But my world is only you
Od dłuższego czasu widywali się systematycznie. Aurora widziała na początku, że
Lu wciąż się waha. Chętnie przychodził na spotkania, ale był bardzo ostrożny i
zdystansowany. Najwyraźniej słowa Trice naprawdę utknęły mu w pamięci. Ale w
końcu się przekonał.
Był dla Aurory bardzo dobry. Gdy dowiedział się prawdy o niej, był bardzo
zdziwiony, choć to pomogło mu zrozumieć, jak się zorientowała, że jest demonem.
Wiele opowiedział jej o Infernum, w którym nigdy nie była. Opowiedział o
wojnach domowych i problemach z buntowniczą frakcją, której niedobitkowie wciąż
kręcili się po rożnych światach.
Jak się okazało, to właśnie ta frakcja składała się z demonów i wampirów
atakujących ludzi. Pozostałe żyły pokojowo w Infernum pod władaniem swojego
króla. Jednak opozycja rosła w sile, wymykając się spod kontroli. Pomimo
prowizorycznego pokoju po wojnie domowej, zagrożenie wciąż było realne.
Lu z chęcią pomagał Aurorze w wypełnianiu obowiązków strażniczki. Uczestniczył
w walkach i wspierał ją. Nawet Trice przywykła do jego obecności, choć nadal
nie darzyła go zbytnią sympatią.
Mimo to Aurora była szczęśliwa. Naprawdę lubiła Lu, a fakt, że jej siostra
tolerowała jego obecność, uznawała za dobry początek. Miała nadzieję, że z
czasem przekona ją, że nie każdy demon jest zły. Darzyła Lu ogromnym zaufaniem,
do tego jak najbardziej zasłużonym. Wielokrotnie udowodnił jej, że ma szczere
intencje i zależy mu na dobru zarówno mieszkańców Infernum jak i ludzi.
— Chodź – powiedział Lu, uśmiechając się do niej czarująco. Ujął jej dłoń w
swoją i poprowadził.
— Dokąd? – zapytała zaciekawiona, ale położył palec wskazujący na jej ustach.
Szli w milczeniu obrzeżami miasta, cały czas trzymając się za ręce. Za miastem ciągnął
się las. Jednak jeszcze przed nim stał niewielki domek z ogródkiem. Typowy
jednorodzinny dom o białej elewacji i czerwonym dachu. Bardzo prosty, ale
urokliwy. I to w jego stronę się kierowali.
— Jak ci się podoba? – zapytał Lu. – Ładnie tu nie?
— Bardzo przyjemna okolica – zgodziła się Aurora.
Słońce grzało przyjemnie, a z traw dochodziło granie cykad. Lato w pełni. I
oni. Tylko we dwoje, trzymający się za ręce. Czego mogła chcieć więcej?
— Wiesz, że dziś mija rok, od naszego pierwszego spotkania? – zapytał nagle Lu.
– Okrągły rok.
— Faktycznie! Przepraszam, zupełnie zapomniałam. Czas tak szybko leci.
— Kocham cię – oznajmił Lu i ucałował ją w czoło, a ona przymknęła na chwilę
oczy, rozkoszując się chwilą. – Ten domek… Kupiłem go dla ciebie… Znaczy… Dla
nas – poprawił się.
— Czy to znaczy to, co ja myślę, że znaczy? – zapytała Aurora.
— Chyba tak – odparł Lu i delikatnie ścisnął jej dłoń. – Co na to powiesz? –
Aurora, pokiwała głową, uśmiechając się. Z trudem powstrzymywała łzy szczęścia.
– Jeśli chcesz, możemy wejść do środka. To jest już nasz dom. — W środku było
jeszcze piękniej. Każde pomieszczenie było umeblowane i czyściutkie. –
Wystroiłem je tak, jak mi się wydawało, ale jeśli coś ci się nie podoba, możemy
to zmienić.
And if we're sinners then it feels like heaven to me
Puściła jego dłoń i z poważną miną zwróciła się do niego. Po chwili
jednak uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mu się na szyję.
— Jest cudnie.
Objął ją w talii i przytulił. Mogła poczuć, jak bardzo ją kocha. Ona też go
kochała. Nie miała pojęcia, kiedy to się stało, kiedy się zakochała. Jednak nie
walczyła z tym uczuciem. Oddała mu się całkowicie i teraz była naprawdę
szczęśliwa.
— Tak się cieszę – wyszeptała i pocałowała Lu.
Odwzajemnił ten gest i przyciągnął ją do siebie mocno, napierając na nią całym
swoim ciałem. Trwali tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie zabrakło im
powietrza. Mimo to nie odsunęli się od siebie. Napawali się ciepłem ciał.
Dłonie Lu zaczęły błądzić po plecach Aurory, a potem coraz niżej.
— Kocham cię – wyszeptał. – Tak bardzo cię kocham, chcę, żebyś była moja już na
zawsze.
— Zawsze to bardzo długo – roześmiała się Aurora. – Ale z tobą nie obawiam się
nawet wieczności.
Złapał ją w talii i uniósł, sadzając na stoliku. Rozpiął kilka guzików jej
bluzki i uśmiechnął się z zadowoleniem. Tym bardziej, że blondynka nie
pozostawała mu dłużna. Już po chwili zrzucali z siebie także resztę ubrań.
You showed
me feelings I've never felt before
Leżeli razem w łóżku. Zgrzani, ale szczęśliwi. Cały czas do siebie
przytuleni.
— Tak bardzo się cieszę, że jesteś przy mnie – powiedziała Nena. – Nie umiem
sobie już wyobrazić życia bez ciebie.
— Ja też cię kocham.
— Ale niestety pora wstawać i brać się do roboty – westchnęła, próbując się podnieść.
Daemon jej na to nie pozwolił, wtulając się w jej piersi.
— Jeszcze chwilę.
— Zachowujesz się jak dziecko – mruknęła, ale uśmiechnęła, się, gładząc go po
włosach.
— Dzieci nie potrafią tego, co ja potrafię w nocy – zażartował demon, a Nena
mimowolnie zarumieniła się na wspomnienie tego, co robili jeszcze chwilę temu.
– Jesteś taka urocza.
— A ty złośliwy.
— Ale za to mnie kochasz.
— No nie wiem, chyba muszę się nad tym porządnie zastanowić – mruknęła Nena,
wyślizgując się z objęć. Przyzwyczaiła się i nie zwracała już uwagi na to, że
Daemon praktycznie pożera ją wzrokiem, podczas gdy ona jakby nigdy nic ubierała
się i szykowała do spotkania z kolejnym dniem. – No już, wstawaj, bo nie będzie
śniadania.
— Będziesz robić śniadanie?
— Nie zapominaj, że mamy pod opieką Merit. Chcę jej zapewnić kochającą rodzinę.
Śniadanie jest obligatoryjne.
— Nie będę narzekał na to, że ktoś szykuje mi śniadanie.
— A kto powiedział, że dla ciebie też zrobię? – Nena wyglądała na autentycznie
zdziwioną. – I jeszcze może do łóżka?
— A nie?
— Nie – mruknęła i roześmiała się. – Oczywiście, że dla ciebie też zrobię, ale
jemy w kuchni. Nie ma kruszenia w łożku.
We're making enemies, knocking on the devil's door
Znowu go
spotkała. Pierwsze kilka razy wierzyła jeszcze, że to był przypadek, ale ten
zdarzał się zbyt często. Nie przeszkadzało jej to jednak po pierwszej wspólnej
walce. Pomimo wcześniejszych kłótni, bo poznali się w dość specyficznych
okolicznościach, dogadywali się całkiem nieźle.
— To znowu
ty – mruknęła, patrząc na demona spod przymrużonych powiek.
— Co
poradzę, że wchodzisz na moje terytorium? – zapytał, wzruszając ramionami. –
Zaczynam mieć wrażenie, że zwyczajnie się stęskniłaś.
— Chciałbyś.
— A ty nie?
— Co?
— Nic.
Kolejne zadanie?
— Tak. Jak
zawsze ta sama robota – wyjaśniła Lacuna. – A ty co tym razem musisz odzyskać?
— Dumę.
— Ok… Co się
stało?
— Właśnie
też się zastanawiam – mruknął Berit, marszcząc brwi. – Co się stało…
— Nie wiem
jak ty, ale ja się śpieszę. Chciałabym zdążyć przed obiadem, inaczej Trice
znowu będzie zrzędzić.
— Trice?
— Siostra
mojej mentorki.
— Tamta w brązowych włosach? – zaciekawił się Berit. – Aż tak daje w kość?
— Jest w
porządku, ale czasem za bardzo się przejmuje.
— Może
martwi się o ciebie?
— Pewnie
masz rację, ale to trochę wkurza – westchnęła Lacuna, wywracając oczami. — Na
Aurorę też ciągle warczy za to, że spotyka się z demonem.
— Spotyka? –
zdziwił się Berit. – W sensie, że… Jak?
— No normalnie.
Spotyka się. Wiesz, co to znaczy spotykać się z kimś?
— W sensie,
że są razem?
— Brawo,
geniuszu.
— I tej jej
siostrze się to nie podoba?
— No –
mruknęła Lacuna. – Znaczy, no… Lu jest mega w porządku, pomaga nam, więc Trice już
nie chwyta za broń, jak go widzi, ale i tak zawsze suszy Aurorze głowę o to
wszystko.
— A ty?
— Co ja?
— Co o tym
myślisz? – zaciekawił się Berit. – Nie przeszkadza ci to?
— Hm…
Trochę. Znaczy, na początku mi przeszkadzało – wyznała niechętnie Lacuna. – Ale Lu
pokazał, że nie wszystkie demony są złe, więc w sumie to już nie wiem. To
wampirów nienawidzę najbardziej.
— Myślałem,
że nienawidzisz wszystkich mieszkańców Infernum.
— Nie,
głównie mam żal do Nocturnów, ale gdy zaczęłam walczyć, rozszerzyłam to jakoś
na demony. A teraz już sama nie wiem. – Lacuna westchnęła po raz kolejny. – Wiem,
że to wszystko było dawno i być może wśród wampirów też są wyjątki, które są
dobre, ale jakoś tak… Nie umiem.
— Dlaczego?
— No tak,
nigdy o tym nie słyszałeś. Bo i kiedy – roześmiała się Lacuna, lecz był to
niewesoły śmiech. Usiadła na pobliskim kamieniu i przez chwilę milczała
pogrążona w myślach. – Wiesz, co oznacza moje imię?
— Lacuna?
Nie.
— Pustą
przestrzeń, brak czegoś. Wybrałam to imię, gdy zaczęłam naukę u Aurory –
oznajmiła z powagą Lacuna. – Wtedy tym właśnie byłam. Pustą przestrzenią,
powłoką, niczym więcej. Wszystko straciłam. Moi rodzice zginęli z rąk Nocturnów.
Mnie zostawiły sobie na koniec. A może dobrze bawiły się, widząc moje
przerażenie? – zastanowiła się. – Ale dzięki temu Aurora zdążyła mnie ocalić.
Dla moich rodziców i innych ludzi było już za późno. To dlatego Aurora mnie
przygarnęła. Być może czuła się winna.
— Przykro
mi.
— Naprawdę?
— Nie wiedziałem,
że przeszłaś przez coś takiego.
— To prawda,
że raczej nigdy ci nie powiedziałam. Teraz już wiesz.
— Chciałbym,
żebyś nie nienawidziła demonów. Infernum jest bardzo podobne do twojego świata.
Tylko tyle, że jest w innym wymiarze.
— Może kiedyś
uda mi się je zobaczyć.
— Mógłbym
cię tam zabrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz