środa, 9 października 2019

Part 15: Chapter 3 ~ You're afraid


My tongue is a weapon
and I’m locked and loaded

           - Naprawdę myślisz, że możesz mnie pokonać? – zapytała Lacuna szczerze rozbawiona bojowym nastawieniem Neny. – Nie jesteś wystarczająco silna.
           - To się dopiero okaże. Nie zwykłam poddawać się bez walki.
           - A może powinnaś. Może wtedy zgodzę się zabić cię szybko i bezboleśnie.
           - Nic gorszego niż zamiana w wampira już mnie nie spotka – sarknęła Nena, nie tracąc rezonu. – Jak patrzę na ciebie, faktycznie nie masz już nic do stracenia. Nie ma w tobie już ani krzty człowieczeństwa.
           - Coś za coś. Zyskałam natomiast siłę.
           - Siłę? Jak na razie tylko gadasz.

when you least expect it
you won’t know what’s coming

           Trochę próbowała grać na czas. Poza tym nie zamierzała atakować pierwsza. Wolała się przekonać najpierw z czym ma do czynienia. I choć nie miała wątpliwości, że jej przeciwniczka jest bardzo silna, musiała ustalić trochę więcej szczegółów.
           Jednak Lacuna chyba odczytała jej zamiary, bo nie ruszyła się nawet o krok. Droczyła się z Neną i świetnie się przy tym bawiła. Pod tym względem przypominała Nocturny, które często goniły swoją zdobycz, dając jej mylne poczucie, że może uciec. A może zwyczajnie jej demoniczna natura sprawiała, że chciała się napawać strachem Neny?
           Cokolwiek to było, Nena nie zamierzała Lacunie na to pozwolić i zrobiła coś, czego kobieta z pewnością się nie spodziewała. Usiadła na ziemi. Skoro tamta nie zamierzała atakować, może warto było z niej zakpić.
           - Aż tak pewna się zrobiłaś?
           - Jak na razie jesteś tylko mocna w gębie – prychnęła Nena. – Myślałam, że zamierzasz mnie zabić. A może zwyczajnie blefowałaś?
           - Widać, że jesteś uczennicą Beatrice. Jesteś tak samo arogancka jak ona.
           W tym momencie Lacuna pojawiła się tuż nad Neną, jednak jej pazury rozminęły się z gardłem dziewczyny. O milimetry.
           - Naprawdę myślałaś, że jestem aż tak głupia? – zapytała Nena, stojąc w dość bezpiecznej odległości.
           - Jak to zrobiłaś?
           - Bardzo proste zaklęcie, które stworzyło miraż. Ktoś chyba nie uważał podczas swoich lekcji. 
           Kolejne ataki były już bardziej precyzyjne. Taka sztuczka nigdy nie zadziała dwa razy. Miała jedynie zdenerwować Lacunę i chyba się udało. Teraz jednak Nena ledwo robiła uniki przed kolejnymi atakami kobiety. Wszystkie były szybkie i silne. W dodatku trudne do przewidzenia, bo Lacuna przeplatała ze sobą magię, moc demonów oraz ataki fizyczne.
           Ale przede wszystkim nie obawiała się swoich mocy i swojej natury. I głównie to odróżniało ją od Neny, która wahała się przed użyciem pełni swoich sił. Nie trenowała jeszcze wystarczająco dużo, by uzyskać nad nimi kontrolę.
           Dotychczas, gdy traciła panowanie, pomagał jej Daemon, ale obawiała się, że tym razem może nie znaleźć jej tak łatwo. Czuła, że otaczają je silne zaklęcia, uniemożliwiające ucieczkę z tego wymiaru oraz wejście do niego. Zaś Nena wciąż nie znała skutków używania swojej mocy.
           - Co jest? Co z tobą? Czego się tak boisz? – prowokowała ją Lacuna.
           - Nie twoja sprawa.
           - Boisz się. Boisz się swojej mocy. Siebie.
           - W przeciwieństwie do ciebie nie jestem potworem.
           - Mylisz się. Nienawidzisz siebie za to, czym jesteś, ale wiedz, że nie okiełznasz tej mocy, dopóki nie oswoisz samej siebie. 

And I’ll strike
‘cause I’m a monster

            - Po prostu nie chcę z tobą walczyć – powtórzyła ponownie Nena. – Mimo wszystko też jesteś w tym wszystkim ofiarą. Niestety nie pozostawiasz mi wyboru – stwierdziła ze smutkiem, a jej oczy błysnęły czerwienią.
            W ułamku sekundy doskoczyła do Lacuny, wreszcie zadając swój pierwszy cios, a potem kilka kolejnych. Jednak był to jedynie efekt zaskoczenia kobiety, która szybko odzyskała rezon. Bez problemu odpierała ataki Neny nawet w tej formie, co znaczyło, że dziewczyna jedynie straci energię, jeśli czegoś nie wymyśli.
            - To wszystko? – zapytała z nutą rozczarowania w głosie Lacuna, która wciąż świetnie się bawiła. – Myślałam, że stać cię na więcej.
            Nena wznowiła atak, choć tym razem za pomocą potężnych zaklęć. Wymagały jednak zbyt wiele kalkulacji, których obecnie nie była w stanie wykonać tak szybko, jakby tego chciała. W efekcie Lacuna zdążyła ich uniknąć, bądź zablokować.
            - Na twoim miejscu nie liczyłabym, że twój książę cię uratuje.
            - Nie musi, bo ja nie jestem księżniczką. Sama mogę się uratować.
Lacuna obserwowała, jak Nena przestaje atakować i bierze głęboki oddech. Jej białka poczerniały, a kolor tęczówek powrócił do ich oryginalnego koloru. Strażniczka wymiarów wyzwoliła z siebie jakąś dziwną moc. Lacuna oczywiście rozpoznała jej demoniczny charakter, zresztą to nie było trudne, patrząc na zmieniony wygląd dziewczyny.
Ale ten mrok. To coś czego jeszcze nie widziała. Sama władała płomieniami tak, jak niegdyś Berit. Wiedziała też o pozostałych trzech elementach, ale mrok, który wydostawał się z Neny był czymś zupełnie innym. Był gęsty i nieprzenikniony.
Nagle jednak zgasł, a Nena zacisnęła dłonie w pięści. To zaciekawiło Lacunę, która zbliżyła się do niej, wątpiąc, aby to była pułapka. Wyglądało to, jakby czegoś się obawiała.
- Och? Brak ci odwagi?
- Tak. Masz rację – odparła Nena, twardo odwzajemniając jej spojrzenie. – Bo jeśli uwolnię tą moc, sama nie wiem, co się wydarzy. Zginiesz ty i wszystko, co znajduje się w tym świecie.
- To pustkowie. Nic tu już nie ma!
- Być może, ale nie mogę ryzykować, że stracę zupełnie kontrolę nad tym mrokiem.
- Bo się boisz – stwierdziła Lacuna, patrząc na nią z pogardą. – Nie umiesz pogodzić się, że ten mrok jest częścią ciebie, twoim dziedzictwem, bo dałaś sobie wpoić, że tylko ludzie mają rację bytu, a wszystko, co związane z Infernum jest plugawe.
- Być może.
- Nie zasługujesz na moc, którą zostałaś obdarzona.
- Masz rację – odparła beznamiętnie Nena. – Nie zasługuję. Ba! Nigdy tej mocy nie chciałam.
- W takim razie uwolnię cię od cierpienia i odbiorę ci ją.
- Jak?
- Zabijając cię i zjadając twoją duszę – roześmiała się złowieszczo Lacuna.
Nagle znalazła się obok Neny i objęła ją rękami, przysuwając się do niej, jakby chciała jej wyszeptać na ucho jakiś sekret. Ale Nena wyszarpnęła się, ponownie dobywając miecza.
- Nie, na to nie mogę ci pozwolić.
- Naprawdę nadal zamierzasz walczyć? Chociaż wiesz, że nie masz szans, aby pokonać mnie w ten sposób?
- Nie zwykłam się poddawać – oznajmiła Nena i pierwszy raz od dłuższego czasu, uśmiechnęła się. – Na pewno nie bez walki.
- Dobrze. Jak sobie życzysz.

I’m merciless, when will you learn?
Set fires just to watch them burn

           Lacuna wzniosła się w powietrze dzięki swoim skrzydłom, wzburzając tym tumany kurzu. Przez chwilę Nena nic nie wiedziała, dopóki w jej stronę nie poleciała pierwsza fala ognia. Z trudem zrobiła unik, a już musiała uciekać przed kolejną.
           Nie miała wątpliwości, że Lacuna zwyczajnie się z nią bawi. Za którymś razem nie zdążyła uskoczyć i jedyne, co mogła zrobić, to zablokować atak za pomocą bariery. Ta jednak roztrzaskała się pod siłą płomieni.
           Nena nieźle oberwała. Zaklęła pod nosem, podnosząc się z ziemi. Jednak z jakiegoś powodu nie obawiała się. To było nic w porównaniu z cierpieniem i upokorzeniem, jakie przeżyła podczas zamiany w wampira. To była jej największa porażka, więc jeśli nawet tym razem zginie, zginie walcząc. Jeśli jest jej to pisane, niech tak będzie.
Wszystko wokół płonęło. Nawet powietrze zionęło żarem. Nena leżała na ziemi spodziewając się kolejnego ataku, ale ten nie nadszedł. W jej sercu zrodziła się nadzieja, więc raz jeszcze spróbowała się podnieść. Czyżby ktoś przybył jej na pomóc?
Silny kopniak powalił ją z powrotem. Jakże głupio z jej strony, że o tym pomyślała. To jej własnym zadaniem było się bronić. Kiedy zrobiła się tak leniwa, by polegać na innych do tego stopnia. Kiedy zaczęła myśleć, że ktoś powinien ją uratować.
Splunęła krwią i zamachnęła się pazurami na stojącą nad nią Lacunę. Tym razem jednak celowała w nogę i trafiła. Kobieta syknęła z bólu.

I bet you never saw me coming

           - Myślałaś, że tak łatwo ze mną pójdzie? – zapytała Nena, szczerząc się pomimo bólu. – A masz! – krzyknęła – ponawiając atak, jednak Lacuna zablokowała go, łapiąc ją za nadgarstek.
           - Myślałaś, że tak łatwo ze mną pójdzie?
           - Nie – odparła Nena.
           Coś łupnęło, gdy uderzył w nie piorun. Magia bez obliczeń była ryzykowna. Potężna i szybka, ale ryzykowna. Wystarczył czasem milimetr i Nena mogła usmażyć sama siebie. I tak oberwała rykoszetem, bo znajdowała się zbyt blisko swojej przeciwniczki, ale to była jedyna szansa, by ją dorwać.
           - Ty wstrętna dziewucho – warknęła Lacuna, otrzepując się z pyłu. Jej ubrania były poszarpane, a z ramienia sączyła się krew.
           Tym razem była wściekła. Ruszyła na Nenę z pazurami, które raz po raz dosięgały celu. Rany nie były zbyt głębokie. Nie. Wręcz przeciwnie. Nie chodziło o to, by od razu zabić strażniczkę, lecz sprawić jej jak najwięcej cierpienia.
           Ostateczny cios powalił Nenę, rozrywając jej bok w miejscu jednej ze starych blizn, które teraz zaczynały się uwidaczniać. Lacuna popatrzyła z zaciekawieniem na to zjawisko. Sama także posiadała wiele blizn, choć nie tak wiele. No i przede wszystkim, nigdy ich nie ukrywała.
           Do dziś co wieczór przeglądała się w lustrze, patrząc na ślady dawnych walk. Zwłaszcza jednej. Zadanej przez Beatrice.

Delirium takes over me
you’re just another casualty

           Leżała na ziemi. Pomimo licznych prób, już nie dała rady się podnieść. Nieważne, ile sił i woli w to wkładała. Była mocno poraniona i poobijana. Straciła też całą energię, na wszystkie bezsensowne ataki, które wyprowadziła. I ostatecznie nie zdołała zadać prawie żadnych szkód swojej przeciwniczce. Wszystko skończone. Game over.
           Wciąż jeszcze starała się zachować przytomność, chociaż miała już mroczki przed oczami. Zupełnie jakby łudziła się, że zdąży jeszcze w porę zablokować jakiś ostateczny atak i przeciągnie tą walkę o kilka kolejnych chwil.
           Nie widziała Lacuny, choć nie miała wątpliwości, że kobieta jest gdzieś w pobliżu. Ale czy to miało jeszcze znaczenie? I tak nie była w stanie walczyć. Nie było też mowy o próbach ucieczki. Nic co mogłaby zrobić.
           Nie odczuwała jednak smutku. Zrobiła, co mogła. A nawet jeśli umrze, wciąż są ludzie, którzy mogą chronić wszystkie światy. Zrobi to Beatrice. Zrobi to także Daemon ze swoimi przyjaciółmi. Zaopiekują się też Merit. W końcu zamknęła oczy i pozwoliła, by ogarnęło ją ciepło.
           Lacuna obserwowała ostatnie chwile młodej strażniczki. Podzieliły ten sam los, z tym, że Neny nikt już nie ocali. Lacuna sama zamierzała o to zadbać. Nie poczuła nic, patrząc, jak dziewczyna zamyka oczy. Już od dawna nic nie czuła.
           Upewniła się, że Nena już nie oddycha i miała odejść, kiedy nagle coś się stało. Jej zmysły podrażniło nagłe źródło energii. Czyżby ktoś jednak zdołał się tu dostać? Jednak, gdy rozejrzała się dokoła, nikogo nie było.
           Wtedy usłyszała głośne bicie serca, które już chwilę temu zakończyło swoją pracę. Spojrzała w stronę Neny i zobaczyła, jak dziewczyna nabiera powietrza do płuc i podnosi się. Jakby nigdy nic, zwyczajnie wstała. To nie powinno być możliwe. Nawet jeśli jakimś cudem nie umarła, nie powinna być w stanie tak się poruszać.
           A jednak Nena stała przed nią. Tylko coś wciąż się nie zgadzało. Dopiero gdy podniosła głowę, Lacuna zobaczyła jej oczy, które teraz były zupełnie czarne. Nawet tęczówki zniknęły.
           Dziewczyna zrobiła kilka chwiejnych kroków w stronę Lacuny i obnażyła kły i pazury, wydając z siebie straszliwy krzyk. Lacuna skrzywiła się na ten bolesny dźwięk. Cały czas jednak bacznie obserwowała Nenę, próbując zrozumieć co się dzieje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz