sobota, 6 lipca 2019

Part 14: Chapter 1 ~ You wanted to tear them apart

A little sleep, a little slumber
A little folding of the hands

            Stała zmarznięta nad grobem swojej metorki. W dłoni ściskała wstążkę, ostatnią rzecz, jaka jej została po kobiecie. Był to malutki nagrobek postawiony przez Trice w jednym ze światów. Po prostu bezceremonialnie zakopała swoją siostrę. Nie było tam krewnych ani przyjaciół. Przecież została porzucona przez własną rodzinę.
            W dniu śmierci wydała na świat nowe życie. Tyle jeszcze udało jej się zrobić. Jednak Lacuna nie dostała szansy, by zobaczyć się z córeczką mentorki. Dziecko zabrane zostało od razu po porodzie i Trice nie chciała zdradzić dokąd.
            Serce Lacuny było strzaskane na drobne kawałeczki. Przewiesiła wstążkę na jedynym bukiecie zdobiącym grób i westchnęła. Nie miała siły już płakać. Zbyt wiele łez już wylała. Teraz pozostała jedynie pustka, której nie miała czym wypełnić i żal do rodziny mentorki. Do Trice, która spowodowała całą lawinę nieszczęść.
            Coś ciepłego otuliło jej ramiona, a Berit stanął obok niej. Delikatnie objął ją, chcąc dodać otuchy i pokazać Lacunie, że nie została zupełnie sama.

Left you weak, left you hungry
When there's supply you still demand

          - Berit – wyszeptała, patrząc na niego z nadzieją. – Potrzebuję cię… Potrzebuję twojej pomocy.
          Spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się takich słów. Znaczy… Ostatnio zbliżyli się do siebie bardzo, ale wciąż…
          - Jestem przy tobie – odparł, przytulając ją do siebie mocno. – Wiesz, że jestem po twojej stronie.
          - Aurora żyłaby, gdyby nie odebrali jej mocy – zaczęła Lacuna, zaciskając dłonie w pięści. Drżała ze złości. – To ich wina… Gdyby tylko nie odebrali jej mocy. Skazali na śmierć własną córkę i siostrę.
          - Chcesz się zemścić – stwierdził Berit, marszcząc brwi. – No nie wiem…
          - Nie zemścić. To i tak bezcelowe. Ale to są ludzie, którzy teoretycznie powinni chronić innych, a nie skazywać na śmierć najbliższych. Aurora była dla mnie jak matka. Nie zasłużyła na taki koniec i dobrze o tym wiesz.
          - Wiem, była dobrą kobietą.
          - Kochała ten świat i dbała o niego. Obiecałam jej, że będę chronić to, co tak kochała, więc jak mogę zostawić to w rękach takich ludzi jak jej rodzina?
          - A co z Beatrice?
          - To wszystko przez nią – wycedziła Lacuna, ale dodała: - Jednak wiem, że chciała ją chronić. Chcę z nią porozmawiać i poprosić o pomoc. Mam nadzieję, że zrozumie.     
          - A jeśli nie?
          - Przyrzekłam, że będę chronić ten świat i jeśli ktoś wejdzie mi w drogę – przesunęła palcem wskazującym po szyi – nie będzie litości.
          - Dobrze. Chcesz, żebym poszedł z tobą do Beatrice?
          - Nie. Muszę z nią sama porozmawiać – odparła Lacuna i ucałowała demona w policzek. – Dziękuję.
          - To nic…
          - Nie. To więcej niż mogłabym marzyć. Zostałeś mi tylko ty i nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie.
          - Ale nie jesteś sama i nie będziesz. Nie pozwolę na to – obiecał Berit i chwyciwszy jej dłoń, ucałował lekko. – Jestem po twojej stronie i jeśli wciąż chcesz chronić ten świat, ja ci pomogę.
          Uśmiechnęła się do niego po raz ostatni i zniknęła. Udała się prosto do kryjówki, w której żyła ostatnie lata i gdzie uczyła się pod nadzorem Aurory. Poczuła ucisk w sercu, widząc to miejsce. Ostatnio coraz rzadziej tam bywała, odkąd mentorka zamieszkała w domu na obrzeżach miasta.
          Zajrzała do swojego dawnego pokoju. Teraz wydawał jej się jakiś obcy, jakby nigdy do niej nie należał. Weszła też do sypialni Aurory, teraz ascetycznie pustej i wysprzątanej.
          - Lacuna? – usłyszała głos młodej kobity, łudząco podobnej do swojej metorki, choć o ciemniejszych włosach. – Wróciłaś – uradowała się, wyciągając do niej ręce. Wyglądała na bardzo zmęczoną, a jej oczy straciły dawny blask i zadziorność. – Chodź do mnie.
          Lacuna łypnęła na nią złowrogo.
          - Nie udawaj, że jest ci przykro – syknęła wściekle. – To przez ciebie umarła. Gdybyś nie wezwała waszej rodziny… Nie zabraliby jej mocy i wciąż by żyła.
          - Dała się zwieść demonowi… Ja… Chciałam ją tylko chronić.
          - Zabijając ją? – zapytała z wyrzutem Lacuna. – Mnie też zabijesz, bo zakochałam się w Bericie?
          - Nie, bo wciąż mam nadzieję, że przejrzysz na oczy. Widziałaś, co tamten demon zrobił z Aurorą. Kompletnie straciła rozum.
          Lacuna parsknęła śmiechem.
          - To ty straciłaś rozum. Jak tacy ludzie mają chronić świat?
          - Co masz na myśli? – zaniepokoiła się Beatrice. – Lacuna, nie rób nic głupiego.
          - Głupiego? Nie. Ale nie pozwolę, by tacy ludzie chodzili po tym świecie. Obiecałam jej go chronić.
          - Chyba nie chcesz…
          - Przyłącz się do mnie – poprosiła Lacuna, wyciągając dłoń do kobiety. – Masz szansę odkupić swoje winy i pomścić Aurorę. Pomóż mi chronić ten świat.
          - Ty chyba żartujesz. Jesteś o sto lat za młoda, żeby sama decydować, kto ma prawo chronić ten świat, a kto nie – oburzyła się Beatrice, choć wiedziała, że nie przekona dziewczyny. – Nasza rodzina od pokoleń stała na straży wymiarów.
          - To może pora, by to zmienić.
          - Ty oszalałaś… Ten demon namieszał ci w głowie.
          - Nie namieszał. On mi jedynie pomaga, był przy mnie, gdy go potrzebowałam.
          - Czy ty siebie słyszysz?!
          - A ty siebie? Jesteś żałosna. Tkwisz w swoich przekonaniach, że jesteś jedyna dobra, a wszystkie demony to zło. Mylisz się. Aurora znała prawdę, rozumiała, że ten podział nie jest taki łatwy – ciągnęła Lacuna. – Ale ty musiałaś… Byłaś aż tak zazdrosna, by doprowadzić do zguby własnej siostry?

You're beginning to drag the ones you love down

          - Dziękuję, że jesteście ze mną, przyjaciele – powiedziała Lacuna, po czym spojrzała na Berita. – I tobie…
          - Do dzieła.
          Nikt nie spodziewał się ataku na główną rezydencję rodu. Nie mieli pojęcia, że ktoś czyha na ich życia. Beatrice wciąż łudziła się, że słowa Lacuny były tylko czczymi pogróżkami, więc zachowała milczenie, chcąc chronić uczennicę siostry. Przecież była dla niej jak rodzina. Nie chciała znowu kogoś stracić. Obiecała sobie, że nie popełni znowu tego samego błędu.
          Być może też nie sądziła, że Lacuna będzie zdolna zrealizować swój plan. A jednak udało jej się. W towarzystwie kilkunastu demonów zaatakowała budynek. Chroniony był oczywiście barierą, ale ona doskonale znała wszystkie zaklęcia, które były na nią nałożone i z łatwością je zneutralizowała.
          - Lacuna! – krzyknęła rozpaczliwie Beatrice, patrząc na zgliszcza domu. Gdyby przybyła kilka minut wcześniej, może to coś by zmieniło? – Zatrzymaj to! Może da się ich jeszcze…
          - Uratować? – roześmiała się dziewczyna. – Tak jak uratowałaś Aurorę?
          - Lacuna nie… Proszę. Powiedz, że nie miałaś z tym nic wspólnego.
          - Własnymi rękami, jednego po drugim… Wszystkich, którzy mieli coś wspólnego ze śmiercią Aurory – oznajmiła Lacuna, szczerząc zęby. – Zostałaś już tylko ty.
          - Część tych ludzi nie miała z tym nic wspólnego! Te dzieci! Pracownicy… Oni nie mieli nawet żadnych mocy. Nie mieli o niczym pojęcia.
          - Pracowali dla nich, byli częścią tej rodziny – warknęła Lacuna. – Ty możesz co najwyżej dołączyć do nich.
          - Czy ty siebie słyszysz? Lacuna otrząśnij się – błagała Beatrice ze łzami w oczach. – Chciałaś chronić ludzi, chciałaś ich ratować, tak jak Aurora uratowała ciebie, a nie zabijać!
          - Będę chronić ludzi, którzy na to zasługują!
          - I tylko ty masz prawo oceniać, kto zasługuje na twoją ochronę, a kto na śmierć? – zapytała ze smutkiem kobieta. – To twoja ostateczna decyzja? Nie chcę z tobą walczyć. Obiecałam jej, że będę stać po twojej stronie.
          - To dotrzymaj danego jej słowa, zamiast ciągle się wymigiwać.
          - Nie mogę ci pozwolić, żebyś krzywdziła ludzi… Proszę, Lacuna, otrząśnij się – prosiła Beatrice, wciąż wierząc, że uda jej się przekonać podopieczną. 

A thousand arms to hold you
But you won't reach for any hands

          - Jeszcze nie jest za późno. Wciąż możesz się poddać.
          - Już dawno jest za późno – syknęła Lacuna, przywołując miecz.
          - Chcę ci pomóc…
          - To sama się poddaj – roześmiała się Lacuna. – Nie rozumiesz, że to wszystko twoja wina?
          - Przecież wiem, do cholery, że moja wina! – wrzasnęła Beatrice. – I właśnie dlatego muszę wziąć odpowiedzialność za całą sytuację. Nie mogę pozwolić ci krzywdzić ludzi. Proszę, poddaj się, nie chcę z tobą walczyć. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra.

 ‘Cause I don't feel like I'm getting through to you

          W ostatniej chwili uskoczyła przed atakiem Lacuny. W oczach dziewczyny widziała już odpowiedź. Nie unikną ten walki, nieważne jak bardzo będzie prosić. Lacuna zabiła jej rodzinę, krewnych i przyjaciół w zemście za Aurorę i nie cofnie się przed osądzeniem świata według własnych standardów.
          Beatrice nie miała innego wyjścia. Zacisnęła dłonie w pięści. Zarówno ją, jak i Lacunę otoczyła jakaś bańka i w następnej chwili znajdowały się już gdzieś indziej. W innym świecie, w tym, który już dawno został zniszczony i opustoszony. Tam mogły walczyć bez obaw.
          Broń Lacuny przybrała formę lancy. Przez lata przyzwyczaiła się do niej w przeciwieństwie do swojej mentorki, która zawsze używała prostego miecza. Nikt jednak nie widział broni Beatrice, jako że zazwyczaj nie towarzyszyła siostrze podczas treningów z Lacuną.
          Zajmowała się częścią światów zupełnie sama. Nie przepadała za współpracą, sądząc, że rozdzielenie się będzie bardziej efektywne. Teraz jednak przyzwała coś, co wyglądało jak dość spore noże zakrzywione do środka.
          - Wreszcie mam okazję zobaczyć, na co cię stać – roześmiała się Lacuna.
          Zwarły się w walce i przez jakiś czas wymieniały ciosy. Nie było wątpliwości, że Lacuna była utalentowana. Szkoła Aurory też była tu widoczna i Beatrice miała spory problem, by pokonać dziewczynę. Jednak jej magia była dużo bardziej potężna i zaawansowana.
          O ile Lacuna dawała radę dotrzymać jej tempa w walce bronią, o tyle nie w magii. Atakowana raz po raz silnymi zaklęciami, nie miała czasu na zadanie własnych ciosów. Nawet jej obrona przed zaklęciami była ograniczona. Niektórych mogła uniknąć, a pozostałe jedynie ograniczać, broniąc się barierą, ale dostawała rykoszetem.
          Raz za razem obrywała i nic nie mogła zrobić. Kolejne silne zaklęcie powaliło ją na ziemie i już nie mogła się podnieść. Była zbyt zmęczona i poraniona, by walczyć.
          Beatrice przygniotła jej klatkę piersiową kolanem i pochyliła się. Dopiero wtedy Lacuna mogła zobaczyć, że kobieta płacze, ale nie zawahała się, wbijając sztylet prosto w serce podopiecznej.

Let me paint this clear, life is short, my dear
See your mother here, her last painful year


          - Bea... trice... – wydukała Lacuna, trzęsąc się i dławiąc krwią.
          - Cicho, nic nie mów – odparła kobieta, kiwając głową.
          - To boli… Jest mi… Zimno…
          - Wiem… To niedługo minie – szeptała Beatrice. – Niedługo przestaniesz cierpieć i wszystko będzie dobrze. Spotkasz Aurorę i znów będziecie razem.
          - Nic nie widzę – powiedziała niemal bezgłośnie Lacuna, a jej ciałem wstrząsały kolejne dreszcze.
          Beatrice postanowiła zostać przy niej do samego końca. Wcale nie chciała, by tak się to skończyło. Widok kogoś, kto przez lata był jej jak młodsza siostra, umierającego na jej ramionach… Wiedziała, że będzie tego żałować do końca życia.
          - Aurora walczyła o życie i była dzielna. Tylko chęć przetrwania, by mogła być przy tobie jak najdłużej, trzymała ją przy życiu. Byłaś dla nas obu jak młodsza siostra i podejrzewam, że Aurora kochała cię o wiele bardziej, niż kiedykolwiek kochała mnie. Byłaś jej siłą, jej dumą i jej nadzieją.
          - Napra…wdę?
          - Przyrzekam – oznajmiła Beatrice, gładząc Lacunę po włosach. – Aurora nigdy nie chciała być strażniczką wymiarów. W przeciwieństwie do mnie pragnęła normalnego, szczęśliwego życia, przyjaciół, rodziny. Ale urodziła się pierwsza i to jej przypadł ten obowiązek. Chciała się od tego uwolnić już dawno, uciec gdzieś, gdzie nasi krewni jej nie znajdą. Ale wtedy znalazła ciebie. Dziewczynę, która straciła wszystko, ale która miała także ogromny potencjał i postanowiła zostać, by cię nauczyć. Została dla ciebie. Ale ona sama wybrała tę drogę. To była jej decyzja. Wszystko, co w życiu zrobiła.

I wish you only knew...

          Beatrice popatrzyła na martwe ciało dawnej podopiecznej swojej siostry i zamknęła oczy. Po jej policzkach raz jeszcze popłynęły łzy. Wiedziała, że ten dzień i poczucie winy będą ją prześladować do końca życia. Taka była cena tego, kim była. A w imieniu swojej siostry musiała zostać strażniczką wymiarów.
          Lacuna winiła ją za śmierć Aurory oraz jej dziecka. Nie znała prawdy i być może tak było lepiej. Beatrice obiecała siostrze zaopiekować się dzieckiem. Nie mogła ryzykować, wyjawiając Lacunie prawdę. Musiała chronić, choć to jedno istnienie za wszelką cenę.
          Dlatego znalazła niemowlęciu rodzinę. Młode małżeństwo, które nie mogło mieć własnych dzieci, a bardzo tego pragnęło. Żyli w małej wiosce między rzeką i lasem w malowniczej okolicy. Tam będzie mogła z ukrycia obserwować życie dziecka i chronić je przed demonami, które niewątpliwie będą go szukać.
          W końcu to Aurora powierzyła jej to zadanie. Tę małą istotkę zrodzoną z niej samej. Swoją przyszłość. I Beatrice poprzysięgła dołożyć wszelkich starań, by zapewnić dziecku długie i szczęśliwe życie. Nawet jeśli było w połowie demonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz