piątek, 25 stycznia 2019

Part10: Chapter 2 ~ The one you fancy


It's such a beautiful lie

            Obudziła się w ciepłej pościeli i przez chwilę zdawało jej się, że poprzednia noc była tylko snem. Ale to nie była jej pościel ani jej pokój. Przekręciła się na bok, by zobaczyć śpiącego spokojnie Daemona. Uśmiechnęła się na ten widok i wyciągnęła dłoń w jego stronę, by odgarnąć włosy z jego twarzy.
            Otworzył oczy i popatrzył na nią zaciekawiony. Przez chwilę leżeli tak w zupełnej ciszy.
            — Dzień dobry — powiedział wreszcie Daemon, szczerząc zęby. W jego oczach pojawiły się radosne iskierki. — Jak się czujesz?
            — Dobrze. A ty?
            — Nic cię nie boli? — zapytał zatroskany.
            Pokręciła przecząco głową.
            — Nie jestem aż tak delikatna — roześmiała się Nena.
            — Nie, ale za to bardzo seksowna, kiedy wijesz się pode mną — padło w odpowiedzi i Nena aż się zaczerwieniła.
            Odwróciła się, ale Daemon podniósł się i pocałował ją. Potem przyciągnął ją do siebie, a ona wtuliła się w jego nagi tors. I tak leżeli jeszcze przez jakiś czas. W końcu Nena wyślizgnęła się z jego objęć i rozejrzała się za swoimi ubraniami. Wszystkie leżały na podłodze, więc przeszło jej przez myśl, że tamto wzgórze było jedynie iluzją. Nawet jeśli, to bardzo piękną iluzją.
            — Muszę zobaczyć się z Henockiem. Poza tym Ingri będzie na mnie zła, że zniknęłam bez słowa.
            — Jak zwykle wszystko jest ważniejsze niż ty — westchnął Daemon, patrząc jak Nena powoli zbiera swoje rzeczy. — Nie możemy jeszcze trochę poleżeć.
            — Nieprawda — zaprotestowała, ubierając się. Cały czas była przy tym odwrócona do niego plecami. — Zostawiłam wszystko, by być tu z tobą. Bo chciałam — dodała. — Teraz jednak pora wracać do obowiązków. A ty możesz się wylegiwać, ile dusza zapragnie.
            — Pójdę z tobą.
            — Właściwie nawet lepiej, gdybyś przyszedł później. Myślę, że lepiej by to — zatoczyła rękami koło, wyraźnie wskazując, że ma na myśli zaistniałą sytuację — pozostało tylko i wyłącznie między nami.

You've got to lose inhibition

            — Dlaczego?
            — Jak to, dlaczego?
            — Przecież nikt poza twoją mentorką nie wie, że jestem demonem, więc to nie powinno wpływać na twoje relacje z ludźmi.
            — Tak samo jak nie wiedzą, że jestem pół wampirem pół demonem — mruknęła Nena, pochmurniejąc na tę myśl. — Po prostu uważam, że to nasza sprawa. Zresztą nie chcę, by to wpływało na nasze… Moje obowiązki.
            — Za bardzo się martwisz o te swoje obowiązki, a za mało o siebie i swoje życie.
            — To jest moje życie.
            — Kiedy ostatnio pomyślałaś, że jesteś szczęśliwa? — zapytał nagle Daemon. — Po prostu szczęśliwa, bo zrobiłaś coś dla siebie. Nie dlatego, że Henock żyje, nie dlatego, że znowu ocaliłaś jakąś wioskę. Kiedy TY byłaś szczęśliwa.
            — Ja… Jestem szczęśliwa. Mam dobre życie.
            — Podaj chociaż jedną sytuację.
            — Kiedy spędzam czas z przyjaciółmi, gdy odwiedzam Henriego i Merit, gdy wiem, że kogoś uratowałam. Gdy spędzam czas ze swoimi prawdziwymi ro… — na jej twarzy pojawił się cień — rodzicami.
            — Generalizujesz — prychnął Daemon. — Kiedy spędzasz czas z przyjaciółmi, mówisz? Czy wtedy, gdy twój pułkownik wrabia cię w ryzykowanie życia, odkąd wie o twojej mocy to też? Gdy ciągle musisz kłamać swoim przyjaciołom i ukrywać to, kim jesteś i co robisz? Kiedy siedzisz na lekcjach w szkole, której tak bardzo nie znosisz? To jest to szczęście, o którym mówisz?
            — Hej! — oburzyła się Nena, dłonie zaciskając w pięści. — Taką drogę wybrałam. Taką drogą podążam. To zrozumiałe, że muszę czasem…
            — Jedyne, co musisz zrobić, to zadbać o siebie. Jesteś to sobie winna. Ciągle przed czymś się powstrzymujesz. Ciągle coś ukrywasz. Po co? Bo boisz się, że inaczej cię nie zaakceptują?
            — Żyję tak prawie od zawsze. Zobowiązują mnie zasady. A prawdę ukrywam, bo lepiej jest chronić ludzi w ukryciu. Nie potrzebuję być bohaterką.
            — Boisz się, że cię nie zaakceptują — powtórzył Daemon. — Mimo tego, że ja cię zaakceptowałem. Mimo tego, że cię kocham, ty wciąż się obawiasz. I nie mów mi, że to się nie liczy, bo jestem demonem — ciągnął dalej.
            Nena popatrzyła na niego zaskoczona.
            — Ty mnie… Kochasz?
            — Nie zauważyłaś tego? Myślisz, że próbowałem ci pomagać, chronić cię, bo chciałem się z tobą przespać?
            — Nie.
            — Bo może zwyczajnie chciałem zaskarbić sobie twoją przyjaźń? — zapytał Daemon z nutą żalu w głosie. — A może sądzisz, że robiłem to wszystko, bo Lucyfer mi tak kazał?
            — Nie! Nie to miałam na myśli. Ja tylko… Zaskoczyłeś mnie.
            — O wierz mi, że siebie też zaskoczyłem, gdy dotarło do mnie, co do ciebie czuję! — wykrzyczał Daemon, wciąż zdenerwowany. — Moim zadaniem było cię tylko obserwować. Nigdy nie miałem się nawet ujawniać, a tym bardziej ci pomagać. Porzuciłem swój dom, swoją misję, żeby być przy tobie i cię wspierać, bo cię kocham do cholery! Nie było w planie zakochiwania się w tobie — ciągnął dalej, choć dużo spokojniej. — Na początku nienawidziłem cię za to, że muszę spędzać czas na obserwowaniu jakiejś małolaty. Bo z jakiej racji miałem szlajać się za ludzkim dzieckiem? I wkurzało mnie patrzenie, jak pozostali cię traktują. Gdy twoi rówieśnicy szydzili z ciebie, a ty nic nie zrobiłaś. Nie odgryzłaś się, nigdy nikogo nie uderzyłaś. A gdy potrzebowali pomocy, zawsze byłaś skłonna jej udzielić. To mnie doprowadzało do szewskiej pasji. I nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego to robisz. Dlaczego tak bardzo kochasz ludzi, że gdy dostałaś możliwość walczenia z demonami, nie zawahałaś się. — Nena patrzyła oniemiała na Daemona, nie wierząc w to, co słyszy. — Obserwowałem jak się starasz, jak walczysz, jak dajesz z siebie wszystko. Patrzyłem jak cierpisz, jak płaczesz, jak się przewracasz. I za każdym razem wstawałaś. I za każdym razem na twoją twarz powracał uśmiech.  Zdarzało mi się czasem z czystej złośliwości ukryć coś, żeby zobaczyć jak rozpaczliwie szukasz jakiegoś zeszytu albo ołówka i jak cieszysz się po ich odnalezieniu. Potem kilka razy zdarzyło mi się pomóc ci, bo nawet ja nie mogłem znieść tego, jak traktują cię ludzie. Więc gdy zabierali ci coś, czasem podrzucałem ci to z powrotem. I zanim się zorientowałem, było już za późno. Chciałem móc z tobą porozmawiać, chciałem zrozumieć, dlaczego wciąż walczysz. Pomyślałem, że nic się przecież nie stanie, jeśli będziesz wiedziała o mojej obecności. Ale nasze rozmowy, nasze przekomarzanie. Wpadłem we własną pułapkę. Zakochałem się w tobie... I nic na to nie poradzę. Nie masz pojęcia jak mnie to irytowało...
            Zaległa głucha cisza. Mózg Neny pracował na najwyższych obrotach, by przetworzyć i zrozumieć to, co waśnie usłyszała. I z każdą chwilą, docierało do niej coraz więcej i więcej.
            — Ty… — wydukała, wciąż niedowierzając. — Od jak dawna ty… Wydarzenia, o których opowiadasz miały miejsce lata temu. Odkąd poszłam do liceum nie miałam żadnych problemów z rówieśnikami. Ginące zeszyty i ołówki, to wszystko działo się jeszcze w gimnazjum. — Daemon skinął niepewnie głową. — Byłeś w pobliżu cały ten czas? Przez tyle lat… I dopiero po tak długim czasie postanowiłeś się ujawnić?
            — Tak…
            — Więc kiedy zrozumiałeś, że mnie…
            — Zrozumiałem to bardzo późno, za późno.
            — Nie wierzę — powiedziała Nena, kręcąc głową. — I pozwoliłeś mi myśleć, że… I powiedzieć tyle głupot… Muszę to wszystko przetrawić.
            — Hej, nie uciekaj! — krzyknął rozpaczliwie Daemon, gdy już miała odejść. — Dlaczego się wściekasz? Nie możesz teraz uciec po tym wszystkim, co ci powiedziałem.
            — Masz rację — przytaknęła Nena i podeszła do niego raźnym krokiem, jakby zamierzała strzelić mu z liścia. Zamiast tego, rzuciła mu się na szyję, całując. — Też cię kocham — powiedziała i po tym zniknęła.

Romance your ego for a while
Come on give it a try


            Wciąż była oszołomiona. Tym, co się wydarzyło ostatniej nocy, a nawet jeszcze bardziej wyznaniem Daemona. Mimo to spróbowała się otrząsnąć i przeszła przez portal z powrotem do wioski. Od razu udała się do domu Henocka, gdzie mężczyzna krzątał się po domu, ignorując rozgniewaną Ingri i prośby Alwariego.
            — Nena! — krzyknęła Ingri. — Powiedz mu coś. Nie może się jeszcze przemęczać.
            — Spokojnie — odparła Nena, z uśmiechem patrząc na przywódcę wioski i miała wrażenie, że jej serce rośnie. — Nie musisz się już martwić. Henock ma się dobrze.
            — Przecież jeszcze wczoraj…
            — Daję ci słowo.
            — Widzisz, nawet Nena rozumie — roześmiał się Henock. — Dziękuję ci.
            — Nie.
            — Jak to zrobiłaś? Co zrobiłaś?
            — To nie ja — powiedziała tylko i wyszła. — To nie mi należą się podziękowania. Ja byłam bezsilna.
            Ingri i Alwari popatrzyli po sobie, ale Henock zrozumiał, o co jej chodziło. Już od dawna coś podejrzewał.

Suddenly my eyes are open

            Siedziała na dachu pomimo zakazu. Nikt jeszcze nie wiedział, że wróciła do kwatery. Potrzebowała czasu, żeby pomyśleć i uporządkować sobie wszystko, czego się ostatnio dowiedziała. To było zbyt dużo.
            Najpierw została wampirem, potem okazało się, że jest w połowie demonem. I to, że jej rodzice nie są jej rodzicami. Jedno z nich na pewno, ale coś jej mówiło, że żadne z nich nie było, choć bała się do tego przyznać. Nawet przed samą sobą.
            Ostatnia noc, którą spędziła z Daemonem, zdawała się teraz jedynie snem. Przepięknym snem. Ale czuła, że coś się zmieniło w jej ciele. Czuła się jakoś… Lżej? Sama nie umiała określić, co właściwie było inaczej. Poza tymi napadami gorąca, gdy przypominała sobie wszystko, co do niej szeptał.
            Wciąż czuła jego dłonie i usta na swojej skórze. Jego dotyk, ciepło. Zaczerwieniła się na samo wspomnienie. Wzięła głęboki oddech. Musiała się opanować. Nie mogła pozwolić sobie na rozkojarzenie. Choć troszkę nawet chciała.
            I to wyznanie rano. Aż poczuła ucisk w sercu, gdy przypomniała sobie jego słowa. Kochał ją? I to od dawna. A więc obserwował ją przez cały ten czas. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Wszystko, co mówił, odkąd go poznała. Jego zachowanie, ciekawość i brak zrozumienia dla jej miłości do ludzi. Wszystkie wydarzenia z przeszłości, gdy działy się rzeczy nie do wyjaśnienia. Cały czas był przy niej, nawet jeszcze zanim poznała Beatrice… Jak mogła się nie zorientować?
            Nic dziwnego, że tak dobrze ją rozumiał. Znał ją na wylot i umiał przejrzeć każde kłamstwo.

1 komentarz:

  1. Jakie ja tu miałam zaległości? I jakie rzeczy się tu dzieją? Na Króla Dusz, nie rób mi tak. Zajmujesz mi głowę Vongolą, a tu takie rzeczy. I TA scena. I potem ta kłótnia. Ale jestem podekscytowana. Nieźle się porobiło.
    Ale Deamon ma rację, Nena o siebie nie dba, a powinna zacząć. Odrobina egoizmu jej nie zaszkodzi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń