czwartek, 9 maja 2019

Part 19: Chapter 1 ~ It's coming

Tick tock hear the clock countdown
Wish the minute hand could be rewound

           Siedziała na dachu. Lubiła tam siedzieć. Patrzeć na nie i myśleć. O tym co już się wydarzyło i o tym, co będzie. O tym, ile jest do zrobienia. A było wiele. Naprawdę wiele. I choć powinna uważać śmierć Curreau za swego rodzaju sukces, wcale tak nie czuła.
           Właściwie jego tragiczna i krwawa śmierć z jej własnych rąk była porażką. Wiedziała, że Daemon by się z nią nie zgodził. Jednak ona czuła się, jakby tamtego dnia przegrała. Z samą sobą i swoimi instynktami.
           Ceną tej przegranej była jej przyjaźń z mieszkańcami wioski. Co prawda w sekrecie i tak zakradła się tam, by upewnić się, że opatrzono dobrze rannych. Nie mogła tam jednak zostać długo. Nie była już mile widziana w wiosce.
           Gdyby mogła, cofnęłaby czas. Co prawda nie była pewna, co miałaby zrobić. Jak inaczej miała przegonić Klan Nocy. Ale wiedziała, że na pewno nie pozwoliłaby sobie na walkę w takim stylu. Było już jednak za późno.

So much to do and so much I need to say
Will tomorrow be too late

           Ktoś przerwał jej odpoczynek.
- Luca? Coś się stało?
           - Tak. Znaczy nie. Generał wzywa nas. Podobno wybrał już nowego pułkownika.
           - Rozumiem. Już idę – powiedziała Nena.
           - Czekaj – powiedział Finch, łapiąc ją za ramię. – Chciałem…
           - Nie musisz, Luca – Nena uśmiechnęła się. – Rozumiem.
           - I tak… Przepraszam.
           - Nie gniewam się, Luca. A teraz chodź. Nie każmy generałowi czekać.
           Szybko ruszyli do głównego biura. Generał już tam był, ale nie zjawili się jako ostatni.
           - Wszyscy są? – zapytał spokojnie Sutton i uśmiechnął się spod siwych wąsów. – No dobrze. Zapewne niecierpliwicie się już, chcąc wiedzieć, kto będzie nowym pułkownikiem. – Po sali przeszedł szum. – Toteż nie zwlekając, przedstawiam wam panią pułkownik – tu nastąpiła chwila ciszy. Generał specjalnie starał się zbudować napięcie. – Rosie Ashton.
           Na moment zapadła cisza. Nena jako pierwsza zaczęła bić brawo swojej przyjaciółce. Wierzyła, że będzie ona dobrym dowódcą. Mądrzejszym i mniej zawistnym niż Foster. I zamierzała ją wspierać z całych sił.
           Pozostali dołączyli do niej w oklaskach i już po chwili cały pułk wiwatował, gdy Rosie stanęła obok generała, by przyjąć swoją odznakę.
           - Czy chce pani coś powiedzieć, pani pułkownik?
           - Dziękuję – powiedziała Rosie, wyraźnie stremowana. – Dziękuję za ten ogromny zaszczyt, panie generale. Mam nadzieję, że nie zawiodę ani pana ani moich towarzyszy. Mam też nadzieję, że będą mnie wspierać na moim nowym stanowisku.
           - Jestem pewien, że będzie mogła pani liczyć na swoich podwładnych – zapewnił ją generał.
           - Gratulacje, Rosie – powiedziała Nena, podchodząc do przyjaciółki. – Zasłużyłaś na to, choć to też ogromna odpowiedzialność.
           - Dziękuję, ale trochę się obawiam, jak mam być szczera – wyszeptała Ashton.
           - Dasz radę. Zresztą możesz na mnie liczyć. Na nas wszystkich.

Feel the moment slip into the past
Like sand through an hourglass

           Gdy wróciła z Daemonem do domu, Merit jeszcze nie było. Wciąż trwały lekcje. Zastali natomiast trójkę demonów dyskutujących o czymś z wyjątkową powagą.
           - Co jest? – zapytał Daemon.
           - Przynosimy niepokojące wieści z Infernum – wyjaśniła Tiril. – Siadajcie.
           - Mów.
           - Byliśmy w Infernum trochę się rozeznać. Wieść o śmierci Curreau już się rozeszła, ale to nie ma znaczenia. Właściwie to działa na naszą korzyść, niech frakcja wie, że stawimy opór.
           - To w czym problem? – zapytała z niepokojem Nena.
           - Z tym, że frakcja do czegoś się szykuje. To znaczy szykowała się jeszcze przed śmiercią Curreau.
           - Szykuje do czego?
           - Obawiam się, że do wojny – oznajmił Farcuf. – Nie wiemy gdzie stacjonują główne siły, ale wyraźnie się zbroją i przygotowują. Śmierć Curreau mogła ich trochę spowolnić. To działa na naszą korzyść.
           - Wojna – powtórzyła Nena.
           To brzmiało tak nierealnie.
           - Niestety. Obawiam się, że spróbują przejąć Infernum. I nie tylko. Najpewniej zaatakują w wielu światach jednocześnie. Tak, żeby raz a porządnie je podbić.
           - Jak bardzo jest źle?
           - Mówimy tu o przynajmniej kilku światach w tym Infernum, które na razie jest pod władaniem Lucyfera. Jednak jeśli zapanuje anarchia, znajdą się kolejni śmiałkowie, którzy dołączą do frakcji lub zaczną samowolkę w różnych miejscach, atakując ludzi. Będzie źle.
           - Ile mamy czasu? – zapytał Daemon, delikatnie zaciskając pod stołem palce na dłoni Neny.
           - Nie wiem, ale nie za wiele. Musimy się ostro wziąć do roboty.
           - A Lacuna?
           - Jest bez cienia wątpliwości częścią frakcji. Może nawet jednym z przywódców.
           - Cholera – zaklęła Nena, marszcząc brwi. – Jak mamy się przygotować do wojny, gdy jest nas tylko pięcioro?
           - A twoi przyjaciele? To ich światy. Pomożemy im się przygotować. Stworzyłaś ten komputerowy system, może możesz to udostępnić pozostałym – podsunął Farcuf. – Jakieś swoje magiczne wynalazki.
           - My spróbujemy znaleźć sprzymierzeńców w Infernum – zaproponowała Silat. - Na pewno znajdzie się więcej demonów, które pragną pokoju z ludźmi.
           - Ale będziesz musiała też porozmawiać z Beatrice – zauważył Daemon, choć wiedział, że Nenie się to nie spodoba. – Nie ma innego wyjścia.
           - Wiem. Nie podoba mi się to, ale nie mam innego wyjścia.
           - Nawet Beatrice nie może pozostać obojętna wobec czegoś takiego.
           - Nie mówcie nic Merit – poprosiła nagle Nena. – Im później się dowie, tym lepiej.

In the madness I guess I just forget
To do all the things I said

           Tego dnia Beatrice nie spodziewała się wizyty. Właściwie w ogóle nie spodziewała się wizyty, a przecież tylko jedna osoba miała wstęp do kryjówki. Drzwi jednak były zamknięte, bo chociaż Beatrice opowiedziała Nenie prawdę o jej rodzicach, wciąż miały ze sobą na pieńku.
           - Nena, drogie dziecko. Coś się stało?
           - Chciałabym powiedzieć, że nie – westchnęła Nena, krzywiąc się. – Mogę wejść?
           - Tak. Oczywiście.
           - Dzięki.
           - Dziś bez swojego ukochanego?
           - Beatrice, nie przyszłam się tu kłócić, więc odpuść sobie takie komentarze – syknęła Nena, patrząc gniewnie na mentorkę. – Daemon zajmuje się innymi sprawami w tej chwili. A ja przyszłam z tobą porozmawiać.
           - Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniłyśmy – odparła chłodno wiedźma wymiarów.
           - O nie, nie wyjaśniłyśmy sobie wszystkiego. Daleko nam do tego. Jednak ja w zupełnie innej sprawie.
           Beatrice chciała jeszcze coś powiedzieć, ale wyczuwając, że sprawa jest poważna, odpuściła sobie. Poprowadziła uczennicę do swojego pokoju, gdzie usiadła przy biurku.
           - O co, więc chodzi?
           - Zapewne orientujesz się, że w Infernum aż wre.
           - Tak, dobrze wiesz, że trzymam rękę na pulsie przez cały czas. W Infernym wre już od dawna, choć po śmierci Curreau ciężko stwierdzić jak to się potoczy – stwierdziła Beatrice i dodała: - Swoją drogą gratuluję.
           Nena skrzywiła się na te słowa.
           - Tak, ale nawet twoja kryształowa kula ani shikigami nie mogą się przebić przez bariery Infernum. Nie masz pojęcia, jak poważnie się zrobiło.
           - Doprawdy?
           - Skończ z tym ironicznym tonem – skarciła ją Nena. – Zbliża się wojna. Wojna, rozumiesz?
           - Och – strapiła się Beatrice. – Jest aż tak źle?
           - Tak. Przyjaciele Daemona udali się do Infernum na rekonesans. Frakcja szykuje się do wojny. Uderzą w kilku światach jednocześnie i jeśli nie przygotujemy się do odparcia tego ataku, przegramy.
           - Ufasz im? – zapytała z powagą wiedźma, a Nena skinęła głową. – Dobrze. Zatem uznam, że to prawda. A więc wojna.
           - Tak. Śmierć Curreau nieco ostudziła ich zapał i kupiła nam trochę czasu, lecz niewiele. Musimy się przygotować i to jak najszybciej.
           - Rozumiem.
           - Nie unikniesz udziału w tej walce, Beatrice – oznajmiła z powagą Nena, a w odpowiedzi na pytające spojrzenie mentorki, powiedziała: - Lacuna także jest we Frakcji. Prawdopodobnie jest nawet jednym z dowódców.
           - No tak. Mogłam się spodziewać.
           - Daemon i jego przyjaciele poszukają sprzymierzeńców w Infernum. Wierzą, że znajdzie się więcej demonów, które nie pragną wojny z ludźmi i zgodzą się pomóc w odparciu ataku. Chociaż, żeby uniknąć anarchii w Infernum. Ja zajmę się przygotowaniem światów do odparcia ataku. Bariery i takie tam…
           - Możesz także chcieć porozmawiać z demonami i Nocturnami, które uratowała twoja matka.
           - Co?
           - Aurora swego czasu pomogła wielu mieszkańcom Infernum znaleźć schronienie w naszym świecie – stwierdziła niespodziewanie Beatrice, a Nena popatrzyła na nią zaskoczona. Nie spodziewała się usłyszeć czegoś takiego. - Pomogła im w aklimatyzacji i ukryciu swojej prawdziwej natury. Niektóre Nocturny pozbyły się nawet kłów.
           - Mhm – mruknęła pod nosem Nena. Miała ochotę spytać mentorkę, jakim cudem wciąż nienawidzi demonów, skoro wiedziała o czymś takim. Nie skomentowała tego jednak. – Masz na nich jakieś namiary?
           - Nie, ale dam ci rzeczy Aurory. W tym dzienniki. Być może tam znajdziesz jakieś wskazówki. Jest szansa, że te rodziny zechcą walczyć w obronie swojego świata, swojego domu.
           - Tak. To bardzo by pomogło, ale jest coś jeszcze.
           - Co takiego?
           - Między nami jeszcze nie jest ok. Być może nigdy nie będzie – stwierdziła z powagą Nena. – Ale jeśli komuś mogę zaufać, to właśnie tobie. – Beatrice patrzyła na nią niepewnie. – Chodzi o Merit.
           - Merit. Ta dziewczyna, którą uratowałaś?
           - Ta dziewczyna jest moją przyrodnią siostrą – poprawiła ją Nena. – Nie mam co do tego wątpliwości.
           - Rozumiem. I co w związku z tym.
           - Merit posiada magię. Wiem, bo sama nauczyłam jej kilku zaklęć ochronnych. Nie chcę, żeby brała udział w wojnie, ale musi być w stanie się bronić, bo ja nie dam rady tego zrobić. Chciałabym, abyś została jej mentorką.
           - Dlaczego miałabym się zgodzić?

           - Zrobisz to, jeśli choć trochę jeszcze ci na mnie zależy – rzuciła Nena, wstając i ruszyła do wyjścia. – Przyjdź, gdy będziesz gotowa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz