czwartek, 28 listopada 2019

Part 15: Chapter 4 ~ Danger

I can hear your heartbeat drumming

           Nena wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i wycharczała:
           - Słyszę… Boisz się…
           Miała rację, choć Lacuna niechętnie to przyznała nawet przed sobą. Nie wiedziała. Nie rozumiała, co się dzieje, a to napawało ją strachem. Bicie własnego serca zagłuszało praktycznie wszystko inne. Wszystko poza słowami Neny, która nagle rzuciła się w jej kierunku.
           Wciąż była ranna, nie było co do tego wątpliwości, a jednak atakowała z tak niesamowitą prędkością i precyzją, jak nigdy wcześniej. Teraz to Lacuna z trudem robiła uniki. Zwłaszcza teraz, gdy po „zabiciu” dziewczyny, wróciła do swojej ludzkiej formy.
           Dopiero po ponownej zmianie była w stanie walczyć z nią na równi. Do tego czasu jednak zdążyła zrozumieć, co się dzieje. Z czymkolwiek walczyła, nie była to Nena. Dziewczyna już dawno straciła kontrolę nad swoim ciałem i teraz to jej demoniczna moc doszła do władzy.
           Mrok zaczynał dosłownie sączyć się z jej ciała. Zerwał się wiatr, który nigdy nie wróżył nic dobrego. I tym razem także nie, bo był on spowodowany przeładowaniem demonicznej mocy Neny. Mocy, która wybuchła i zaczęła pochłaniać coraz większy obszar.

I need a fight
I’ve got you in my sights

Lacuna dobrze wiedziała, że to ostatnia szansa, aby pokonać dziewczynę lub się ulotnić. Rzuciła się do ataku z nadzieją, że to tylko ostatnie podrygi. Nie zdążyła jednak porządnie się zbliżyć, gdy poczuła ostry ból. Na jej skórze pojawiały się kolejne, płytkie cięcia.
Rzuciła kilka potężnych zaklęć przeplecionych z płomieniami, ale wszystko zostało pochłonięte przez mrok. Nie zdoła wygrać. Musi się wycofać.

only one of us will make it out alive.

I najwyraźniej nie tylko ona o tym pomyślała, bo w momencie, gdy odblokowała wstęp do wymiaru, obok niej pojawił się Nigor.
- Nareszcie – warknął zniecierpliwiony. – Zabieraj się stąd.
- Wiem, ale…
- Już. Spadamy. Ona i tak jest już praktycznie martwa. Zniszczy ten wymiar i siebie. Nic tu po nas.
- Racja – przyznała Lacuna, odzyskując zimną krew.
- Nie tak prędko – usłyszała, gdy tuż przed nią, jakby znikąd, pojawił się czarnowłosy demon. – Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci uciec.
- Skąd ty…
- Daemon, nie czas na to! – krzyknęła Tiril.
Cała czwórka demonów przybyła razem.
            - Niech idzie, i tak ją dorwiemy! – przytaknął Farcuf.
            Daemon spojrzał z niepokojem na Nenę. Nigdy jeszcze nie widział jej w takim stanie. Właściwie nikogo w takim nie widział. Nie miał do czynienia z pół-demonami, a tym bardziej tak potężnymi jak Nena.
            - Co robimy? – zapytała Silat.
            - Cholera – mruknął Daemon, czując, że jego standardowa metoda się nie sprawdzi. Gdyby Nena była przytomna, pomógłby jej się uspokoić i zapanować nad mocą, ale teraz to nie było możliwe. – Nie wiem. Musimy ją jakoś obezwładnić.
            - To może być trudne… Cokolwiek zrobimy. Ten mrok – zaniepokoił się Far.
            - Wiem, ale może jeśli nam się uda, to się uspokoi – powiedziała z nadzieją Tiril. – Na pewno jest coś, co możemy zrobić.
            Pierwsza ruszyła Silat, zamykając Nenę w szczelnej, skalnej mogile. Miała nadzieję, że to zadziała, jednak jej plan spalił na panewce, bo skały rozsypały się w drobny mak.
           - Nena! – krzyknął Daemon, idąc w jej stronę. Użył swoich płomieni jako tarczy, by podejść bliżej. Te zaczęły przeplatać się z mrokiem. Przez chwilę zdawało się, że giną w ciemności, a jednak były z nią w jakiś sposób kompatybilne, jakby obie moce łączyły się ze sobą, jak podczas ich wspólnych walk. W ten sposób Daemon przedostał się do Neny i wziął ją w ramiona. – Już jesteś bezpieczna.
           Przez chwilę szarpała się, próbując uciec z jego objęć, ale mrok zaczynał się rozrzedzać, aż zniknął zupełnie. Nena popatrzyła na niego półprzytomnym wzrokiem. Widząc znajomą twarz, odetchnęła z ulgą, choć nie wiedziała, czy to sen czy jawa.
           Po tym odpłynęła na dobre. 

I'm turning into a monster
you'd better run and hide

           Ku własnemu zaskoczeniu obudziła się. Żywa i w całkiem dobrej formie. We własnym łóżku, we własnej kryjówce. Przez moment myślała, że cała walka z Lacuną była jedynie snem. Koszmarem dokładniej. Jednak gdy się poruszyła, z trudem stłumiła krzyk bólu.
           Rozerwany bok wcale nie był snem. Zdecydowanie rana się już zamknęła, ale i tak bolało jak diabli. Mimo to podniosła się i rozejrzała po pokoju. Nie było tam Daemona. Jakimś cudem zdołała się ubrać, choć jedynie w jakieś luźne, domowe ubrania i z pomocą magii.
           Podpierając się o ścianę, ruszyła wzdłuż korytarza, a potem w dół po schodach do kuchni, skąd dochodziły ją odgłosy rozmowy. Posiłku prawdopodobnie, bo na korytarzu unosił się delikatny zapach pieczonego mięsa. Jak długo spała? Co się działo? I jakim cudem wciąż żyła? Tego miała nadzieję się dowiedzieć już za moment.
           Nikt nie zwrócił uwagi na ciche, powolne kroki. Może dlatego, że nie spodziewali się jej tak szybko na nogach. Zastała w kuchni wszystkie cztery demony wraz z Merit. Tiril właśnie zaczynała zbierać naczynia. Rozmawiali w najlepsze, wypytując Merit o szkołę.
           To ona pierwsza zauważyła Nenę, stojącą w wejściu do kuchni i zamarła. Pozostali podążyli wzrokiem za nią. Daemon zerwał się z miejsca i doskoczył do niej zmartwiony.
           - Wszystko w porządku – powiedziała Nena, chcąc go uspokoić.
           - Jak się czujesz?
           - Dobrze.
           - Usiądź, nie możesz się przemęczać – upomniał ją Daemon, doprowadzając do krzesła. – Dlaczego w ogóle wstałaś. Mogłaś po prostu zawołać.
           - Dobrze, ale jak widzisz żyję.
           - Ledwo! – ofuknął ją Daemon i nikt nie śmiał przerywać tej rozmowy. – Rozumiesz?! Ledwo udało nam się ciebie odratować!
           - Ale nic mi nie jest. Dzięki wam, jak mniemam – odparła spokojnie Nena, co tylko bardziej go wkurzyło. – Spokojnie.
           - Spokojnie?! Omal cię nie straciłem! – wrzasnął Daemon i wyszedł, trzaskając drzwiami.
           Nena westchnęła ciężko. Rozumiała gniew ukochanego, ale nie bardzo wiedziała, jak powinna zareagować na to wszystko. Przeprosić? Podziękować za ratunek? Nie zamierzała jednak udawać słabej i bezradnej. Czuła się dobrze. Daemon od początku znał ryzyko. Wiedział, że ona nie zaprzestanie walki.
           - On się o ciebie po prostu martwi – zaczęła Tiril, przerywając cieszę. – Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
           - Wiem – odparła cicho Nena.
           - Rozumiem, że jesteś w szoku, ale spróbuj z nim potem porozmawiać.
           - Nie bardzo w ogóle wiem, co zrobiłam.
           - Na litość boską – zdenerwowała się Merit. – Byłaś out przez dwa tygodnie – warknęła dziewczyna. – Myśleliśmy, że się już nie obudzisz. Walczyłaś z Lacuną, była od ciebie silniejsza i omal cię nie zabiła. Przeżyłaś tylko cudem. I zachowujesz się, jakby nigdy nic. I zamiast o siebie zadbać i leżeć, ty tu przychodzisz i udajesz, że jest w porządku.
           - Ja…
           - Najważniejsze, że przeżyłaś – dodała wreszcie Merit i podeszła do Neny, by ją przytulić. – Coś ty sobie myślała?
           - Przepraszam.
           - Na pewno jesteś głodna – stwierdziła z uśmiechem Tiril. – Gdy tylko zjesz, wracasz do łóżka. Far znajdzie Daemona - dodała, zwracając się do przyjaciela, patrząc na niego znacząco. – Wciąż musisz odpoczywać.
           - Dobrze.
           - No i wszystko jasne.

Turning into a monster right before your eyes

           Leżała w łóżku. Daemon siedział przy niej, trzymając ją za rękę. Z opowieści Tiril dowiedziała się, że spędził tak prawie całe dwa tygodnie. Nic dziwnego, że tak bardzo się zdenerwował.
           - Przepraszam cię – powiedziała Nena. – Naprawdę przepraszam. Nie sądziłam, że tak się to potoczy. Nie zdążyłam cię poinformować.
           - Powinnaś była dać mi znać, gdy tylko się pojawiła.
           - Wiem, ale jeszcze wtedy nie miałam pewności. Nie ustaliliśmy nic konkretnego.
           - Ale ustaliliśmy, że nie można jej ufać.
           - Jednak nie o tym chciałam porozmawiać – stwierdziła Nena i westchnęła ciężko. – Co dokładnie się wydarzyło?
           - Co masz na myśli?
           - Tiril opowiedziała mi, że mnie uratowaliście. Że zjawiliście się na czas. Najwyraźniej, skoro wciąż żyję, ale… Jestem prawie pewna, że zdążyłam odpłynąć, zanim się pojawiliście. Także nie zdążyłam zrobić praktycznie żadnej krzywdy, a jednak Tiril wymsknęło się, że Lacuna była ranna, gdy już przybyliście. Żadne z was nie mogło tego zrobić. Co się stało?
           Zaległa długa cisza.
           - Musiałaś coś źle zrozumieć.
           - Nie wydaje mi się. Daemon, co przede mną ukrywacie – powiedziała z powagą Nena. – Daemon, dowiem się tego prędzej czy później.
           - Nie ma nic, o czym powinnaś wiedzieć.
           - Daemon! – ofuknęła go Nena, patrząc na niego znacząco.
           W końcu westchnął.
           - Dałaś radę ją zranić – wyznał w końcu Daemon, odwracając wzrok. Nena czekała dłuższą chwilę, ale nie poganiała go. Zrozumiała, że to było dla niego bardzo trudne. – Gdy się zjawiliśmy, Lacuna była już ranna. Zdjęła bariery, bo zrozumiała, że musi uciekać. Nie była wstanie pokonać twojej mocy, która przejęła kontrolę nad tobą, gdy straciłaś przytomność.
           Kolejna, długa cisza.
           - Moja moc. Przejęła kontrolę nad moim ciałem? W sensie demoniczna moc?
           - Tak.
           - I to może się powtórzyć, jeśli kiedykolwiek będę na skraju śmierci jak tym razem – stwierdziła nadzwyczaj spokojnie Nena. – I być może nie tylko wtedy. Co oznacza, że jestem jak tykająca bomba. Jestem zagrożeniem.
           - To nieprawda.

My tongue is a weapon and I'm locked and loaded

           - Nie mam gwarancji, że nie stanę się tym zagrożeniem. Dla ciebie. Dla Merit. Dla naszych przyjaciół. Dla ludzi.
           - Nie martw się, znajdziemy rozwiązanie. Nauczysz się panować nad swoją mocą, staniesz się silniejsza i nigdy nie będziesz musiała się już obawiać, że ta historia się powtórzy.
           - Dobrze wiesz, że to mnie nie przekona – powiedziała Nena, patrząc na Daemona wciąż z tak samo spokojnym wyrazem twarzy. – Jeśli niedługo nie znajdziemy rozwiązania. Sposobu, by poskromić moją moc…
           - Nie.
           - Nie przekonasz mnie, wiesz o tym.
           - Wiem, dlatego jesteś tak spokojna. Próbujesz mnie zapewnić, że wszystko jest w porządku. Ale wciąż możemy zapytać o pomoc Beatrice.
           - Żartujesz? Beatrice spisała mnie już na straty.

When you least expect it
 you won't know it's coming

           Od razu wyczuła demona, który usiłował dostać się do jej kryjówki. Zdziwiła się, że miał czelność do niej przyjść. Wyszła z zamiarem zabicia go. Szczera nienawiść przepełniała jej serce i nawet jeśli Nena miałaby nią gardzić do końca życia, była gotowa go zabić. Byle tylko uwolnić swoją podopieczną spod jego wpływu.
           Jednak gdy zobaczyła ją prawie martwą na jego ramionach, zamarła. Nie musiał nic mówić. Błagalne spojrzenie demona mówiło wszystko. Mimo tego spytała:
           - Ile jesteś gotowy poświęcić, żeby ją uratować?
           - Wszystko – odparł bez wahania. – Jeśli zdołasz ją ocalić, poddam się bez walki.
           - Nie stój tak – warknęła Beatrice, prowadząc go do swojej kryjówki. – Połóż ją na łóżku.

And I'll strike
'Cause I'm a monster

           Jeszcze nie była w pełni zdrowa, ale mogła już swobodnie poruszać się po domu i bez słuchania narzekań ze strony przyjaciół. Zresztą miała już dość odpoczynku, a Daemon zabronił jej się choćby zbliżać do wymiaru treningowego.
           Zajęła się, więc przygotowaniem śniadania dla Merit i pozostałych. Przynajmniej tyle mogła zrobić, by czymś się zająć, zarazem nie wzbudzając podejrzeń. Przygotowała stół i poszła obudzić Merit. Ku jej zaskoczeniu, dziewczyna była już na nogach i prawie gotowa.
           - Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem. – Nena, jak się czujesz?
           - Dobrze, nie musisz się martwić. Chodź już na śniadanie.
           - Zrobiłaś śniadanie?
           - No już przestań, nie mogę się ciągle obijać.
           - Jeszcze nie jesteś w pełni zdrowa.
           - Daj spokój – sarknęła Nena i roześmiała się w odpowiedzi na nadąsaną minę podopiecznej. – Chodź, szybciutko.
           Niedługo później wszyscy zebrali się w kuchni. Po śniadaniu Merit wzięła plecak i poszła do szkoły, a Nena wraz z Silat i Tiril zabrała się za sprzątanie.
           Wtedy rozległ się alarm. Nena uśmiechnęła się pod nosem. Wcale nie cieszyła się z tego, że któryś ze światów został zaatakowany. Niemniej tym razem była to okazja, na jaką czekała. Wiedziała, że nadarzy się prędzej czy później, choć nie sądziła, że aż tak prędko.
           - Nigdzie nie idziesz – powiedział Daemon, patrząc na nią wymownie. – Masz szlaban do odwołania.
           - Wiem. Tylko proszę uważajcie. Nie wiemy, kiedy znowu pojawi się Lacuna.
           Daemon ucałował ją w czoło i wraz pozostałymi demonami zniknął.

I'm turning into a monster
 you'd better run and hide

           Atak Klanu Nocy oznaczał dla niej, że przyjaciele będą zajęci przez dłuższy czas. Wiedziała już, jak go spożytkuje. Przyszykowała się i przeszła przez wymiar luster do innego ze światów. Nie wybierała się jednak na służbę, choć Rosie i pozostali niewątpliwie za nią tęsknili.
           Na moment tylko pojawiła się koło domu Henry’ego i przez moment obserwowała go przez okno, gdy krzątał się po kuchni. Zaraz potem udała się poza mur w stronę jednej z bram Infernum.
           Po ostatnim starciu z Lacuną nie miała już wątpliwości, że musi udać się do źródła całego problemu. Skoro nie mogła liczyć na Beatrice, nie miała innego wyboru. Musiała w końcu odkryć prawdę. Być może nie była ona zbawienna, ale dawała szansę na rozwiązanie innych problemów. Jak ten z brakiem kontroli nad mocą.
           A nawet jeśli dojdzie w Infernum do walki, nie obawiała się swoich mocy. Nie tam. Nawet jeśli miałaby zniszczyć wszystko. Poza tym była szansa, że jej na to nie pozwolą. On na pewno jej nie pozwoli, skoro był nią tak bardzo zainteresowany.
           Nigdy dotąd nie była w Infernum. Ba! Nigdy wcześniej nie była nawet tak blisko bramy. Zazwyczaj odpierała jedynie ataki demonów, które z niej wyszły. Tym razem zamierzała wedrzeć się do ich świata.
           Wzięła głęboki oddech i skoczyła do bezkresnej, czarnej dziury. Gdy mrok się rozrzedził, znajdowała się mieście. Zaskoczona rozejrzała się dokoła. Przez jedną, krótką chwilę myślała, że coś poszło nie tak, dopóki nie dostrzegła Nocturnów.
           Podczas gdy demony w znacznej mierze nie odróżniały się od ludzi, wampiry z czerwonymi oczami już tak. To dzięki nim rozpoznała, gdzie jest. Choć zdecydowanie inaczej wyobrażała sobie Infernum. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz