poniedziałek, 18 marca 2019

Part 12: Chapter 1 ~ New allies


There's gotta be another way out
I've been stuck in a cage with my doubt
           
            Głęboko zakorzeniona w jej sercu nienawiść i brak zaufania do demonów dały o sobie znać. Widząc mieszkańców Infernum, nawet w towarzystwie Daemona, odruchowo chwyciła za miecz. Szybko jednak zorientowała się, że muszą to być jego przyjaciele, o których wielokrotnie wspominał.
            — Przepraszam, zaskoczyliście mnie — powiedziała pospiesznie i spuściła głowę. — Nie spodziewałam się was tak szybko, a tym bardziej nie w tym świecie… Chodźmy stąd, jesteśmy wciąż zbyt blisko szkoły — dodała. Dopiero gdy oddalili się wystarczająco daleko, w jej mniemaniu, zwróciła się do nich ponownie: — Jeszcze raz przepraszam. Teraz możemy w spokoju porozmawiać.
            — Nic się nie stało — usłyszała w odpowiedzi i na twarzy jednej z demonów zobaczyła łagodny uśmiech. Jasna cera, blond włosy i niebieskie oczy to cechy, które ludzie zapewne uznaliby za anielskie. Była naprawdę piękna i Nena wątpiła, by ktokolwiek podejrzewał ją o bycie demonem. — Jestem Tiril, a to jest Silat — oznajmiła, wskazując na swoją towarzyszkę. Tamta dla odmiany miała czarne włosy i szare oczy, co sprawiało, że wyglądała trochę jak siostra Daemona. Następnie popatrzyła na mężczyznę. Wysokiego. Stanowczo wyższego od ich przyjaciela, o brązowych, sterczących włosach i niebieskich oczach. — A to Farcuf.
            — Jestem Nena.
            — Wiemy. Wiele o tobie słyszeliśmy — zaświergotała Tiril, szczerząc zęby. — Daemon nie przestawał o tobie mówić, dlatego cała nasza trójka bardzo chciała cię poznać.
            — Ja również o was słyszałam. Właściwie same dobre rzeczy, więc jest mi bardzo miło.         
            — Nie udało nam się niestety na razie dowiedzieć niczego o twoich rodzicach.
            — Nie szkodzi. Nie spodziewałam się, że wszystko pójdzie gładko.
            — Ale  jesteś za to tak ładna, jak mówił Mon Mon — wtrącił Farcuf za co oberwał sójkę w bok od Silat.
            Roześmiali się.
            — Ale to nie tak, że nie mamy dobrych wieści — powiedział Daemon, szczerząc zęby. — Zostaną z nami, żeby pomóc.
            — Pomóc?
            — Pomóc w walce z demonami i Klanem Nocy.
            — Co? — zdziwiła się Nena. — Naprawdę?
            — Jasne. Nie byliśmy zbytnio przywiązani do Infernum, za to nasza czwórka przysięgła sobie zawsze trzymać razem. Teraz jesteś jedną z nas.
            — Nie jest jedną z was i nigdy nie będzie — usłyszeli i Nena odwróciła się przerażona w stronę mentorki, która pojawiła się znikąd. — Neno, od kiedy trzymasz z demonami? Czyżbyś dała się zwieść słodkim słówkom i obietnicom?
            — Nie — zaprotestowała Nena. — To nie tak…
            — Więc jak? — zapytała gniewnie Beatrice. — Mówiłam ci, że demonom nie można ufać. Jedyne co potrafią, to zwodzić i oszukiwać. Myślisz, że jesteś dla nich w jakiś sposób wyjątkowa? Nie jesteś pierwsza, którą próbują zwieść. Ostrzegałam cię. A teraz odsuń się od nich.
            — Beatrice, poczekaj. Wszystko ci wyjaśnię.
            — Nie zamierzam słuchać tych bzdur. Demony powinno się zabijać — ciągnęła dalej mentorka. Nie zapowiadało się na to, żeby miała dać się przekonać. — Już ostatnio czułam, że coś kręcisz. Dlatego posłałam za tobą shikigami. I co widzę? Moja uczennica zaprzyjaźnia się z demonami.
            Pierwsze zaklęcie chybiło, choć celowo. Było ostrzeżeniem. Kolejne błyskawice trafiłyby ich o mały włos, ale dobry refleks demonów, uchronił je przed przyjęciem obrażeń. Nena znieruchomiała, wahając się, co powinna zrobić.
            Kolejne potężniejsze zaklęcie poszybowało wprost na Daemona. Trafiło. Wzniosły się tumany kurzu i pyłu. Pozostała trójka zdążyła uskoczyć, by nie dostać rykoszetem, ale Daemon nie miał tego szczęścia.
            Jednak gdy kurz opadł, ich oczom ukazała się bariera stworzona przez Nenę, która stała tuż przed swoim ukochanym, chroniąc go. To rozzłościło Beatrice jeszcze bardziej.
            — Nena, odsuń się. To ostatnie ostrzeżenie!
            — Nie, Beatrice! Zaczekaj! Oni mi pomogli, rozumiesz? Daemon… Gdyby nie Daemon już by mnie tu nie było! Ufam mu. Jeśli nie możesz zaufać jemu, zaufaj mnie!
            — Ty... Zakochałaś się w nim.
            — Tak, kocham go i nie pozwolę ci go skrzywdzić, tak jak jemu nie pozwoliłabym skrzywdzić ciebie ani innych ludzi! Dlatego proszę! Wysłuchaj mnie! — błagała Nena, stając pomiędzy mentorką, a demonami. — Przynajmniej wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia.
            — Próbuję cię chronić, moje dziecko.
            — Wiem, doceniam to. Ale nie uchronisz mnie przed wszystkim. Musisz mi zaufać!
            Kolejne błyskawice wycelowane w ich stronę były końcem rozmowy. Nena nie chciała walczyć z mentorką, ale nie mogła też pozwolić jej na skrzywdzenie towarzyszy. Bo tym przecież właśnie się stali. Chcąc nie chcąc, rzuciła Daemonowi proszące spojrzenie, a on przeniósł całą ich piątkę w bezpieczne miejsce.

I've tried forever getting out on my own

            Było to jego mieszkanie w ludzkim świecie. Nena od razu nałożyła na nie barierę i zaklęcia maskujące, łudząc się, że mentorka nie odnajdzie ich przez jakiś czas. Chciała z nimi porozmawiać, a Beatrice dać czas do namysłu. Później spróbuje ją udobruchać i wytłumaczyć sytuację.
            — Przepraszam was za Beatrice. Jest dobrą osobą i moją mentorką. Martwi się o mnie i dlatego tak zareagowała. Nie miejcie jej tego za złe.
            — Nie martw się tak — skwitowała Tiril. — Widać, że bardzo jej na tobie zależy. A bądźmy szczerzy, demony nie mają najlepszej opinni w tym świecie.
            — Wydaje mi się, że ma jakiś powód, że tak nienawidzi demonów — dodała Silat.
            — Tiril ma rację. Zresztą żadne z nas nie ma jej tego za złe.
            — Mam tylko nadzieję, że uda wam się dojść do porozumienia — przytaknął Daemon. — Nie spodziewałem się jej dzisiaj.
            — Ja też nie.
            — Dobrze. Nie ma sensu się na tym rozwodzić — stwierdził Daemon, widząc smutek na twarzy Neny. Zaprosił wszystkich gestem dłoni do kuchni. — Czego się napijecie?
            — A co masz? — roześmiał się Farcuf.
            — Czego dusza zapragnie.
            — Czerwone wino chcę — oznajmiła Silat i dodała po chwili namysłu: - Poproszę.
            — Whisky — rzekła Tiril.
            — Dla mnie też — poprosił Farcuf.
            — A dla ciebie? — Daemon zwrócił się do Neny. — Może zrobić ci herbaty?
            — Daj jej coś mocniejszego — zasugerowała Tiril, patrząc na przyjaciela z powątpiewaniem. — Whisky jej daj albo drinka zrób.
            — Przytul ją, idioto — warknęła Silat. — Od czego ma faceta, jak nie od tego, żeby ją pocieszył?
            — Nie, nic mi nie jest — zapewniła ich Nena. — Ale chętnie napiłabym się wina, jak Silat.
            — Mądry wybór — przytaknęła brunetka.
            — Sila mało się odzywa, ale nie trzeba wiele, żeby zaskarbić sobie jej sympatię — wyjaśniła wesoło Tiril. - Wystarczy pić wino najwyraźniej - po czym puściła do przyjaciółki oczko.
            — Przejdźmy jednak do rzeczy — poprosiła Nena, marszcząc brwi. — Mimo wszystko ludzie i demony nie są w zbyt dobrych stosunkach, więc muszę wiedzieć coś więcej — dodała. — Ufam Daemonowi, a on za was poręczył. Dlatego wierzę, że i wam mogę zaufać, ale… Nie zmienia to faktu, że jestem strażniczką wymiarów i moim obowiązkiem jest chronić ludzi.
            Daemon skrzywił się.
            — Nena, gwarantuję ci, że moi przy… — zaczął.
            — Poczekaj — przerwała mu Silat, robiąc poważną minę. — Dlaczego się wtrącasz? Dziewczyna ma swoje zdanie. Daj jej się wypowiedzieć.
            — Właśnie. Jest szczera, więc myślę, że się dogadamy — przytaknęła Tiril. - Lubię jak ktoś nie owija w bawełnę.
            — Daemon chce dobrze — stwierdziła Nena, uśmiechając się. — Troszczy się i o mnie i o was.
            — Tak, ale wydaje mi się, że nie zakochałby się w nudnej, prostej dziewczynie. Musisz być naprawdę czymś — stwierdził wesoło Farcuf, szczerząc złośliwie zęby do przyjaciela. — Jestem pewien, że nie miał na początku łatwo i na pewno dałaś mu w kość.  Ale to dobrze. Nabijał się swego czasu ze mnie i Silat, więc niech teraz poczuje na własnej skórze.
            — Wciąż to dość niesamowite. Mimo wszystko masz mentalność człowieka — powiedziała Silat. — Nie mam tego na myśli w zły sposób, ale chodzi o to, że jednak różnisz się od nas demonów. A fakt, że jesteś strażniczką wymiarów, czyni cię czymś jeszcze dziwniejszym. Mimo to wybrałaś Daemona.
            — Ej — mruknął Daemon.
            — Nie. Myślę, że rozumiem, o co chodzi Silat.
            — Ten baranek obiecywał sobie, że nigdy się nie zakocha, kiedy jeszcze byliśmy młodzi — ciągnęła dalej brunetka i nie zamilkła, pomimo ostrzegawczego spojrzenia przyjaciela. — Gdy ja i Farcuf zaczęliśmy być parą, strasznie się wkurzał i wyzywał na nas. Uważał, że nie ma czegoś takiego jak miłość. Że jesteśmy demonami, jak możemy się zachowywać jak słodka parka w ludzkim świecie. Dobrze wiedzieć, że znalazł kogoś, kto to zmienił. Nawet jeśli wciąż brakuje mu ogłady w tych sprawach.
            — To nieprawda — zaprotestowała Nena, przypominając sobie ich wspólne chwile. — Nie miał łatwo, to prawda. Pakowałam się w kłopoty non stop, a do tego byłam bardzo wrogo do niego nastawiona, wiedząc, że jest demonem. Byłam naprawdę okropna dla niego. A mimo to cały czas był w pobliżu. I chociaż miał nie ingerować, uratował mi skórę nie raz i nie dwa. To na niego mogłam liczyć w najcięższych chwilach i podnosił mnie na duchu, kiedy chciałam się poddać.
            — To takie słodkie — rozczuliła się Tiril, rozpływając się nad swoją szklanką whisky. — Kto by pomyślał, że nasz Dae tak wyrośnie. A to wszystko dzięki tobie.
            — Teraz jednak chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o was — oznajmiła z powagą Nena i wyprostowała się na krześle. — Skoro chcecie pomóc, bardzo mnie to cieszy, jednak...
            — Tak. To zrozumiałe, że jesteś ostrożna. Mimo wszystko jesteśmy obcymi ci demonami.
            — Dlaczego chcecie pomóc?
            — Ze względu na Daemona — odparła szczerze Tiril. — Na pewno opowiadał ci, że poznaliśmy się na początku naszej służby. Wówczas jeszcze w Infernum było inaczej. Trwała wojna domowa z frakcją, która sprzeciwiała się rządom Lucyfera. A my byliśmy młodzi, oddani ideałom i ojczyźnie. Każdy młody demon musi odbyć służbę, a my lubiliśmy walczyć i sprawiało nam to frajdę. Jednak młodzieńcze czasy minęły. Nasze ideały zaczęły się różnić od tych wyznawanych przez Infernum, więc staliśmy się bardziej outsiderami. Bardziej liczy się dla nas nasza grupa.
            — Tak słyszałam o tym.
            — Ja, Far i Dae pochodzimy z tego samego klanu, ognia, więc znamy się najdłużej. Ale Sila dołączyła do nas bardzo szybko. Zaprzyjaźniliśmy się, ale mówię tu o takiej prawdziwej przyjaźni. Każde z nas oddałoby życie za pozostałych — wyjaśniła Tiril, a na jej twarzy nie było już tego trzpiotowatego uśmiechu. Mówiła całkiem poważnie. — Stoczyliśmy nie jedną bitwę ramię w ramię. Wiesz to jest jeden z tych rodzajów przyjaźni, którego nie zyskasz, dopóki nie znajdziesz się z towarzyszami w różnych, często fatalnych sytuacjach. Myślę, że wiesz, o czym mówię. Walka to twój chleb powszedni. A my zasmakowaliśmy jej przez setki lat.
            — Tak. Jak najbardziej — zgodziła się Nena, kiwając potakująco głową. Pociągnęła łyk wina. — W wielu światach mam takich przyjaciół. I oni wciąż mnie zaskakują, choć to ja powinnam ich chronić.
            — Mówisz o Rose? — zapytał Daemon.
            — Między innymi, ale także o Henocku, Ingri, Alwarim i całej rzeszy pozostałych.
            — Zatem rozumiesz — skwitowała Tiril. — Walczyliśmy za Infernum, bo to nasz dom. Nasza ojczyzna. Tak samo ty walczysz za swój świat i wiele innych. Teraz nie ma tam już wojen, nie jesteśmy potrzebni. A planów Lucyfera nikt nie zna i nie rozumie. Przestał się jakby interesować, więc nie ingeruje w nasze losy poza Infernum.
            — Ok? — powiedziała niepewnie Nena.
            — Tiril chodzi o to — odezwała się Silat — że wybierając pomiędzy światem demonów, a jednym z nas, naszym przyjacielem, zawsze wybierzemy naszego przyjaciela. Daemon poprosił nas o pomoc. Co prawda tylko w kwestii informacji o twoich rodzicach, ale to tak nie działa. On jest tu. Walczy po tej stronie. Nie tylko w imię miłości do ciebie, ale w imię pewnych ideałów, które my także podzielamy.
            — Więc my też chcemy się przyłączyć — dokończył za nią Farcuf. — Jesteśmy po waszej stronie.
            — Ja tam czuję się przekonana — rzekła Nena i uśmiechnęła się serdecznie. — Jednak to czas zweryfikuje, czy mamy podobne poglądy.
            — Jesteśmy do twojej dyspozycji, szefowo! — zadeklarował Farcuf.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz