środa, 2 stycznia 2019

Part 9: Chapter 2 ~ Darkness lurking within


Give me chaos when there's nothing inside

            Zaraz rano po śniadaniu udali się na polowanie. Postanowili też sprawdzić pułapki na zwierzynę, które w nocy zastawił ktoś inny. Żadne z nich się nie odzywało. To jest, Daemon próbował, ale szybko poddał się, widząc, że Nena myśli nad czymś w skupieniu.
            Wyczuwał, że ktoś się zbliża, ale wciąż był daleko. Nie powiedział nic, chcąc zobaczyć, czy Nena będzie wstanie ich wykryć. Nagle zatrzymała się, unosząc dłoń na znak, żeby nie hałasował. Zastrzygła uszami, trochę jak jakiś pies albo kot, co bardzo go rozbawiło.
            — Cicho — szepnęła. — Słyszysz to?
            — Co takiego?
            — Słyszę kroki. Pięć osób. Szybko się zbliżają — powiedziała na jednym oddechu. — Myślisz, że to Klan Nocy?
            — Możliwe.
            — Zwiadowcy — mruknęła i nie czekając na odpowiedź, skoczyła gdzieś w zarośla, zostawiając go samego.
             — Ona zawsze taka była? — zapytał sam siebie.
            Mknęła szybko, zwinnie wymijając wszelkie przeszkody w postaci drzew, obalonych pni oraz strumyków. Słyszała ich coraz wyraźniej, ale zdawało się, że oni jeszcze jej nie dostrzegli, a może pomylili ją z kimś ze swoich. Poruszała się przecież szybko i bezszelestnie, jak na wampira przystało, choć wciąż odrobinę niezdarnie i chaotycznie.
            Zupełnie zapomniała o Daemonie, który ostatecznie pogonił za nią. Zamierzała załatwić pijawki sama, skoro wreszcie mogła się z nimi równać. Wyskoczyła w górę, rzucając się na jednego z nich. Przyszpiliła go do ziemi i momentalnie skręciła mu kark.
            Pozostała czwórka spostrzegła się i gdy rozpoznali Nenę, wyciągnęli broń. Wciąż nie pokazała kłów, więc nie spodziewali się zdwojonej siły ataków. Co prawda przyzwała miecz i wyprowadziła nim kilka pierwszych ciosów, ale była to zmyłka. Gdy drugi członek Klanu Nocy chciał zaatakować ją od tyłu, sądząc, że jest zajęta, ona wysunęła szpony i dosłownie przebiła go na wylot.
            — Zawsze chciałam tego spróbować — mruknęła, kiwając głową z uznaniem. — Nic dziwnego, że tak często korzystacie z tego ataku. Doprawdy łatwa robota, choć nie mogę powiedzieć, że czysta.
            Odesłała miecz i wykonała zaklęcie, które momentalnie powaliło też pierwszego wampira, z którym skrzyżowała broń. Został jeden. Jednakże miał w sobie wystarczająco instynktu samozachowawczego, by uciec. Szkoda tylko, że nie zdążył, bo Daemon złapał go za szyję.
            — A ty dokąd, gnido?
            — Od kiedy demon służy ludziom — syknął tamten, próbując uwolnić się z żelaznego uścisku. — Tak nisko upadłeś?
            — Ty możesz zaraz upaść nisko, jak cię skrócę o głowę.
            — Nie — powiedziała Nena, powstrzymując go. — Tego puścimy.
            — Co?
            — Niech wraca z podkulonym ogonem do Curreau — stwierdziła, uśmiechając się drapieżnie. — Niech mu przekaże, że nadal żyję i chronię tej wioski. Zobaczymy, czy tak prędko odważą się tu wrócić.
            — Jak sobie chcesz — odrzekł Daemon i puściwszy wampira, popchnął go do przodu. — A teraz chowaj kły i pazury zanim ktoś cię zobaczy.
            — Racja — przytaknęła Nena i wzięła głęboki oddech. Prawie zapomniała, że nie byli jedynymi osobami na łowach. — Musimy się pospieszyć.

You pull me into your untamed sky

            Ale pazury nie chciały zniknąć. Machnęła parę razy ręką, mając nadzieję, że to pomoże. Zupełnie jakby sądziła, że same odpadną po chwili. Zamiast tego jej dłoń wytworzyła dziwną, ciemną energię, która wypaliła spory plac trawy.
            — Co do… — jęknęła Nena, spanikowawszy. — Jak to się wyłącza?
            — Musisz nad tym zapanować, to nie jest coś o możesz "wyłączyć" — oznajmił Daemon. — Skup się. Wyobraź sobie, że pazury i kły znikają. To powinno ci pomóc.
            — To nie działa — przeraziła się Nena, a rosnący strach nie pomagał jej się uspokoić i poskromić wampirzej natury. — Co mam robić?
            — Spokojnie — powiedział Daemon, widząc, że dziewczyna zaczyna naprawdę panikować. Chwycił jej dłoń i po chwili wszystko wróciło do normy. — Widzisz, to proste.
            — Jak to zrobiłeś?
            — Jestem demonem. Mam wiele zdolności, o których jeszcze nie masz pojęcia — zaśmiał się, a w jego oczach pojawiły się zadziorne iskierki.
           
Every time I look in your eyes
You come crashing


            Podobał jej się ten błysk w oczach Daemona. Te roześmiane oczy sprawiały, że zapominała o jego prawdziwej naturze. Zapominała o tym, kim on jest i czym ona sama się stała. Zupełnie jakby byli zwykłymi ludźmi. Jakby nigdy nie musieli walczyć.
            Tylko dlaczego tak bardzo ciągnęło ją do niego? Do tych oczu, od których nie potrafiła oderwać wzroku? Czyżby to była jedna z tych sztuczek demonów?  A może zwyczajnie… I kiedy właście przestała jej przeszkadzać jego obecność? Kiedy tak się przyzwyczaiła do tego, że zawsze był obok? Kiedy zaczęła na nim polegać? I czy naprawdę mogła?
            Pokiwała energicznie głową, próbując wyzbyć się nieznośnej myśli z głowy. Przetarła twarz dłońmi, a potem, ku jeszcze większemu zdziwieniu Daemona, uderzyła się z liścia w policzki. Trochę go tym wystraszyła.
            — Wszystko w porządku? – usłyszała.
            W myślach przeklinała Rosie.
            — Tak. Musiałam się ogarnąć — mruknęła Nena i dodała: — Ruszamy!
            — Później możemy znów potrenować. Zabiorę cię gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Przy odrobinie praktyki, nauczysz się panować nad tą mocą.

Feel the tempest storming,
come a shifting tide

            Tak też zrobili. Nie mieli żadnych obowiązków. Nie było też oznak zbliżających się kłopotów. Wykorzystali ten spokojny czas, by udać się w odludne miejsce. Tym razem nie był to półwymiar stworzony na czas walki gdzieś za wioską. Udali się na odludzie w jednym ze światów.
            Stanęli na szczycie urwiska. Wszędzie były tylko skały. Żadnej roślinności. Ale nie to przykuło uwagę Neny, lecz kłębiące się w dole Cienie. Jeszcze nigdy nie widziała tylu na raz. Zaskoczona spojrzała na Daemona.
            — Skąd wiedziałeś o tym miejscu? — zapytała cicho.
            — W końcu jestem demonem — mruknął i zaczął wyjaśnienia: — Twoim zadaniem będzie z nimi walczyć — Nena już miała przywołać miecz, ale zdążył powstrzymać ją gestem dłoni — ale bez miecza i magii.
            — Więc jak mam to zrobić? — sarknęła Nena, marszcząc brwi.
            — Tym samym sposobem, którym zniszczyłaś tamtą trawę.
            — To mi wiele wyjaśnia — nie kryła irytacji, mówiła dalej: — Poza tym tamto to był skrawek trawy a tu mówimy o tysiącach… Nie. Milionach, pierdolonych miliardach Cieni, a ja nawet nie wiem, jak to zrobiłam.
            — Spokojnie — zaśmiał się Daemon, widząc frustracje na jej twarzy. — Dostaniesz instrukcje. Wszystko, co musisz zrobić to poczuć moc, którą masz w sobie. Uczyłaś się magii, dobrze wiesz, że dużo zależy od wizualizacji.
            — Wizualizacja jak wizualizacja, ale obliczenia!  — oburzyła się dziwczyna, wznosząc ręce ku niebu. Dla demona wyglądało to nieco komicznie. — Te cholerne obliczenia, żeby nie walnąć zaklęciem samej siebie. To jest dopiero sztuka, a nie proste zaklęcia z wizualizacją. A ja naprawdę nigdy nie byłam dobra z matmy!
            — No dobrze. W takim razie tutaj, w przeciwieństwie do magii — zaakcentował — musisz wizualizować sobie tą czarną energię, zobaczyć w głowie, jak pochłania twoich wrogów i ich niszczy.
            — I tyle?
            — A teraz idź.
            — Nadal nic nie wiem, a mam iść tam na dół i nie używać broni ani magii? Oszalałeś.
            — Ostatecznie masz jeszcze pazury.
            — No przecież — prychnęła Nena. — Tyle razy wbijałam je sobie w ręce, ale nie zauważyłam, dzięki, że mnie oświeciłeś…
            — Za dużo gadania, za mało ćwiczenia — skwitował Daemon i jakby nigdy nic, zepchnął ją z klifu.
— Aaaaaaaaa! Ja cię zabijeeeeeee! — krzyknęła Nena, lecąc w dół. — O ile najpierw sama nie zginę!
            Była tak wściekła, że nawet nie zauważyła, kiedy udało jej się wylądować. O dziwo zrobiła to bez problemu, choć zazwyczaj nawet ona nie rzucała się z tak ogromnych wysokości. Teraz miała jednak większy problem.
            — Na co czekasz?! — krzyknął do niej Daemon, ale nie raczył zejść na dół.
            — Wizualizacja, wizualizacja — mruczała pod nosem Nena, rozkładając ręce, jakby chciała zmieść Cienie jakimś promieniem z dłoni. — Czarna moc, czarna moc… Ta…
            Cienie były coraz bliżej, a ona nie umiała „uruchomić” tej dziwnej mocy. Wysunęła pazury i zaczęła je rozwalać jeden za drugim. Nawet jeśli nie mogła tego zrobić tak, jak kazał Daemon, nie znaczyło, że się podda. Rozedrze je pazurami co do jednego. I tyle.
            — Przestań polegać na sile fizycznej i pazurach!
            — Zamknij się! Próbuję!
            — Za słabo! Staraj się bardziej!
            Tym razem zamknęła oczy. Co prawda nadal machała na oślep pazurami, ale miała nadzieję, że uda jej się uchwycić to, co czuła tam w lesie. No właśnie… Co czuła? Gniew? Tak, chyba tak. Tyle co pokonała kilka pijawek z Klanu Nocy.
            — No co jest? Tylko na tyle cię stać?!
            — Zaaaaaaaaamkniiiiiiiiiiiiiiij sieeeeeeeeee! — krzyknęła, otwierając oczy, które teraz błysnęły złowieszczo czerwienią. Zamachnęła się i tym razem chyba się udało. Coś czarnego Cienie jak i w ogóle światło. Nena zrozumiała, że ta moc, nie niszczyła ich, a właściwie dosłownie pochłaniała. Anihilowała je i ich energię. — O kurwaokurwaokurwaokurwa…
            Tak szybko, jak uwolniła tą energię, tak szybko zgasła. Być może dlatego, że rozproszyło Nenę odkrycie, którego przed chwilą dokonała. Daemon widząc to, zaklął pod nosem i zeskoczył w dół.

Throw your shadow on me,
wanna be revived

            — Dobrze ci szło, co się stało? — zapytał, rozganiając Cienie na chwilę.
            — Ta moc, to… To jest… Ale jak?
            — Zorientowałaś się już, co to? — bardziej stwierdził, niż spytał. Uśmiechnął się z satysfakcją, ale gdy zobaczył minę Neny, szybko spoważniał. — To była zaledwie cząstka tego, co potrafisz, ale podejrzewam, że jak na jeden dzień wystarczy ćwiczeń. Pokażę ci, co będziesz umiała, gdy w pełni to opanujesz — dodał, łapiąc ją za rękę.
            Poczuła jak on używa swojej energii, przy okazji pobudzając także jej moc. Otoczyły ich pasma tej ciemnej mocy, przemieszanej z płomieniami. Jednak żadnemu z nich nie dokuczało ciepło. Obserwowali, jak fala energii rozszerza się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu wybucha jakby i rozchodzi się niczym podmuch po eksplozji, niszcząc wszystkie Cienie w zasięgu przynajmniej kilku kilometrów.
            — Wow…
            — Podoba ci się? — Ale Nena nie odpowiedziała. Zamiast tego puściła jego dłoń i cofnęła się o kilka kroków. — Nena? Co jest? Co się stało?
            — Ta moc… Ta moc… - powtarzała zatrwożona.
            — A więc jednak się nie zorientowałaś — westchnął ciężko i popatrzył na nią z powagą. — Tak. Ta moc, to nie jest moc wampirów. Też jesteś demonem.
            — Nie, nie, nie, nie… Nie… To niemożliwe.
            — Przykro mi, ale taka jest prawda.
            — To nie jest możliwe. Jestem człowiekiem. Człowiekiem! — krzyknęła zrozpaczona. — Rozumiesz?
            — A więc mam swoją odpowiedź…
            — To nie może być prawda. Jak?
            Chciał do niej podejść, żeby ją uspokoić, ale znów się cofnęła. Zrezygnował z kolejnej próby, pozostając w miejscu. Była w szoku i wcale się temu nie dziwił. To musiało się tak skończyć. W końcu musiała się dowiedzieć, a pokazanie jej tej mocy była chyba jedynym możliwym wyjściem.
            — Jak?

1 komentarz:

  1. Jestem nieco zszokowana prawdą, którą tu wskazałaś i zaczynam się poważnie zastanawiać, kim w rzeczywistości jest Nena. Tyle pytań, choć teraz wiem, dlaczego Lampka może się nią interesować na tyle, by wysyłać do niej Deamona. No i czy strażniczka wymiarów się z tym pogodzi? Tyle pytań, że czuję się podekscytowana.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń