czwartek, 11 kwietnia 2019

Part 17: Chapter 2 ~ I'm gonna win


'Cause my roots they run deep, oh

            Z każdym kolejnym treningiem szło jej coraz lepiej. Na ataki odpowiadała coraz sprawniej i coraz lepiej panowała nad swoją siłą. Sprawnie przełączała się z brutalnej siły, którą zyskała jako wampir, na stary styl walki. Była w stanie także płynnie chować kły i pazury. Dzięki temu mogła wykorzystywać nabyte moce bez wzbudzania podejrzeń towarzyszy.
            To był pomysł Daemona, który naprawdę starał się jej pomóc. Cierpliwie tłumaczył jej różne rzeczy, proponował nowe rozwiązania i pomagał w ich wdrożeniu. Poświęcał jej cały swój czas i towarzyszył, gdy starała się stać silniejsza, by móc chronić bliskich.
            Tym bardziej było jej przykro, że nie mogła dogadać się z mentorką. Beatrice wciąż nie chciała zrozumieć, że Daemon był dla Neny kimś naprawdę ważnym. W pełni zasłużył na jej zaufanie i na przestrzeni czasu udowodnił to wielokrotnie. A jednak wciąż nie mogła przekonać swojej nauczycielki.
             Poza tym na razie nie miała nawet ochoty z nią rozmawiać. Wreszcie poznała prawdę, ale z jakim trudem. Beatrice okłamywała ją przez te wszystkie lata, ukrywając przed nią to wszystko. Nena nie czuła się gotowa, by jej to wybaczyć.
            - Idzie ci dzisiaj naprawdę dobrze – powiedział z uznaniem Daemon, odpierając kolejny atak. Nena nie ograniczała się już do defensywy jak kiedyś. – Tak trzymaj.
            - Jestem zdolną uczennicą.
            - Albo ja świetnym nauczycielem – zaśmiał się. – Ale tak na poważnie. Naprawdę dobrze sobie radzisz. Widać zmianę w twoim nastawieniu, a to przekłada się na wyniki w walce.
            - Nie mogę się ciągle wahać – oznajmiła z determinacją Nena. – W ten sposób nikogo nie uda mi się uratować. Nie będę też dobrą nauczycielką dla Merit, jeśli sama nie opanuję swoich mocy.
            - To jest dobre podejście. Widzę, że pogodziłaś się już z sytuacją.
            - Może bardziej przyzwyczaiłam, niż pogodziłam – odparła Nena i wyprowadziła kolejny cios, a jej oczy rozbłysły czerwienią. Daemon w porę zrobił unik, ale poczuł na twarzy silny podmuch wiatru. – Potrzebowałam czasu, żeby się oswoić.
            - To zrozumiałe. Ostatnio sporo się wydarzyło.
            - Ale nie mogę się użalać nad sobą – ciągnęła dalej Nena. Złapała ostrze miecza w dłoń, blokując atak Daemona i kopnęła go w bok. – Muszę stać się silniejsza.
            - Już stałaś się silniejsza.
            - Tak, gdyby tylko Beatrice to widziała...
            - Wiem, że jest ci ciężko – powiedział demon i na moment odkładając broń, wbił ją w ziemię. Podszedł do Neny i przytulił ją. – Ale jesteś dzielna.
            - Nie masz racji – odparła, wtulając się w jego tors. – Nie jest mi ciężko, bo mam ciebie.
            - Jesteś słodka.
            - Przestań.
            - Jesteś jeszcze słodsza, kiedy się złościsz.
            - Zaraz się porzygam – usłyszeli głos Silat, która stała w wejściu do specjalnie stworzonego pół-wymiaru przeznaczonego do treningów. – No co? – zapytała, gdy Daemon zgromił ją spojrzeniem. – To są twoje słowa – dodała, uśmiechając się tryumfalnie. – Powtarzałeś to na każdym kroku, gdy zaczęłam chodzić z Facufem.
            - Silat – warknął Daemon.
            Nena natomiast parsknęła śmiechem, gdy demony mierzyły się groźnymi spojrzeniami.
            - Chciałam trochę potrenować, ale widzę, że miejscówka zajęta. No nic… Pójdę napić się wina i obejrzeć jakiś film na poddaszu.
            - Dobry pomysł. Idź już.

Oh, ye of so little faith
Don't doubt it, don't doubt it

Gdy tylko drzwi do pomieszczenia się zamknęły, Daemon westchnął.
            - Jesteś uroczy, kiedy się złościsz – dogryzła mu Nena, szczerząc radośnie zęby.
            - Och, daj już spokój.
            - Ktoś tu się dąsa – zaświergotała. Chwyciła go za kołnierz bluzy i pocałowała. – No już. Nie gniewaj się.
            - Teraz faktycznie widzę, że niespecjalnie się przejmujesz.
            - Przejmuję się, ale jest mi dużo łatwiej, bo nie jestem sama. Nie wiem, jak bym sobie poradziła bez ciebie – powiedziała Nena, a jej twarz spochmurniała. – Beatrice mnie okłamała. Okłamywała mnie przez te wszystkie lata. Wiedziała, że jestem w połowie demonem. Znała prawdę o moich prawdziwych rodzicach, a mimo to nic mi nie powiedziała. Opiekowała się mną, demonem, ale nie chciała zaakceptować ciebie i w efekcie mnie porzuciła. Lacuna miała co do niej rację poniekąd.
            - No nie wiem. Może i Beatrice cię okłamała, ale myślę, że po prostu chciała cię chronić.
            - Trzymając mnie z dala od prawdy? Musiała wiedzieć, że coś się w końcu stanie.
            - Myślę, że dla niej to też było trudne, ale jesteś jej ukochaną siostrzenicą. Robiła to, co uznała za najlepsze.
            - Bronisz jej? – oburzyła się Nena, krzyżując ręce na piersi. Zmarszczone brwi sugerowały, że nie podoba jej się to, co sugeruje Daemon. – Po tym wszystkim, co zrobiła?
            - Nie bronię. Po prostu myślę, że się bała.
            - Niby czego?
            - Że wybierzesz swoją ciemną stronę, naturę demona, bo trzymasz się z demonami.
            - Po tylu latach powinna mnie już znać.
            - Ludzki strach nie zna granic – stwierdził Daemon i pomimo niezadowolenia Neny, kontynuował: - Nie działają wtedy logicznie i popełniają błędy. Jednak to właśnie to czyni ich ludźmi. Sama mnie tego nauczyłaś.
            - No tak, ale…
            - Poza tym… – Daemon nie dał jej nic wtrącić. – To, że Lacuna miała rację w jednej czy dwóch kwestiach jeszcze o niczym nie świadczy. Próbowała cię zabić do cholery. W przeciwieństwie do Beatrice. Zresztą... Ty też powinnaś ją już dobrze znać. To działa w obydwie strony.
            - Dziwisz się po tym co przeszła? A to z winy Beatrice.
            - Czy ja wiem? Lacuna miała w sobie ten mrok od początku. A Beatrice... Chciała dobrze.
            - Ona cały czas mnie oszukiwała! – krzyknęła gniewnie Nena.
            Jej usta drżały.
            - Ale jest też twoją rodziną.
            - Chrzanić taką rodzinę! Nie mogę ufać ani Beatrice ani moim rodzicom. Oni też nigdy mi nie powiedzieli prawdy!
            - Wiesz, wątpię, że wiedzą o tym, że jesteś pół demonem.
            - Ale nie powiedzieli mi, że zostałam adoptowana.
            - Ty też ukrywasz przed wszystkimi prawdę – zauważył Daemon, ale dopiero po chwili uświadomił sobie, że popełnił błąd.
            - Bo tak zostałam nauczona! – wrzasnęła Nena. – Teraz zamierzasz wykorzystać to przeciwko mnie?
            - Nie… - powiedział, ale silny podmuch wiatru zagłuszył go. – Nena! – przeraził się, gdy zobaczył kumulującą się wokół niej mroczną energię.

Victory is in my veins
I know it, I know it

            - Myślisz, że czasami nie mam dość kłamstw?! Że nie chciałabym tego zakończyć?! – krzyczała wściekle Nena, tracąc nad sobą panowanie. – Wyobrażasz sobie, co się stanie, jeśli wszyscy się dowiedzą?!
            - Nena, uspokój się! Już jest dobrze! Przperaszam.
            - Zamknij się! Zostaw mnie w spokoju!
            - Chwyć moją dłoń – poprosił Daemon, wyciągając rękę w jej stronę, ale Nena odsunęła się od niego. – Nena!
            - Zostaw mnie! – warknęła, ale zdawała się być dużo spokojniejsza niż chwilę temu i po chwili wszystko się uspokoiło. – Muszę nad tym sama zapanować – dodała już ciszej i opadła na kolana.
            Powietrze wokół niej wciąż wirowało niebezpiecznie, a ciemność walczyła, by wydostać się na zewnątrz.

And I won't negotiate
I'll fight it, I'll fight it

             Daemon uszanował życzenie Neny i zachował dystans, z niepokojem obserwując rozwój wydarzeń. Ciemność zaczynała wygrywać, ale Nena nie zamierzała się tak łatwo poddać. Wiedziała, że musi nauczyć się nad tym panować.
             Przypomniała sobie słowa Lacuny podczas ich walki. Kobieta jasno powiedziała, że Nena nie potrafiła zapanować nad swoimi mocami, bo ich nie akceptowała. Tylko jak miała się przestać ich bać?
             - Nie boję się - powiedziała cicho i powtarzała to raz za razem. - Nie boję się! - krzyknęła w końcu. Objęła rękami ramiona i wzięła głęboki oddech. - Jest dobrze. Nie boję się.
             I wszystko nagle ustało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz