Time
waits for no-one
Siedziała na zajęciach, ale
zupełnie nie mogła się skupić na ich treści. Nie, żeby to był pierwszy raz, ale
tym razem było inaczej. Nie pisała swojego opowiadania. Nie używała w tym
czasie kropli astralej, jako że nie było ku temu potrzeby. Nie chodziło też o
pocałunek z Daemonem kilka dni wcześniej, choć temu również poświęciła sporo
uwagi, gdy była sama.
Tego
dnia jednak od samego rana męczyło ją złe przeczucie. Miała wrażenie, że dzieje
się coś złego, choć z tego, co wiedziała, aktywność wrogów wcale nie wzrosła. W
końcu dotarło do niej, co się dzieje. Czuła, że ktoś ją wzywa. Niemal słyszała
nawołujące je głosy.
Zerwała
się z miejsca, ściągając na siebie uwagę klasy i nauczycielki. Jednym zaklęciem
zmodyfikowała ich wspomnienia. Wystarczyło jedno skinienie ręką, by ludzie
uwierzyli, że została zwolniona z zajęć. A ona zgarnęła swoje rzeczy niemal w
biegu i pospiesznie opuściła salę.
Gdy
tylko wpadła do łazienki, otworzyła przejście do półwymiaru luster, skąd
przeskoczyła do jednego ze światów. W pośpiechu jej ruchy były chaotyczne i
mało precyzyjne, więc z portalu dosłownie wypadła, lądując na ziemi nieopodal
swojego domu. Nie przejmowała się tym jednak, tak samo jak książkami, które
wysypały się z jej plecaka.
Zostawiła
to wszystko i pobiegła do domu Henocka. Zastała tam Alwariego i Ingri z
nietęgimi minami. Na jej widok jednak ożywili się nieco.
— Co się
stało? — zapytała, choć poniekąd znała odpowiedź.
—
Zasłabł dzisiaj — odparła ze smutkiem Ingri. — To już któryś raz w niedługim
czasie. Zazwyczaj po jakimś czasie się budził, ale dzisiaj skoczyła mu
temperatura. Robimy, co możemy, ale — głos jej się załamał. Alwari położył dłoń
na ramieniu dziewczyny, chcąc dodać jej otuchy.
Nena
obawiała się najgorszego.
— Może
można coś… Może ja mogę… — zaczęła, ale urwała. Chciała wierzyć, że mogłaby coś
zdziałać, ale pewnych rzeczy nawet ona nie mogła zmienić. — Chciałabym do niego
zajrzeć.
— Idź —
powiedział Alwari. — Na pewno się ucieszy.
Z
niepokojem w sercu Nena skierowała się do sypialni, gdzie leżał Henock. Gdy
weszła do środka, poczuła ukłucie smutku, widząc, w jakim stanie jest przywódca
wioski. Był strasznie blady i ciężko oddychał. I choć zamknięte oczy sprawiały
wrażenie, że śpi i wszystko jest w porządku, wyglądał nagle na dużo starszego,
niż był w rzeczywistości.
— Witaj —
powiedziała cichym, łagodnym głosem, choć nie spodziewała się odpowiedzi. —
Jestem pewna, że tęskniłeś. — Podeszła do łóżka. Obok niego stała miska z wodą
i szmatka, którą namoczyła i wycisnąwszy nadmiar wody przemyła lekko twarz
mężczyzny. Robiła to z ogromną troską i delikatnością. — No wiesz co?
Doprowadzać się do takiego stanu… Wyglądasz okropnie — mówiła ze łzami w oczach.
— Ogarnij się, inaczej mieszkańcy wioski będą się martwić.
—
Wiedziałem, że nawet na łożu śmierci będziesz mnie obrażać — usłyszała wątły
głos. Henock otworzył oczy i spróbował się uśmiechnąć, choć był to niewyraźny
uśmiech. — Dałabyś odetchnąć staremu człowiekowi.
— Nie —
powiedziała stanowczo Nena. — Nie ma mowy, rozumiesz? Nie pozwolę ci odejść.
Nie możesz nas tak zostawić — po jej policzkach popłynęły łzy — jak ty to sobie
wyobrażasz?
— Na
pewno nie sądziłem, że zobaczę, jak nade mną płaczesz.
— Nie
płaczę — zaprotestowała Nena, a Henock podniósł rękę, by otrzeć jej mokry
policzek. Ujęła jego dłoń w swoje. — Bo nie ma powodu. Nie pozwolę ci tak po
prostu odejść. Jesteś dla nas jak ojciec. Dla wszystkich wojowników.
—
Poradzicie sobie beze mnie. Teraz już jestem tego pewien.
— Znajdę
sposób, żeby ci pomóc. Jeszcze nie zobaczyłeś w pełni tego, jak wspaniała
stanie się ta wioska.
— Wierzę
ci.
—
Obiecuję, że jeszcze to zobaczysz.
So do you want to waste some time
Oh, oh, tonight?
Zanim wyszła, otarła łzy i
spróbowała się uśmiechnąć. Sądząc po minach przyjaciół, nie była jednak
wystarczająco przekonująca. Oboje patrzyli na nią w wyczekiwaniu.
— Śpi.
Ale rozmawiałam z nim… Obudził się na chwilę.
— I co?
— Nic
się nie zmienił — mruknęła Nena. —
Wyglądacie na zmęczonych. Ja zostanę przy nim tą noc, a wy się
wyśpijcie. Jeszcze tego nam brakuje, żebyście wy też zasłabli — dodała, kręcąc
głową z dezaprobatą. — Nie martwcie się, znajdę sposób, żeby mu pomóc. Na razie
śpi i spać będzie jeszcze długo. Tak będzie lepiej, dopóki czegoś nie wymyślę.
Jutro powiem wam, jak się nim zajmować pod moją nieobecność.
— A
gdzie Daemon? Nie przyszedł z tobą? — zapytała Ingri i Nena przez moment
popatrzyła na nią z trwogą.
— Nie.
Zajmuje się czymś innym gdzieś indziej.
— Czyli
nie masz pojęcia.
— Mam.
Tak się składa, że wyświadcza mi przysługę, ale to nie jest teraz istotne.
Don't be afraid of tomorrow
Oddelegowała
przyjaciół do domów. Widziała, że wciąż się martwili. Na ten moment nie była w
stanie powiedzieć nic, co podniosłoby ich na duchu. Obiecała zaś, że zajmie się
Henockiem i słowa zamierzała dotrzymać.
Usiadła przy łóżku szefa wioski i westchnęła.
— Gdybym
mogła, oddałabym część własnego życia, żebyś tylko mógł zostać z nami dłużej —
wyszeptała.
Była
boleśnie świadoma tego, że tym razem oddanie swojej energii życiowej nie
wystarczy. Ten świat, jak i pozostałe, miał swoje zasady, których nawet ona nie
mogła złamać. A szkoda, bo w tym jednym przypadku gotowa była złamać każdy
zakaz, niezależnie od konsekwencji.
Toteż
postanowiła te zasady trochę obejść. Dopóki Henock był w stanie śpiączki,
utrzymywała jego stabilny stan zdrowia, nie naruszając zasad. Henock był stary,
ale nie aż tak. Nie musiał jeszcze umierać. I nawet jeśli będzie mogła
przedłużyć jego życie tylko o kilka lat, zamierzała znaleźć sposób.
Just take my hand
I'll make it feel so much better tonight
Obecnie jedyne, co mogła
zrobić, to zapewnić mu przyjemne sny. To zaklęcie nie wymagało dużo energii, a
poziom trudności nie był wysoki. Pozwalało zaś powrócić Henockowi do dobrych
czasów. Przynajmniej we śnie. To też było ważne, bo jeśli on straciłby wolę
życia, to żadne starania Neny nie przyniosłyby efektu.
Westchnęła
ciężko, patrząc na spokojny wyraz twarzy mężczyzny. Wyglądał teraz lepiej niż
wcześniej, choć świadomość, że nie pozostało mu zbyt wiele czasu, była doprawdy
bolesna.
Chwyciła
jego dłoń i zacisnęła lekko palce, mówiąc:
— Musisz
żyć, Henock. Dla mnie, dla tej dwójki i dla tej wioski. Bo jeśli ci wszyscy
ludzie, którzy tak bardzo cię kochają, nie są wystarczającym powodem, to ja nie
wiem, co nim jest.
Wyjrzała
przez okno, spoglądając na lśniącą połówkę księżyca. Przypomniało jej się
pytanie zadane wcześniej przez Ingri. Powiedziała prawdę, wiedziała, gdzie jest
Daemon. To dla niej udał się na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi, choć
faktycznie nie widziała go od tamtego dnia. I nie wiedziała, kiedy zobaczy.
To był
długi dzień i długa noc. Nie sądziła, że jest tak zmęczona, ale najwyraźniej
czuwanie nad Henockiem i martwienie się o jego stan zdrowia, dały jej się we
znaki. Już kilka razy zleciała jej głowa, gdy siedziała tak przy jego łóżku. Przetarła
twarz dłońmi, żeby się obudzić, ale to niewiele dało.
Suddenly my eyes are open
Everything comes into fokus
Suddenly my eyes are open
Everything comes into fokus
Nagle
otworzyła oczy, wyczuwając czyjąś obecność. A więc jednak przysnęła, tracąc
czujność na tyle, że ktoś zdołał wejść nie tylko do domu, ale i do sypialni.
Nena zerwała się z krzesła, łapiąc osobnika za ramię.
— Hej,
co robisz? — zapytała oskarżycielsko.
Zobaczyła
zdziwioną twarz Daemona i zamrugała. Przez chwilę była pewna, że ma zwidy, bo
co on by robił nad łóżkiem Henocka. Jednak z każdą sekundą docierało do niej,
że wcale jej się nie wydawało.
— Ratuję
jego życie — padło w odpowiedzi, co zupełnie zbiło Nenę z tropu.
— Jak?
—
Myślisz, że kłamię? Może próbuję go zjeść?
— Nie —
zaprzeczyła pospiesznie, puszczając go. — Nie o to mi chodziło, tylko… Jakim
cudem?
— Ty nie
możesz złamać zasad, ale ja mogę. Jestem demonem.
— Czyli?
— Demony
żywią się duszami, a dokładniej posiadaną przez nie energią. To oznacza, że
potrafimy ją odizolować. Zebrałem trochę energii z innych dusz i oddałem
Henockowi — wyjaśnił spokojnie Daemon i dodał: — Wykorzystałem dusze z piekła. Nie
zabiłem nikogo. Wiem, że nie chciałabyś tego.
— To
znaczy, że...
— Henock
jeszcze trochę pożyje. Rano powinien się obudzić.
— Boże —
jęknęła Nena, opadając ciężko na krzesło. Po prostu czuła, jak nogi się pod nią
ugięły. — Nie wierzę…
— Bóg tu
akurat nie pomógł — mruknął z niezadowoleniem Daemon.
—
Uratowałeś go… Uratowałeś Henocka. Tak ci dziękuję — Nena rzuciła się demonowi
na szyję i uściskała. Szybko odsunął ją od siebie. To zabolało z jakiegoś
powodu. Nie fizycznie, ale gdzieś w sercu. — Dziękuję ci, Daemon — powtórzyła już nieco spokojniej.
—
Podziękujesz mi jutro, jak się obudzi — rzucił na odchodne i ruszył do wyjścia.
Przez
chwilę zawahała się. Miała czuwać przy Henocku, ale gdy dotknęła dłonią czoła
mężczyzny, nie miała już wątpliwości, że jego stan zdrowia uległ znacznej poprawie. Gorączka zniknęła, a oddech znacznie się uspokoił.
To nie
tak, że nie wierzyła słowom Daemona. Po prostu czułaby się winna, opuszczając
swoje stanowisko. Jednak wiedząc, że Henock naprawdę powraca do zdrowia, mogła jakoś
usprawiedliwić przed samą sobą fakt, że wybiegła z domu, podążając za demonem.
We are all illuminated
Lights are shining on our faces
— Daemon! — zawołała go,
ledwo wydostała się na zewnątrz. Była boso, nie kłopotała się zakładaniem
butów. Nie to było w tej chwili istotne. — Zaczekaj. Gdzie idziesz?
Zatrzymał
się i spojrzał w jej stronę.
— Jak to
gdzie? Do domu.
— Do
domu w sensie do domu?
— No
tak, do domu. Tego samego, w którym mieszkamy podczas pobytu tutaj —
odpowiedział niewzruszony. — Chociaż to właściwie twój dom, nie mój.
— Nasz
dom — poprawiła go. — Mój, twój i Ingri. Choć pewnie już niedługo znajdzie
sobie lepsze miejsce.
— Tak.
Zauważyłem, że coś jest na rzeczy.
—
Niemniej to dobrze, że idziesz do domu.
—
Dlaczego? — zaciekawił się Daemon.
—
Myślałam, że znowu gdzieś znikniesz. Tak szybko wyszedłeś.
— Nie
chciałem ci przeszkadzać, kiedy czuwasz nad Henockiem. Wiem, że jest dla ciebie
ważny.
— Masz
rację, jest jednym z bardzo ważnych ludzi w moim życiu — przytaknęła Nena,
uśmiechając się promiennie. — A ty go ocaliłeś. Jestem ci bardzo wdzięczna.
Dziękuję.
— Nie
zrobiłem tego dla twojej wdzięczności — prychnął Daemon, a Nena zaśmiała się
radośnie.
— Zatem
dlaczego? — Nie uzyskała odpowiedzi. Demon jedynie wzruszył ramionami. — Musiał
być jakiś powód. Mniejszy, czy większy, to nieistotne, ale chciałabym go poznać.
— Właśnie
dlatego, że jest dla ciebie ważny — westchnął Daemon, patrząc na nią jakoś
dziwnie, po czym dodał: — Najwyraźniej na tyle, że byłabyś gotowa oddać za
niego życie.
— Nie
jest jedyną osobą, za którą skłonna byłabym oddać życie.
— Wiem. Kochasz
wszystkich ludzi i nie zawahałabyś się oddać życie, by ich ocalić.
— Nie to
miałam na myśli. — Zrobiła kilka kroków w stronę Daemona. — Naprawdę nie
rozumiesz? Ty też należysz do tych ważnych osób, za którymi wskoczyłabym w ogień.
Swim with
your sorrows
And try delusion for a while
And try delusion for a while
Sama nie wierzyła w to, co
zamierzała zrobić. Patrzyła Daemonowi prosto w oczy, choć drżała lekko. Może to
z powodu napięcia, które panowało między nimi?
—
Zapomniałaś już, że jestem trzystuletnim demonem?
—
Zapomniałeś już, że ja też nim jestem? Choć może nie trzystuletnim.
— To dla
ciebie zabawne? — rozeźlił się.
—
Wyglądam jakbym się śmiała? — odpowiedziała pytaniem na pytanie Nena. — Jak
widzisz, jestem całkowicie poważna.
Zrobiła
kolejny krok do przodu i teraz stała oko w oko z Daemonem.
— Nic
nie mów — rozkazał, przymykając na chwilę oczy. Wziął głęboki oddech, nim
zaczął kontynuować: — Jeśli powiesz coś jeszcze, nie będę umiał się powstrzymać
jak ostatnio.
—
Powstrzymałeś się? — zapytała. — Dlaczego?
— Bo nie
chcę cię skrzywdzić. Nie powinnaś igrać z ogniem.
— Może
ja wcale się nie boję… Może to do mnie należy wybór. Może chcę zaryzykować?
—
Dlaczego miałabyś to zrobić?
— Może z
tego samego powodu, dla którego ty uratowałeś życie Henocka?
Widziała
zdziwienie na jego twarzy. Najwyraźniej dotarł do niego przekaz. Gdy wcześniej
wprost powiedziała mu, że docenia jego pomoc i że jest dla niej ważny, próbował
ją od siebie odsunąć. Tym razem nie zamierzała mu na to pozwolić.
Położyła
dłonie na jego torsie i stanąwszy na palcach, musnęła swoimi ustami jego usta. Nie
objął jej, choć na to właśnie liczyła. Kolejne ukłucie w sercu i ta cisza. Nie
wiedziała, czy długo tak wytrzyma.
— Jesteś
tego pewna?
—
Ostatnio niczego nie jestem w życiu tak pewna, jak tego — wyszeptała i uśmiechnęła
się, gdy oplótł ręce wokół jej talii.
— Obyś
tego nie żałowała — mruknął i pocałował ją.
Na
początku był to słodki pocałunek, dużo słodszy, niż poprzedni, ale też o wiele
pewniejszy. Już się nie wahał. Trzymał ją w swoich ramionach, gdzie czuła się
bezpieczna. Rozpaczliwie chwyciła się jego ubrań, rozpływając się w pocałunku.
Przyjemne uczucie odrętwienia sprawiało, że miękły pod nią kolana.
W tamtej
chwili nic się już nie liczyło. Zupełnie zatraciła się w tej chwili,
zapominając o otaczającym ją świecie. Jej serce przepełniała radość. Wszystko
wokół zniknęło całkowicie. Zamknęła oczy.
Otworzyła
je dopiero, gdy odsunęli się od siebie, by złapać oddech. Zorientowała się, że
już nie są w wiosce. Nie miała pojęcia, kiedy przenieśli się gdzieś indziej,
ale bez wątpienia była to moc Daemona.
—
Poznajesz?
Oczywiście,
że rozpoznała to miejsce. Znajdowali się pod drzewem rosnącym na wzgórzu za
miastem. To z tego świata pochodziła Merit. I na dobrą sprawę to w tym świecie
wszystko się zaczęło. Tamtej nocy, gdy próbowała skrócić Daemona o głowę, gdy
obserwował ją z ukrycia podczas nocnego treningu. Tam też wytłumaczył jej, że i ona jest demonem.
— Tak.
— Chyba,
że wolisz moje mieszkanie? — strapił się demon, co rozbawiło Nenę.
Pokiwała
przecząco głowę i pocałowała go. To wystarczyło, żeby zakończyć tą dyskusję
ostatecznie. Daemon przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej. Tak, że teraz ich
ciała zupełnie się stykały. Oplotła ręce wokół jego szyi. Przygryzł jej dolną
wargę, śmiejąc się gardłowo, aż przeszły ją dreszcze.
Całował
ją po szyi, a ona mu na to pozwalała. Odchyliła głowę, a on schodził coraz
niżej. Szyja, obojczyk, dekolt. Dłonie wsunął pod jej bluzkę, pieszcząc
delikatną, nieprzyzwyczajoną do dotyku mężczyzny skórę. W końcu ściągnął z niej
górną część garderoby. Nie zaprotestowała.
Rzucił
ubranie na ziemię i pociągnął Nenę za sobą na trawę. Siedziała na nim okrakiem
i całowali się przez chwilę. Szybko jednak znalazła się na dole. Wciągnęła
głośno powietrze do płuc, gdy gołe plecy dotknęły chłodnej, mokrej od rosy
trawy.
Całował
ją po brzuchu, trzymając jednocześnie za nadgarstki, jakby bał się, że mu
ucieknie. Potem znów po szyi. Westchnęła cicho dopiero, gdy przejechał językiem
po jej piersi, odchylając stanik. I zanim zdążyła się obejrzeć, jego też nie
miała na sobie.
Pieścił
dłońmi jej biust. Cały czas był przy tym bardzo delikatny. W końcu sięgnął
ręką do jej spodni. Powstrzymała go, zmuszając, by też się rozebrał. Niebieski
top bardzo szybko wylądował gdzieś dalej i Nena wreszcie mogła dotknąć torsu Daemona.
Delikatnie gładziła opuszkami jego klatkę piersiową, ale nie na długo dane było
jej cieszyć się tą chwilą.
Chwilę
później pozostałe ubrania też dołączyły do wcześniejszych części garderoby. Dopiero
teraz czuła się lekko zawstydzona, trzymając nogi złączone. Daemon przejechał
dłonią po jej brzuchu, biodrach i udach, zmuszając ją, by rozszerzyła nogi.
Pochylił
się nad nią i pocałował ją tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Aż zabrakło jej
tchu. Gdzieś w środku przeszył ją ostry ból i poczuła Daemona w sobie. Poruszał
się najpierw powoli, a potem szybciej i szybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz