Today I’m gonna love my enemies
Reach out to somebody who needs me
Reach out to somebody who needs me
Nic
nie mogło jej powstrzymać przed wyjściem z domu. Nawet Alwari, który próbował
ją nawet zanieść z powrotem do pokoju. Wystarczyło jedno gniewnie spojrzenie
Ingri, żeby go usadzić. Toteż powłócząc nogami poszedł za nią, upewniając się,
że się bardziej nie nadwyręży.
Pierwszym
przystankiem był dom Henocka. Tylko z jego pomocą Ingri mogła przekonać Radę. A
gdy już ta banda zdziadziałych kanalii zrozumie swój błąd, trzeba będzie
jeszcze przekonać ludzi. Niemniej Ingri zamierzała naprawić to, co się stało.
-
Ingri, co tu robisz? – zmartwił się Henock. – Powinnaś odpoczywać. Nie jesteś
jeszcze…
-
Przyszłam, gdy tylko usłyszałam, co się stało – oznajmiła. Rzuciła też
złowrogie spojrzenie Alwariemu, który tylko spuścił głowę. – Musimy coś z tym
zrobić. Nena jest jedną z nas.
-
Wiem. Mnie również smuci obecna sytuacja. Jednak ludzie…
-
Rozumiem, że są w szoku, ale na pewno można ich przekonać. Nie wierzę, że Nena
mogłaby nas skrzywdzić.
-
Ja również w to nie wierzę. To dobre dziecko, choć rozumiem też reakcję
pozostałych. To był dla nas wszystkich spory szok.
-
Musimy przekonać Radę. Jeśli nam się uda, będzie nam łatwiej przekonać ludzi.
-
Obawiam się, że to nie takie łatwe, moja droga – oznajmił ze smutkiem Henock. –
Próbowałem wielokrotnie podejmować tematu, ale większość jest przeciwna.
-
W takim razie znajdę dowód na to, że Nena jest po naszej stronie.
-
Nie wiem, ale nie zostawię tego tak.
-
Jest grupka osób, także wojowników, która tak jak my wierzy w Nenę. Być może…
Make a change, make the world a better place
’Cause tomorrow could be one day too late
Pochylała
się nad grządką marchewki. Wyrywała z niej chwasty, które już zdążyły się
pojawić w ciągu kilku dni. Otarła grzbietem dłoni czoło i westchnęła. Nagle
usłyszała głos swojej siostry, która wywieszała nieopodal pranie:
-
Lizell! Askan idzie!
-
Co?
-
To chyba on. Kto inny mógłby to być.
Podniosła
się i popatrzyła w kierunku wskazywanym przez siostrę, Majvi. Młodszą o całe trzy
lata, niewysoką szatynkę. Faktycznie wyglądało na to, że ktoś zbliża się od
strony lasu, który świetnie było widać ze wzgórza, na którym znajdowała się wioska.
-
Faktycznie.
-
Nie mówił, że przyjdzie dopiero za kilka dni?
Lizell
wzruszyła ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Zamiast tego ruszyła
ukochanemu naprzeciw. Im mniejsza odległość ich dzieliła, tym bardziej uśmiechnięta
była Lizell. Z zadowoleniem obserwowała majestatycznego, szczupłego mężczyznę o
długich, blond włosach, bladej cerze i czerwonych oczach. Był taki przystojny –
myślała za każdym razem.
-
Askan, coś się stało? Nie sądziłam, że przyjdziesz tak szybko.
-
Tak, coś się stało – przytaknął z poważną miną. Przytulił ją mocno i ucałował w
policzek. – Zabierz mnie do szefa wioski – poprosił.
-
Coś poważnego? – zapytała Lizell, łapiąc go za rękę i prowadząc do wioski. - Zbliża
się atak?
-
Nie. Nie sądzę, abyście mieli zostać zaatakowani w najbliższym czasie – odparł Askan.
– Wieści są dobre, choć niemniej poważne.
-
Co? Co takiego?
-
Ale bądź cicho – zastrzegł mężczyzna i gdy dziewczyna pokiwała entuzjastycznie
głową, oznajmił: - Curreau de Vil nie żyje.
-
Coooo? Naprawdę? Żartujesz.
-
Nie. Mówię poważnie. Dlatego uznałem, że szef wioski powinien o tym wiedzieć.
Mam też kilka innych informacji.
-
To wspaniale. Kto go pokonał?
-
Właśnie to jest druga rzecz – szepnął Askan, gdy przekraczali mury. Skinął
uprzejmie głową do strażników. Wiedział, że wciąż nie jest tam zbyt mile
widziany. W wiosce miał swoich przeciwników. Nie wszyscy wierzyli w jego dobre
intencje, choć z grubsza został zaakceptowany. Spory udział miała w tym Lizell
i zawsze był jej za to wdzięczny. – Długo nie byłem pewien, ale gdzieś na
zachodzie przetrwała jeszcze jedna wioska, która ma po swojej stronie potężną
wojowniczkę.
-
To super. Na pewno warto będzie nawiązać z nimi kontakt.
Weszli
do jednego z domów. Tak się składało, że był to dom Lizell. Jej ojciec był
szefem wioski. Długo sprzeciwiał się jej romansowi z Nocturnem, który przecież
ocalił jej życie. Sądził, że to podstęp. Dwa lata walczyła o zrozumienie w
wiosce, zanim uznano Askana za sprzymierzeńca i pozwolono jej się z nim spotykać.
Teraz
jednak od ponad roku robili to legalnie. Na ile mogli, biorąc pod uwagę, że
Askan musiał uważać, żeby go nie złapano. Od dawna przekazywał informacje o nadchodzących
atakach oraz działaniach Curreau. Chroniąc w ten sposób wioskę, wreszcie zaskarbił
sobie względną sympatię mieszkańców.
-
Tato, tato! – zawołała Lizell. – Askan przyszedł! Ma wieści!
W
drzwiach do kuchni pojawił się starszy jegomość. Pomimo sędziwego wieku i
siwych włosów, był w dobrej formie. Stał dumnie wyprostowany i uważnym spojrzeniem
zmierzył wampira.
-
Witaj, Askanie.
-
Witaj, Khalidzie. Mam dobre wieści dla wioski – oznajmił Nocturn i uśmiechnął
się lekko. – Czy chcesz wezwać swoich doradców?
-
Nie. Później sam im wszystko przekażę – odparł Khalid, siadając przy stole i
zaprosił gestem dłoni Askana. Lizell dosiadła się tak czy inaczej. – Co to za
wieści? Sądząc po minie Lizell, to coś naprawdę dobrego.
Askan
skinął głową.
-
Curreau został pokonany.
-
Wielki Curreau? – zdziwił się Khalid. – Spodziewałbym się śmierci twojego
dowódcy albo któregoś innego, ale nie wielkiego przywódcy Klanu Nocy. Co się
stało?
-
Długo nie byłem pewien, czy plotki są prawdziwe, ale wygląda na to, że na
zachodzie jest jeszcze jedna wioska, która przetrwała – zaczął Askan. – Jak wiesz,
Klan Nocy ma kilka siedzib. Każda z nich ma swojego dowódcę, podlegającego
Curreau. – Khalid skinął głową. Znał hierarchię Klanu Nocy. Aksan zapoznał go z
nią już dawno temu. – Curreau rezydował właśnie na zachodzie i rzadko pojawiał
się tutaj. Ostatnio jednak w głównej siedzibie zebrali się wszyscy dowódcy, w
tym nasz. Gdy powrócił z zachodu, obwieścił, że Curreu został pokonany przez
wojowniczkę z innej wioski. Najwyraźniej wojował z nią już od dawna, ale tego
typu informacje nie wychodzą z głównej siedziby.
-
Inna wioska? To wspaniale!
-
Jest daleko, ale istnieje. To już pewne. Nie wiem, kim jest wojowniczka, która
pokonała Curreau. Wieść niesie, że została zmieniona w wampira i dlatego
posiada ogromną siłę, którą zdołała mu dorównać.
-
Więc mają sprzymierzeńca wśród twojego gatunku tak jak my – powiedział z
zadowoleniem Khalid. – Nic dziwnego, że zdołali przetrwać tak długo.
-
Tak. Na to wychodzi. Teraz, gdy Curreau nie żyje, nie sądzę, aby miał nastąpić
w najbliższym czasie jakiś atak, ale nie traćcie czujności – ostrzegł Askan,
marszcząc brwi. – Wciąż pozostają dowódcy regionów, choć na razie czekają na nowego
przywódcę wyznaczonego przez zwierzchników Frakcji.
-
A gdzie dokładnie jest ta wioska?
-
Północny zachód. Nie wiem dokładnie. Spróbuję się jeszcze dowiedzieć, ale to
nie będzie łatwe. Mogę zaznaczyć ci na mapie przybliżoną lokalizację głównej
siedziby. Wioska leży na północ od niej. Myślę, że jakiś dzień drogi.
-
Dobrze. Jeśli w ciągu kilku dni nie dasz nam innej informacji, pokierujemy się
tym, co powiedziałeś. Warto byłoby nawiązać kontakt.
-
Też tak uważam. Współpraca na pewno zaowocuje.
-
To wspaniale. Jeśli jest jeszcze jedna wioska, może jest ich więcej – odezwała się
wreszcie Lizell, która dotychczas siedziała cicho. – Jestem bardzo ciekawa tej
wojowniczki, o której mówiłeś.
-
Wiem tylko, że nazywa się Nena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz