niedziela, 5 maja 2019

Part 18: Chapter 1 ~ Not your fault


I feel your heart
I feel at home

            Od powrotu do domu Nena nie odezwała się ani słowem. Tym razem nawet Daemon nie wiedział, jak ją pocieszyć. Ostatecznie uznał, że po prostu będzie przy niej, dopóki Nena sama się nie otworzy. Zmuszanie jej w niczym by nie pomogło.
           Zachowywała się niemal normalnie. Tylko milczała. Pomimo zmęczenia poszła się wykąpać. Siedziała tam dosyć długo i Daemon zaczął się niepokoić, ale gdy miał już to sprawdzić, Nena wyszła z łazienki.
           Razem położyli się do łóżka, a Nena wtuliła się w tors Daemona. Objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy. Chwilę później słuchał już jej miarowego, spokojnego oddechu. Miał nadzieję, że sen przyniesie jej ukojenie.

I feel our hearts
You fill my soul

           Patrzył na śpiącą dziewczynę i sam nie mógł uwierzyć w to, jak bardzo ją kochał. Nawet się nie zorientował, kiedy stała się dla niego tak strasznie ważna. Chciał ją chronić, wspierać. Zrobiłby wszystko, gdyby tylko mógł oszczędzić jej cierpienia.
           Ucałował ją w czoło raz jeszcze. Zmarszczyła na chwilę nos, ale nie obudziła się. To wywołało uśmiech na jego twarzy. Silat i Facuf mogli się z niego śmiać, ile chcieli, ale teraz ich rozumiał.
           Będąc z Neną miał już wszystko, czego potrzebował. I wszystko, o czym nawet nie wiedział, że potrzebował.

I feel your heart
I feel at home

           Długo nie mogła się pozbierać po ostatnich wydarzeniach. Kilka dni spędziła sama w pokoju. Nie poszła nawet do szkoły. W końcu jednak musiała wziąć się w garść. Jak miała opiekować się Merit, skoro nie radziła sobie nawet z własnym życiem. Wszyscy się martwili.
           Daemon próbował ją pocieszać. Merit ciągle o nią pytała. A Tiril i Silat przynosiły jedzenie. Farcuf nawet się nie zbliżał, ale była to zasługa Daemona. Nena stawiała na zazdrość ukochanego.
           Toteż tego ranka pomimo wszystko zmotywowała się do wstania. Obudziła się jeszcze przed Daemonem. Ucałowała go w czoło i po cichu się ubrała, po czym zeszła na dół.
           Przyszykowała śniadanie dla całej rodziny. W końcu zarówno ona jak i Merit musiały iść do szkoły. Dlatego też przygotowała kanapki dla swojej młodszej siostry i jakieś owoce.
           - Nena? – usłyszała, gdy pochylała się nad blatem, krojąc warzywa. – Nena!
           - Merit, dzień dobry. Wyspałaś się?
           - Tak. A ty? Jak się czujesz?
           - Dobrze. Przepraszam, że musiałaś się martwić – powiedziała Nena, obejmując Merit i ucałowała ją w czubek głowy. – Obudzisz resztę? Ja dokończę tutaj.
           - Dobrze!
           Chwilę później do kuchni zaczęła schodzić się reszta tej dziwacznej rodziny. Wszyscy byli jeszcze zaspani. Wszyscy z wyjątkiem Merit i Tiril, która ostatnie dni zastępowała Nenę w jej siostrzanych obowiązkach.
           - Co za miła niespodzianka – powiedział Farcuf. – Przynajmniej zjemy coś przyzwoitego.
           Za tą uwagę dostał od Tiril sójkę w bok.
           - Komu kawy? – zapytała z uśmiechem Nena.
           - Mi.
           - Mi.
           - Ja też chcę!
           Nena spojrzała powątpiewająco na Merit.
           - No co?
           - Jesteś za młoda na picie kawy, moja droga.
           - Co? Tiril mi pozwalała.
           - Kawa nie jest ci potrzebna.
           - Ale ja jej robiłam zbożową z mlekiem i cukrem – wtrąciła się Tiril. – Nie zwykłą.
           - No chyba że. Dobra – skapitulowała Nena. – Ale siadaj i jedz. Nie chcę, żebyś spóźniła się do szkoły.
           - A ty? Idziesz?
           - Idę, idę.
           - To dobrze.
           - Nie pyskuj – mruknęła pod nosem Nena, ale uśmiechała się.
           - To nie ja się ostatnio leniłam – odpowiedziała Merit i wytknęła język.
           Daemon spiął się lekko i już miał coś powiedzieć, ale Nena roześmiała się. Podejrzewał jednak, że był to nieco wymuszony śmiech.
           - Masz rację – przyznała Nena. – Dlatego zrobiłam dziś śniadanie.
           - Bardzo dobre zresztą – wtrącił się Farcuf.
           - Tak, tak. Już wiemy, że znudziło ci się moje gotowanie – prychnęła Tiril.
           - A co na obiad? – zapytała Silat.
           - Nie wiem czy zdążę zrobić.
           - To Tiril się tym zajmie.
           - Ja mogę – zaproponował Daemon.
           - Ty? Od kiedy ty gotujesz? – zakpiła Silat.
           - Daemon dobrze gotuje – oznajmiła Nena. – Rzadko, ale dobrze.

I feel our hearts
You fill my soul

           Po śniadaniu Nena dała Merit kanapki i zaproponowała, żeby poszły razem do szkoły. Nie było jej zupełnie po drodze, ale zaczynała trochę później. Chciała zaś spędzić czas z Merit, skoro ostatnio nieco ją zaniedbywała.
           - Przepraszam, że ostatnio – zaczęła, ale Merit pokręciła głową.
           - Nie przepraszaj. Słyszałam od Daemona, co się stało.
           - Ach…
           - Jestem pewna, że im przejdzie. Zrozumieją, że chciałaś ich chronić.
           - No nie wiem, Merit. Myślę, że mnie nienawidzą – powiedziała cicho Nena, z trudem powstrzymując łzy. Uśmiechnęła się jednak, gdy Meri przytuliła się do niej. – Dziękuję Merit. Powinnam pomagać tobie, a tymczasem pomagasz mi.
           - Jesteśmy siostrami. Powinnyśmy pomagać sobie nawzajem.
           - Być może masz rację.
           - Myślę, że twoi przyjaciele nie są źli na ciebie za to, kim jesteś, tylko że skłamałaś, bo nie miałaś do nich zaufania.
           - Boją się mnie. Jestem wampirem. Wampiry to ich największy wróg, który nęka ich od lat.
           - To może też, ale przejdzie im. Tak samo jak przejdzie Henry’emu.
           - Co? – przeraziła się Nena. – Wiedziałaś? – Merit skinęła głową. – Jak długo?
           - Od początku. Myśleliście, że śpię, ale ja się przebudziłam. Słyszałam, jak rozmawiacie.
           - Dlaczego nic nie powiedziałaś?
           - Było ci już wystarczająco przykro, więc nie chciałam sprawiać problemów – wyjaśniła spokojnie Merit. – W końcu to przeze mnie wszystko się wydało.
           - Sprawa wyszłaby na jaw tak czy inaczej. To nie twoja wina.
           - Tak samo jak nie twoją winą jest to, że jesteś wampirem.
           - Może. Może masz rację.

Hold me into your arms
We will be living

           Nena przytuliła Merit jeszcze mocniej i uśmiechnęła się przez łzy.
           - Dziękuję.
           - Daj spokój. A terasz puszczaj, bo spóźnię się do szkoły – zawyła Merit, kątem oka zerkając na zegarek.
           - Nie, nie puszczę – zaprotestowała Nena, ale w końcu uwolniła siostrę z uścisku. – No idź. Pewnie nie chcesz, żeby znajomi widzieli cię ze starszą siostrą.
           - Żartujesz? Moje koleżanki mi zazdroszczą.
           - Ale chyba nie powiedziałaś im niczego, o tym co robię?
           - Nie, tylko o tym, że mieszkam z tobą i twoim chłopakiem i przyjaciółmi. I że gotujesz. I że się mną opiekujesz.
           - Już się nie podlizuj – mruknęła Nena. – I nie rozpowiadaj już więcej takich rzeczy. Normalne dzieci w tym wieku mieszkają z rodzicami. A nie z chłopakiem i przyjaciółmi siostry.
           - Tylko one wiedzą, ale nie powiedziałam im, że nie mieszkamy z rodzicami.
           - Uf. To dobrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz