sobota, 29 czerwca 2019

Part 13: Chapter 4 ~ Only our love

But how can you expect me not to eat,
When the forbidden fruit tastes so sweet?

            — Powiedz, że żartujesz – warknęła Trice. – Chyba nie mówisz poważnie.
            — Dlaczego nie?
            — To demon do cholery!
            — No i? – oburzyła się Aurora. – Wiele razy już ci tłumaczyłam, że nie wszystkie demony i wampiry są złe.
            — A ty nadal swoje.
            — Oczywiście. I będę ci powtarzać do końca świata. Jesteś zaślepiona nienawiścią – powiedziała ze smutkiem Aurora. – I zupełnie nie rozumiem dlaczego. Jasne, tak zostałyśmy wychowane i walczymy z mieszkańcami Infernum, ale z tymi, którzy krzywdzą ludzi. A nie wszyscy to robią. Więc skąd się u ciebie wzięła ta nienawiść?
            — Demony są złe. Dlatego są demonami. A ty dałaś się oszukać. Zwyczajnie się o ciebie martwię.
            — Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej. Dlatego proszę cię, byś zaakceptowała Lu.
            — Do dziś nawet nie znasz jego prawdziwego imienia.
            — Znam – odparła Aurora zgodnie z prawdą, choć nie zamierzała jej ujawnić. – Lu.
            — Obie dobrze wiemy, że… — zaczęła Trice, ale siostra nie dała jej dojść do słowa.
            — Dlaczego tak się upierasz? Jestem z nim szczęśliwa.
            — To demon. A ty co? Chcesz z nim założyć rodzinę i zamieszkać w domku pod lasem? I spłodzić bękarta? Pół demona pół człowieka? To najszybsza droga do katastrofy.
            — Kocham go. I myślałam, że to zrozumiesz.
            — To nie ja jestem zaślepiona tylko ty – zdenerwowała się Trice. – Myślałam, że ci przejdzie, że ubzdurałaś sobie, że jest twoim przyjacielem, ale ty… Boże dopomóż.
            — A ja myślałam, że wreszcie go zaakceptowałaś. Walczyliście ramię w ramię i po tym wszystkim wciąż traktujesz go jak wroga?
            — On cię omamił. To właśnie robią demony. Rodzice zawsze nas ostrzegali. Już zapomniałaś?
            — Rodzice nie są nieomylni.
            — Ty też nie.
            — Zbyt łatwo osądzasz innych - powiedziała ze smutkiem Aurora. - Twoja intuicja mówi ci, że możesz mu zaufać, a tymczasem ty… Nie chcesz zaufać swojej intuicji, którą tak często się wymawiasz.
            — Demony potrafią omamić zmysły i ściągnąć na złą drogę. Oczywiście, że w tej sytuacji nie ufam już nawet samej sobie.
            — Przykro mi. Naprawdę sądziłam, że zrozumiesz i podzielisz moje szczęście – powiedziała z rozczarowaniem Aurora. – Kocham cię nad życie. Ale jego również kocham i nie zrezygnuję z niego. Nieważne co powiesz.
            — Powiem o wszystkim rodzicom, jeśli to zrobisz – zagroziła Trice, marszcząc brwi. – Dotychczas siedziałam cicho, ale dobrze, by dowiedzieli się, co wyprawia ich ukochana córeczka. To dla twojego dobra. Oni będą wiedzieli, co zrobić, żeby wyrwać cię z jego szponów.
            — Jeśli taka jest twoja wola. Szkoda. Ale nie cofnę się, choćbym miała zostać wyklęta przez naszą rodzinę.
            — Tego chcesz? Porzucić bliskich i tradycję rodu dla jakiegoś demona?
            — Kocham go. I jeśli moi bliscy nie potrafią tego zaakceptować, to z nim zbuduję nową rodzinę o lepszych tradycjach.
            — Myślisz, że tego nie zrobię?! – krzyknęła za nią Trice. – Że im nie powiem?! Przemyśl to!

So let’s be sinners to be saints
And lets be winners by mistake

            Pogładził ją po policzku i ucałował czule. Uśmiechnęła się do niego, nie chcąc go martwić, ale i tak wyczuł, że czymś się przejmuje.
            — Co się stało?
            — Nic takiego.
            — Przecież możesz mi powiedzieć o wszystkim – powiedział, ujmując jej twarz w dłonie. – Czym się tak martwisz?
            — Rozmawiałam z Trice.
            — Och…
            — Naprawdę chciałam, żeby cię zaakceptowała. Żeby zrozumiała, że świat nie jest tylko czarno biały i nie dzieli się na dobrych i złych.
            — Ale nie dała się przekonać – domyślił się Lu, a Aurora pokiwała głową. – To nic. Może pewnego dnia zrozumie. Wiem, że ci zależało.
            — Chciałam, żebyśmy byli wszyscy rodziną. A okazuje się, że muszę wybierać.
            — Uszanuję twoją decyzję, jeśli chcesz wrócić do siostry i uczennicy.
            — Już postanowiłam. Już dawno – odparła Aurora. – Dlatego jestem tutaj. I powiedziałam Trice, że nie zmienię swojego postanowienia. Ale chciałam, żeby cię zaakceptowała. Nie dostrzega tego, jak wiernym towarzyszem jesteś.
            — To mi nie przeszkadza. Ludzie i demony mają za sobą długą historię. Rozumiem jej niechęć.
            — Wiem, że ty się tym nie przejmujesz, ale naprawdę chciałam, żeby…
            — Będzie dobrze – powiedział kojącym głosem i ucałował ją w czoło. – Wszystko się ułoży. W końcu to twoja rodzina.

The world may disapprove

            Trice nie kłamała. Do ich domu zjechała się cała najbliższa rodzina i Aurora została wezwana na spotkanie z nimi. Pomimo nalegań Lu, poszła sama. Nie chciała narażać go na niebezpieczeństwo, którym była cała rodzina strażników władających magią. O siebie nie musiała się martwić, wiedząc, że nic jej nie zrobią. Nie chciała też zaogniać konfliktu jego obecnością. Wolała sama na spokojnie wytłumaczyć sytuację.
            — I co? Nawet nie przyszedł z tobą? Przestraszył się? – padło zaraz na wejściu.
            — Kazałam mu zostać – odparła twardo Aurora. – Wiem, że nie jest tu mile widziany.
            — Dziwisz się?
            — Tak. Sądziłam, że chronimy światy i pilnujemy harmonii i spokoju, zamiast walczyć z niewinnymi.
            — Demony nie są niewinne – ofuknęła ją matka. – To plugawe istoty z Infernum. Zapomniałaś już, czego cię nauczyliśmy?
            — Nigdy nie zapomniałam. Uczyliście mnie też zrozumienia dla drugiej osoby i troski. Dałam Lu szansę i miałam rację.
            — Zaślepiło cię, moje dziecko.
            — Jeśli miłość to waszym zdaniem zaślepienie, pozwólcie mi być ślepą – powiedziała Aurora, zaciskając dłonie w pięści.
            — To minie, gdy wykonamy rytuał. Zrozumiesz, że to nie miłość, a manipulacja.
            — Kocham go i wasz rytuał tego nie zmieni – zadeklarowała Aurora, sama siadając w kręgu. – Proszę bardzo. Zróbcie ze mną, co chcecie, ale moje uczucia nie przeminą.
            Rodzice wraz z babcią Aurory, która wówczas jeszcze była głową rodu, odprawili rytuał. Całej reszcie kazali wyjść, zostając tylko z Aurorą. Cały ten czas Trice siedziała pod drzwiami jak na szpilkach, oczekując wieść. Zresztą tak samo Lacuna, która po raz pierwszy spotkała się z krewnymi mentorki. Nie dopuszczono jej jednak do głosu, gdy chciała jej bronić
            Wreszcie drzwi się otworzyły i jej matka wyszła z grobową miną.
            — I jak? Coś się stało? Coś jest Aurorze?
            — Dla twojej głupiej siostry nie ma już nadziei – padło w odpowiedzi.
            — Jak to? Rytuał nie zadziałał? – zdziwiła się Trice. – To znaczy, że on wcale jej nie omamił?
            — Gorzej.
            — Coś się stało podczas rytuału? – przeraziła się Lacuna i jako pierwsza pognała do pokoju. Aurora siedziała jednak cały czas na środku kręgu. Z tym że miała łzy w oczach, a rękami trzymała się za brzuch. – Aurora! Co ci jest?!
            — Ta głupia dziewczyna jest w ciąży – powiedziała najstarsza kobieta z rodziny.
            — Co?! – krzyknęła Trice, dopadając do swojej babci. – Jak? Z kim?
            — Z demonem. W jej ciele rozwija się bękart.
            — To prawda?
            — Nie miałam pojęcia – odpowiedziała Aurora i nagle uśmiechnęła się promiennie. – Lu na pewno się ucieszy.
            — Zamierzasz TO urodzić? – krzyknął ich ojciec. – Trzeba się tego pozbyć jak najszybciej!
            — Nie! – wrzasnęła Aurora. – Nie pozwolę wam!
            — Ale coś musimy zrobić – gorączkowała się Trice. – Mówiłam ci, że to się źle skończy.
            — Źle? – zapytała Aurora. – W moim ciele rozwija się nowe istnienie. To najpiękniejszy dzień w moim życiu.
            — Ty naprawdę go kochasz – wyszeptała Lacuna, a mentorka skinęła głową. Toteż dziewczyna nie namyślając się dłużej, wzięła ją w objęcia. – Tak się cieszę.
            — Nie masz pojęcia o czym mówisz, dziecko – odezwała się głowa rodziny. – Aurora została splugawiona.
            — Ale jeśli szybko pozbędziemy się bękarta – powiedziała z nadzieją jej matka. – Musimy to zrobić jak najszybciej.
            — Nie pozwolę wam.
            — Znacie wynik rytuału – orzekła głowa rodziny. – Musicie uszanować wolę waszej córki. Podjęła decyzję.
            — Naprawdę? – zdziwiła się Lacuna i spojrzała na mentorkę. – To wspaniale!
            — Ale pod jednym warunkiem.
            — Jakim?
            — Aurora zostanie pozbawiona swojej magii i wyrzucona z rodu. Niech zamieszka w Infernum, gdzie jej miejsce – wyjaśniła głowa rodu. – Samo dziecko nie stanowi zagrożenia. To zwykły pół demon, którego nie zaakceptują ani ludzie ani demony. To nie nasz problem. Ale jeśli posiądzie magię ludzi… Nie. Do tego nie możemy dopuścić.
            — Jeśli wyrzeknę się mocy i rodziny, dacie nam spokój?
            — Tak.
            — Dobrze. W takim razie odbierzcie mi moc – powiedziała Aurora bez ani chwili zawahania. – I rozejdziemy się na zawsze.
            — Nie żartuj sobie! – przeraziła się Trice. – Nie możesz.
            — Uspokój się, Beatrice. Musimy uszanować ostatnie życzenie Aurory, jako siostry, córki i wnuczki.
            — Ale…
            — Bez dyskusji.

But my world is only you

            — Jak poszła rozmowa z rodziną? – zapytał Lu. – Podejrzewam, że ciężko. Masz czerwone oczy od płaczu. Chodź tu do mnie – powiedział, przytulając ją do siebie.
            — Ja… Mam ci coś do powiedzenia.
            — Co takiego?
            — Nie jestem już strażniczką wymiarów. Powiedziałam, by odebrali mi moc, jeśli dzięki temu będę mogła być z tobą.
            — Co? Dlaczego? – przeraził się Lu. – To twoja rodzina. Walka była dla ciebie wszystkim.
            — To nie tak, że nie mogę się widać z Trice czy Lacuną. Poza tym teraz to wy jesteście moim wszystkim.
            — My? Ja i twoja siostra?
            — Nie, głuptasie – powiedziała Aurora, łapiąc się za brzuch. – Ty i nasze dziecko.
            — Jesteś…
            — Tak. Dowiedziałam się o tym przy okazji rytuału.
            — Nie… Nie. Nie, nie, nie!
            — Nie cieszysz się? – strapiła się Aurora. – Myślałam…
            — Masz w sobie… Nasze dziecko? Jesteś pewna?
            — Tak. Jestem pewna.
            — Pozbądź się go. Może jeszcze ci pomogą.
            — Co? Dlaczego? – zapytała ze łzami w oczach i gdy chciał ją objąć, odsunęła się. – Myślałam, że się ucieszysz.
            — Nie rozumiesz? Teraz, gdy straciłaś magię jesteś zwykłym człowiekiem.
            — I już mnie nie chcesz?
            — Oszalałaś? Jesteś moim całym światem – odparł Lu, łapiąc ją za rękę. — Ale jesteś teraz zwykłym człowiekiem, który nosi w sobie pół demona. To zbyt duże zagrożenie.
            — Myślisz, że takie rzeczy się nie zdarzały?
            — Nie wiem, nigdy o tym nie słyszałem. Ja tylko nie chcę cię stracić.
            — Nie pozbędę się dziecka. To nasze dziecko. Nasze. Będziemy prawdziwą rodziną.
            — Nic nie rozumiesz! Nawet nie wiesz, kim naprawdę jestem.
            — Wiem. Jesteś Lu i to mi wystarcza.
            — Moje imię to Lucyfer. Rozumiesz? LUCYFER. To ja władam Infernum.
            — Wiem – odparła Aurora. – Wiem to już od dawna. Ale i tak cię kocham.

And if we're sinners then it feels like heaven to me

            — To naprawdę nie różni się zbytnio od mojego świata – powiedziała Lacuna, rozglądając się dokoła z zaciekawieniem. – To niesamowite.
            — Mówiłem ci.
            — Normalne domy, sklepy. Chcę tam wejść – oznajmiła.
            — Nie. Mówiłem, że możemy tu przyjść tylko na chwilę. Za bardzo rzucasz się w oczy.
            — Bo jestem człowiekiem?
            — Bo jesteś wojowniczką.
            — No właśnie. Umiem się obronić.
            — Jesteś teoretycznie na terytorium wroga – przypomniał jej Berit. – I obiecałaś się zachowywać.
            — Nic takiego nie robię.
            — Miałaś tylko zobaczyć i wracamy.
            — No dobrze. Niech ci będzie – westchnęła Lacuna. – I tak miałam zobaczyć się z Aurorą. Nie uwierzy, jak jej powiem, że byłam w Infernum.
            — Dobrze, już dobrze. Chodź.
            — Może chcesz iść ze mną? – zaproponowała ku zdziwieniu demona. – No wiesz, w końcu Lu też jest demonem. Nikt nic nie powie.
            — Nie. Może innym razem.
            — No weź, przyjaźnimy się.
            — Przyjaźnimy? – powtórzył zaskoczony Berit i uśmiechnął się. – Przyjaźnimy.

Our hearts are too ruthless to break

            Aurora siedziała w fotelu. Lu akurat nie było, ale nie została sama. W odwiedziny przyszła do niej Trice. Wyglądała mizernie i trochę, jakby się bała. Bo bała się faktycznie. Nie miała odwagi spojrzeć siostrze w twarz po tym, co się stało. Czuła się winna ostatnich wydarzeń, ale martwiła się o Aurorę i chciała sprawdzić jej stan zdrowia.
            — No już, rozchmurz się – usłyszała.
            — Ja… Przepraszam. To moja wina – powiedziała Trice, patrząc w podłogę.
            — Nie mam do ciebie żalu – powiedziała spokojnie Aurora. – Wiem, że nie zrobiłaś tego przeciwko mnie, a kierowałaś się troską. Ja natomiast od początku liczyłam się z konsekwencjami. Dokonałam wyboru świadomie.
            — Ale, może gdybym się nie mieszała…
            — Czy to znaczy, że jesteś skłonna zaakceptować Lu?
            — Tego nie powiedziałam.
            — Jesteś taka uparta – westchnęła Aurora. – Nie chciałabym stracić jedynej siostry.
            — Już jestem! – usłyszały głos Lacuny. – Aurora!
            — Tu jestem, kochana! – odkrzyknęła kobieta i już po chwili dziewczyna zjawiła się w salonie.
            — Co ona tu robi? – warknęła.
            — Przypominam ci, że też jestem twoją nauczycielką – skarciła ją Trice.
            — Dajcie spokój – poprosiła Aurora. – Nie kłóćcie się.
            — To wszystko jej wina – stwierdziła Lacuna, celując palcem wskazującym w młodszą z sióstr.
            — Właściwie to wszystko wina Lu.
            — Jasne, zwal wszystko na demony. Gdyby nie ty, Aurora nadal miałaby swoją moc.
            — Wiem! Przecież to wiem do cholery! – wrzasnęła Trice. – Myślisz, że ja nie żałuję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz