piątek, 18 stycznia 2019

Part 10: Chapter 1 ~ The important one


Time waits for no-one

            Siedziała na zajęciach, ale zupełnie nie mogła się skupić na ich treści. Nie, żeby to był pierwszy raz, ale tym razem było inaczej. Nie pisała swojego opowiadania. Nie używała w tym czasie kropli astralej, jako że nie było ku temu potrzeby. Nie chodziło też o pocałunek z Daemonem kilka dni wcześniej, choć temu również poświęciła sporo uwagi, gdy była sama.
            Tego dnia jednak od samego rana męczyło ją złe przeczucie. Miała wrażenie, że dzieje się coś złego, choć z tego, co wiedziała, aktywność wrogów wcale nie wzrosła. W końcu dotarło do niej, co się dzieje. Czuła, że ktoś ją wzywa. Niemal słyszała nawołujące je głosy.
            Zerwała się z miejsca, ściągając na siebie uwagę klasy i nauczycielki. Jednym zaklęciem zmodyfikowała ich wspomnienia. Wystarczyło jedno skinienie ręką, by ludzie uwierzyli, że została zwolniona z zajęć. A ona zgarnęła swoje rzeczy niemal w biegu i pospiesznie opuściła salę.
            Gdy tylko wpadła do łazienki, otworzyła przejście do półwymiaru luster, skąd przeskoczyła do jednego ze światów. W pośpiechu jej ruchy były chaotyczne i mało precyzyjne, więc z portalu dosłownie wypadła, lądując na ziemi nieopodal swojego domu. Nie przejmowała się tym jednak, tak samo jak książkami, które wysypały się z jej plecaka.
            Zostawiła to wszystko i pobiegła do domu Henocka. Zastała tam Alwariego i Ingri z nietęgimi minami. Na jej widok jednak ożywili się nieco.
            — Co się stało? — zapytała, choć poniekąd znała odpowiedź.
            — Zasłabł dzisiaj — odparła ze smutkiem Ingri. — To już któryś raz w niedługim czasie. Zazwyczaj po jakimś czasie się budził, ale dzisiaj skoczyła mu temperatura. Robimy, co możemy, ale — głos jej się załamał. Alwari położył dłoń na ramieniu dziewczyny, chcąc dodać jej otuchy.
            Nena obawiała się najgorszego.
            — Może można coś… Może ja mogę… — zaczęła, ale urwała. Chciała wierzyć, że mogłaby coś zdziałać, ale pewnych rzeczy nawet ona nie mogła zmienić. — Chciałabym do niego zajrzeć.
            — Idź — powiedział Alwari. — Na pewno się ucieszy.
            Z niepokojem w sercu Nena skierowała się do sypialni, gdzie leżał Henock. Gdy weszła do środka, poczuła ukłucie smutku, widząc, w jakim stanie jest przywódca wioski. Był strasznie blady i ciężko oddychał. I choć zamknięte oczy sprawiały wrażenie, że śpi i wszystko jest w porządku, wyglądał nagle na dużo starszego, niż był w rzeczywistości.
            — Witaj — powiedziała cichym, łagodnym głosem, choć nie spodziewała się odpowiedzi. — Jestem pewna, że tęskniłeś. — Podeszła do łóżka. Obok niego stała miska z wodą i szmatka, którą namoczyła i wycisnąwszy nadmiar wody przemyła lekko twarz mężczyzny. Robiła to z ogromną troską i delikatnością. — No wiesz co? Doprowadzać się do takiego stanu… Wyglądasz okropnie — mówiła ze łzami w oczach. — Ogarnij się, inaczej mieszkańcy wioski będą się martwić.
            — Wiedziałem, że nawet na łożu śmierci będziesz mnie obrażać — usłyszała wątły głos. Henock otworzył oczy i spróbował się uśmiechnąć, choć był to niewyraźny uśmiech. — Dałabyś odetchnąć staremu człowiekowi.
            — Nie — powiedziała stanowczo Nena. — Nie ma mowy, rozumiesz? Nie pozwolę ci odejść. Nie możesz nas tak zostawić — po jej policzkach popłynęły łzy — jak ty to sobie wyobrażasz?
            — Na pewno nie sądziłem, że zobaczę, jak nade mną płaczesz.
            — Nie płaczę — zaprotestowała Nena, a Henock podniósł rękę, by otrzeć jej mokry policzek. Ujęła jego dłoń w swoje. — Bo nie ma powodu. Nie pozwolę ci tak po prostu odejść. Jesteś dla nas jak ojciec. Dla wszystkich wojowników.
            — Poradzicie sobie beze mnie. Teraz już jestem tego pewien.
            — Znajdę sposób, żeby ci pomóc. Jeszcze nie zobaczyłeś w pełni tego, jak wspaniała stanie się ta wioska.
            — Wierzę ci.
            — Obiecuję, że jeszcze to zobaczysz.

So do you want to waste some time
Oh, oh, tonight?

            Zanim wyszła, otarła łzy i spróbowała się uśmiechnąć. Sądząc po minach przyjaciół, nie była jednak wystarczająco przekonująca. Oboje patrzyli na nią w wyczekiwaniu.
            — Śpi. Ale rozmawiałam z nim… Obudził się na chwilę.
            — I co?
            — Nic się nie zmienił — mruknęła Nena. —  Wyglądacie na zmęczonych. Ja zostanę przy nim tą noc, a wy się wyśpijcie. Jeszcze tego nam brakuje, żebyście wy też zasłabli — dodała, kręcąc głową z dezaprobatą. — Nie martwcie się, znajdę sposób, żeby mu pomóc. Na razie śpi i spać będzie jeszcze długo. Tak będzie lepiej, dopóki czegoś nie wymyślę. Jutro powiem wam, jak się nim zajmować pod moją nieobecność.
            — A gdzie Daemon? Nie przyszedł z tobą? — zapytała Ingri i Nena przez moment popatrzyła na nią z trwogą.
            — Nie. Zajmuje się czymś innym gdzieś indziej.
            — Czyli nie masz pojęcia.
            — Mam. Tak się składa, że wyświadcza mi przysługę, ale to nie jest teraz istotne.

Don't be afraid of tomorrow

            Oddelegowała przyjaciół do domów. Widziała, że wciąż się martwili. Na ten moment nie była w stanie powiedzieć nic, co podniosłoby ich na duchu. Obiecała zaś, że zajmie się Henockiem i słowa zamierzała dotrzymać.
           Usiadła przy łóżku szefa wioski i westchnęła.
            — Gdybym mogła, oddałabym część własnego życia, żebyś tylko mógł zostać z nami dłużej — wyszeptała.
            Była boleśnie świadoma tego, że tym razem oddanie swojej energii życiowej nie wystarczy. Ten świat, jak i pozostałe, miał swoje zasady, których nawet ona nie mogła złamać. A szkoda, bo w tym jednym przypadku gotowa była złamać każdy zakaz, niezależnie od konsekwencji.
            Toteż postanowiła te zasady trochę obejść. Dopóki Henock był w stanie śpiączki, utrzymywała jego stabilny stan zdrowia, nie naruszając zasad. Henock był stary, ale nie aż tak. Nie musiał jeszcze umierać. I nawet jeśli będzie mogła przedłużyć jego życie tylko o kilka lat, zamierzała znaleźć sposób.

Just take my hand
I'll make it feel so much better tonight

            Obecnie jedyne, co mogła zrobić, to zapewnić mu przyjemne sny. To zaklęcie nie wymagało dużo energii, a poziom trudności nie był wysoki. Pozwalało zaś powrócić Henockowi do dobrych czasów. Przynajmniej we śnie. To też było ważne, bo jeśli on straciłby wolę życia, to żadne starania Neny nie przyniosłyby efektu.
            Westchnęła ciężko, patrząc na spokojny wyraz twarzy mężczyzny. Wyglądał teraz lepiej niż wcześniej, choć świadomość, że nie pozostało mu zbyt wiele czasu, była doprawdy bolesna.
            Chwyciła jego dłoń i zacisnęła lekko palce, mówiąc:
            — Musisz żyć, Henock. Dla mnie, dla tej dwójki i dla tej wioski. Bo jeśli ci wszyscy ludzie, którzy tak bardzo cię kochają, nie są wystarczającym powodem, to ja nie wiem, co nim jest.
            Wyjrzała przez okno, spoglądając na lśniącą połówkę księżyca. Przypomniało jej się pytanie zadane wcześniej przez Ingri. Powiedziała prawdę, wiedziała, gdzie jest Daemon. To dla niej udał się na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi, choć faktycznie nie widziała go od tamtego dnia. I nie wiedziała, kiedy zobaczy.
            To był długi dzień i długa noc. Nie sądziła, że jest tak zmęczona, ale najwyraźniej czuwanie nad Henockiem i martwienie się o jego stan zdrowia, dały jej się we znaki. Już kilka razy zleciała jej głowa, gdy siedziała tak przy jego łóżku. Przetarła twarz dłońmi, żeby się obudzić, ale to niewiele dało.

Suddenly my eyes are open
Everything comes into fokus

            Nagle otworzyła oczy, wyczuwając czyjąś obecność. A więc jednak przysnęła, tracąc czujność na tyle, że ktoś zdołał wejść nie tylko do domu, ale i do sypialni. Nena zerwała się z krzesła, łapiąc osobnika za ramię.
            — Hej, co robisz? — zapytała oskarżycielsko.
            Zobaczyła zdziwioną twarz Daemona i zamrugała. Przez chwilę była pewna, że ma zwidy, bo co on by robił nad łóżkiem Henocka. Jednak z każdą sekundą docierało do niej, że wcale jej się nie wydawało.
            — Ratuję jego życie — padło w odpowiedzi, co zupełnie zbiło Nenę z tropu.
            — Jak?
            — Myślisz, że kłamię? Może próbuję go zjeść?
            — Nie — zaprzeczyła pospiesznie, puszczając go. — Nie o to mi chodziło, tylko… Jakim cudem?
            — Ty nie możesz złamać zasad, ale ja mogę. Jestem demonem.
            — Czyli?
            — Demony żywią się duszami, a dokładniej posiadaną przez nie energią. To oznacza, że potrafimy ją odizolować. Zebrałem trochę energii z innych dusz i oddałem Henockowi — wyjaśnił spokojnie Daemon i dodał: — Wykorzystałem dusze z piekła. Nie zabiłem nikogo. Wiem, że nie chciałabyś tego.
            — To znaczy, że...
            — Henock jeszcze trochę pożyje. Rano powinien się obudzić.
            — Boże — jęknęła Nena, opadając ciężko na krzesło. Po prostu czuła, jak nogi się pod nią ugięły. — Nie wierzę…
            — Bóg tu akurat nie pomógł — mruknął z niezadowoleniem Daemon.
            — Uratowałeś go… Uratowałeś Henocka. Tak ci dziękuję — Nena rzuciła się demonowi na szyję i uściskała. Szybko odsunął ją od siebie. To zabolało z jakiegoś powodu. Nie fizycznie, ale gdzieś w sercu. — Dziękuję ci, Daemon — powtórzyła już nieco spokojniej.
            — Podziękujesz mi jutro, jak się obudzi — rzucił na odchodne i ruszył do wyjścia.
            Przez chwilę zawahała się. Miała czuwać przy Henocku, ale gdy dotknęła dłonią czoła mężczyzny, nie miała już wątpliwości, że jego stan zdrowia uległ znacznej poprawie. Gorączka zniknęła, a oddech znacznie się uspokoił.
            To nie tak, że nie wierzyła słowom Daemona. Po prostu czułaby się winna, opuszczając swoje stanowisko. Jednak wiedząc, że Henock naprawdę powraca do zdrowia, mogła jakoś usprawiedliwić przed samą sobą fakt, że wybiegła z domu, podążając za demonem.

We are all illuminated
Lights are shining on our faces


            — Daemon! — zawołała go, ledwo wydostała się na zewnątrz. Była boso, nie kłopotała się zakładaniem butów. Nie to było w tej chwili istotne. — Zaczekaj. Gdzie idziesz?
            Zatrzymał się i spojrzał w jej stronę.
            — Jak to gdzie? Do domu.
            — Do domu w sensie do domu?
            — No tak, do domu. Tego samego, w którym mieszkamy podczas pobytu tutaj — odpowiedział niewzruszony. — Chociaż to właściwie twój dom, nie mój.
            — Nasz dom — poprawiła go. — Mój, twój i Ingri. Choć pewnie już niedługo znajdzie sobie lepsze miejsce.
            — Tak. Zauważyłem, że coś jest na rzeczy.
            — Niemniej to dobrze, że idziesz do domu.
            — Dlaczego? — zaciekawił się Daemon.
            — Myślałam, że znowu gdzieś znikniesz. Tak szybko wyszedłeś.
            — Nie chciałem ci przeszkadzać, kiedy czuwasz nad Henockiem. Wiem, że jest dla ciebie ważny.
            — Masz rację, jest jednym z bardzo ważnych ludzi w moim życiu — przytaknęła Nena, uśmiechając się promiennie. — A ty go ocaliłeś. Jestem ci bardzo wdzięczna. Dziękuję.
            — Nie zrobiłem tego dla twojej wdzięczności — prychnął Daemon, a Nena zaśmiała się radośnie.
            — Zatem dlaczego? — Nie uzyskała odpowiedzi. Demon jedynie wzruszył ramionami. — Musiał być jakiś powód. Mniejszy, czy większy, to nieistotne, ale chciałabym go poznać.
            — Właśnie dlatego, że jest dla ciebie ważny — westchnął Daemon, patrząc na nią jakoś dziwnie, po czym dodał: — Najwyraźniej na tyle, że byłabyś gotowa oddać za niego życie.
            — Nie jest jedyną osobą, za którą skłonna byłabym oddać życie.
            — Wiem. Kochasz wszystkich ludzi i nie zawahałabyś się oddać życie, by ich ocalić.
            — Nie to miałam na myśli. — Zrobiła kilka kroków w stronę Daemona. — Naprawdę nie rozumiesz? Ty też należysz do tych ważnych osób, za którymi wskoczyłabym w ogień.

Swim with your sorrows
And try delusion for a while

            Sama nie wierzyła w to, co zamierzała zrobić. Patrzyła Daemonowi prosto w oczy, choć drżała lekko. Może to z powodu napięcia, które panowało między nimi?
            — Zapomniałaś już, że jestem trzystuletnim demonem?
            — Zapomniałeś już, że ja też nim jestem? Choć może nie trzystuletnim.
            — To dla ciebie zabawne? — rozeźlił się.
            — Wyglądam jakbym się śmiała? — odpowiedziała pytaniem na pytanie Nena. — Jak widzisz, jestem całkowicie poważna.
            Zrobiła kolejny krok do przodu i teraz stała oko w oko z Daemonem.
            — Nic nie mów — rozkazał, przymykając na chwilę oczy. Wziął głęboki oddech, nim zaczął kontynuować: — Jeśli powiesz coś jeszcze, nie będę umiał się powstrzymać jak ostatnio.
            — Powstrzymałeś się? — zapytała. — Dlaczego?
            — Bo nie chcę cię skrzywdzić. Nie powinnaś igrać z ogniem.
            — Może ja wcale się nie boję… Może to do mnie należy wybór. Może chcę zaryzykować?
            — Dlaczego miałabyś to zrobić?
            — Może z tego samego powodu, dla którego ty uratowałeś życie Henocka?
            Widziała zdziwienie na jego twarzy. Najwyraźniej dotarł do niego przekaz. Gdy wcześniej wprost powiedziała mu, że docenia jego pomoc i że jest dla niej ważny, próbował ją od siebie odsunąć. Tym razem nie zamierzała mu na to pozwolić.
            Położyła dłonie na jego torsie i stanąwszy na palcach, musnęła swoimi ustami jego usta. Nie objął jej, choć na to właśnie liczyła. Kolejne ukłucie w sercu i ta cisza. Nie wiedziała, czy długo tak wytrzyma.
            — Jesteś tego pewna?
            — Ostatnio niczego nie jestem w życiu tak pewna, jak tego — wyszeptała i uśmiechnęła się, gdy oplótł ręce wokół jej talii.
            — Obyś tego nie żałowała — mruknął i pocałował ją.
            Na początku był to słodki pocałunek, dużo słodszy, niż poprzedni, ale też o wiele pewniejszy. Już się nie wahał. Trzymał ją w swoich ramionach, gdzie czuła się bezpieczna. Rozpaczliwie chwyciła się jego ubrań, rozpływając się w pocałunku. Przyjemne uczucie odrętwienia sprawiało, że miękły pod nią kolana.
            W tamtej chwili nic się już nie liczyło. Zupełnie zatraciła się w tej chwili, zapominając o otaczającym ją świecie. Jej serce przepełniała radość. Wszystko wokół zniknęło całkowicie. Zamknęła oczy.
            Otworzyła je dopiero, gdy odsunęli się od siebie, by złapać oddech. Zorientowała się, że już nie są w wiosce. Nie miała pojęcia, kiedy przenieśli się gdzieś indziej, ale bez wątpienia była to moc Daemona.
            — Poznajesz?
            Oczywiście, że rozpoznała to miejsce. Znajdowali się pod drzewem rosnącym na wzgórzu za miastem. To z tego świata pochodziła Merit. I na dobrą sprawę to w tym świecie wszystko się zaczęło. Tamtej nocy, gdy próbowała skrócić Daemona o głowę, gdy obserwował ją z ukrycia podczas nocnego treningu. Tam też wytłumaczył jej, że i ona jest demonem.
            — Tak.
            — Chyba, że wolisz moje mieszkanie? — strapił się demon, co rozbawiło Nenę.
            Pokiwała przecząco głowę i pocałowała go. To wystarczyło, żeby zakończyć tą dyskusję ostatecznie. Daemon przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej. Tak, że teraz ich ciała zupełnie się stykały. Oplotła ręce wokół jego szyi. Przygryzł jej dolną wargę, śmiejąc się gardłowo, aż przeszły ją dreszcze.
            Całował ją po szyi, a ona mu na to pozwalała. Odchyliła głowę, a on schodził coraz niżej. Szyja, obojczyk, dekolt. Dłonie wsunął pod jej bluzkę, pieszcząc delikatną, nieprzyzwyczajoną do dotyku mężczyzny skórę. W końcu ściągnął z niej górną część garderoby. Nie zaprotestowała.
            Rzucił ubranie na ziemię i pociągnął Nenę za sobą na trawę. Siedziała na nim okrakiem i całowali się przez chwilę. Szybko jednak znalazła się na dole. Wciągnęła głośno powietrze do płuc, gdy gołe plecy dotknęły chłodnej, mokrej od rosy trawy.
            Całował ją po brzuchu, trzymając jednocześnie za nadgarstki, jakby bał się, że mu ucieknie. Potem znów po szyi. Westchnęła cicho dopiero, gdy przejechał językiem po jej piersi, odchylając stanik. I zanim zdążyła się obejrzeć, jego też nie miała na sobie.
            Pieścił dłońmi jej biust. Cały czas był przy tym bardzo delikatny. W końcu sięgnął ręką do jej spodni. Powstrzymała go, zmuszając, by też się rozebrał. Niebieski top bardzo szybko wylądował gdzieś dalej i Nena wreszcie mogła dotknąć torsu Daemona. Delikatnie gładziła opuszkami jego klatkę piersiową, ale nie na długo dane było jej cieszyć się tą chwilą.
            Chwilę później pozostałe ubrania też dołączyły do wcześniejszych części garderoby. Dopiero teraz czuła się lekko zawstydzona, trzymając nogi złączone. Daemon przejechał dłonią po jej brzuchu, biodrach i udach, zmuszając ją, by rozszerzyła nogi.
            Pochylił się nad nią i pocałował ją tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Aż zabrakło jej tchu. Gdzieś w środku przeszył ją ostry ból i poczuła Daemona w sobie. Poruszał się najpierw powoli, a potem szybciej i szybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz