piątek, 10 stycznia 2020

Part 15: Chapter 5 ~ I have to know the truth

Turning into a monster
 right before your eyes

           Szybko wzbudziła zainteresowanie przechodniów. Widok człowieka w Infernum był raczej niespotykany. Szybko zmieniła się, a gdy jej oczy rozbłysnęły szkarłatem, mieszkańcy tego świata szybko o niej zapomnieli. Ot kolejny wampir. Gatunek powszechnie niezbyt lubiany.
           Teraz musiała udać się do najważniejszego miejsca. Do zamku, o którym słyszała jedynie opowieści. Nie mogła jedynak zapytać o drogę. Zresztą trudno byłoby jej nie odnaleźć, gdy czarny jak noc pałac górował nad wszystkim innym.
           Tam też ruszyła. Pozwoliła się pojmać demonom pilnującym bramy. Podejrzewała, że w ten sposób dużo szybciej zostanie zaprowadzona przed oblicze tego, z kim pragnęła się spotkać. Gdyby przyszło jej się przemykać i szukać, jedynie zmarnowałaby czas.
           Demony nie były zbyt delikatne, szarpiąc ją i popychając co jakiś czas. W odpowiedzi puściła wiązankę. Nie z przekory, a z bólu. Mimo wszystko nie chciała, by jej rana się otworzyła.
           W końcu zaprowadzono ją do ogromnej sali. Wysoki sufit ozdobiony malowidłami demonów i jednego tylko anioła. Nietrudno było odgadnąć którego. Nena zaśmiała się na ten widok, co nie spodobało się demonom.
           Nie zdążyły jednak nic zrobić, bo jedne z wielu ogromnych, metalowych drzwi otworzyły się. Demony przyklęknęły, wyrażając szacunek temu, kto przyszedł.
           - Myślałam, że dłużej będziesz kazał na siebie czekać – powiedziała Nena, prostując się. Jednak wbrew temu, co sądziła, czuła strach. Po raz pierwszy w życiu stanęła oko w oko ze swoim największym wrogiem. Wrogiem całej ludzkości. Lucyferem. Jednak mężczyzna, którego ujrzała, niczym nie przypominał tego, czego się spodziewała. Wyglądał bardzo ludzko. Był nawet normalnie ubrany. Ciemne włosy miał krótko przycięte, a niebieskie oczy wpatrywały się w nią z pewną fascynacją. – Myślałam też, że będziesz bardziej… Upiorny – dodała niezbyt przekonana, że właśnie o to słowo jej chodziło.
           Jednak pomimo normalnego wyglądu Lucyfera, strach nie minął. Upadły anioł mógł być niepozorny, nie znaczyło, że nie jest niebezpieczny. On jedynie uśmiechnął się na jej komentarz. Dosyć czarująco nawet. Wtedy Nenę uderzyła pewna myśl, ale nie wypowiedziała jej na głos.
           - Wojowniczka Nena i podopieczna Wiedźmy Wymiarów. Czemuż zawdzięczam twoją wizytę w moich skromnych progach? – zapytał nonszalancko i zwrócił się do demonów. – Zostawcie nas.
           - To nie oczywiste?
           - Przyszłaś walczyć? – zapytał jakby zaniepokojony, ale zaraz sam sobie odpowiedział. – Nie. Nie po to tu jesteś. Nie dałabyś się pojmać tak łatwo. Podstęp i ciche zabójstwo nie jest w twoim stylu. Przyszłaś rozmawiać. Negocjować? Nie. Nie ma nic, co moglibyśmy negocjować. Ach… Oczywiście – stwierdził nagle, jakby doznał olśnienia. – Twoje moce musiały się przebudzić. Ile wiesz?
           - Niewiele.
           - No tak. Nawet Daemon nie mógł powiedzieć ci za wiele.
           - Więc wiedziałeś.
           - Oczywiście.
           - Nie stój tak – powiedział Lucyfer i pstryknął palcami. Nagle znaleźli się w innym pomieszczeniu. Siedzieli przy stoliku, na którym pojawił się dzbanek z herbatą i filiżanki. – Porozmawiajmy jak osoby cywilizowane.
           - Ciekawe – przyznała Nena, próbując zachować spokój, lecz wszystko, co się działo, było dla niej zbyt dalece abstrakcyjne, by zdołała utrzymać pozory
           - Nie tego się spodziewałaś?
            - Zdecydowanie nie.
            - Przykro mi, że cię rozczarowałem.
            - Do rzeczy – warknęła Nena, chcąc zamaskować drżenie rąk. – Chcę znać prawdę.
            - W głębi serca już znasz odpowiedź.
            - Nie na wszystkie pytania.
            - Jest ich więcej? Ach, rzeczywiście.
            - Dlaczego Daemon miał mnie obserwować? – zapytała wreszcie. – Dlaczego tak bardzo interesujesz się mną i Merit.
            - Wiesz to, już dawno dostrzegłaś podobieństwo między wami – padło w odpowiedzi. - A może dla pewności chcesz zobaczyć tą moc, nad którą tak ciężko ci zapanować?
            - Skąd wiesz? Jeszcze chwilę temu nie miałeś pojęcia…
            - Obawiasz się tej mocy, widzę to. Ale nie po to przyszłaś.
            - Raczej nie spodziewam się, że zechcesz mi pomóc – roześmiała się Nena. – Biorąc pod uwagę, że systematycznie wysyłasz demony, aby mnie zabić. Tylko wtedy, po co wysyłać obserwatora?
            - Nie, nie. Wszystko źle zrozumiałaś, choć pewnie i tak mi nie uwierzysz.

My tongue is a weapon and I'm locked and loaded

           - Spróbuj, władco piekieł.
           - Jesteś moją córką. Twoja śmierć jest ostatnią rzeczą, jakiej pragnę - Nena zmarszczyła na to brwi. Wiedziała już o tym, ale jednak słysząc te słowa, nabrały one większej mocy. – Demony i Nocturny, z którymi walczysz należą do frakcji, która mi się sprzeciwia. I rośnie w siłę z każdym dniem.
           - Wierzę, że jako Lucyfer, władca piekieł, powinieneś być w stanie poskromić bunt. Nie sprawiasz wrażenia zwykłego anioła.
           - I widzisz, tu jest kluczowa różnica, moja droga – usłyszała. – Przypominam ci je? Skrzydlaki?
           - Nie.
           - Ponieważ nie jestem jednym z nich. Masz rację, że władam mocą o wiele większą od nich i tak, powinienem być w stanie poskromić bunt. A jednak… Jest to poza moim zasięgiem.
           - Dlaczego?
           - To temat na inną rozmowę – stwierdził Lucyfer. – Obawiam się, że nie wszystko, w co wierzysz jest takie, jak ci się wydaje.
           - Znaczy?
           - Ale przyszłaś tu zapytać o nią, prawda? – ciągnął dalej, ignorując pytanie Neny. Wyciągnął jakiś papier z kieszeni marynarki i przesunął po stoliku. – Twoją matkę.
           Nena wzięła do rąk zdjęcie i zamarła. Kobieta widniejąca na nim, wyglądała bardzo znajomo. Była jednak o wiele młodsza niż obecnie.
           - To…
           - Nie mamy wiele czasu – oznajmił niespodziewanie Lucyfer. – Musisz iść. To jedyne, co mogę dla ciebie teraz zrobić. Stawka jest o wiele wyższa niż myślisz.
           Kolejne pstryknięcie palcami i Nena stała znów nieopodal pałacu. Tym razem jednak żaden demon nie próbował jej zaczepiać.

When you last expect it
 you won't know it's coming


           Cała rozmowa z Lucyferem zdawała się nagle taka nierealna. Jakby nigdy nie miała miejsca. A jednak zdjęcie, które Nena trzymała w dłoni, było dowodem. Miała teraz jeszcze więcej pytań, nim wcześniej. Jak na razie praktycznie nic z tego, co usłyszała, się nie zgadzało, a jednak... Z jakiegoś powodu wcale nie czuła, że któraś z tych rzeczy to kłamstwo. 
            Wiedziała, że demony mogą z łatwością omamić ludzi, ale Lucyfer nie był demonem. Był aniołem. Ale czy na pewno? Nic sie nie zgadzało. Nic nie miało sensu. Nic nie było tak, jak sobie wyobrażała. Nie było to ckliwe, rodzinne pojednanie. Bardziej sekretna rozmowa w pośpiechu. Kogo lub czego obawiałby się Lucyfer? 
             Czy obawiałby się czegokolwiek? A jednak. Chciał wzbudzić w niej wątpliwości? Może grał. Ale wyglądał na szczerze zdziwionego jej wizytą. To nie miało sensu. Nic nie miało sensu, więc dlaczego tak bardzo bezpiecznie czuła się przez ten krótki moment, choć wiedziała, że mógł ją z miejsca zabić. Nie potrzebował nią manipulować. 
             - Mam cię odeskortować - usłyszała. Przez moment myślała, że to Lucyfer. Jednak stojący przed nią mężczyzna był trochę młodszy. Nie, żeby Luyfer wyglądał jakoś staro. - Nazywam się Flumen. 
             - Flumen - powtórzyła Nena, spoglądając na niego. - Jestem...
             - Wiem. Wygląda na to, że to czyni nas rodziną - dodał, jednak niezbyt przyjacielsko. W jego spojrzeniu Nena dostrzegła coś jakby pogardę. Nie miała wątpliwości, że Flumen nie był jak ona i Merit. Był demonem z krwi i kości. - Tędy. Szybciej. Zaprowadzę cię w pobliże bramy, potem odejdź. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz