Give me
chaos when there's nothing inside
Zaraz rano po śniadaniu udali
się na polowanie. Postanowili też sprawdzić pułapki na zwierzynę, które w nocy
zastawił ktoś inny. Żadne z nich się nie odzywało. To jest, Daemon próbował,
ale szybko poddał się, widząc, że Nena myśli nad czymś w skupieniu.
Wyczuwał,
że ktoś się zbliża, ale wciąż był daleko. Nie powiedział nic, chcąc zobaczyć,
czy Nena będzie wstanie ich wykryć. Nagle zatrzymała się, unosząc dłoń na znak,
żeby nie hałasował. Zastrzygła uszami, trochę jak jakiś pies albo kot, co
bardzo go rozbawiło.
— Cicho —
szepnęła. — Słyszysz to?
— Co
takiego?
— Słyszę
kroki. Pięć osób. Szybko się zbliżają — powiedziała na jednym oddechu. —
Myślisz, że to Klan Nocy?
—
Możliwe.
—
Zwiadowcy — mruknęła i nie czekając na odpowiedź, skoczyła gdzieś w zarośla,
zostawiając go samego.
— Ona zawsze taka była? — zapytał sam siebie.
Mknęła
szybko, zwinnie wymijając wszelkie przeszkody w postaci drzew, obalonych pni
oraz strumyków. Słyszała ich coraz wyraźniej, ale zdawało się, że oni jeszcze
jej nie dostrzegli, a może pomylili ją z kimś ze swoich. Poruszała się przecież
szybko i bezszelestnie, jak na wampira przystało, choć wciąż odrobinę
niezdarnie i chaotycznie.
Zupełnie
zapomniała o Daemonie, który ostatecznie pogonił za nią. Zamierzała załatwić
pijawki sama, skoro wreszcie mogła się z nimi równać. Wyskoczyła w górę,
rzucając się na jednego z nich. Przyszpiliła go do ziemi i momentalnie skręciła mu kark.
Pozostała
czwórka spostrzegła się i gdy rozpoznali Nenę, wyciągnęli broń. Wciąż nie
pokazała kłów, więc nie spodziewali się zdwojonej siły ataków. Co prawda
przyzwała miecz i wyprowadziła nim kilka pierwszych ciosów, ale była to zmyłka.
Gdy drugi członek Klanu Nocy chciał zaatakować ją od tyłu, sądząc, że jest
zajęta, ona wysunęła szpony i dosłownie przebiła go na wylot.
— Zawsze
chciałam tego spróbować — mruknęła, kiwając głową z uznaniem. — Nic dziwnego,
że tak często korzystacie z tego ataku. Doprawdy łatwa robota, choć nie mogę powiedzieć,
że czysta.
Odesłała
miecz i wykonała zaklęcie, które momentalnie powaliło też pierwszego wampira, z
którym skrzyżowała broń. Został jeden. Jednakże miał w sobie wystarczająco
instynktu samozachowawczego, by uciec. Szkoda tylko, że nie zdążył, bo Daemon
złapał go za szyję.
— A ty
dokąd, gnido?
— Od
kiedy demon służy ludziom — syknął tamten, próbując uwolnić się z żelaznego uścisku. — Tak nisko upadłeś?
— Ty
możesz zaraz upaść nisko, jak cię skrócę o głowę.
— Nie —
powiedziała Nena, powstrzymując go. — Tego puścimy.
— Co?
— Niech
wraca z podkulonym ogonem do Curreau — stwierdziła, uśmiechając się drapieżnie.
— Niech mu przekaże, że nadal żyję i chronię tej wioski. Zobaczymy, czy tak
prędko odważą się tu wrócić.
— Jak
sobie chcesz — odrzekł Daemon i puściwszy wampira, popchnął go do przodu. — A
teraz chowaj kły i pazury zanim ktoś cię zobaczy.
— Racja —
przytaknęła Nena i wzięła głęboki oddech. Prawie zapomniała, że nie byli
jedynymi osobami na łowach. — Musimy się pospieszyć.
You pull me into your untamed sky
Ale pazury nie chciały
zniknąć. Machnęła parę razy ręką, mając nadzieję, że to pomoże. Zupełnie jakby
sądziła, że same odpadną po chwili. Zamiast tego jej dłoń wytworzyła dziwną,
ciemną energię, która wypaliła spory plac trawy.
— Co do…
— jęknęła Nena, spanikowawszy. — Jak to się wyłącza?
— Musisz
nad tym zapanować, to nie jest coś o możesz "wyłączyć" — oznajmił Daemon. — Skup się. Wyobraź sobie, że pazury i kły
znikają. To powinno ci pomóc.
— To nie
działa — przeraziła się Nena, a rosnący strach nie pomagał jej się uspokoić i
poskromić wampirzej natury. — Co mam robić?
—
Spokojnie — powiedział Daemon, widząc, że dziewczyna zaczyna naprawdę
panikować. Chwycił jej dłoń i po chwili wszystko wróciło do normy. — Widzisz,
to proste.
— Jak to
zrobiłeś?
— Jestem
demonem. Mam wiele zdolności, o których jeszcze nie masz pojęcia — zaśmiał się,
a w jego oczach pojawiły się zadziorne iskierki.
Every
time I look in your eyes
You come crashing
You come crashing
Podobał jej się ten błysk w
oczach Daemona. Te roześmiane oczy sprawiały, że zapominała o jego prawdziwej
naturze. Zapominała o tym, kim on jest i czym ona sama się stała. Zupełnie
jakby byli zwykłymi ludźmi. Jakby nigdy nie musieli walczyć.
Tylko
dlaczego tak bardzo ciągnęło ją do niego? Do tych oczu, od których nie potrafiła
oderwać wzroku? Czyżby to była jedna z tych sztuczek demonów? A może zwyczajnie… I kiedy właście przestała jej przeszkadzać jego obecność? Kiedy tak się przyzwyczaiła do tego, że zawsze był obok? Kiedy zaczęła na nim polegać? I czy naprawdę mogła?
Pokiwała
energicznie głową, próbując wyzbyć się nieznośnej myśli z głowy. Przetarła
twarz dłońmi, a potem, ku jeszcze większemu zdziwieniu Daemona, uderzyła się z
liścia w policzki. Trochę go tym wystraszyła.
—
Wszystko w porządku? – usłyszała.
W
myślach przeklinała Rosie.
— Tak.
Musiałam się ogarnąć — mruknęła Nena i dodała: — Ruszamy!
—
Później możemy znów potrenować. Zabiorę cię gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam
przeszkadzał. Przy odrobinie praktyki, nauczysz się panować nad tą mocą.
Feel the tempest storming,
come a shifting tide
Tak też
zrobili. Nie mieli żadnych obowiązków. Nie było też oznak zbliżających się kłopotów. Wykorzystali ten spokojny czas, by udać się w odludne miejsce. Tym razem nie
był to półwymiar stworzony na czas walki gdzieś za wioską. Udali się na
odludzie w jednym ze światów.
Stanęli
na szczycie urwiska. Wszędzie były tylko skały. Żadnej roślinności. Ale nie to
przykuło uwagę Neny, lecz kłębiące się w dole Cienie. Jeszcze nigdy nie widziała tylu na raz. Zaskoczona spojrzała na Daemona.
— Skąd
wiedziałeś o tym miejscu? — zapytała cicho.
— W
końcu jestem demonem — mruknął i zaczął wyjaśnienia: — Twoim zadaniem
będzie z nimi walczyć — Nena już miała przywołać miecz, ale zdążył powstrzymać
ją gestem dłoni — ale bez miecza i magii.
— Więc
jak mam to zrobić? — sarknęła Nena, marszcząc brwi.
— Tym
samym sposobem, którym zniszczyłaś tamtą trawę.
— To mi
wiele wyjaśnia — nie kryła irytacji, mówiła dalej: — Poza tym tamto to był skrawek
trawy a tu mówimy o tysiącach… Nie. Milionach, pierdolonych miliardach Cieni, a
ja nawet nie wiem, jak to zrobiłam.
—
Spokojnie — zaśmiał się Daemon, widząc frustracje na jej twarzy. — Dostaniesz
instrukcje. Wszystko, co musisz zrobić to poczuć moc, którą masz w sobie.
Uczyłaś się magii, dobrze wiesz, że dużo zależy od wizualizacji.
—
Wizualizacja jak wizualizacja, ale obliczenia!
— oburzyła się dziwczyna, wznosząc ręce ku niebu. Dla demona wyglądało
to nieco komicznie. — Te cholerne obliczenia, żeby nie walnąć zaklęciem samej
siebie. To jest dopiero sztuka, a nie proste zaklęcia z wizualizacją. A ja
naprawdę nigdy nie byłam dobra z matmy!
— No
dobrze. W takim razie tutaj, w przeciwieństwie do magii — zaakcentował — musisz
wizualizować sobie tą czarną energię, zobaczyć w głowie, jak pochłania twoich
wrogów i ich niszczy.
— I
tyle?
— A
teraz idź.
— Nadal
nic nie wiem, a mam iść tam na dół i nie używać broni ani magii? Oszalałeś.
—
Ostatecznie masz jeszcze pazury.
— No
przecież — prychnęła Nena. — Tyle razy wbijałam je sobie w ręce, ale nie zauważyłam,
dzięki, że mnie oświeciłeś…
— Za
dużo gadania, za mało ćwiczenia — skwitował Daemon i jakby nigdy nic, zepchnął
ją z klifu.
— Aaaaaaaaa! Ja cię zabijeeeeeee! — krzyknęła Nena, lecąc
w dół. — O ile najpierw sama nie zginę!
Była tak
wściekła, że nawet nie zauważyła, kiedy udało jej się wylądować. O dziwo
zrobiła to bez problemu, choć zazwyczaj nawet ona nie rzucała się z tak
ogromnych wysokości. Teraz miała jednak większy problem.
— Na co
czekasz?! — krzyknął do niej Daemon, ale nie raczył zejść na dół.
—
Wizualizacja, wizualizacja — mruczała pod nosem Nena, rozkładając ręce, jakby
chciała zmieść Cienie jakimś promieniem z dłoni. — Czarna moc, czarna moc… Ta…
Cienie
były coraz bliżej, a ona nie umiała „uruchomić” tej dziwnej mocy. Wysunęła
pazury i zaczęła je rozwalać jeden za drugim. Nawet jeśli nie mogła tego zrobić
tak, jak kazał Daemon, nie znaczyło, że się podda. Rozedrze je pazurami co do
jednego. I tyle.
—
Przestań polegać na sile fizycznej i pazurach!
—
Zamknij się! Próbuję!
— Za
słabo! Staraj się bardziej!
Tym
razem zamknęła oczy. Co prawda nadal machała na oślep pazurami, ale miała
nadzieję, że uda jej się uchwycić to, co czuła tam w lesie. No właśnie… Co
czuła? Gniew? Tak, chyba tak. Tyle co pokonała kilka pijawek z Klanu Nocy.
— No co
jest? Tylko na tyle cię stać?!
—
Zaaaaaaaaamkniiiiiiiiiiiiiiij sieeeeeeeeee! — krzyknęła, otwierając oczy, które
teraz błysnęły złowieszczo czerwienią. Zamachnęła się i tym razem chyba się
udało. Coś czarnego Cienie jak i w ogóle światło. Nena zrozumiała,
że ta moc, nie niszczyła ich, a właściwie dosłownie pochłaniała. Anihilowała je
i ich energię. — O kurwaokurwaokurwaokurwa…
Tak
szybko, jak uwolniła tą energię, tak szybko zgasła. Być może dlatego, że
rozproszyło Nenę odkrycie, którego przed chwilą dokonała. Daemon widząc to,
zaklął pod nosem i zeskoczył w dół.
Throw your shadow on me,
wanna be revived
— Dobrze ci szło, co się
stało? — zapytał, rozganiając Cienie na chwilę.
— Ta
moc, to… To jest… Ale jak?
—
Zorientowałaś się już, co to? — bardziej stwierdził, niż spytał. Uśmiechnął się
z satysfakcją, ale gdy zobaczył minę Neny, szybko spoważniał. — To była
zaledwie cząstka tego, co potrafisz, ale podejrzewam, że jak na jeden dzień
wystarczy ćwiczeń. Pokażę ci, co będziesz umiała, gdy w pełni to opanujesz —
dodał, łapiąc ją za rękę.
Poczuła
jak on używa swojej energii, przy okazji pobudzając także jej moc. Otoczyły ich
pasma tej ciemnej mocy, przemieszanej z płomieniami. Jednak żadnemu z nich nie
dokuczało ciepło. Obserwowali, jak fala energii rozszerza się coraz bardziej i
bardziej, aż w końcu wybucha jakby i rozchodzi się niczym podmuch po eksplozji,
niszcząc wszystkie Cienie w zasięgu przynajmniej kilku kilometrów.
— Wow…
— Podoba
ci się? — Ale Nena nie odpowiedziała. Zamiast tego puściła jego dłoń i cofnęła
się o kilka kroków. — Nena? Co jest? Co się stało?
— Ta
moc… Ta moc… - powtarzała zatrwożona.
— A więc
jednak się nie zorientowałaś — westchnął ciężko i popatrzył na nią z powagą. —
Tak. Ta moc, to nie jest moc wampirów. Też jesteś demonem.
— Nie,
nie, nie, nie… Nie… To niemożliwe.
—
Przykro mi, ale taka jest prawda.
— To nie
jest możliwe. Jestem człowiekiem. Człowiekiem! — krzyknęła zrozpaczona. —
Rozumiesz?
— A więc
mam swoją odpowiedź…
— To nie
może być prawda. Jak?
Chciał
do niej podejść, żeby ją uspokoić, ale znów się cofnęła. Zrezygnował z kolejnej
próby, pozostając w miejscu. Była w szoku i wcale się temu nie dziwił. To
musiało się tak skończyć. W końcu musiała się dowiedzieć, a pokazanie jej tej
mocy była chyba jedynym możliwym wyjściem.
— Jak?
Jestem nieco zszokowana prawdą, którą tu wskazałaś i zaczynam się poważnie zastanawiać, kim w rzeczywistości jest Nena. Tyle pytań, choć teraz wiem, dlaczego Lampka może się nią interesować na tyle, by wysyłać do niej Deamona. No i czy strażniczka wymiarów się z tym pogodzi? Tyle pytań, że czuję się podekscytowana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam