I can hear your
heartbeat drumming
Nena wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i
wycharczała:
- Słyszę… Boisz się…
Miała rację, choć Lacuna
niechętnie to przyznała nawet przed sobą. Nie wiedziała. Nie rozumiała, co się
dzieje, a to napawało ją strachem. Bicie własnego serca zagłuszało praktycznie
wszystko inne. Wszystko poza słowami Neny, która nagle rzuciła się w jej
kierunku.
Wciąż była ranna, nie było
co do tego wątpliwości, a jednak atakowała z tak niesamowitą prędkością i precyzją,
jak nigdy wcześniej. Teraz to Lacuna z trudem robiła uniki. Zwłaszcza teraz,
gdy po „zabiciu” dziewczyny, wróciła do swojej ludzkiej formy.
Dopiero po ponownej zmianie
była w stanie walczyć z nią na równi. Do tego czasu jednak zdążyła zrozumieć,
co się dzieje. Z czymkolwiek walczyła, nie była to Nena. Dziewczyna już dawno
straciła kontrolę nad swoim ciałem i teraz to jej demoniczna moc doszła do
władzy.
Mrok zaczynał dosłownie
sączyć się z jej ciała. Zerwał się wiatr, który nigdy nie wróżył nic dobrego. I
tym razem także nie, bo był on spowodowany przeładowaniem demonicznej mocy Neny.
Mocy, która wybuchła i zaczęła pochłaniać coraz większy obszar.
I need a fight
I’ve got you in my sights
I need a fight
I’ve got you in my sights
Lacuna dobrze wiedziała, że to ostatnia szansa,
aby pokonać dziewczynę lub się ulotnić. Rzuciła się do ataku z nadzieją, że to
tylko ostatnie podrygi. Nie zdążyła jednak porządnie się zbliżyć, gdy poczuła
ostry ból. Na jej skórze pojawiały się kolejne, płytkie cięcia.
Rzuciła kilka potężnych zaklęć przeplecionych z
płomieniami, ale wszystko zostało pochłonięte przez mrok. Nie zdoła wygrać.
Musi się wycofać.
only one of us will make it out alive.
I najwyraźniej nie tylko ona o tym pomyślała,
bo w momencie, gdy odblokowała wstęp do wymiaru, obok niej pojawił się Nigor.
- Nareszcie – warknął zniecierpliwiony. –
Zabieraj się stąd.
- Wiem, ale…
- Już. Spadamy. Ona i tak jest już praktycznie
martwa. Zniszczy ten wymiar i siebie. Nic tu po nas.
- Racja – przyznała Lacuna, odzyskując zimną
krew.
- Nie tak prędko – usłyszała, gdy tuż przed nią,
jakby znikąd, pojawił się czarnowłosy demon. – Chyba nie sądziłaś, że pozwolę
ci uciec.
- Skąd ty…
- Daemon, nie czas na to! – krzyknęła Tiril.
Cała czwórka demonów przybyła razem.
-
Niech idzie, i tak ją dorwiemy! – przytaknął Farcuf.
Daemon
spojrzał z niepokojem na Nenę. Nigdy jeszcze nie widział jej w takim stanie.
Właściwie nikogo w takim nie widział. Nie miał do czynienia z pół-demonami, a
tym bardziej tak potężnymi jak Nena.
-
Co robimy? – zapytała Silat.
-
Cholera – mruknął Daemon, czując, że jego standardowa metoda się nie sprawdzi.
Gdyby Nena była przytomna, pomógłby jej się uspokoić i zapanować nad mocą, ale
teraz to nie było możliwe. – Nie wiem. Musimy ją jakoś obezwładnić.
-
To może być trudne… Cokolwiek zrobimy. Ten mrok – zaniepokoił się Far.
-
Wiem, ale może jeśli nam się uda, to się uspokoi – powiedziała z nadzieją
Tiril. – Na pewno jest coś, co możemy zrobić.
Pierwsza
ruszyła Silat, zamykając Nenę w szczelnej, skalnej mogile. Miała nadzieję, że
to zadziała, jednak jej plan spalił na panewce, bo skały rozsypały się w drobny
mak.
- Nena! – krzyknął Daemon,
idąc w jej stronę. Użył swoich płomieni jako tarczy, by podejść bliżej. Te
zaczęły przeplatać się z mrokiem. Przez chwilę zdawało się, że giną w
ciemności, a jednak były z nią w jakiś sposób kompatybilne, jakby obie moce
łączyły się ze sobą, jak podczas ich wspólnych walk. W ten sposób Daemon
przedostał się do Neny i wziął ją w ramiona. – Już jesteś bezpieczna.
Przez chwilę szarpała się,
próbując uciec z jego objęć, ale mrok zaczynał się rozrzedzać, aż zniknął
zupełnie. Nena popatrzyła na niego półprzytomnym wzrokiem. Widząc znajomą twarz, odetchnęła z ulgą, choć nie wiedziała, czy to sen czy jawa.
Po tym odpłynęła na dobre.
Turning into a monster right before your eyes
My tongue is a weapon and I'm locked and loaded
When you least expect it
And I'll strike
'Cause I'm a monster
I'm turning into a monster
I'm turning into a monster
you'd better run and hide
Ku
własnemu zaskoczeniu obudziła się. Żywa i w całkiem dobrej formie. We własnym
łóżku, we własnej kryjówce. Przez moment myślała, że cała walka z Lacuną była jedynie
snem. Koszmarem dokładniej. Jednak gdy się poruszyła, z trudem stłumiła krzyk
bólu.
Rozerwany
bok wcale nie był snem. Zdecydowanie rana się już zamknęła, ale i tak bolało
jak diabli. Mimo to podniosła się i rozejrzała po pokoju. Nie było tam Daemona.
Jakimś cudem zdołała się ubrać, choć jedynie w jakieś luźne, domowe ubrania i z pomocą magii.
Podpierając
się o ścianę, ruszyła wzdłuż korytarza, a potem w dół po schodach do kuchni,
skąd dochodziły ją odgłosy rozmowy. Posiłku prawdopodobnie, bo na
korytarzu unosił się delikatny zapach pieczonego mięsa. Jak długo spała? Co się
działo? I jakim cudem wciąż żyła? Tego miała nadzieję się dowiedzieć już za
moment.
Nikt
nie zwrócił uwagi na ciche, powolne kroki. Może dlatego, że nie spodziewali się
jej tak szybko na nogach. Zastała w kuchni wszystkie cztery demony wraz z
Merit. Tiril właśnie zaczynała zbierać naczynia. Rozmawiali w najlepsze,
wypytując Merit o szkołę.
To
ona pierwsza zauważyła Nenę, stojącą w wejściu do kuchni i zamarła. Pozostali
podążyli wzrokiem za nią. Daemon zerwał się z miejsca i doskoczył do niej
zmartwiony.
-
Wszystko w porządku – powiedziała Nena, chcąc go uspokoić.
-
Jak się czujesz?
-
Dobrze.
-
Usiądź, nie możesz się przemęczać – upomniał ją Daemon, doprowadzając do krzesła.
– Dlaczego w ogóle wstałaś. Mogłaś po prostu zawołać.
-
Dobrze, ale jak widzisz żyję.
-
Ledwo! – ofuknął ją Daemon i nikt nie śmiał przerywać tej rozmowy. – Rozumiesz?!
Ledwo udało nam się ciebie odratować!
- Ale nic mi nie jest. Dzięki wam, jak mniemam – odparła spokojnie Nena, co tylko bardziej go wkurzyło. – Spokojnie.
- Ale nic mi nie jest. Dzięki wam, jak mniemam – odparła spokojnie Nena, co tylko bardziej go wkurzyło. – Spokojnie.
-
Spokojnie?! Omal cię nie straciłem! – wrzasnął Daemon i wyszedł, trzaskając
drzwiami.
Nena
westchnęła ciężko. Rozumiała gniew ukochanego, ale nie bardzo wiedziała, jak
powinna zareagować na to wszystko. Przeprosić? Podziękować za ratunek? Nie
zamierzała jednak udawać słabej i bezradnej. Czuła się dobrze. Daemon od
początku znał ryzyko. Wiedział, że ona nie zaprzestanie walki.
-
On się o ciebie po prostu martwi – zaczęła Tiril, przerywając cieszę. – Wszyscy
się o ciebie martwiliśmy.
-
Wiem – odparła cicho Nena.
-
Rozumiem, że jesteś w szoku, ale spróbuj z nim potem porozmawiać.
-
Nie bardzo w ogóle wiem, co zrobiłam.
-
Na litość boską – zdenerwowała się Merit. – Byłaś out przez dwa tygodnie –
warknęła dziewczyna. – Myśleliśmy, że się już nie obudzisz. Walczyłaś z Lacuną,
była od ciebie silniejsza i omal cię nie zabiła. Przeżyłaś tylko cudem. I
zachowujesz się, jakby nigdy nic. I zamiast o siebie zadbać i leżeć, ty tu
przychodzisz i udajesz, że jest w porządku.
-
Ja…
-
Najważniejsze, że przeżyłaś – dodała wreszcie Merit i podeszła do Neny, by ją
przytulić. – Coś ty sobie myślała?
-
Przepraszam.
-
Na pewno jesteś głodna – stwierdziła z uśmiechem Tiril. – Gdy tylko zjesz,
wracasz do łóżka. Far znajdzie Daemona - dodała, zwracając się do przyjaciela,
patrząc na niego znacząco. – Wciąż musisz odpoczywać.
-
Dobrze.
-
No i wszystko jasne.
Turning into a monster right before your eyes
Leżała
w łóżku. Daemon siedział przy niej, trzymając ją za rękę. Z opowieści Tiril
dowiedziała się, że spędził tak prawie całe dwa tygodnie. Nic dziwnego, że tak
bardzo się zdenerwował.
-
Przepraszam cię – powiedziała Nena. – Naprawdę przepraszam. Nie sądziłam, że
tak się to potoczy. Nie zdążyłam cię poinformować.
-
Powinnaś była dać mi znać, gdy tylko się pojawiła.
-
Wiem, ale jeszcze wtedy nie miałam pewności. Nie ustaliliśmy nic konkretnego.
-
Ale ustaliliśmy, że nie można jej ufać.
-
Jednak nie o tym chciałam porozmawiać – stwierdziła Nena i westchnęła ciężko. –
Co dokładnie się wydarzyło?
-
Co masz na myśli?
-
Tiril opowiedziała mi, że mnie uratowaliście. Że zjawiliście się na czas. Najwyraźniej,
skoro wciąż żyję, ale… Jestem prawie pewna, że zdążyłam odpłynąć, zanim się
pojawiliście. Także nie zdążyłam zrobić praktycznie żadnej krzywdy, a jednak
Tiril wymsknęło się, że Lacuna była ranna, gdy już przybyliście. Żadne z was
nie mogło tego zrobić. Co się stało?
Zaległa
długa cisza.
-
Musiałaś coś źle zrozumieć.
-
Nie wydaje mi się. Daemon, co przede mną ukrywacie – powiedziała z powagą Nena.
– Daemon, dowiem się tego prędzej czy później.
-
Nie ma nic, o czym powinnaś wiedzieć.
-
Daemon! – ofuknęła go Nena, patrząc na niego znacząco.
W
końcu westchnął.
-
Dałaś radę ją zranić – wyznał w końcu Daemon, odwracając wzrok. Nena czekała
dłuższą chwilę, ale nie poganiała go. Zrozumiała, że to było dla niego bardzo
trudne. – Gdy się zjawiliśmy, Lacuna była już ranna. Zdjęła bariery, bo
zrozumiała, że musi uciekać. Nie była wstanie pokonać twojej mocy, która przejęła
kontrolę nad tobą, gdy straciłaś przytomność.
Kolejna,
długa cisza.
-
Moja moc. Przejęła kontrolę nad moim ciałem? W sensie demoniczna moc?
-
Tak.
-
I to może się powtórzyć, jeśli kiedykolwiek będę na skraju śmierci jak tym
razem – stwierdziła nadzwyczaj spokojnie Nena. – I być może nie tylko wtedy. Co
oznacza, że jestem jak tykająca bomba. Jestem zagrożeniem.
-
To nieprawda.
My tongue is a weapon and I'm locked and loaded
-
Nie mam gwarancji, że nie stanę się tym zagrożeniem. Dla ciebie. Dla Merit. Dla
naszych przyjaciół. Dla ludzi.
-
Nie martw się, znajdziemy rozwiązanie. Nauczysz się panować nad swoją mocą,
staniesz się silniejsza i nigdy nie będziesz musiała się już obawiać, że ta
historia się powtórzy.
-
Dobrze wiesz, że to mnie nie przekona – powiedziała Nena, patrząc na Daemona
wciąż z tak samo spokojnym wyrazem twarzy. – Jeśli niedługo nie znajdziemy rozwiązania.
Sposobu, by poskromić moją moc…
-
Nie.
-
Nie przekonasz mnie, wiesz o tym.
-
Wiem, dlatego jesteś tak spokojna. Próbujesz mnie zapewnić, że wszystko jest w
porządku. Ale wciąż możemy zapytać o pomoc Beatrice.
-
Żartujesz? Beatrice spisała mnie już na straty.
When you least expect it
you won't know it's coming
Od
razu wyczuła demona, który usiłował dostać się do jej kryjówki. Zdziwiła się,
że miał czelność do niej przyjść. Wyszła z zamiarem zabicia go. Szczera
nienawiść przepełniała jej serce i nawet jeśli Nena miałaby nią gardzić do
końca życia, była gotowa go zabić. Byle tylko uwolnić swoją podopieczną spod
jego wpływu.
Jednak
gdy zobaczyła ją prawie martwą na jego ramionach, zamarła. Nie musiał nic
mówić. Błagalne spojrzenie demona mówiło wszystko. Mimo tego spytała:
-
Ile jesteś gotowy poświęcić, żeby ją uratować?
-
Wszystko – odparł bez wahania. – Jeśli zdołasz ją ocalić, poddam się bez walki.
-
Nie stój tak – warknęła Beatrice, prowadząc go do swojej kryjówki. – Połóż ją
na łóżku.
And I'll strike
'Cause I'm a monster
Jeszcze
nie była w pełni zdrowa, ale mogła już swobodnie poruszać się po domu i bez
słuchania narzekań ze strony przyjaciół. Zresztą miała już dość odpoczynku, a
Daemon zabronił jej się choćby zbliżać do wymiaru treningowego.
Zajęła
się, więc przygotowaniem śniadania dla Merit i pozostałych. Przynajmniej tyle mogła
zrobić, by czymś się zająć, zarazem nie wzbudzając podejrzeń. Przygotowała stół
i poszła obudzić Merit. Ku jej zaskoczeniu, dziewczyna była już na nogach i
prawie gotowa.
-
Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem. – Nena, jak się czujesz?
-
Dobrze, nie musisz się martwić. Chodź już na śniadanie.
-
Zrobiłaś śniadanie?
-
No już przestań, nie mogę się ciągle obijać.
-
Jeszcze nie jesteś w pełni zdrowa.
-
Daj spokój – sarknęła Nena i roześmiała się w odpowiedzi na nadąsaną minę podopiecznej.
– Chodź, szybciutko.
Niedługo
później wszyscy zebrali się w kuchni. Po śniadaniu Merit wzięła plecak i poszła
do szkoły, a Nena wraz z Silat i Tiril zabrała się za sprzątanie.
Wtedy
rozległ się alarm. Nena uśmiechnęła się pod nosem. Wcale nie cieszyła się z
tego, że któryś ze światów został zaatakowany. Niemniej tym razem była to
okazja, na jaką czekała. Wiedziała, że nadarzy się prędzej czy później, choć
nie sądziła, że aż tak prędko.
-
Nigdzie nie idziesz – powiedział Daemon, patrząc na nią wymownie. – Masz szlaban
do odwołania.
-
Wiem. Tylko proszę uważajcie. Nie wiemy, kiedy znowu pojawi się Lacuna.
Daemon
ucałował ją w czoło i wraz pozostałymi demonami zniknął.
I'm turning into a monster
you'd better run and hide
Atak
Klanu Nocy oznaczał dla niej, że przyjaciele będą zajęci przez dłuższy czas.
Wiedziała już, jak go spożytkuje. Przyszykowała się i przeszła przez wymiar
luster do innego ze światów. Nie wybierała się jednak na służbę, choć Rosie i
pozostali niewątpliwie za nią tęsknili.
Na
moment tylko pojawiła się koło domu Henry’ego i przez moment obserwowała go
przez okno, gdy krzątał się po kuchni. Zaraz potem udała się poza mur w stronę
jednej z bram Infernum.
Po
ostatnim starciu z Lacuną nie miała już wątpliwości, że musi udać się do źródła
całego problemu. Skoro nie mogła liczyć na Beatrice, nie miała innego wyboru.
Musiała w końcu odkryć prawdę. Być może nie była ona zbawienna, ale dawała
szansę na rozwiązanie innych problemów. Jak ten z brakiem kontroli nad mocą.
A
nawet jeśli dojdzie w Infernum do walki, nie obawiała się swoich mocy. Nie tam.
Nawet jeśli miałaby zniszczyć wszystko. Poza tym była szansa, że jej na to nie
pozwolą. On na pewno jej nie pozwoli, skoro był nią tak bardzo zainteresowany.
Nigdy
dotąd nie była w Infernum. Ba! Nigdy wcześniej nie była nawet tak blisko bramy.
Zazwyczaj odpierała jedynie ataki demonów, które z niej wyszły. Tym razem
zamierzała wedrzeć się do ich świata.
Wzięła
głęboki oddech i skoczyła do bezkresnej, czarnej dziury. Gdy mrok się
rozrzedził, znajdowała się mieście. Zaskoczona rozejrzała się dokoła. Przez jedną,
krótką chwilę myślała, że coś poszło nie tak, dopóki nie dostrzegła Nocturnów.
Podczas
gdy demony w znacznej mierze nie odróżniały się od ludzi, wampiry z czerwonymi
oczami już tak. To dzięki nim rozpoznała, gdzie jest. Choć zdecydowanie inaczej
wyobrażała sobie Infernum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz