środa, 10 kwietnia 2019

Part 16: Chapter 2 ~ Don't let me fall


I know that you can tell
When I start to let my hope fade away

           Złapała Daemona za rękę i przeniosła ich do kryjówki mentorki. No niezupełnie do środka, bo drzwi były zamknięte i tym razem. Zapukała, czekając. Pomimo wielu protestów ukochanego, zdołała go przekonać, aby jednak poszedł z nią. Potrzebowała go.
           Tym razem zamierzała wyciągnąć prawdę od Beatrice. Daemon miał ją wspierać. I upewnić się, że nie posunie się zbyt daleko. Była bardzo zdeterminowana. Może odrobinę za bardzo.
           Beatrice otworzyła i popatrzyła na Nenę po czym na demona, mrużąc oczy. Gdy Daemon odwrócił wzrok, zrozumiała, co się dzieje.
           - Co tym razem? – zapytała chłodno.
           - Musimy porozmawiać – oznajmiła stanowczo Nena.
           - Znowu? Zdaje się, że niedawno rozmawiałyśmy, ale zdecydowałaś się nie wierzyć mi i gdzie cię to doprowadziło.
           Nena popatrzyła zdziwiona na Beatrice, a potem na Daemona, który dość dziwnie się zachowywał.
           - Gdzie mnie to zaprowadziło? – zapytała podejrzliwie.
           - Do tego, że nadal szlajasz się z tym demonem. Nie wierzę, że miałaś czelność, by go tu przyprowadzić.
           - Przyszłam tu, bo tym razem powiesz mi prawdę. Całą prawdę.
           - Doprawdy? Porównałaś moją wersję z wersją Lacuny i uznałaś, że jednak mam rację?
           - Dlaczego tak się… Nie – Nena zorientowała się, o co chodzi i popatrzyła na Daemona. – Skąd? Jakim cudem ona wie o walce?
           - O jakiej walce? Walczyłaś z Lacuną? Nic dziwnego, że przychodzisz tu z podkulonym ogonem.
           - Z podkulonym ogonem? Nie! Przyszłam dowiedzieć się prawdy!
           - Jakiej znowu prawdy, moje dziecko?
           - O tym, kim jestem? O moich rodzicach?!
           - Na litość boską! – zagrzmiał Daemon, nie mogąc już tego znieść. – Przestań.
           - Właśnie – przytaknęła Nena.
           - Do ciebie mówię – zdenerwował się demon. – Do was obu. Jesteście rodziną. Troszczycie się o siebie, więc po co to wszystko? Ludzie są tacy dziwni! – dodał wściekle. – Oczywiście, że Beatrice wie o twojej walce z Lacuną. To ona pomogła nam cię uratować. Nie miałem ci nic mówić, bo też jest zbyt dumna i zbyt uparta, żeby przyznać, jak bardzo ważna dla niej jesteś. Ale nie odmówiła pomocy, gdy przyszedłem tu z tobą ledwo żywą na rękach! Więc przestańcie się w końcu kłócić.
           Nena zapowietrzyła się. Zresztą Beatrice również. Popatrzyły na siebie, a potem na Daemona.
           - Dlaczego mi nie powiedziałeś!
           - Kazała mi nie mówić.
           - I od kiedy słuchasz Beatrice?!
           - Wejdźcie – powiedziała wreszcie Beatrice, westchnąwszy ciężko.
           - Oboje? – zdziwiła się Nena. – Pozwolisz mu wejść?
           - Tak. Co nie znaczy, że to akceptuję – oznajmiła Beatrice. – Ale miałam okazję przekonać się, jak ważna dla niego jesteś. Był gotowy poświęcić własne życie, żebym tylko cię ocaliła.
           - Daemon! – ofuknęła go Nena.
           - No co? – naburmuszył się demon. – Ostatecznie mnie nie zabiła.
           - Chciałaś go zabić? – teraz Nena patrzyła gniewnie na mentorkę.
           - To był test, choć wcale nie znaczy, że ufam Daemonowi. Urzekło mnie jednak to, jak na ciebie przed chwilą nakrzyczał.
           - Możemy po prostu wejść do środka? – zapytał demon, zniecierpliwiony tą bezsensowną kłótnią. – Przyszliśmy to chyba nie po to, aby się sprzeczać przed wejściem.
           Wiedźma wymiarów poprowadziła ich do salonu. Nena z Daemonem usiedli na kanapie pod ścianą, a ona sama naprzeciwko nich w fotelu.
           Jako że Nena nie bardzo wiedziała, od czego ma zacząć, wyciągnęła zdjęcie, pokazując je Beatrice.
           - Wyjaśnij.
           - Co dokładnie mam wyjaśnić? – zapytała beznamiętnie kobieta. – Zdjęcie.
           - Byłam w Infernum. Rozmawiałam ze swoim ojcem – oznajmiła z powagą Nena, a Beatrice jakby pobladła.
           - Czyli?
           - Och nie udawaj. Wiedziałaś, że jestem demonem. Wiedziałaś o wszystkim. Wiem, że moim ojcem jest Lucyfer. Gdy zapytałam o matkę, dostałam to zdjęcie. Twoje zdjęcie.
           Beatrice westchnęła.
           - Więc? Dlaczego nigdy nic nie powiedziałaś?
           - To nie jestem ja.
           - Nie kłam!
           - Mówię prawdę – stwierdziła spokojnie Beatrice. – To nie jestem ja, mam ciemniejsze włosy.
           - Więc?
           - Aurora była moją starszą siostrą. To ona miała być wiedźmą wymiarów nie ja – zaczęła z powagą Beatrice. – Nie chciała tego. Pragnęła normalnego życia i zawsze korzystała z najmniejszej okazji do tego, by wprowadzić odrobinę normalności. Wówczas wiedźmą wymiarów wciąż była nasza babcia. Stara, ale mądra kobieta, która rządziła naszą rodziną.
           - Cały wymordowany przez Lacunę ród – wszeptała nagle Nena. – Osoba, którą straciła Lacuna była ona… Moja matka.
           - Tak, masz rację. Żyłyśmy już wtedy tutaj wraz z Aurorą. Podczas gdy babka i moja mama zajmowały się tym, czym dziś zajmuję się ja, my walczyłyśmy z demonami i Nocturnami. Aurora długo ścigała pewną grupę, która pozostawiała po sobie jedynie trupy. W końcu ich znalazła, a wraz z nimi jedną, jedyną ocalałą. Dziewczynę o imieniu Alicja, ale dziś znasz ją jako Lacunę. Straciła wszystko, a że miała potencjał, Aurora przygarnęła ją. Lacuna stała się naszą trzecią siostrą, rodziną.
           - Więc co się wydarzyło?
           - Nie byłam wtedy dużo starsza od niej, więc czasem się kłóciłyśmy, ale dla mnie też była ważna.
           - Co się stało? – ponagliła ją Nena, ale powstrzymał ją Daemon.
           - Aurora pewnego dnia poznała mężczyznę. Lu nie podobał mi się od samego początku.
           - Lu?
           - Domyślasz się już, prawda?
           - Aurora wychodziła z podobnego założenia co ty: nie wszystkie demony są złe. Spotkała się z nim raz, a potem drugi. Nie podobało mi się to, ale tolerowałam jej wybór, mając nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy. Lacuna natomiast była tym chyba bardziej zafascynowana.
           - Wyraźnie nie wyszło jej to na zdrowie – mruknęła Nena.
           - Nie. Lacuna była taka od początku, po prostu tego nie zauważyłyśmy. Masakra, której była świadkiem, odcisnęła piętno na jej psychice, ale długo to trwało nim… Nieważne – stwierdziła Beatrice, choć nie było wątpliwości, że to dla niej wciąż bolesne wspomnienia. – Aurora i Lu zakochali się w sobie, a przynajmniej ona się zakochała. Wiedziała, że jestem przeciwna i że nasza rodzina też będzie. Tylko ja i Lacuna wiedziałyśmy o ich związku. Ale ja byłam głupią, młodszą siostrą, która była zbyt uparta by zrozumieć, że Aurora jest szczęśliwa. Bałam się, że ją stracę i myślałam, że jeśli powiem rodzicom, oni sprowadzą ją na dobrą drogę. Zrobiłam to, gdy tylko usłyszałam, że Aurora i Lu się zaręczyli.
           - Zaręczyli się? On ją naprawdę kochał?
           - To aż tak niemożliwe? – mruknął Daemon, krzywiąc się.
           - Nie wiem, może – odparła niechętnie Beatrice. – Jednak gdy nasza rodzina się dowiedziała, rodzice i babcia zjawili się tutaj. Wezwali Aurorę. Chcieli przeprowadzić rytuał, który uwolniłby ją spod wpływu Lu. Jednak podczas rytuału okazało się, że Aurora jest w ciąży.
           - W ciąży – powtórzyła Nena, zaciskając mocniej palce na dłoni Daemona.
           - To byłaś ty – przytaknęła Beatrice, patrząc na Nenę z czułością. – Moja rodzina chciała, żeby Aurora pozbyła się ciąży, bo sprowadziła na rodzinę hańbę.
           - Ale odmówiła.
           - Tak. Odmówiła. Jedynym wyjściem dla niej, by zachować ciążę było zostać normalnym człowiekiem.
           - Została wydziedziczona?
           - Gorzej. Odebrano jej magiczną moc. Nie mogliśmy ryzykować, że urodzi się demon, który posiądzie ludzką magię. To było zbyt ryzykowne…
           - Ale ja przecież – odezwała się Nena.
           - Nie wiedzieliśmy o tym. Nikt nie miał pojęcia. Babcia była głową rodziny, zresztą nigdy wcześniej nie było takiego przypadku. Aurora straciła swoją moc.
           - Zmarła podczas porodu – odgadła Nena. – Przeze mnie.
           - Nie. Zmarła krótko po porodzie z powodu choroby. Z powodu choroby, na którą cierpiała już wcześniej, ale nie miała pojęcia lub zwyczajnie nigdy nam nie powiedziała. Magia, potężna magia, którą posiadała pomagała jej. Po jej utracie, stan Aurory szybko się pogorszył, ale było już za późno – wyjaśniła ze smutkiem Beatrice. Jej głos drżał. – Lacuna za wszystko obwiniała mnie. I miała rację. Gdybym nie była tak uparta, tak zawzięta… Aurora nigdy nie miała do mnie pretensji, choć powinna. Wiedziała, że nie zdoła cię wychować, więc poprosiła, abym ja się tobą zaopiekowała. Wówczas w Infernum wrzało.
           - Tak. Było ryzyko kolejnej wojny domowej – powiedział Daemon. – Pamiętam to.
           - Dlatego Lu przepadł. Jednak ja o tym nie wiedziałam, nie o tym, że Lu to Lucyfer.
           - A moja mama? Wiedziała?
           - Och, jestem tego pewna. Myślę, że od początku wiedziała, w co się pakuje, a mimo to nigdy się nie zawahała.
           - Rozumiem.
           - W tym czasie Lacuna była coraz bliżej z demonem o imieniu Berit.
           - Berit – powtórzyła Nena. – Wspomniała o nim…
           - Poszła w ślady za Aurorą. Myślałam, że skoro ma kogoś bliskiego, kogo nie nienawidzi tak jak mnie, że poradzi sobie – stwierdziła Beatrice. - Jednak gdy Aurora odeszła, Lacuna skierowała cały swój gniew na mnie i na moją rodzinę. Chciała, bym się do niej przyłączyła i pomogła jej w zemście. Najwyraźniej nasze więzi i fakt, że nie ja odebrałam Aurorze moc działały na moją korzyść, ale ja odmówiłam – wyjaśniła i westchnęła ciężko. – Myślałam, że ją przekonam, ale myliłam się. Wówczas Berit pomógł jej już zebrać więcej sprzymierzeńców w Infernum i razem zaatakowali mój rodzinny dom. Resztę już ci opowiedziałam. Zabili wszystkich, a ja nie zdołałam ich powstrzymać. Byłam pewna, że zabiłam Lacunę. Nie w zemście, lecz z powodu jej niebezpiecznej ideologii co do ochrony świata. Najwyraźniej Berit zdołał ją ocalić, ale przez te wszystkie lata zdołała się ukrywać.
- Więc od początku… Od samego początku wiedziałaś, kim jestem. Wiedziałaś, że jestem demonem i że pewnego dnia moje moce się obudzą – wycedziła Nena. – A mimo to oddałaś mnie pod opiekę obcych ludzi i obserwowałaś. Z daleka, choć to ty powinnaś się mną opiekować. Przygarnęłaś mnie dopiero, gdy okazało się, że jednak posiadam magię i sądziłaś, że możesz mnie wytresować. A gdy ci się sprzeciwiłam, uznałaś, że zrobię to samo co moja matka albo gorzej… Pójdę w ślady Lacuny.
- To nie tak, Nena. Aurora chciała dla ciebie normalnego życia. Chciałam, byś miała rodziców, przyjaciół, normalne życie. Zamierzałam znaleźć sposób na zablokowanie krążącej w twoich żyłach krwi demona.
- A zamiast przyjaciół miałam tylko wrogów. Byłam popychadłem. Nie byłam do końca demonem, ale nie byłam też człowiekiem. Być może ludzie wyczuwali to podświadomie. Nie pasowałam… A moi przybrani rodzice nie mieli o niczym pojęcia. Nie wiedzą, kim tak naprawdę jest ich córka. Nie wspominając o moim ojcu lub raczej człowieku, którego jeszcze do niedawna uważałam za ojca. Ludzie potrafią być gorszymi potworami niż demony, wiesz?
            - Nena, ja…
            - Przepraszam? To chcesz powiedzieć? – roześmiała się Nena. – Na to chyba już trochę za późno.

I need to catch myself
Open my ears to hear you calling my name

           Wyszła trzaskając drzwiami nie pomna na wołanie Daemona, a tym bardziej prośby Beatrice. Ledwo opuściła kryjówkę, poczuła niepokój. Od razu zrozumiała, że któryś ze światów został zaatakowany i od razu się tam udała.
           Nie czekała na przyjaciół. Była zbyt wzburzona, by myśleć logicznie. Musiała wyładować gniew. I ochronić ludzi, którzy byli jej przyjaciółmi.
           Gdy dostała się do wioski, wojownicy byli już gotowi do walki z Klanem Nocy. Uradowali się na jej widok, choć szybko dostrzegli, że coś jest nie tak. Nie było jednak czasu na pytania. Musieli chronić wioskę.
           Na szczęście w porę pojawił się Daemon wraz z pozostałymi. Wsparli oni wojowników w walce z Klanem Nocy. Obecność Daemona nieco uspokoiła Nenę. Zwłaszcza, gdy przypomniał jej, by była ostrożna i nie robiła nic głupiego.

Been fighting way too long

           Udało im się raz jeszcze pokonać Klan Nocy. I to dosyć szybko, co dla mieszkańców wioski było powodem do świętowania. Zebrali się przy ogniskach, radując się kolejną wygraną.

           Nena tylko przez jakiś czas kręciła się wśród nich. W końcu wymknęła się i wróciła do domu. Nie czuła się w nastroju do świętowania. Bo wcale nie czuła się, jakby wygrała. Wręcz przeciwnie. Czuła się, jakby poniosła tego dnia ogromną stratę. Coś, czego już nigdy nie odzyska. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz