niedziela, 12 maja 2019

Part 20: Chapter 1 ~ A little lonely

I was scanning through the skies
and missed the static in your eyes

            - Daemon – powiedziała cicho, spoglądając na ukochanego.
            - Tak?
            - Masz jakiś problem? Martwisz się czymś? – zapytała.
            - Nie – zaprzeczył niemal od razu. – Znaczy… Nie bardziej niż wszyscy. W końcu zbliża się wojna.
            - Na pewno?
            - Tak. Na pewno – odparł i uśmiechnął się blado.
            - Ale gdybyś miał jakiś problem, to byś mi powiedział, nie?
            Nena wpatrywała się w Daemona, wyczekując odpowiedzi.
            - Tak. Oczywiście, że tak.
            - No to dobrze.
            - Dlaczego w ogóle o to pytasz?
            - Bo wyglądasz na zmartwionego. I pomyślałam… - zawahała się. – Zawsze mnie wspierałeś. Zawsze mogłam na ciebie liczyć, ale zaczęłam się zastanawiać, czy ty możesz liczyć na mnie. Czy wiesz, że ja tobie też zawsze pomogę. Co by się nie działo.
            - Oczywiście, że wiem. Ale nic się nie dzieje, więc nie zawracaj sobie tym głowy.
            Nena westchnęła. Daemon ucałował ją w czoło i podniósł się z kanapy, na której siedzieli.
            - Gdzie idziesz?
            - Pora wracać do pracy. Jeszcze sporo nas jej czeka.

Something blocking your reception
It's distorting our connection

            Tego dnia to Tiril gotowała obiad, dlatego Nena postanowiła posprzątać po posiłku. Wszyscy odeszli już od stołu i wrócili do swoich zajęć. Demony do szukania sprzymierzeńców w wojnie przeciwko Frakcji, a Merit do nauki.
            Nena zaś pozbierała brudne naczynia i wstawiła do zlewu. Nie zabrała się jednak od razu za ich mycie. Jej spojrzenie spoczęło na jednym czystym zestawie na miejscu, które zawsze zajmował Daemon. Nie widziała go już od kilku dni.
            Wiedziała, że ciężko pracował. Tak samo jak ona i ich przyjaciele przygotowywał się do wojny. Jednak już od dawna nie widywali się tak rzadko jak teraz. Nie potrafiła nic poradzić na to, że w jej sercu zapanował niepokój.
            Szybko się jednak otrząsnęła. Starając się nie myśleć o niczym złym, zabrała się z powrotem za sprzątanie. Umyła naczynia i schowała do szafki czysty zestaw. Pościerała jeszcze tylko blaty i właściwie było gotowe.
            Jasne. Może i dom mógłby wyglądać lepiej, ale nie było źle. Nena miała ważniejsze rzeczy. Wciąż musiała trenować. Zależało jej na tym, by jak najszybciej opanować nową zdolność i uzyskać pełną kontrolę nad demonicznymi mocami.
            Jeszcze wiele jej do tego brakowało. Nie było innej drogi, jak ciężka praca. Musiała trenować do skutku. A pusty wymiar świetnie się nadawał. No, może nie był zupełnie pusty, bo zamieszkiwały go Cienie. Tym lepiej. Były łatwym łupem dla kogoś, kto dopiero się uczył. I nikomu tam nie zawadzała.

With the distance amplified
was it all just synthesized?

            Zlękła się, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się, by zobaczyć zatroskaną twarz Merit.
            - Coś się stało? – zapytała Nena.
            - Ty mi powiedz – padło w odpowiedzi. – Przez cały dzień chodziłaś smutna.
            - Smutna? Nie. Może trochę zmęczona – zamyśliła się Nena i wzruszyła ramionami. – Wiesz, ostatnio miałam wiele pracy.
            - To dlatego, że Daemon znów nie wrócił dziś do domu?
            Merit nie dała się zwieść.
            - No dobrze, może odrobinę się martwię. Lub raczej zwyczajnie za nim tęsknię. Przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze jest przy mnie.
            - Więc jednak.
            - To nic takiego. Ale dziękuję ci, że się martwisz o mnie – stwierdziła Nena i uśmiechnęła się ciepło. Pogładziła Merit po włosach. – Ale masz co robić. Wracaj do nauki.
            - Chciałam po prostu chwilę porozmawiać. Myślę, że przyda ci się chwila przerwy od treningów, a ja sobie z nauką poradzę.
            - No tak. Z tobą też nie spędzałam ostatnio zbyt wiele czasu – strapiła się Nena.
            - To nic – zapewniła ją Merit. – Wiem, że masz dużo pracy.
            - Ale to mnie nie usprawiedliwia. Co ty na to, żebyśmy porobiły dziś coś razem? Co będziesz chciała. Kino? Lody?
            - Zmieniłaś temat.
            - Mówię poważnie. Myślę, że nam obu dobrze to zrobi – roześmiała się Nena. – Będziemy też miały czas porozmawiać.
            - Wystarczy jak obejrzymy razem jakiś film na kanapie.
            - Dobra. Zrobię popcorn.

And now the silence screams that you are gone 

            Spędziła z Merit miłe popołudnie. Chyba obie naprawdę tego potrzebowały. Nena mogła się zrelaksować i odciągnąć myśli od przygotowań do wojny. Merit zaś spędziła trochę czasu ze starszą siostrą i jedyną rodziną, zamiast ciągle uczyć się zaklęć z Beatrice.
            Teraz jednak nastała noc. Merit już dawno spała w swoim pokoju. Tylko Nena wierciła się w pustym, zimnym łóżku, nie mogąc spać. Daemon wciąż nie wrócił. Nawet na noc.
            Przez chwilę udało jej się o tym nie myśleć, ale teraz gdy leżała sama w mroku nocy, znów czuła niepokój. Może to z powodu tej całej wojny z Frakcją. Może wszyscy byli nerwowi. Może Daemon też potrzebował spokoju, żeby jakoś się na to przygotować.
            Ale co mogła zrobić? Martwiła się. Najpierw wojną, a teraz jeszcze nieobecnością Daemona. Przy nim czuła się spokojniejsza. A może zwyczajnie zrobiła się zależna? Dopiero teraz przyszło jej to do głowy.
            Być może zbyt długo polegała na Daemonie. Zawsze był przy niej. Niemal na każde jej skinienie. Co by się nie działo, mogła liczyć, że on ją uratuje. Naturalnie więc gdy go nie było, czuła się źle. Może o to chodziło?

You've tuned me out
I've lost your frequency

            A może Daemon naprawdę jej unikał. Może zmęczyło go to, jaka jest wymagająca? Może potrzebował czasu dla siebie, którego wcześniej nie miał. Ciągle byli razem. Wciągnęła go nawet do pomagania w innych światach. Czyżby przegięła?
            Albo zmęczył się nią. Znudził. I dlatego teraz mając okazję, znikał. Znalazł pretekst, żeby się od niej zdystansować. Co jeśli naprawdę o to chodziło? Co jeśli już jej nie kochał? A nawet jeśli kochał, to przechodził jakiś kryzys?
            Nie zniosłaby tego. Zwłaszcza w takiej chwili. To tylko pokazywało, że faktycznie polegała na nim odrobinę za bardzo. Chcąc nie chcąc obciążała go. I nawet jeśli nie w tym leżał problem to i tak musiała coś z tym zrobić. Musiała stać się silniejsza. Sama.
            W końcu wstała z łóżka i podeszła do okna. Oparła się o parapet, wpatrując w gwieździste niebo. Gwiazdy znów wydawały się być tak bardzo daleko.

There's something here that’s broken
There's something here with no end 

            Zamachnęła się po raz kolejny, tworząc czarną, niszczycielską falę energii. Ta pochłonęła kolejne Cienie. Na to Nena uśmiechnęła się z zadowoleniem. Z dumą zauważyła, że z każdym kolejnym dniem jest coraz lepiej. Coraz więcej Cieni mogła pokonać jednym atakiem i coraz więcej ataków mogła wyprowadzić, nim moc zacznie się wymykać spod kontroli.
            Jednak nawet w ferworze walki jej uwadze nie uszła znajoma energia. Ktoś pojawił się nad klifem i Nena nie miała wątpliwości, że to Daemon. Rzuciła wszystko, żeby się z nim zobaczyć. Gdy tylko znalazła się obok, rzuciła mu się w ramiona. Roześmiał się na to, obejmując ją w talii.
            - Wreszcie wróciłeś – powiedziała Nena, wtulając twarz w jego szyję. – Martwiłam się.
            - Wiem, przepraszam. Szukałem dawnych towarzyszy broni, z nadzieją, że mogą nam pomóc.
            - Ale nie było cię tyle czasu, że…
            - Widzę, że poczyniłaś ogromne postępy – zauważył Daemon, wyraźnie starając się zmienić temat. – Bardzo mnie to cieszy. Stałaś się o wiele silniejsza. Moja nieobecność chyba ci służy.
            - Nawet tak nie mów!
            - To tylko żart. Nie denerwuj się.
            - Niezbyt śmieszny – naburmuszyła się Nena, odwracając się do demona plecami.
            Miała nadzieję, że ją przytuli. Jednak tak się nie stało.
            - No już, nie gniewaj się. Szkoda twojej energii na to. Powinnaś spożytkować ją podczas treningu.
            - Tak. Trening…
            - Co? Coś nie tak?
            - Nie… Będziesz dziś w domu?
            - Nie wiem. Może. Jeszcze mam coś do zrobienia.
            - No przestań – mruknęła Nena, marszcząc brwi. – Ja wiem, że zbliża się wojna z Frakcją, ale...
            - Wiesz, że to ważne – powiedział Daemon i ucałował ją w czoło.
            Po tym zniknął.

            Przez dłuższą chwilę stała jeszcze sama nad klifem. Ciepło które czuła przed chwilą rozpłynęło się, pozostawiając nieprzyjemną pustkę. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz