I was scanning through the
skies
and
missed the static in your eyes
-
Daemon – powiedziała cicho, spoglądając na ukochanego.
-
Tak?
-
Masz jakiś problem? Martwisz się czymś? – zapytała.
- Nie
– zaprzeczył niemal od razu. – Znaczy… Nie bardziej niż wszyscy. W końcu zbliża
się wojna.
- Na
pewno?
-
Tak. Na pewno – odparł i uśmiechnął się blado.
- Ale
gdybyś miał jakiś problem, to byś mi powiedział, nie?
Nena
wpatrywała się w Daemona, wyczekując odpowiedzi.
-
Tak. Oczywiście, że tak.
- No
to dobrze.
-
Dlaczego w ogóle o to pytasz?
- Bo
wyglądasz na zmartwionego. I pomyślałam… - zawahała się. – Zawsze mnie
wspierałeś. Zawsze mogłam na ciebie liczyć, ale zaczęłam się zastanawiać, czy
ty możesz liczyć na mnie. Czy wiesz, że ja tobie też zawsze pomogę. Co by się
nie działo.
- Oczywiście,
że wiem. Ale nic się nie dzieje, więc nie zawracaj sobie tym głowy.
Nena
westchnęła. Daemon ucałował ją w czoło i podniósł się z kanapy, na której siedzieli.
-
Gdzie idziesz?
-
Pora wracać do pracy. Jeszcze sporo nas jej czeka.
Something
blocking your reception
It's
distorting our connection
Tego dnia to Tiril
gotowała obiad, dlatego Nena postanowiła posprzątać po posiłku. Wszyscy odeszli
już od stołu i wrócili do swoich zajęć. Demony do szukania sprzymierzeńców w
wojnie przeciwko Frakcji, a Merit do nauki.
Nena zaś
pozbierała brudne naczynia i wstawiła do zlewu. Nie zabrała się jednak od razu
za ich mycie. Jej spojrzenie spoczęło na jednym czystym zestawie na miejscu,
które zawsze zajmował Daemon. Nie widziała go już od kilku dni.
Wiedziała,
że ciężko pracował. Tak samo jak ona i ich przyjaciele przygotowywał się do
wojny. Jednak już od dawna nie widywali się tak rzadko jak teraz. Nie potrafiła
nic poradzić na to, że w jej sercu zapanował niepokój.
Szybko
się jednak otrząsnęła. Starając się nie myśleć o niczym złym, zabrała się z
powrotem za sprzątanie. Umyła naczynia i schowała do szafki czysty zestaw.
Pościerała jeszcze tylko blaty i właściwie było gotowe.
Jasne.
Może i dom mógłby wyglądać lepiej, ale nie było źle. Nena miała ważniejsze
rzeczy. Wciąż musiała trenować. Zależało jej na tym, by jak najszybciej
opanować nową zdolność i uzyskać pełną kontrolę nad demonicznymi mocami.
Jeszcze
wiele jej do tego brakowało. Nie było innej drogi, jak ciężka praca. Musiała
trenować do skutku. A pusty wymiar świetnie się nadawał. No, może nie był
zupełnie pusty, bo zamieszkiwały go Cienie. Tym lepiej. Były łatwym łupem dla
kogoś, kto dopiero się uczył. I nikomu tam nie zawadzała.
With
the distance amplified
was it
all just synthesized?
Zlękła się, gdy
ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się, by zobaczyć zatroskaną twarz
Merit.
- Coś
się stało? – zapytała Nena.
- Ty
mi powiedz – padło w odpowiedzi. – Przez cały dzień chodziłaś smutna.
-
Smutna? Nie. Może trochę zmęczona – zamyśliła się Nena i wzruszyła ramionami. –
Wiesz, ostatnio miałam wiele pracy.
- To
dlatego, że Daemon znów nie wrócił dziś do domu?
Merit
nie dała się zwieść.
- No
dobrze, może odrobinę się martwię. Lub raczej zwyczajnie za nim tęsknię.
Przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze jest przy mnie.
-
Więc jednak.
- To
nic takiego. Ale dziękuję ci, że się martwisz o mnie – stwierdziła Nena i
uśmiechnęła się ciepło. Pogładziła Merit po włosach. – Ale masz co robić.
Wracaj do nauki.
-
Chciałam po prostu chwilę porozmawiać. Myślę, że przyda ci się chwila przerwy
od treningów, a ja sobie z nauką poradzę.
- No
tak. Z tobą też nie spędzałam ostatnio zbyt wiele czasu – strapiła się Nena.
- To
nic – zapewniła ją Merit. – Wiem, że masz dużo pracy.
- Ale
to mnie nie usprawiedliwia. Co ty na to, żebyśmy porobiły dziś coś razem? Co
będziesz chciała. Kino? Lody?
-
Zmieniłaś temat.
-
Mówię poważnie. Myślę, że nam obu dobrze to zrobi – roześmiała się Nena. –
Będziemy też miały czas porozmawiać.
-
Wystarczy jak obejrzymy razem jakiś film na kanapie.
-
Dobra. Zrobię popcorn.
And
now the silence screams that you are gone
Spędziła
z Merit miłe popołudnie. Chyba obie naprawdę tego potrzebowały. Nena mogła się
zrelaksować i odciągnąć myśli od przygotowań do wojny. Merit zaś spędziła
trochę czasu ze starszą siostrą i jedyną rodziną, zamiast ciągle uczyć się
zaklęć z Beatrice.
Teraz
jednak nastała noc. Merit już dawno spała w swoim pokoju. Tylko Nena wierciła
się w pustym, zimnym łóżku, nie mogąc spać. Daemon wciąż nie wrócił. Nawet na
noc.
Przez
chwilę udało jej się o tym nie myśleć, ale teraz gdy leżała sama w mroku nocy,
znów czuła niepokój. Może to z powodu tej całej wojny z Frakcją. Może wszyscy
byli nerwowi. Może Daemon też potrzebował spokoju, żeby jakoś się na to przygotować.
Ale
co mogła zrobić? Martwiła się. Najpierw wojną, a teraz jeszcze nieobecnością
Daemona. Przy nim czuła się spokojniejsza. A może zwyczajnie zrobiła się
zależna? Dopiero teraz przyszło jej to do głowy.
Być
może zbyt długo polegała na Daemonie. Zawsze był przy niej. Niemal na każde jej
skinienie. Co by się nie działo, mogła liczyć, że on ją uratuje. Naturalnie
więc gdy go nie było, czuła się źle. Może o to chodziło?
You've tuned me out
I've lost your frequency
A
może Daemon naprawdę jej unikał. Może zmęczyło go to, jaka jest wymagająca?
Może potrzebował czasu dla siebie, którego wcześniej nie miał. Ciągle byli
razem. Wciągnęła go nawet do pomagania w innych światach. Czyżby przegięła?
Albo
zmęczył się nią. Znudził. I dlatego teraz mając okazję, znikał. Znalazł
pretekst, żeby się od niej zdystansować. Co jeśli naprawdę o to chodziło? Co
jeśli już jej nie kochał? A nawet jeśli kochał, to przechodził jakiś kryzys?
Nie
zniosłaby tego. Zwłaszcza w takiej chwili. To tylko pokazywało, że faktycznie
polegała na nim odrobinę za bardzo. Chcąc nie chcąc obciążała go. I nawet jeśli
nie w tym leżał problem to i tak musiała coś z tym zrobić. Musiała stać się
silniejsza. Sama.
W
końcu wstała z łóżka i podeszła do okna. Oparła się o parapet, wpatrując w
gwieździste niebo. Gwiazdy znów wydawały się być tak bardzo daleko.
There's
something here that’s broken
There's
something here with no end
Zamachnęła się po
raz kolejny, tworząc czarną, niszczycielską falę energii. Ta pochłonęła kolejne
Cienie. Na to Nena uśmiechnęła się z zadowoleniem. Z dumą zauważyła, że z
każdym kolejnym dniem jest coraz lepiej. Coraz więcej Cieni mogła pokonać
jednym atakiem i coraz więcej ataków mogła wyprowadzić, nim moc zacznie się
wymykać spod kontroli.
Jednak
nawet w ferworze walki jej uwadze nie uszła znajoma energia. Ktoś pojawił się
nad klifem i Nena nie miała wątpliwości, że to Daemon. Rzuciła wszystko, żeby
się z nim zobaczyć. Gdy tylko znalazła się obok, rzuciła mu się w ramiona. Roześmiał
się na to, obejmując ją w talii.
-
Wreszcie wróciłeś – powiedziała Nena, wtulając twarz w jego szyję. – Martwiłam się.
-
Wiem, przepraszam. Szukałem dawnych towarzyszy broni, z nadzieją, że mogą nam
pomóc.
- Ale
nie było cię tyle czasu, że…
-
Widzę, że poczyniłaś ogromne postępy – zauważył Daemon, wyraźnie starając się
zmienić temat. – Bardzo mnie to cieszy. Stałaś się o wiele silniejsza. Moja
nieobecność chyba ci służy.
-
Nawet tak nie mów!
- To
tylko żart. Nie denerwuj się.
-
Niezbyt śmieszny – naburmuszyła się Nena, odwracając się do demona plecami.
Miała
nadzieję, że ją przytuli. Jednak tak się nie stało.
- No
już, nie gniewaj się. Szkoda twojej energii na to. Powinnaś spożytkować ją
podczas treningu.
-
Tak. Trening…
- Co?
Coś nie tak?
- Nie…
Będziesz dziś w domu?
- Nie
wiem. Może. Jeszcze mam coś do zrobienia.
- No
przestań – mruknęła Nena, marszcząc brwi. – Ja wiem, że zbliża się wojna z
Frakcją, ale...
-
Wiesz, że to ważne – powiedział Daemon i ucałował ją w czoło.
Po
tym zniknął.
Przez dłuższą
chwilę stała jeszcze sama nad klifem. Ciepło które czuła przed chwilą rozpłynęło
się, pozostawiając nieprzyjemną pustkę. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest
nie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz