czwartek, 14 lutego 2019

Part 11: Chapter 1 ~ The secret we hide


I’ve got the same deep wounds as you,

            Leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę. Obok po turecku siedziała Nena. Znajdowali się w mieszkaniu Daemona i choć przywoływało ono głównie wspomnienia związane z przemianą Neny, czuli się tam naprawdę jak w domu.
            — Hm? Nad czym się tak zastanawiasz?
            — Opowiedz mi coś o swoim życiu.
            — W sensie?
            — No, bo… Ty obserwowałeś mnie przez tyle czasu, tyle o mnie wiesz, a ja nie wiem o tobie prawie nic — powiedziała cicho Nena. — To niesprawiedliwe.
            Daemon roześmiał się na tą uwagę.
            — Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nigdy nie działo się nic niezwykłego.
            — No, ale wspominałeś, że masz jakiś przyjaciół.
            — Tak, tak. Tiril, Silat i Farcufa — odparł Daemon, uśmiechając się pod nosem. — Poznaliśmy się na służbie. Większość demonów z każdego klanu wysyłana jest na służbę. Oczywiście nie jest to jakoś uregulowane prawnie, ale… Większość z nas chce walczyć. W tym jesteśmy dobrzy.
            — W walce z ludźmi?
            — Nie tylko. Z innymi frakcjami. Są demony, które opuściły piekło i już dawno nie są pod jurysdykcją Lucyfera. Kiedyś prowadziliśmy z nimi wojnę i to bardzo długo. I to tam poznałem swoich przyjaciół. Byliśmy jednymi z najlepszych wojowników.
            — Wojna domowa w piekle… Trochę dziwnie to brzmi.
            — Ale taka była rzeczywistość i nadal jest — westchnął ze smutkiem Daemon. — Pod wieloma względami Infernum nie różni się zbytnio od tego świata. U nas nie ma podziału i mamy jednego władcę, ale… Wojny i konflikty nie są nam obce. My też walczymy o coś, giniemy, tracimy bliskich. Też chcemy coś chronić.
            — Wiem… Wiem już, że demony aż tak się nie różnią. Masz tam jakąś rodzinę?
            — Tak.
            — Tak? — zdziwiła się Nena. — Nigdy nie wspomniałeś.
            — Mam młodszego brata. Na szczęście obecnie nie ma żadnych wojen, więc nie musi walczyć. Jest jeszcze młody. Dopiero uczy się walczyć.
            — Jak ma na imię?
            — Marou.
            — Chciałabym go kiedyś poznać.
            — Kiedyś na pewno poznasz — powiedział Daemon i podniósł się, by pocałować Nenę. — W końcu od zawsze miałem tylko jego.
            — Ale miałeś też przyjaciół, a teraz masz też mnie.
            — Wiem.
            — A co z twoimi rodzicami?
            — Zginęli bardzo dawno temu — skwitował Daemon. — Sam zajmowałem się bratem.
            — Dobrze się spisałeś — powiedziała Nena i pogładziła go po głowie, więc popatrzył na nią zaskoczony. — No, co? Wiem, że nie jestem dobra w okazywaniu czegokolwiek, ok? Nie musisz robić takiej miny.
            — Nie, to właściwie miłe. Nie spodziewałem się po prostu.

My love can double as a weapon too

            Nena nagle poderwała się z łóżka.
            — Demony — powiedziała. — Ojciec i Merit są zagrożeni, jeśli zdążą zaatakować miasto. I moi przyjaciele…
            Daemon też podniósł się z miejsca.
            — Idę z tobą.
            — Nie musisz, to mój obowiązek.
            — Ale chcę — oznajmił Daemon, chwytając ją za nadgarstek i nagle znaleźli się w innym świecie, nieopodal bramy. — Razem będzie nam łatwiej.
            Nena pospiesznie utworzyła barierę o sporym zasięgu, by mieć pole do manewru, a zarazem upewnić się, że nikt się nie zorientuje. Bez świadków nie musiała się powstrzymywać. Zwłaszcza teraz, gdy był z nią Daemon.
            Przy nim się nie bała. Nie musiała się martwić, że nie zdoła ujarzmić swoich instynktów. Niczego nie musiała się obawiać, kiedy ukochany mężczyzna był obok.
            Jej oczy zabłysnęły karmazynem, a paznokcie zmieniły się w pazury, jak u Klanu Nocy. To by się Curreau zdziwił — pomyślała i uśmiechnęła się półgębkiem. Sprawiała przez to dość przerażające wrażenie i nawet demony zatrzymały się na moment, zanim zaatakowały.
            Ona natomiast nie wahała się ani odrobinę. Wystrzeliła w ich stronę, rozpościerając pazury gotowa rozerwać im gardła. Pierwszy z nich zrobił unik, choć na jego twarzy dało się odczytać zaskoczenie. Kolejny nie miał już takiego refleksu. Zresztą z daleka można było stwierdzić, że jest dużo słabszy.
            Nena nigdy nie czerpała radości z zabijania mieszkańców piekła. Teraz też nie nazwałaby tego radością, a raczej podziwem dla samej siebie. Nie sądziła, że stała się tak silna. Właściwie nie powinna być aż tak silna. Zmiana w wampira to jedno, ale czuła w sobie niespotykane dotąd pokłady energii.
            Spojrzała w stronę Daemona. On też walczył. Ale jemu od początku przychodziło to z łatwością. Nie od dziś wiedziała, że był dużo silniejszy, niż z początku pokazywał. Być może nie chciał jej wtedy przestraszyć.
            Cieszyła się, że był przy niej, że stał po jej stronie. W porę uniknęła sporego kalibru broni, która śmignęła jej tuż przed oczami. Odsłoniła się. Wiedziała, że kolejnego ataku już nie uniknie, więc postanowiła użyć czegoś, czego Daemon nauczył jej jakiś czas temu.
            Zgromadziła w dłoni energię i chwyciła nią ostrze. Poprzednio nie szło jej najlepiej, ale tym razem udało się. Zacisnęła palce na ogromnym mieczu, gromadząc jeszcze więcej energii w dłoni. Broń pękła pod takim naporem siły, sypiąc się niczym szkło.  

Say that you trust it and I’ll set it free

            Ale przez bramę wylewało się coraz więcej demonów. Być może daliby radę je pokonać, jednak zajęłoby to sporo czasu, ze względu na liczebność wroga. Gdy o tym pomyślała, Daemon pojawił się tuż przy niej.       
            Zrozumiała i bez namysłu chwyciła jego dłoń. Zamknęła oczy i uwolniła swoją energię. Wyobraziła sobie ciemność pochłaniającą okolicę i już po chwili poczuła przyjemne ciepło. Otworzyła oczy i ujrzała jak jej mrok ponownie przeplata się z płomieniami Daemona, rozchodząc się falami dokoła.
            Poczuła, jak powraca do niej utracona w walce energia. No tak… Nieświadomie absorbowała energię z pochłoniętych przez mrok demonów. Nad tym jeszcze nie umiała zapanować. A może nie można było tego zrobić? Może jej demoniczna połowa domagała się swojego posiłku. Wolała w to nie wnikać.

Turn it back on me,
Turn it back on me

            Spojrzała na Daemona z wyraźną troską. Wyciszyła swoją energię, ale nie puściła jego dłoni.
            — Czy to w porządku? — zapytała niepewnie. — W końcu to demony.
            — To i tak był inny klan. Widzisz tą czerwoną szarfę przymocowaną do paska?
            — Tak.
            — Jest czerwona. Symbolizuje klan ognia, do którego należę. Tamci mieli zielone, należą do klanu ziemi, z którym nigdy nie żyłem w zgodzie.
            — Rozumiem.
            — Zresztą porzuciłem już piekło.
            — Dla mnie?
            — Tak, dla ciebie — przytaknął Daemon i oparł swoje czoło o jej. — Kocham cię.
            — Ja ciebie też. Cieszę się, że jesteś przy mnie.
            — A ja cieszę się, że mogę być przy tobie.
            Nena dezaktywowała barierę i zaraz po tym, znów znaleźli się w mieszkaniu.
            — Musisz mnie tego nauczyć — powiedziała z uśmiechem Nena. Jej oczy lśniły. — To o wiele szybsze, niż mój sposób przemieszczania się pomiędzy światami.
            — Może kiedyś — roześmiał się Daemon. — Najpierw musisz opanować te najbardziej podstawowe zdolności. Wtedy pomyślimy.

We trade our secrets when it’s safe
Our ammunition when the fever breaks

            — Wracając do naszej wcześniejszej rozmowy.
            — Wcześniejszej? — zdziwił się Daemon. — Ach… Co jeszcze chcesz wiedzieć?
            — Jak wyglądałby twój perfekcyjny dzień?
            — Tak jak ten. Siedzenie z tobą, podziwianie twojej urody, a w przerwie trochę walki, żeby się rozruszać.
            — Ranyyyy… Poważnie pytam.
            — A ja poważnie odpowiadam.
            — Jasne.
            — Przepraszam — powiedział Daemon i przyciągnął ją do siebie, przytulając mocno. — Nie jestem typem, który tak po prostu o sobie mówi. Rozumiem, że chcesz mnie poznać lepiej, ale czuję się jak na przesłuchaniu. Wierzę, że im więcej będziemy spędzać razem czasu, tym więcej się dowiesz. Z codziennych sytuacji.
            — Dobrze.
            — Dziękuję.
            — Nie dziękuj. To moja wina — westchnęła Nena. — Nie pomyślałam, że możesz źle się czuć, jak zarzucam cię tak pytaniami.
            — Cieszy mnie, że się interesujesz.
            — Tak?
            — Tak — odparł Daemon i ucałował grzbiet jej dłoni.

Show me the side no one else sees

            — Poza tym — powiedział. — Też mam jedno pytanie. A może raczej prośbę.
            — Jaką?
            — Twoje blizny… Te które zawsze ukrywasz dzięki magii.
            — Skąd o nich wiesz? — przeraziła się Nena. — Nie powinieneś o nich wiedzieć. Nawet ty.
            Widział te blizny. Oczywiście, że je widział. Wtedy, gdy została uwięziona przez te wampirze szumowiny. Gdy była na skraju życia i śmierci. Leżała wycieńczona. Wtedy czar stracił na sile, a na jej całym ciele pojawiło się wiele blizn. Był to naprawdę przykry widok.
            — Widziałem raz, ale tylko przez moment.
            — Kiedy? Czy to wtedy po walce z Dagonem w jaskini? Leistad też je widział. Wtedy też nas obserwowałeś?
            — …Tak - skłamał.
           Nie chciał jej przypominać tak przykrych chwil.
            — To blizny, które nazbierałam przez wszystkie lata walki — wyjaśniła spokojnie Nena. — To chyba oczywiste. Wiele razy zostałam ranna. Mogę wyleczyć szybciej swoje rany, ale blizny zostają. Dlatego rzuciłam na swoje ciało na stałe czar, który ma je ukryć. Oczywiście po ciężkich walkach, kiedy tracę dużo energii, czar czasami słabnie.
            — Chciałbym je zobaczyć. Jeśli to nie problem dla ciebie.
            — Skoro i tak je widziałeś, nie widzę sensu w ich ukrywaniu. Przynajmniej ich istnienia.
            Nena wzięła głęboki oddech. Nie przyznała się, ale ciężko było jej się zebrać do chwilowego dezaktywowania czaru. Nie, nie wstydziła się tych blizn. Nabyła je w walce na rzecz ludzi. Nie chodzi też o to, ile się nacierpiała z powodu tych ran. Po prostu… Dla Daemona chciała być piękna. Nie miała ochoty pokazywać mu się w takim stanie. Mimo to, spełniła jego prośbę.
            Spod ubrań wychodziły blizny. Niektóre płytkie i słabo widoczne, inne głębokie i poszarpane. Widziała minę Daemona. Wiedziała też, że nie to miał na myśli, mówiąc, że chce je zobaczyć.

I am exposed, I am undone

            Kolejne ciężkie westchnienie poprzedziło upadek bluzki na podłogę. Bezceremonialnie ściągnęła ją i rzuciła za siebie. Stanik jednak zostawiła. Daemon mógł swobodnie zobaczyć ciągnące się przez dekolt ślady pazurów. Bliznę na brzuchu i poszarpane boki.
            Wstał i przeszedł z drugiej strony, by obejrzeć jej plecy. Ten widok łamał mu serce, ale chciał wiedzieć. Musiał to, chociaż raz zobaczyć, by lepiej ją zrozumieć. Plecy też miała całe w bliznach. Najbardziej rzucała się w oczy staro wyglądająca, która ciągnęła się od lewej łopatki po sam dół. Przejechał po niej palcami, a Nena poruszyła się niespokojnie.
            Pocałował ją w czubek głowy, obejmując jej ramiona.
            — Dziękuję, że mi je pokazałaś — wyszeptał i odsunąwszy się odrobinę, podał jej bluzkę, żeby mogła się ubrać. — Musiałem to zobaczyć.
            — To nic takiego. To moja historia. To historia tego świata wyryta w mojej skórze.

1 komentarz:

  1. Znowu zaległości, ale tym razem nawet fb nie pokazało powiadomień ze strony. Jordan robi się podłą świnią, za to miłość kwitnie. Słodko. Minie trochę czasu, nim się w pełni poznają, zwłaszcza Nena Daemona, ale wszystko przed nimi. No i ta końcowa scena z bliznami. Bardzo dosadna w swej prostocie. Podoba mi się.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń