I’ve got
the same deep wounds as you,
Leżał na łóżku z rękami
założonymi za głowę. Obok po turecku siedziała Nena. Znajdowali się w
mieszkaniu Daemona i choć przywoływało ono głównie wspomnienia związane z
przemianą Neny, czuli się tam naprawdę jak w domu.
— Hm?
Nad czym się tak zastanawiasz?
—
Opowiedz mi coś o swoim życiu.
— W
sensie?
— No,
bo… Ty obserwowałeś mnie przez tyle czasu, tyle o mnie wiesz, a ja nie wiem o
tobie prawie nic — powiedziała cicho Nena. — To niesprawiedliwe.
Daemon
roześmiał się na tą uwagę.
— Nie
wiem, co mam ci powiedzieć. Nigdy nie działo się nic niezwykłego.
— No,
ale wspominałeś, że masz jakiś przyjaciół.
— Tak,
tak. Tiril, Silat i Farcufa — odparł Daemon, uśmiechając się pod nosem. —
Poznaliśmy się na służbie. Większość demonów z każdego klanu wysyłana jest na
służbę. Oczywiście nie jest to jakoś uregulowane prawnie, ale…
Większość z nas chce walczyć. W tym jesteśmy dobrzy.
— W
walce z ludźmi?
— Nie
tylko. Z innymi frakcjami. Są demony, które opuściły piekło i już dawno nie są
pod jurysdykcją Lucyfera. Kiedyś prowadziliśmy z nimi wojnę i to bardzo długo.
I to tam poznałem swoich przyjaciół. Byliśmy jednymi z najlepszych wojowników.
— Wojna
domowa w piekle… Trochę dziwnie to brzmi.
— Ale
taka była rzeczywistość i nadal jest — westchnął ze smutkiem Daemon. — Pod
wieloma względami Infernum nie różni się zbytnio od tego świata. U nas nie ma
podziału i mamy jednego władcę, ale… Wojny i konflikty nie są nam obce. My też
walczymy o coś, giniemy, tracimy bliskich. Też chcemy coś chronić.
— Wiem…
Wiem już, że demony aż tak się nie różnią. Masz tam jakąś rodzinę?
— Tak.
— Tak? —
zdziwiła się Nena. — Nigdy nie wspomniałeś.
— Mam
młodszego brata. Na szczęście obecnie nie ma żadnych wojen, więc nie musi walczyć.
Jest jeszcze młody. Dopiero uczy się walczyć.
— Jak ma
na imię?
— Marou.
—
Chciałabym go kiedyś poznać.
— Kiedyś
na pewno poznasz — powiedział Daemon i podniósł się, by pocałować Nenę. — W
końcu od zawsze miałem tylko jego.
— Ale
miałeś też przyjaciół, a teraz masz też mnie.
— Wiem.
— A co z
twoimi rodzicami?
—
Zginęli bardzo dawno temu — skwitował Daemon. — Sam zajmowałem się bratem.
— Dobrze
się spisałeś — powiedziała Nena i pogładziła go po głowie, więc popatrzył na
nią zaskoczony. — No, co? Wiem, że nie jestem dobra w okazywaniu czegokolwiek,
ok? Nie musisz robić takiej miny.
— Nie,
to właściwie miłe. Nie spodziewałem się po prostu.
My love can double as a weapon too
Nena nagle poderwała się z
łóżka.
— Demony
— powiedziała. — Ojciec i Merit są zagrożeni, jeśli zdążą zaatakować miasto. I
moi przyjaciele…
Daemon
też podniósł się z miejsca.
— Idę z
tobą.
— Nie
musisz, to mój obowiązek.
— Ale
chcę — oznajmił Daemon, chwytając ją za nadgarstek i nagle znaleźli się w innym
świecie, nieopodal bramy. — Razem będzie nam łatwiej.
Nena
pospiesznie utworzyła barierę o sporym zasięgu, by mieć pole do manewru, a
zarazem upewnić się, że nikt się nie zorientuje. Bez świadków nie musiała się
powstrzymywać. Zwłaszcza teraz, gdy był z nią Daemon.
Przy nim
się nie bała. Nie musiała się martwić, że nie zdoła ujarzmić swoich instynktów.
Niczego nie musiała się obawiać, kiedy ukochany mężczyzna był obok.
Jej oczy
zabłysnęły karmazynem, a paznokcie zmieniły się w pazury, jak u Klanu Nocy. To by się Curreau zdziwił — pomyślała i
uśmiechnęła się półgębkiem. Sprawiała przez to dość przerażające wrażenie i
nawet demony zatrzymały się na moment, zanim zaatakowały.
Ona
natomiast nie wahała się ani odrobinę. Wystrzeliła w ich stronę, rozpościerając
pazury gotowa rozerwać im gardła. Pierwszy z nich zrobił unik, choć na jego
twarzy dało się odczytać zaskoczenie. Kolejny nie miał już takiego refleksu.
Zresztą z daleka można było stwierdzić, że jest dużo słabszy.
Nena
nigdy nie czerpała radości z zabijania mieszkańców piekła. Teraz też nie
nazwałaby tego radością, a raczej podziwem dla samej siebie. Nie sądziła, że
stała się tak silna. Właściwie nie powinna być aż tak silna. Zmiana w wampira
to jedno, ale czuła w sobie niespotykane dotąd pokłady energii.
Spojrzała
w stronę Daemona. On też walczył. Ale jemu od początku przychodziło to z
łatwością. Nie od dziś wiedziała, że był dużo silniejszy, niż z początku
pokazywał. Być może nie chciał jej wtedy przestraszyć.
Cieszyła
się, że był przy niej, że stał po jej stronie. W porę uniknęła sporego kalibru
broni, która śmignęła jej tuż przed oczami. Odsłoniła się. Wiedziała, że kolejnego
ataku już nie uniknie, więc postanowiła użyć czegoś, czego Daemon nauczył jej
jakiś czas temu.
Zgromadziła
w dłoni energię i chwyciła nią ostrze. Poprzednio nie szło jej najlepiej, ale
tym razem udało się. Zacisnęła palce na ogromnym mieczu, gromadząc jeszcze
więcej energii w dłoni. Broń pękła pod takim naporem siły, sypiąc się niczym
szkło.
Say that you trust it and I’ll set it free
Ale przez bramę wylewało się
coraz więcej demonów. Być może daliby radę je pokonać, jednak zajęłoby to sporo
czasu, ze względu na liczebność wroga. Gdy o tym pomyślała, Daemon pojawił się
tuż przy niej.
Zrozumiała
i bez namysłu chwyciła jego dłoń. Zamknęła oczy i uwolniła swoją energię.
Wyobraziła sobie ciemność pochłaniającą okolicę i już po chwili poczuła
przyjemne ciepło. Otworzyła oczy i ujrzała jak jej mrok ponownie przeplata się
z płomieniami Daemona, rozchodząc się falami dokoła.
Poczuła,
jak powraca do niej utracona w walce energia. No tak… Nieświadomie absorbowała
energię z pochłoniętych przez mrok demonów. Nad tym jeszcze nie umiała
zapanować. A może nie można było tego zrobić? Może jej demoniczna połowa
domagała się swojego posiłku. Wolała w to nie wnikać.
Turn it back on me,
Turn it back on me
Spojrzała na Daemona z
wyraźną troską. Wyciszyła swoją energię, ale nie puściła jego dłoni.
— Czy to
w porządku? — zapytała niepewnie. — W końcu to demony.
— To i
tak był inny klan. Widzisz tą czerwoną szarfę przymocowaną do paska?
— Tak.
— Jest
czerwona. Symbolizuje klan ognia, do którego należę. Tamci mieli zielone,
należą do klanu ziemi, z którym nigdy nie żyłem w zgodzie.
—
Rozumiem.
—
Zresztą porzuciłem już piekło.
— Dla
mnie?
— Tak,
dla ciebie — przytaknął Daemon i oparł swoje czoło o jej. — Kocham cię.
— Ja
ciebie też. Cieszę się, że jesteś przy mnie.
— A ja
cieszę się, że mogę być przy tobie.
Nena
dezaktywowała barierę i zaraz po tym, znów znaleźli się w mieszkaniu.
— Musisz
mnie tego nauczyć — powiedziała z uśmiechem Nena. Jej oczy lśniły. — To o wiele
szybsze, niż mój sposób przemieszczania się pomiędzy światami.
— Może
kiedyś — roześmiał się Daemon. — Najpierw musisz opanować te najbardziej
podstawowe zdolności. Wtedy
pomyślimy.
We trade our secrets when it’s safe
We trade our secrets when it’s safe
Our
ammunition when the fever breaks
— Wracając do naszej
wcześniejszej rozmowy.
—
Wcześniejszej? — zdziwił się Daemon. — Ach… Co jeszcze chcesz wiedzieć?
— Jak
wyglądałby twój perfekcyjny dzień?
— Tak
jak ten. Siedzenie z tobą, podziwianie twojej urody, a w przerwie trochę walki,
żeby się rozruszać.
—
Ranyyyy… Poważnie pytam.
— A ja
poważnie odpowiadam.
— Jasne.
—
Przepraszam — powiedział Daemon i przyciągnął ją do siebie, przytulając mocno. —
Nie jestem typem, który tak po prostu o sobie mówi. Rozumiem, że chcesz mnie
poznać lepiej, ale czuję się jak na przesłuchaniu. Wierzę, że im więcej
będziemy spędzać razem czasu, tym więcej się dowiesz. Z codziennych sytuacji.
—
Dobrze.
—
Dziękuję.
— Nie
dziękuj. To moja wina — westchnęła Nena. — Nie pomyślałam, że możesz źle się
czuć, jak zarzucam cię tak pytaniami.
— Cieszy
mnie, że się interesujesz.
— Tak?
— Tak — odparł Daemon i ucałował grzbiet jej dłoni.
Show me the side no one else sees
— Tak — odparł Daemon i ucałował grzbiet jej dłoni.
Show me the side no one else sees
— Poza
tym — powiedział. — Też mam jedno pytanie. A może raczej prośbę.
— Jaką?
— Twoje
blizny… Te które zawsze ukrywasz dzięki magii.
— Skąd o
nich wiesz? — przeraziła się Nena. — Nie powinieneś o nich wiedzieć. Nawet ty.
Widział
te blizny. Oczywiście, że je widział. Wtedy, gdy została uwięziona przez te
wampirze szumowiny. Gdy była na skraju życia i śmierci. Leżała wycieńczona.
Wtedy czar stracił na sile, a na jej całym ciele pojawiło się wiele blizn. Był
to naprawdę przykry widok.
—
Widziałem raz, ale tylko przez moment.
— Kiedy?
Czy to wtedy po walce z Dagonem w jaskini? Leistad też je widział. Wtedy też
nas obserwowałeś?
— …Tak - skłamał.
Nie chciał jej przypominać tak przykrych chwil.
Nie chciał jej przypominać tak przykrych chwil.
— To
blizny, które nazbierałam przez wszystkie lata walki — wyjaśniła spokojnie
Nena. — To chyba oczywiste. Wiele razy zostałam ranna. Mogę wyleczyć szybciej
swoje rany, ale blizny zostają. Dlatego rzuciłam na swoje ciało na stałe czar,
który ma je ukryć. Oczywiście po ciężkich walkach, kiedy tracę dużo energii,
czar czasami słabnie.
—
Chciałbym je zobaczyć. Jeśli to nie problem dla ciebie.
— Skoro
i tak je widziałeś, nie widzę sensu w ich ukrywaniu. Przynajmniej ich
istnienia.
Nena
wzięła głęboki oddech. Nie przyznała się, ale ciężko było jej się zebrać do
chwilowego dezaktywowania czaru. Nie, nie wstydziła się tych blizn. Nabyła je w
walce na rzecz ludzi. Nie chodzi też o to, ile się nacierpiała z powodu tych
ran. Po prostu… Dla Daemona chciała być piękna. Nie miała ochoty pokazywać mu
się w takim stanie. Mimo to, spełniła jego prośbę.
Spod
ubrań wychodziły blizny. Niektóre płytkie i słabo widoczne, inne głębokie i
poszarpane. Widziała minę Daemona. Wiedziała też, że nie to miał na myśli,
mówiąc, że chce je zobaczyć.
I am
exposed, I am undone
Kolejne ciężkie westchnienie
poprzedziło upadek bluzki na podłogę. Bezceremonialnie ściągnęła ją i rzuciła
za siebie. Stanik jednak zostawiła. Daemon mógł swobodnie zobaczyć ciągnące się
przez dekolt ślady pazurów. Bliznę na brzuchu i poszarpane boki.
Wstał i
przeszedł z drugiej strony, by obejrzeć jej plecy. Ten widok łamał mu serce, ale
chciał wiedzieć. Musiał to, chociaż raz zobaczyć, by lepiej ją zrozumieć. Plecy
też miała całe w bliznach. Najbardziej rzucała się w oczy staro wyglądająca,
która ciągnęła się od lewej łopatki po sam dół. Przejechał po niej palcami, a
Nena poruszyła się niespokojnie.
Pocałował
ją w czubek głowy, obejmując jej ramiona.
—
Dziękuję, że mi je pokazałaś — wyszeptał i odsunąwszy się odrobinę, podał jej
bluzkę, żeby mogła się ubrać. — Musiałem to zobaczyć.
— To nic takiego. To moja
historia. To historia tego świata wyryta w mojej skórze.
Znowu zaległości, ale tym razem nawet fb nie pokazało powiadomień ze strony. Jordan robi się podłą świnią, za to miłość kwitnie. Słodko. Minie trochę czasu, nim się w pełni poznają, zwłaszcza Nena Daemona, ale wszystko przed nimi. No i ta końcowa scena z bliznami. Bardzo dosadna w swej prostocie. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam