I won't just survive
Oh, you will see me thrive
Oh, you will see me thrive
Już
od dawna uczęszczała normalnie do szkoły. Nena wybrała tę najbliżej ich domu,
żeby Merit nie chodziła zbyt daleko sama. Wciąż bała się, że dziewczyna
zostanie zaatakowana. Nic takiego jednak nie miało
miejsca i Merit prawie zapomniała, że kiedykolwiek miała takie problemy.
Nowy świat był dziwny i bardzo
chaotyczny. Na każdym kroku atakowały ją obrazki i napisy, które Nena nazywała
reklamami. Ludzie byli głośni, ciągle gdzieś spieszyli. To jednak podobało się
Merit, bo nie miała czasu na nudę, kiedy ciągle było coś do zrobienia i do
zobaczenia.
Dostała telefon. Coś, czego w
poprzednich światach nie było. Tutaj zaś stanowiło podstawę komunikacji z lekko
nadopiekuńczą Neną lub rówieśnikami. Do tego miał tyle opcji. Mogła grać w gry,
oglądać śmieszne filmiki. Tylko nie na lekcji, bo wtedy nauczycielka się
gniewała.
Tutaj ludzie nie walczyli. No. Byli
żołnierze, ale walczyli ewentualnie z ludźmi. Nie było demonów, wampirów. A
przynajmniej nikt tu o nich nie wiedział. Istoty z Infernum były raczej
mitycznymi stworami, aniżeli faktycznym zagrożeniem i Nena wielokrotnie
przestrzegała Merit, by nie opowiadała o innych światach i tym, co przeszła.
Nie zamierzała. Nie chciała pamiętać.
Oczywiście to nie tak, że zamierzała zapomnieć o swoim tacie, nawet jeśli nie
była jego prawdziwą córką. Po prostu wolała nie przypominać sobie bolesnych
chwil i rozdrapywać ran.
Musiała ułożyć swoje życie na nowo.
Znaleźć nowe koleżanki, zaaklimatyzować się w świecie i szkole. Nie miała Nenie
za złe, że zabrała ją od Henry’ego. Tęskniła za nim, ale rozumiała, że sama
stanowi zagrożenie dla otoczenia, w tym także dla niego, a u boku Neny będzie
mogła nad tym zapanować.
Na razie Nena znów zablokowała jakoś
tę moc, ale Merit chciała jak najszybciej nauczyć się nad nią panować. Miała
nadzieję, że przyda się wtedy na polu walki. Jednak Nena niezbyt chętnie
rozmawiała z nią na ten temat. Niby zaczęły przerabiać jakąś teorię, czym są Cienie,
energia itp. A jednak Merit czuła, że w rzeczywistości nie robią nic
sensownego.
– Wróciłam! – krzyknęła w głąb domu.
Z kuchni dochodziły odgłosy rozmowy. Zdjęła buty i poszła tam. Nena gotowała
obiad, a Daemon jak zwykle jej przeszkadzał, więc się wkurzała. Merit
uśmiechnęła się na ten widok. Nawet jej nie zauważyli, więc powtórzyła: – Hej,
wróciłam!
– Och! Merit! – ożywiła się Nena, wymijając
Daemona i podeszła, żeby ją uściskać. – Jak w szkole?
– Normalnie.
– Jak koleżanki?
– No. Jest ok.
– Ale nie masz żadnych problemów? –
wypytywała Nena. Merit pokręciła przecząco głową. – Ale na pewno?
– Na pewno.
– Jakie ma mieć problemy? – mruknął Daemon.
– Dopiero zaczęła chodzić do tej szkoły.
– Materiał nie jest zbyt trudny?
– Biologia jest trochę
skomplikowana, ale nadrobię. No i geografia z tego świata całkowicie się różni, od tego, co znam, więc będę musiała przysiąść jeszcze trochę, żeby wykuć
podstawy – oznajmiła Merit i usiadła przy stole. – Co na obiad?
– Biologia i geografia, mówisz?
– No i lektury, ale to już na
bieżąco. Jak na razie jest ok.
– Poradzisz sobie, czy potrzebujesz
pomocy?
– Poradzę sobie.
– Jak coś to pytaj. Pomogę ci.
– Taaaak…
– Albo jakieś korepetycje.
– Dobra.
– Ale obiecujesz, że dasz mi znać,
gdyby coś?
– Obiecuję.
– Idź się przebrać – poleciła jej
Nena i dodała: – Obiad za chwilę będzie gotowy.
– Dobra! – uradowała się Merit i
pobiegła na górę.
– Jesteś straszna – mruknął pod
nosem Daemon i ucałował Nenę. – Ale byłabyś dobra matką. To aż sprawia, że
chciałbym założyć z tobą rodzinę. Teraz zaraz. Na tym blacie.
– Ranyyyy – jęknęła Nena. – Straszne
głupoty dziś wygadujesz.
Już po chwili w kuchni zjawiła się
przebrana w domowy strój Merit. Niedługo później dołączył także Farcuf i Silat,
a potem i Tiril, która ostatnie kilka godzin spędziła, obserwując komputery.
Była zafascynowana systemem stworzonym przez Nenę.
– I jak w szkole? – zapytała,
patrząc na Merit.
– Ty też? Już mnie Nena
przemaglowała – padło w odpowiedzi. – No mam pewne zaległości, ale dam radę.
– Jak skończysz, to nauczę cię zaklęcia
obronnego. Muszę mieć pewność, że jesteś bezpieczna.
Can't write my story
I'm beyond the archetype
Spojrzała na zegar ścienny wiszący nad
tablicą i westchnęła. Dziesięć minut do końca. Lekcja wyjątkowo jej się
dłużyła. A wcale nie miała ochoty tam siedzieć. W sumie nikt nie mógł jej
zmusić. Z mentorką nie rozmawiała już od dłuższego czasu, ale poszła do szkoły.
Trochę z przyzwyczajenia, trochę przez wzgląd na Esterę.
Zresztą nie chciała wyjść na
hipokrytkę, skoro Merit też zmusiła do nauki. Sama też nie wiedziała
wszystkiego. Tym bardziej, jeśli miałaby pomóc swojej podopiecznej, musiała
ciężko pracować.
Zapisała do zeszytu kilka
ważniejszych rzeczy i znów spojrzała na zegar. Osiem minut. Westchnęła jeszcze
ciężej.
– Masz napad duszności, Dagmara? –
zapytała nauczycielka, patrząc na nią z
rozbawieniem. – Widzę, że bardzo męczy cię ta lekcja.
Klasa ryknęła śmiechem.
– Przepraszam, nie wyspałam się
dzisiaj – mruknęła Dagmara i przygarbiła się jeszcze bardziej. Chyba jednak
wciąż nie lubiła szkoły. – Poza tym taka ładna pogoda. Ciężko usiedzieć na zajęciach
– Dobra, dobra. I tak już zostało
tylko kilka minut. Skupcie się jeszcze przez chwilę.
Spojrzała na Esterę, a ta wzruszyła
ramionami. Spróbowała napisać, chociaż kilka zdań opowiadania, ale nie mogła. Łatwiej
pisało jej się, gdy faktycznie coś się działo. Nie, żeby mogła narzekać
ostatnio na brak wrażeń. Jej myśli pochłaniały ostatnie odkrycia na temat jej
własnej osoby i konflikt z Beatrice.
Mentorka była jej bardzo bliska,
więc zerwanie z nią kontaktów było dla Neny bardzo ciężkie. Nie chciała w ten
sposób tego kończyć, ale wciąż miała jej za złe te wszystkie tajemnice.
Rozległ się dzwonek oznajmiający
koniec ciągnącej się w nieskończoność lekcji wiedzy o kulturze. Nena wstała
jako pierwsza i zaczęła pakować swoje rzeczy. Nauczycielka rzuciła jej
nieprzychylne spojrzenie, ale nic nie powiedziała.
– Wszystko w porządku? – spytała ją
cicho Estera. – Gdzie się tak śpieszysz?
– Wcale się nie śpieszę. Po prostu
nie chce mi się tu już siedzieć.
– Może chcesz do mnie wpaść? –
zaproponowała Estera i uśmiechnęła się. – Pogramy w coś.
– Mmm… W sumie – zgodziła się Nena i
uśmiechnęła się. – Dobry pomysł.
– Super.
Zabrały swoje rzeczy i ruszyły w
drogę do domu Estery. Ostatnio znowu częściej się widywały, ale i tak było
jakoś… Dziwnie. Nena znów czuła się źle, że okłamywała przyjaciółkę. Nie mogła
jej o niczym powiedzieć i choć Estera wyraźnie wyczuwała, że coś jest nie tak, milczała,
wiedząc, że nic z przyjaciółki nie wyciągnie.
– Chyba nie masz ostatnio weny, co? Zawsze
jesteś wtedy nerwowa.
– Cóż… – mruknęła Dagmara. –
Ostatnio sporo napisałam, ale faktycznie teraz się trochę przyblokowałam. W
historii nagromadziło się wiele spraw i problemów i nie wiem, jak je rozwiązać.
– Będę mogła przeczytać?
– Jasne.
– I tylko tym się martwisz? Może
będę umiała coś doradzić.
– Oby – zaśmiała się Nena.
– Ale z Damianem nic się nie dzieje?
Bo wyglądasz na bardzo zmartwioną.
– Nie, z Damianem wszystko ok.
– No to dobrze – powiedziała Estera
i wyszczerzyła zęby. – Bo już się bałam, że jakaś kłótnia zakochanych.
– Nie.
I won't just conform
No matter how you shake my core
Był już późny wieczór. Nena
siedziała po ciemku w kuchni. Owinięta kocem wpatrywała się w okno, przez które
doskonale widać było rozgwieżdżone niebo. Lubiła się w ten sposób czasem
zrelaksować. Tego dnia jednak czekała. W pewnym sensie zastawiła pułapkę. Była
nieco wkurzona, ale wolała przyłapać Merit na gorącym uczynku.
Wreszcie usłyszała szelest na
schodach i ciche kroki bosych stóp. Niewysoka postać przemknęła przez kuchnię w
stronę drzwi wyjściowych. Wtedy Nena się odezwała:
– A ty dokąd?
– Nena!
– Więc? Słucham.
– Chciałam się przewietrzyć –
wybełkotała Merit, gdy Nena zapaliła światło. – Całe popołudnie siedziałam w
domu i się uczyłam.
– Tak? A to ciekawe, bo mi się
wydaje, że próbowałaś się wymknąć z domu – stwierdziła Nena, marszcząc brwi.
Ręce skrzyżowała na piersi i spojrzała gniewnie na podopieczną. – Znowu.
– Wcale się nie wymykałam…
– Mhm. Twierdzisz, że nie? A to
ciekawe, bo dałabym sobie rękę uciąć, że nie próbowałaś nikogo poinformować, że
wychodzisz. Za to po cichu przeszłaś przez dom, żeby nikogo nie obudzić.
– A to ja muszę wam mówić, że idę do
ogrodu na kilka minut?
– Na kilka minut? Wczoraj zniknęłaś
na godzinę! – zdenerwowała się Nena. – Przestań mi tu ściemniać. Dobrze wiem,
że wymknęłaś się kilka razy z domu i nie mogę powiedzieć, że mi się to zupełnie
podoba – stwierdziła. Po chwili jednak dodała: – Ja cię rozumiem, Merit. To, co
teraz powiem, będzie niezbyt wychowawcze, ale ja też się wymykałam z domu, więc
naprawdę rozumiem. Ale nie po to nauczyłam cię zaklęcia przeciwko Cieniom i
zaklęcia ochronnego, żebyś wymykała się z domu walczyć z Cieniami. Jesteś o sto
lat za młoda, żeby to robić. Nauczyłam cię tego dla twojego bezpieczeństwa.
– Ale nie lepiej, żebym ćwiczyła?
– Ale nie w nocy sama! W swoim
czasie. Sama zabiorę cię w teren na trening, ale jest jeszcze za wcześnie – rzekła
z powagą Nena. – I bez dyskusji. Radzę się więcej nie wymykać. Nałożyłam na ciebie
zaklęcie śledzące, więc wiem, gdzie jesteś. Wiem też, gdy ktoś opuszcza naszą
kryjówkę i wychodzi poza barierę. Nie kombinuj też ze ściąganiem zaklęcia. Jest
dla ciebie zbyt trudne. Zresztą i tak schowałam książki, więc odpuść.
– To niesprawiedliwe. Obiecałaś, że
nauczysz mnie walczyć.
– Ale nie od razu.
– A kiedy?
– Najpierw musisz opanować podstawy
i nauczyć się bronić. Inaczej będziesz w terenie jedynie zawadzać. Ty myślisz,
że ja też od razu mogłam walczyć? Byłabym głupia, gdybym puściła cię po
tygodniu nauki.
– Ale dobrze mi idzie – zaprotestowała
Merit, jednak Nena pozostawała nieugięta. – Skoro się boisz o mnie, to naucz
mnie więcej.
– Jest jeszcze szkoła.
– Poradzę sobie.
– To nie jest zwykła zmiana szkoły,
jesteś w innym świecie. Chcę widzieć, że nadrobiłaś zaległości. Wtedy nauczę
cię kolejnych zaklęć.
– Ale…
– Bez dyskusji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz