czwartek, 9 maja 2019

Part 19: Chapter 4 ~ It gets better

Tick tock hear my life pass by
I can’t erase and I can’t rewind

           Pomimo tego całego medytowania i tak się bała. Próbowała się uspokoić. Próbowała zaakceptować całkowicie to kim jest. W końcu nawet Lacuna podczas walki zdradziła jej poniekąd, że to jest kluczem do opanowania jej mocy. Ale nie umiała.
           - Tu nie chodzi tylko o akceptację – stwierdził Daemon, jakby odczytując jej myśli. – Musisz też sobie zaufać. Za bardzo obawiasz się, że coś pójdzie nie tak.
           - Zaufać sobie, zaufać sobie – powtórzyła ironicznie Nena. – Łatwo ci mówić po tym, jak tyle razy mi się nie udało.
           - I błędne koło się zamyka. Po kilku pierwszych próbach od razu uznałaś, że to się źle skończy, więc dalej ci nie wychodzi i tak ciągle – oznajmił Daemon i uśmiechnął się. – Więc tak. Masz sobie zaufać.
           - No dobra, ale nie ma na to jakiegoś triku? Jak ty to robisz, że za każdym razem udawało ci się poskromić moją moc.
           - Tak naprawdę cały czas to byłaś ty. Ja nie poskromiłem twojej mocy. Moja obecność sprawiała tylko, że wierzyłaś, że sobie z tym poradzisz i tak też było.
           - Chcesz mi powiedzieć, że za pierwszym razem wcale nie miałeś pewności, że to zadziała? – przeraziła się Nena.
           - No w sumie nie. Musiałem coś zrobić, więc zostało mi wtedy jedynie liczyć, że ufasz mi chociaż odrobinę. I miałem rację.
           - Głupek – mruknęła Nena. – Co byś zrobił, gdyby to nie zadziałało?
           - Byłoby po nas, ale w sumie nie musiałbym się już o to martwić.
           - Rany boskie…
           - Hej, spójrz na to z tej strony – powiedział wesoło Daemon. – Trochę cię już znałem, nawet jeśli ty mnie nie. Czułem, że to zadziała.
           - Zaufać sobie, mówisz? – westchnęła Nena, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Do diabła z takimi radami.
           - Swojego ojca tu nie wzywaj – skwitował demon i oboje roześmiali się.
           - Jesteś okropny.
           - Ale i tak mnie kochasz.
           - Tak, masz rację.

Of all the things I regret the most I do…
Wish I’d spent more time with you

           - Zaufać sobie – mamrotała pod nosem Nena, idąc przez miasto.
Trening wcale nie poszedł po jej myśli. Nie zrobiła żadnego postępu przez ostatnie dni. Wyglądało na to, że będzie potrzebowała czegoś więcej, niż zaufania do siebie samej. Teraz jednak musiała iść do kwatery. Czekały na nią obowiązki. W końcu obiecała Rosie, że jej pomoże, ale… Nie mogła się powstrzymać, żeby nie zajrzeć w okolice domu Henry’ego.
Szła zamyślona. Nagle wpadła na kogoś, kto najwyraźniej tak samo, jak ona nie patrzył przed siebie. Nie mogła winić nieznajomego za chwilę nie uwagi. Uśmiechnęła się, mówiąc:
- Przepraszam bardzo, nie patrzyłam gdzie idę.
- Ja też nie – usłyszała znajomy głos.
Popatrzyła na mężczyznę i poczuła ucisk w trzewiach.
           - Nena – powiedział z powagą.
           - Przepraszam, nie widziałam cię – powiedziała raz jeszcze. – Nie chciałam… - dodała i już miała odejść.
           Nie spodziewała się ze wszystkich ludzi wpaść akurat na Henry’ego Scarletta.
Przeraziła się. A że obiecała mu, że nie będzie się narzucać, chciała się jak najszybciej ulotnić. Złapał ją jednak za ramię.
           - Zaczekaj, Nena – powiedział, lecz gdy spojrzała na niego, on odwrócił wzrok.
           - Nic nie szkodzi, tato – wyszeptała. – Nie przejmuj się. Rozumiem.

Here’s my chance for a new beginning
I saved the best for a better ending

           - Co u… Co u Merit?
           - Dobrze. Przyzwyczaiła się już do nowego świata. Chodzi do szkoły. To dzielna dziewczyna.
           - Rozumiem. To dobrze. A… A ty?
           - Nie zmuszaj się – powiedziała spokojnie Nena. – U mnie wszystko dobrze.
           - Nic nie poradzę, że martwię się o swoje córki – mruknął Henry, marszcząc brwi. – To chyba normalne, że troszczę się o swoją rodzinę.
           - Nie sądziłam, że wciąż tak o nas myślisz po tym wszystkim – wyznała Nena. – Ale cieszy mnie, że tak mówisz.
           - Oczywiście – zdenerwował się mężczyzna. – Nie dawało mi to spokoju przez cały czas. Przez cały żałowałem. Już raz straciłem rodzinę z powodu swojej głupoty. Nie pozwolę, żeby to się stało ponownie.
           - Chcesz powiedzieć…
           - Że tęsknie za moimi córkami. Tak. Chodź no tu – powiedział Henry i uśmiechnął się, otwierając szeroko ramiona.
           Nenie nie trzeba było mówić dwa razy. Rzuciła mu się na szyje.
           - Tak się cieszę. Przepraszam, że cię okłamałam. Nigdy nie chciałam…
           - Już dobrze. Nie szkodzi. Jesteś moją córką, wybaczę ci wszystko. Tylko wróćcie do domu.
           - To nie takie proste. Nie mogę Merit ciągle przenosić ze świata do świata. Poza tym… Dużo się ostatnio wydarzyło. Obiecuję jednak, że niedługo obie cię odwiedzimy.
           - No dobrze. Niech tak będzie.
           - Przepraszam.
           - Nie przepraszaj. To moja wina, że byłem głupcem.
           - Nieprawda. Jesteś dobrym człowiekiem. A ja kłamcą… I to mnie w końcu doścignęło. O mały włos nie straciłam wszystkiego z powodu tych kłamstw – oznajmiła Nena i westchnęła. – W kwaterze już wszyscy wiedzą, kim jestem. Wydało się.
           - Och, moja droga…
           - Nie. Wszystko jest dobrze. Większość mnie zaakceptowała. A to wszystko dzięki Rosie.
           - Mówisz o tej sympatycznej dziewuszce?
           - Mówię o naszej nowej pułkownik – roześmiała się Nena. – Po tym wszystkim Foster stracił pozycję. Rosie została nowym pułkownikiem. Właśnie idę do kwatery, miałam jej z czymś pomóc.
           - To już cię nie zatrzymuję. Czekam na twoją wizytę.
           - Dobrze. Wszystko ci wtedy opowiem.

And in the end I’ll make it up to you, you’ll see
You’ll get the very best of me

           Do kwatery Nena przyszła cała w skowronkach. Dawno nie była tak szczęśliwa. Teraz gdy pogodziła się z ojcem, czuła się, jakby wszystko było możliwe.
           - Oho! Co takiego się stało? – zapytała ją Rosie, gdy tylko Nena weszła do biura. – Wyglądasz na bardzo zadowoloną. I to tak baaaaardzo, przez duże b.
           - Widziałam się z tatą – oznajmiła radośnie Nena. – Wpadliśmy na siebie dosłownie na ulicy przed chwilą. Dlatego się spóźniłam, przepraszam.
           - Nie przepraszaj, tylko mów.
           - Rozmawialiśmy chwilę i… Wszystko jest ok. Nawet lepiej niż ok. Chciał, żebym wróciła do domu.
           - To wspaniale! – uradowała się Ashton i nagle zamarła. – O rany! Na śmierć zapomniałam, przepraszam cię Nena. Twój tata był tu nawet ostatnio i pytał o ciebie, ale przez tą całą sprawę z Fosterem i nowe obowiązki zupełnie zapomniałam ci powiedzieć, o rany przepraszam.
           - Nie szkodzi. Nic się nie stało. Najważniejsze, że się na mnie nie gniewa.

Today I’m gonna try a little harder
Gonna make every minute last longer

           - Gotowa?
Po raz kolejny udali się do innego świata, żeby trenować na Cieniach. Wciąż mu się to nie podobało, ale odkąd Nena pogodziła się z Henrym, była dużo weselsza. To było jej potrzebne i Daemon bardzo się cieszył z pozytywnego rozwiązania sprawy. Z treningów w tym świecie już mniej. Wciąż miał przed oczami ten straszliwy widok na wpół żywej dziewczyny, ale nie miał innego wyjścia.
- Tak. Jestem gotowa – odparła Nena i skoczyła na dół pomiędzy Cienie. – Zaufaj sobie. Zaufaj sobie – powtarzała.
Tym razem była spokojniejsza. Wzięła głęboki oddech. Pozwoliła sobie, by moc wypłynęła z niej. Poczuła mrowienie w palcach. Widziała wydostającą się z nich ciemność. Najpierw powoli, powoli. Naprawdę czuła, że ma nad tym kontrolę.
Gdy się zamachnęła, krótka fala ciemności pochłonęła Umbry. Jednak po kilku razach wszystko wymknęło się spod kontroli. Wiedziała, że już nie panuje nad mocą. Znała to uczucie doskonale. Jakby była zamknięta w czymś, gdzieś bardzo głęboko.
Po chwili wszystko ustało. Daemon zareagował w porę. Patrzył na nią jednak jakoś inaczej.
- Co?
- Udało ci się.
- Wcale nie, znów straciłam kontrolę.
- Tak – przyznał – ale nie od razu. Kto powiedział, że od razu musisz umieć. Niech to będzie nasz tajny wspólny atak. – Nena roześmiała się. – Poważnie. To na razie wystarczy. Ale jeśli będziesz w stanie wykorzystać ten atak, co przed chwilą, to będzie już ogromny sukces!
- No może.
- Na pewno. Idzie ci dużo lepiej, odkąd dogadałaś się z Henrym. Mam pewien pomysł.
- Jaki?
- Spróbujesz raz jeszcze tego, co zrobiłaś przed chwilą. Pozwól, by moc wypłynęła z twoich palców, ale myśl przy tym o Henrym. O Rosie. O wszystkich ludziach, którzy cię zaakceptowali i wspierają. Myślę, że w ten sposób łatwiej będzie ci utrzymać kontrolę.
- No dobrze.
- To do roboty.  
           Zrobiła tak, jak mówił Daemon. Już prawie jej się udało, ale myśląc o Henrym uspokajała się, a wraz z tym znikała ciemność. Dlatego powstrzymała się przez chwilę. Postanowiła myśleć o bliskich dopiero, gdy poczuje, że to się wymyka spod jej kontroli.
           Eureka! I choć mogła użyć tego triku tylko kilka razy, a gdy myślała o rodzinie, moc znikała kompletnie, był to sukces. Daemon miał rację.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz