From a
dream I've died..
From a dream
From a dream
— Chodź,
opowiem ci wszystko, co wiem — zaproponował spokojnie, wyciągnąwszy dłoń w jej
stronę. Wahała się przez chwilę, ale w
końcu ją chwyciła. — Ale nie tutaj. Pójdziemy gdzieś, gdzie nie ma Cieni ani
demonów.
W
mgnieniu oka znaleźli się gdzieś indziej. Nena bardzo szybko rozpoznała to
miejsce. Byli na polance, na której rosło samotne drzewo. Stamtąd mieli dobry
widok na spokojne teraz miasto. Odkąd Nena zabrała stamtąd Merit, nic złego już
się nie wydarzyło, co tylko potwierdzało fakt, że to Merit była celem, a świat więcej nie potrzebował już ochrony.
Nena
przycupnęła na trawie i podkuliła pod siebie kolana, po czym objęła je rękami.
Daemon usiadł obok. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się krajobraz. Demon szukał
w tym czasie odpowiednich słów. Nawet on nie wiedział, jak zacząć wyjaśnienia. Sprawę
ułatwiła mu Nena, która odezwała się pierwsza:
— To
tutaj zapytałeś mnie, co bym zrobiła, gdyby się okazało, że jestem demonem —
przypomniała. Wyraz jej twarzy był w tej chwili nieprzenikniony, a spojrzenie
lekko zamglone. — Kiedy trenowałam w nocy… Już wtedy wiedziałeś, prawda?
— Tak.
— To
dlatego miałeś mnie obserwować, tak? — Musiała to potwierdzić. Daemon skinął
tylko głową. — No tak. Domyślam się, że twój pan musiał o tym wiedzieć. To za
pewne dlatego, był mną zainteresowany. Sądził, że kiedy poznam prawdę, dołączę
do niego?
— Tego
nie wiem — odpowiedział zgodnie z prawdą demon. — Nie powiedział zbyt dużo. Wiedziałem
o tym, że jesteś demonem i że jest tobą zainteresowany. Jedyne wytyczne, jakie
dostałem to: mam cię obserwować, nie interweniować, ale nie wolno cię zabić.
—
Rozumiem.
— Jesteś
zła?
—
Dlaczego? — zdziwiła się Nena, choć nie brzmiała przekonująco. — Właściwie od
początku jasno przedstawiłeś cel swojego przybycia. To nie twoja wina, że nie
chciałam uwierzyć…
—
Wygląda na to, że tym razem przyjęłaś to dużo lepiej — zauważył z ulgą Daemon i
zerwał ździebło trawy. Skubiąc je, mówił dalej: — Wtedy powiedziałaś mi, że
wolałabyś się zabić. Co zresztą poparłaś swoim zachowaniem jakiś czas temu.
— Ale
oboje z mentorką przekonaliście mnie, że to bezcelowe i zamiast tego, mogę
wykorzystać tę moc przeciw moim wrogom.
— To prawda.
Czy nadal taki masz zamiar?
—
Oczywiście — oznajmiła Nena i dopiero teraz popatrzyła na Daemona. W jej oczach
szalały płomienie. — Nieważne, kim jestem… Użyję wszystkiego, co mam pod ręką,
by chronić ludzi. Nie zaprzepaszczę tego, co ty i Beatrice dla mnie zrobiliście.
— Prawidłowa odpowiedź.
—
Powiedz mi tylko… — mruknęła Nena i teraz dla odmiany spojrzała w niebo, marszcząc
brwi. Bez wątpienia usilnie się nad czymś zastanawiała. — Skoro nie jestem
człowiekiem, tylko demonem i tak jak inne mogę zjadać dusze… Jakim cudem dali
radę zmienić mnie w wampira?
— Hm…
Nie jestem do końca pewien. To jedynie moja teoria, ale myślę, że jesteś
demonem tylko w połowie.
— Nawet
jeśli, to i tak. Wciąż płynie we mnie krew demona. Poza tym, jak to możliwe, że
nigdy wcześniej się nie zorientowałam.
— Ze
względu na to, że jesteś mieszańcem — urwał niepewny reakcji Neny. Widząc
jednak, że dziewczyna nic nie robi sobie z nazwy „mieszaniec”, mówił dalej: —
Twoja moc była uśpiona. Więc byłaś bardziej człowiekiem, niż nie. Dlatego
możliwa była zmiana w wampira. Jednak ona obudziła drzemiącą w tobie krew
demona. I na twoje szczęście, bo to demoniczna krew, zwalczająca tą wampirzą,
ustrzegła cię przed zostaniem zwykłą, bezrozumną bestią. Oczywiście opanowanie mocy i głodu będzie trudne, ale podejrzewam, że nie grozi ci szaleństwo.
—
Rozumiem. Chociaż tyle dobrego…
—
Oczywiście tej walki żadna strona twojej natury nie wygra. To jak wszystko będzie miało swoje
konsekwencje, jak sądzę.
— Ale
coś mi tutaj nie pasuje — stwierdziła Nena, prostując się nagle. — Żadne z
moich rodziców nie jest przecież demonem! Prawda?
— Znasz
odpowiedź… Widziałem ich. Twoi rodzice są ludźmi.
— Ale to
by znaczyło — Nena urwała, a na jej twarzy malowało się przerażenie. — Nie! Nie
powiesz mi chyba, że…
— Tego
nie wiem — stwierdził Daemon i wzruszył ramionami. — Ale jedno jest pewne.
Któreś z nich na pewno nie jest twoim rodzicem.
— Ja zwariuję… — jęknęła Nena, chowając twarz w dłoniach. — Ja tak nie mogę. To za
dużo. To dla mnie za dużo.
— Ani
trochę ci się nie dziwie.
Every time I look in your eyes
I see lightning
— Ja… Muszę dowiedzieć się
prawdy! — zadeklarowała ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, łapiąc chłopaka
za ramiona. — Muszę!
— Jak
chcesz to zrobić? Zapytasz swoich rodziców?
— Nie…
Nie wiem. A może…
— Może
powinnaś porozmawiać z Beatrice? — podsunął Daemon, nie mogąc oprzeć się
wrażeniu, że Nena za chwilę wpadnie na bardzo głupi pomysł.
I miał
rację.
— Nie.
Wątpię, żeby coś o tym wiedziała. Nie chcę też rozmawiać z rodzicami —
wyjaśniła Nena, znowu marszcząc brwi. — Jeśli jedno z nich nie jest moim
rodzicem i nie daj boże nie zna prawdy… A to nie jest takie nieprawdopodobne,
skoro mi też nikt nie raczył o tym powiedzieć… Ale chyba wiem, kto będzie znał
odpowiedź.
— Kto? —
zapytał mimowolnie Daemon, choć tak naprawdę wcale nie chciał poznać
odpowiedzi.
— Twój
pan! Lucyfer. Jeśli wiedział o tym, kim jestem, musi znać prawdę o moich rodzicach.
— To
jest zły pomysł. Bardzo zły pomysł.
— Mam to
gdzieś. Nie chcę ciągle żyć w kłamstwie. Muszę poznać prawdę.
— Nie
masz pojęcia, o czym ty mówisz — stwierdził Daemon, przerażony nagłym
entuzjazmem Neny. — Przecież to oznacza wycieczkę do piekła.
— Wiem,
dlatego proszę o to demona.
— Nie
zabiorę cię tam. Nie ma mowy.
— Jeśli
ty tego nie zrobisz. Sama tam pójdę. Od czego niby są bramy w Medium Munde?
— Proszę
cię, przemyśl to — nalegał Daemon. — Nawet nie masz pojęcia, na jak wiele
sposobów twój plan może się nie udać.
— Na
przykład? — zapytała Nena, łapiąc się pod boki.
—
Naprawdę myślisz, że Lucyfer tylko czeka na to, aż się zjawisz, aby
odpowiedzieć na twoje pytania? Ja jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić. Podaj
mi choć jeden powód, dla którego miałby powiedzieć ci prawdę?
— Co
masz na myśli?
— To
Lucyfer, władca piekieł do cholery — zdenerwował się Daemon, przy okazji
próbując wbić Nenie do głowy, chociaż odrobinę rozsądku. — Rozumiem, że jesteś
zdezorientowana. I właśnie dlatego nie powinnaś robić nic pochopnego. Lucyfer
tylko czeka na taką okazję. Nawet ja nie wiem, jakich głupot może ci nagadać. A
wystarczy, że zdoła zasiać ziarno niepewności. Zwłaszcza teraz, gdy ostatnio
tak wiele przeszłaś. Uważam, że to zły pomysł. Wręcz fatalny.
— Czyli
mam się poddać? — zapytała smutno Nena i nawet Daemon miał problem, by
zwyczajnie nie zgodzić się na otworzenie przejścia. — Tak po prostu?
— Nie
poddać, a trochę poczekać.
— Dobrze
wiesz, że gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. To powiedzenie znikąd
się nie wzięło. — Uśmiechnęła się na te słowa, więc odetchnął z ulgą. — Daj
sobie czas, żeby poukładać sobie w głowie to, co już wiesz. A gdy jakoś się do
tego ustosunkujesz, możemy szukać odpowiedzi na kolejne pytania. Ale niech to
będzie przemyślane działanie.
— No
dobrze…
—
Naprawdę?
— Tak.
—
Obiecujesz, że nie zrobisz nic głupiego? — zapytał Daemon.
—
Obiecuję. Wiem, że masz rację. Ja
po prostu...
— Wiem.
Cover me when there's nowhere to hide
Przytulił ją delikatnie.
Zrobił to jakoś odruchowo, widząc jak z tej energicznej, zawsze pewnej siebie
wojowniczki zmieniła się w zagubioną dziewczynę.
—
Skontaktuję się z moimi przyjaciółmi — zaproponował po chwili namysłu, wciąż
trzymając ją w ramionach. — Zobaczę, czy uda im się czegoś dowiedzieć.
— To
dobry pomysł? W końcu to demony.
— Im
akurat mogę zaufać. Nie zdradzili mnie przez setki lat. Teraz też tego nie
zrobią.
— Setki
lat — powtórzyła Nena i odsunęła się. Na jej twarzy pojawił się promienny
uśmiech, gdy mówiła: — Ale jesteś stary.
— Proszę
bardzo, śmiej się — mruknął Daemon. — Oto, co dostaję za bycie miłym.
— Jak to
jest żyć przez setki lat? Kiedy mi czasem ciężko było żyć przez ledwo
siedemnaście? — zapytała Nena, akcentując wyraźnie dwa ostatnie słowo. — Co
sobie musicie wszyscy myśleć, kiedy bruździ wam jakaś gówniara.
— Wiek
tutaj nie ma znaczenia.
—
Pojawiła się młoda wojowniczka, która utrudnia życie demonowi liczącemu kilka
setek lat. To musi być denerwujące.
— Dla
demona 300 lat to niewiele. Wśród swoich wciąż jestem młody. Gdybym był człowiekiem, byłbym tylko kilka lat starszy od ciebie.
Przez
chwilę zdawało się Nenie, że Daemon wygląda na urażonego jej uwagą odnośnie
wieku.
You come crashing
— Nie
mów mi, że potężny demon ma kompleksy z powodu wieku — zażartowała, chichocząc
rozbawiona własnymi słowami. — Masz minę jak nadąsany trzylatek, któremu ktoś
zabrał zabawkę.
— Zabawkę
— powtórzył, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w dal. — Być może… Choć tak bym
tego nie nazwał. — Nena przechyliła głowę w bok. — Miałaś rację — przyznał po
chwili namysłu. — To jest denerwujące, kiedy ludzka gówniara utrudnia mi życie.
— Nie
taka ludzka — zauważyła z przekąsem Nena. — Zastanawiam się, ile jeszcze
zostało we mnie człowieczeństwa, i ile minie czasu, nim stracę je kompletnie.
— Nie
stracisz. Jesteś na to zbyt uparta.
— Hej,
hej — mruknęła Nena i podeszła bliżej, po czym sprzedała Daemonowi sójkę w bok.
— Nie mów, że się obraziłeś o to, co powiedziałam. Nic nie poradzę, że miałeś tak zabawną minę.
— Po
prostu się ze mnie nabijasz.
— Chyba
nie byłabym sobą, gdybym nie była złośliwa. Przepraszam.
— Nie
chodzi o twoją złośliwość.
— Więc o
co? — zdziwiła się Nena.
— O to,
że czasami mówisz coś bez zastanowienia.
— To też
nie byłby pierwszy raz w moim życiu.
— Więc
może warto byłoby bardziej uważać, co mówisz — powiedział z powagą Daemon.
Give me chaos when there's nothing inside
— Dobra, ale zaczynam się
gubić — jęknęła Nena zupełnie zdezorientowana tą nagłą zmianą nastroju
przyjaciela. — Przepraszam, naprawdę nie chciałam cię urazić. Tylko żartowałam…
A to dlatego, że w twoim towarzystwie czuję się swobodnie.
— O tym
właśnie mówiłem. Pleciesz, co tylko ci ślina na język przyniesie.
— Wcale
nie! — oburzyła się Nena. — Próbuję tylko wyrazić swoją wdzięczność za to, co
robisz. Może bardziej uznanie. Nawet jeśli nie zawsze przychodzi mi to lekko,
ale próbuję. Bo gdy przypominam sobie, jak traktowałam cię na początku, jest mi
głupio.
—
Głupio?
— Bo nie
miałam racji. Byłeś przy mnie, kiedy tego najbardziej potrzebowałam. I nawet
jeśli nie zawsze mi się to podoba, bo wolałabym poradzić sobie sama… Po prostu
próbuję ci powiedzieć, że to doceniam. Mega doceniam, ok? Czy z tym też masz
problem?
— Tak,
mam z tym problem — syknął Daemon i zanim Nena zdążyła się obejrzeć, ich usta
się zetknęły.
Była
pewna, że to nie był pierwszy raz. Daemon już raz ją pocałował. Jakiś czas
temu, żeby ją uspokoić. Ale tym razem to nie było to. To on zdawał się z ich
dwojga bardziej niespokojny. Umiała znaleźć tylko jedno wytłumaczenie i na tę
myśl jej serce zabiło szybciej. Z drugiej strony nie mogła uwierzyć, by to
okazało się prawdą.
You pull me into your untamed sky
Ale w tamtej chwili to nie
miało znaczenia. Bez oporów oddała się temu słodkiemu pocałunkowi. Przez moment
wszystkie myśli zniknęły i została jedynie błoga pusta. Przyjemne, lekko
mrowiące uczucie w rękach.
Jego
ramiona oplotły się wokół niej mocno. I dobrze, bo absolutnie jej to nie
przeszkadzało. A właściwie nawet podobało jej się, gdy ją przytulał. Nawet
jeśli nie było w tym żadnego głębszego znaczenia. Przynajmniej dla niego. Doskonale
natomiast wiedziała, co to oznacza dla niej. Ale może wiedziała to już
wcześniej? Była w tarpatach.
W końcu
odsunęli się od siebie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Była lekko
zakłopotana, ale nie unikała jego spojrzenia. Nie widziała w tym pocałunku nic
złego, choć nie do końca też wiedziała, jak powinna zareagować. To mogło coś
znaczyć, ale wcale nie musiało. A ona nie miała odwagi zapytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz