Wiesz to, już dawno dostrzegłaś podobieństwo
między wami – padło w odpowiedzi. - A może dla pewności chcesz zobaczyć tą moc,
nad którą tak ciężko ci zapanować?
- Skąd wiesz? Jeszcze chwilę temu
nie miałeś pojęcia…
- Obawiasz się tej mocy, widzę to. Ale
nie po to przyszłaś.
- Raczej nie spodziewam się, że
zechcesz mi pomóc – roześmiała się Nena. – Biorąc pod uwagę, że systematycznie
wysyłasz demony, aby mnie zabić. Tylko wtedy, po co wysyłać obserwatora?
- Nie, nie. Wszystko źle zrozumiałaś,
choć pewnie i tak mi nie uwierzysz.
My tongue is a weapon and I'm locked and loaded
-
Spróbuj, władco piekieł.
-
Jesteś moją córką. Twoja śmierć jest ostatnią rzeczą, jakiej pragnę - Nena
zmarszczyła na to brwi. Wiedziała już o tym, ale jednak słysząc te słowa, nabrały
one większej mocy. – Demony i Nocturny, z którymi walczysz należą do frakcji,
która mi się sprzeciwia. I rośnie w siłę z każdym dniem.
-
Wierzę, że jako Lucyfer, władca piekieł, powinieneś być w stanie poskromić
bunt. Nie sprawiasz wrażenia zwykłego anioła.
-
I widzisz, tu jest kluczowa różnica, moja droga – usłyszała. – Przypominam ci je?
Skrzydlaki?
-
Nie.
-
Ponieważ nie jestem jednym z nich. Masz rację, że władam mocą o wiele większą
od nich i tak, powinienem być w stanie poskromić bunt. A jednak… Jest to poza
moim zasięgiem.
-
Dlaczego?
-
To temat na inną rozmowę – stwierdził Lucyfer. – Obawiam się, że nie wszystko,
w co wierzysz jest takie, jak ci się wydaje.
-
Znaczy?
-
Ale przyszłaś tu zapytać o nią, prawda? – ciągnął dalej, ignorując pytanie Neny.
Wyciągnął jakiś papier z kieszeni marynarki i przesunął po stoliku. – Twoją matkę.
Nena
wzięła do rąk zdjęcie i zamarła. Kobieta widniejąca na nim, wyglądała bardzo
znajomo. Była jednak o wiele młodsza niż obecnie.
-
To…
-
Nie mamy wiele czasu – oznajmił niespodziewanie Lucyfer. – Musisz iść. To
jedyne, co mogę dla ciebie teraz zrobić. Stawka jest o wiele wyższa niż
myślisz.
Kolejne
pstryknięcie palcami i Nena stała znów nieopodal pałacu. Tym razem jednak żaden
demon nie próbował jej zaczepiać.
When you last expect it
you won't know it's coming
Cała
rozmowa z Lucyferem zdawała się nagle taka nierealna. Jakby nigdy nie miała
miejsca. A jednak zdjęcie, które Nena trzymała w dłoni, było dowodem. Miała
teraz jeszcze więcej pytań, nim wcześniej. Jak na razie praktycznie nic z tego, co usłyszała, się nie zgadzało, a jednak... Z jakiegoś powodu wcale nie czuła, że któraś z tych rzeczy to kłamstwo.
Wiedziała, że demony mogą z łatwością omamić ludzi, ale Lucyfer nie był demonem. Był aniołem. Ale czy na pewno? Nic sie nie zgadzało. Nic nie miało sensu. Nic nie było tak, jak sobie wyobrażała. Nie było to ckliwe, rodzinne pojednanie. Bardziej sekretna rozmowa w pośpiechu. Kogo lub czego obawiałby się Lucyfer?
Czy obawiałby się czegokolwiek? A jednak. Chciał wzbudzić w niej wątpliwości? Może grał. Ale wyglądał na szczerze zdziwionego jej wizytą. To nie miało sensu. Nic nie miało sensu, więc dlaczego tak bardzo bezpiecznie czuła się przez ten krótki moment, choć wiedziała, że mógł ją z miejsca zabić. Nie potrzebował nią manipulować.
- Mam cię odeskortować - usłyszała. Przez moment myślała, że to Lucyfer. Jednak stojący przed nią mężczyzna był trochę młodszy. Nie, żeby Luyfer wyglądał jakoś staro. - Nazywam się Flumen.
- Flumen - powtórzyła Nena, spoglądając na niego. - Jestem...
- Wiem. Wygląda na to, że to czyni nas rodziną - dodał, jednak niezbyt przyjacielsko. W jego spojrzeniu Nena dostrzegła coś jakby pogardę. Nie miała wątpliwości, że Flumen nie był jak ona i Merit. Był demonem z krwi i kości. - Tędy. Szybciej. Zaprowadzę cię w pobliże bramy, potem odejdź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz