niedziela, 7 kwietnia 2019

Part 15: Chapter 1 ~ I'm gonna tear you apart

I sleep all day, 
I prowl at night

           Obudziła się z powodu bólu, który promieniował od jamy brzusznej przez prawie całe jej ciało. Nawet teraz, choć jej rany dawno się wyleczyły, wciąż cierpiała. Budziła się z koszmarów cała spocona, czasem zapłakana. A czasem krzycząc z bólu. Nie tym razem na szczęście.
Sięgnęła ręką pod poduszkę, gdzie trzymała lekarstwa. Łyknęła kilka tabletek i popiła wodą stojącą na szafce nocnej. Skrzywiła się. Czekała aż ból mienie. Starała się zbytnio nie wiercić, ale na darmo. Ból nie chciał przejść, a ona traciła cierpliwość.
           Nie chcąc budzić Berita, wstała z łóżka i dłuższy czas kręciła się po domu. Ból wciąż nie ustępował. W końcu nie wytrzymała. Ubrała się i wyszła. Chłodne, nocne powietrze nieco ją otrzeźwiły, wyostrzając przytępione cierpieniem zmysły.
Poszła tam, gdzie jeszcze wciąż mogła znaleźć ukojenie. Nawet jeśli tylko chwilowe. Jej ulubiony bar znajdował się tuż za rogiem i był otwarty prawie do rana. Upije się i po cichu wróci do łóżka. Taki był plan przynajmniej.
Usiadła przy pustym barze. Tylko gdzieś w rogu lokalu siedziało jeszcze kilku mężczyzn. Ktoś grał w bilarda, ale to jej nie obchodziło. Spojrzała na barmana, który skinął do niej uprzejmie.
- To co zawsze.
- Kolejny ciężki dzień?
- Tak.

Do anything to feel alive

           Dostała swojego drinka, którego wypiła niemal duszkiem. Potem kolejnego i kolejnego, ale pomimo zaniepokojenia barmana, ona dopiero się rozkręcała.
           - Może już starczy?
           - Starczy, kiedy ja powiem, że starczy – warknęła. – Jeszcze.
           Barman westchnął wyraźnie zmartwiony.
           - Żeby taka młoda kobieta upijała się prawie codziennie.
           - To nie twoja sprawa – mruknęła, biorąc kolejnego drinka do ręki. Jednak w kilka chwil później, ktoś jej go zabrał. Wkurzona odwróciła się, mówiąc: - Ile razy mam powtarzać, że… Berit? Co ty tu robisz?
           - Martwiłem się. Nie było cię obok, gdy się obudziłem.
           - Nie mogłam spać.
           - I dlatego znowu się wymknęłaś? – zauważył z wyrzutem demon. - Miałaś tego nie robić.
           - Tabletki nic nie dawały, a nie chciałam cię budzić.
           - Idź do domu, niedługo wrócę.

I'm in the end,
 just what you made me

           - Wracamy tam razem – powiedział z powagą Berit. – Nie mogę pozwolić, żeby to stało się twoją codziennością.
           - Za późno – warknęła Lacuna, zamawiając kolejny trunek. – Jeszcze raz, proszę
           - Nie, to nie będzie potrzebne – powstrzymał barmana demon i objąwszy Lacunę, próbował odciągnąć ją od baru.
           Odepchnęła go wściekle.
           - Zostaw mnie – wysyczała. – Powiedziałam, że niedługo wrócę.
           - Twój chłopak martwi się o ciebie – stwierdził barman. – I wcale mu się nie dziwię.
           - Nie masz o niczym pojęcia, człowieku.
           - Lacuna, proszę nie rób scen. Wracajmy do domu. Znajdziemy sposób, żeby ci pomóc.
           - Minął już prawie rok – przypomniała mu. – I nic nie pomaga.
           - Czas leczy rany.
           - To nie moje ciało, a dusza potrzebują pomocy.
           - Wiem, ale zatapianie bólu w alkoholu to nie metoda.
           - Nie masz pojęcia, przez co przechodzę – ofuknęła go Lacuna. – To wszystko przez ciebie. To ty kazałeś mnie w to zmienić.
           - Próbowałem cię tylko uratować – powiedział Berit, wyciągając rękę, by pogładzić Lacunę po włosach, ale odsunęła się. – Nie rób mi tego.
           - Może trzeba było pozwolić mi umrzeć, zamiast zmieniać mnie w potwora.
           - Przepraszam – westchnął Berit. – Przepraszam, ale za bardzo cię kocham, by pozwolić ci odejść. Nie mogłem cię stracić.
           Wyraz twarzy Lacuny zelżał na te słowa.
           - Ja też przepraszam – mruknęła. – Po prostu ten ból… Nie mija.

I look the same
But I'm not fine

           Czas mijał. Lacuna zdawała się czuć coraz lepiej. Coraz rzadziej wychodziła do baru. Pomagała Beritowi walczyć z demonami nawiedzającymi ich świat. Zbudowała wraz z nim siedzibę, która miała stać się ich domem. Bazą wypadową do ochrony tego wymiaru.
           Berit uwierzył, że jest dla nich przyszłość. Było dużo lepiej. Lacuna stawała się silniejsza i wyglądało na to, że nie cierpi. Nie tak bardzo. Nie miał pojęcia, że ona po prostu lepiej kryła się z tym wszystkim.
           Nie chciała go martwić. Dlatego odpuściła alkohol. Zamiast tego w wolnych chwilach odwiedzała Curreau. Poszła do niego po radę. Jednak nie spodobało jej się to, co usłyszała. Nie chciała pić krwi. Nie mogła pogodzić się, że stała się wampirem.
           Jednak dla Berita chciała stać się lepszą osobą. Nie chciała już pić, kłócić się z nim. Mieli razem opiekować się tamtym światem. Przystała na pewną wymianę z Curreau. Nie musiała atakować ludzi, zamiast tego, co jakiś czas po prostu dostawała trochę krwi.
           Była zimna i niezbyt dobra. Czego się spodziewać po źle przechowywanych zapasach? Curreau dostrzegł grymas na jej twarzy.
           - Coś nie tak?
           - Nie… Po prostu…
           - Nie smakuje?
           - Niespecjalnie.
           - Cóż mogę zrobić – Nocturn wzruszył ramionami – świeża nie jest już taka dobra.
           - Tak, ale nie chcę… Nie mogę – poprawiła się.
           - Kto tak powiedział? Berit? – zapytał Curreau, a Lacuna odwróciła wzrok. – Wiesz, o ile lepiej poczułabyś się, gdybyś choć raz napiła się świeżej krwi? Być może ten raz wystarczyłby ci na dłuższy czas. Berit nie musi wiedzieć.
           - Nie. Nie będę go okłamywać.
           - I tak to robisz.
           - Chodź. Zabiorę cię na prawdziwe polowanie.
           - Takie, które kiedyś powstrzymywałam – sarknęła Lacuna.
           - Z tego, co wiem, nie jesteś już strażniczką wymiarów. A na pewno nie tego świata. Jeśli ci się nie spodoba, więcej tego nie zrobisz. Nie będę cię zmuszać.

The master of my own disguise

           - Jestem z ciebie dumny, wiesz? – wyszeptał Berit, gdy leżeli razem w łóżku. – Mówiłem, że poradzisz sobie z tym. I zobacz. Nie cierpisz już tak, jak kiedyś i wcale nie potrzebujesz pić.
           - Tak, miałeś rację – odparła Lacuna i ucałowała demona. – Ale bez ciebie, nie dałabym rady.
           - Nieprawda. Jesteś silna. Ten sukces jest tylko twój.

If you knew the truth, 
you'd probably hate me

           Berit gdzieś przepadł, zajęty sprawami ich świata. Toteż Lacuna skorzystała z okazji, by ponownie odwiedzić Curreau. Nie wyglądał na zdziwionego, gdy pojawiła się w jego rezydencji.
           - Wiedziałem, że wrócisz – stwierdził z zadowoleniem, a na jego twarzy pojawił się arogancki uśmiech. – Gotowa na kolejne polowanie?
           - Tak, ale Berit nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz?
           - Masz moje słowo. Dawno nie miałem tak wspaniałego towarzystwa do polowania.
           Wyruszyli jeszcze przed zachodem słońca, by zdążyć, nim wszyscy ludzie wrócą do wioski. Musieli przecież z czegoś żyć, więc za dnia ryzykowali, by złapać zwierzynę i zbierać dary lasu. I tego dnia nie było wcale inaczej.
           Curreau i Lacuna szli na czele Klanu Nocy. O ile za pierwszym razem dziewczyna wciąż miała opory, o tyle tym razem pozwoliła, by zawładnęły nią instynkty. Curreau nawet nie zdążył zaprotestować, gdy wyprzedziła go, dopadając do młodej kobiety niosącej kosz pełen owoców i grzybów, którą sam sobie upatrzył.
           Machnął ręką, powstrzymując resztę. Nie mieli jej przeszkadzać. Zamiast tego patrzył, jak Lacuna wbija kły w szyję swojej ofiary i uśmiechnął się z zadowoleniem.

I need a fight
I've got you, in my sights

           Od walki z Beatrice minęły lata. Życie Lacuny bardzo się zmieniło. Na lepsze oczywiście. Ustabilizowała sytuację w świecie, który teraz na dobre był jej domem, bo tam też miała swoją siedzibę. Nie do odnalezienia nawet dla wiedźmy wymiarów.
           Żyła dość spokojnie. Nie była gotowa do konfrontacji z kobietą. Jednak, gdy usłyszała o nowej podopiecznej Beatrice, nie mogła siedzieć spokojnie. Musiała to zobaczyć na własne oczy. Dlatego udała się do głównego świata, z którego pochodziła. Ukryta przed niechcianymi spojrzeniami za pomocą zaklęć, obserwowała Beatrice, która najwyraźniej była dopiero na etapie szkolenia nowej strażniczki.
           Już na widok samej kobiety, żołądek Lacuny zacisnął się niebezpiecznie. Jednak na widok kręcącej się przy niej dziewczynki, poczuła wściekłość. Minęło już sporo czasu, ale i tak nie mogła zrozumieć, że tak szybko została zastąpiona.
           Nowa strażniczka wymiarów i podopieczna Beatrice. Pomimo gniewu, Lacuna powstrzymała się od jakichkolwiek działań i postanowiła tylko obserwować starania dziewczynki.
           Młoda miała niebieskie, duże oczy i brązowe, długie włosy. Wyglądała podobnie do Lacuny, ale też podobnie Beatrice. Trochę jakby była jej córką i być może była nią faktycznie. Tego Lacuna jeszcze nie zdołała się dowiedzieć.
           Miała na to czas. Wyśle swoich ludzi, by obserwowali dziewczynkę i zebrali jak najwięcej informacji o niej. Kim była? Skąd się wzięła? Czy naprawdę była córką Beatrice, czy jedynie przybłędą jak Lacuna?

Only one of us will make it out alive


           Cokolwiek to było, nie miała wątpliwości do tego, co czeka młodą strażniczkę. Podzieli ona los Beatrice, który Lacuna szykowała dla kobiety już od dawna. Jednak to wciąż nie był czas. Lecz gdy ten wreszcie nadejdzie, nie będzie litości.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz