niedziela, 2 grudnia 2018

Part 8: Chapter 3 ~ Still fighting



The sun don't shine but it never did

            Minęło trochę czasu, nim odważyła się opuścić bezpieczną kryjówkę. Na początek mentorka nałożyła na nią czar, który powinien ją obezwładnić, kiedy zapragnie krwi. Natomiast stworzenie substytutu krwi, bo prawdziwej Nena nie chciała, było bardziej czasochłonne. Jasne, mogła jeść normalne jedzenie, ale i tak czuła, że to nie to nie do końca to.
            Pierwsze miejsce w jakie się udała, był dom jej przybranego ojca. To pod jego opieką zostawiła Merit.
            – Neno, dawno cię tu nie było – stwierdził Henry. Na jego twarzy widać było ulgę. – Martwiłem się, że coś mogło ci się stać.
            – Nie, wszystko w porządku – odparła Nena, ale miała wrażenie, że mężczyzna przejrzał przez jej kłamstwa. Nie mógł jednak odgadnąć, co się wydarzyło. Mentorka nauczyła ją, jak ukryć kły. – Miałam dużo pracy. Co u Merit?
            – Dobrze. Lada moment powinna wrócić ze szkoły.
            – Och. To dobrze – uradowała się Nena. – Zdołała się zaaklimatyzować?
            – Myślę, że tak. To dobra, bystra dziewczyna.
            – To prawda.
            – Jesteś głodna? Napijesz się czegoś?
            – Nie. Nie… Dziękuję.
            – Pamiętaj, że jeśli coś się stanie, zawsze możesz ze mną porozmawiać – oznajmił Henry i położył dłoń na głowie Neny. – Co by to nie było.
            – Dziękuję… To wiele dla mnie znaczy, tato.
            Przez moment pomyślała o swoich prawdziwych rodzicach. Nie widziała ich już od trzech tygodni. Tęskniła za nimi. Nie miała jednak odwagi pokazać się w domu. Wiedziała, że nie umiałaby im spojrzeć prosto w oczy po tym, co się wydarzyło. Jej mentorka zajęła się tą sprawą, tworząc iluzję, by nie musieli się martwić.
            Drzwi do domu otworzyły się i do środka weszła uśmiechnięta Merit. Ubrana w błękitną sukienkę, z torbą zawieszoną na ramieniu. W pierwszej chwili nie zauważyła Neny siedzącej na krześle pod ścianą. Podeszła do Henry’ego i ucałowała go w policzek na powitanie.
            – Merit, zobacz, kto nas odwiedził.
            – Nena! – krzyknęła radośnie dziewczyna i rzuciła jej się na szyję. – Tak dawno cię tu nie było.
            Nena spięła się nieco. Poklepała Merit po plecach i odsunęła ją po chwili. Wciąż obawiała się być zbyt blisko ludzi.
            – Merit, jesteś głodna?
            – Nie, jadłam z koleżankami na mieście.
            – Masz koleżanki – podchwyciła Nena. – Jak się nazywają?
            – Maria i Joanne. Jesteśmy w tej samej klasie – powiedziała Merit, siadając naprzeciw Neny. – Zresztą pozostali z mojej klasy też są w porządku.
            – Czyli jesteś zadowolona?
            – Tak. Jest super. Nie ma żadnych problemów.
            – Co więcej, Merit ma bardzo dobre wyniki – wtrącił Henry. – Nauczyciele już ją chwalili.
            – To dobrze. Bardzo mnie to cieszy.
            – A jak twoje obowiązki? – zaciekawiła się Merit. – Chyba miałaś dużo pracy, bo wyglądasz strasznie blado.
            – Wydaje ci się.
            – No może. Mniejsza z tym. Chciałam ci podziękować.
            – Za co? – zdziwiła się Nena.
            – Za wszystko. Gdyby nie ty, nie wiem co by ze mną było. Oczywiście wciąż tęsknię za tatą… Ale tutaj jest mi dobrze. Henry dba o mnie, a szkoła jest fajna. Nie czuję się już samotna. A wszystko dzięki tobie.
            – To nic takiego. Mówiłam ci, teraz jesteśmy siostrami – odparła Nena, uśmiechając się ciepło. – A teraz wybaczcie, ale muszę wracać do kwatery. Na dniach znowu tu zajrzę.
            Gdy wyszła z domu, zastała tam Daemona. Stał oparty o ścianę budynku ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Na twarzy widniał cwany uśmieszek.
            – A ty co taki zadowolony?
            – Ja? – zapytał, szczerząc zęby. – Szkoda, że nie możesz się zobaczyć?
            – O co ci chodzi?
            – Wyglądasz dużo weselej niż zanim tu przyszłaś. Powrót do obowiązków chyba ci służy.
            – Najgorsze dopiero przed nami – stwierdziła pochmurnie Nena i przygryzła wargę.
            – Przesadzasz – mruknął Daemon, podążając za nią w stronę kwatery. Położył dłoń na jej głowie i pogładził lekko. – Jak dotąd dobrze się spisałaś.

And when it rains, it fucking pours
But I think I like it


            – Daemon... – zwróciła się do niego, nim weszła do kwatery. – Proszę cię…
            – Nie zostawię cię – powiedział, jakby czytając jej w myślach. – Cały czas będę w pobliżu.
            Skinęła głową i raźnym krokiem wmaszerowała do środka. Gdy tylko się tam znalazła, Rosie przykleiła się do niej.
            – Nena, wróciłaś! Tak dawno cię nie było! Gdzie się znowu szlajałaś?
            – Byłam… Zajęta.
            – Domyślam się.
            – Coś się działo podczas mojej nieobecności? – zapytała Nena, siadając przy swoim biurku. – Mam nadzieję, że nie.
            – Nie było źle. Co prawda kilka razy natknęliśmy się na demony podczas patrolu, ale nie było najgorzej. Najważniejsze, że nie próbowały znowu zaatakować miasta.
            – Ciekawe, co kombinują – mruknęła pod nosem Nena, marszcząc brwi. – Już od dawna wiedzą, że nie są w stanie przebić się do miasta. Czyżby coś szykowały?
            – Możesz się o tym sama dowiedzieć – usłyszała głos Pułkownika. – Chcę żebyście z Ashton zabrały kilku ludzi i sprawdziły bramę w naszym sektorze.
            – Pułkowniku, nie dasz jej nawet chwili wytchnienia? Tyle, co przyszła – wtrącił się Luca, który przyszedł tuż za Jordanem.
            – Jestem pewien, że miała dość odpoczynku od regularnej służby. Dajmy jej się wykazać.
            – Ciebie też miło widzieć, pułkowniku – skwitowała Nena, wywracając oczami. – Rosie, zbieramy się.
            – Aidan jest na zewnątrz – podpowiedział Luca.
            Obie dziewczyny poszły zebrać swoich ludzi. Nie wszystkich. Nie było ku temu potrzeby, skoro szły razem. Dobrane zostały nieprzypadkowo, bo przez wgląd na swoją rangę i umiejętności.
            – Rosie, jak się miewają twoje siostry? – zaciekawiła się Nena, gdy schodziły schodami. – Wszystko u nich dobrze?
            – Tak. Zapisałam je już do szkoły. Znaczy… Emily na razie ma korepetytorkę, która pomoże jej nieco uzupełnić braki, zanim pójdzie do szkoły. Ale generalnie wszystko jest w porządku. Nadrabiamy zaległości.
            – Rozumiem.
            – A jak się miewa Merit i twój tata?
            – Merit jest zachwycona szkołą. Ma już dwie lepsze koleżanki, więc wygląda na to, że wszystko się jakoś ułożyło.
            – Więc czym się tak martwisz? – zapytała Rosie, patrząc Nenie prosto w oczy. – I nie próbuj mi się wykręcać. Za długo cię znam, żeby dać się wykiwać.
            – Natknęłam się na pewne trudności na ostatniej misji – skłamała Nena. – Kosztowało mnie to sporo nerwów. Nic więcej.
            – Mam nadzieję, że mi nie ściemniasz. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
            – Na razie liczę, że bezpiecznie wrócimy z patrolu.
            – Pani kapitan! – uradował się na ich widok Aidan, jej bezpośredni podwładny. – Dobrze cię widzieć, Neno – dodał ciszej.
            – Ciebie również – odparła, kładąc dłoń na jego ramieniu.
            Tylko przez ułamek sekundy patrzyła na jego gardło i pulsującą tętnicę. Szybko odwróciła się w inną stronę.
            – Nie widzę pozostałych – stwierdziła, udając, że się rozgląda. – Przyprowadź mi Hortona, Coreya, Emmę, Elis i Alexa. Ruszamy za chwilę na patrol.
            – Tak jest – zasalutował radośnie Aidan.
            – Wygląda na uradowanego z twojego powrotu – szepnęła Rosie, sprzedawszy Nenie sójkę w bok. – Zawsze cię bardzo cię lubił.
            – To dobry dzieciak – przytaknęła Nena. – Zaraz pierwszego dnia, gdy trafił do mojego pododdziału, powiedział, że bardzo mnie podziwia… Choć nie wiem za co.
            – Głupiutka Nena…
            – Co?
            – Aidan to już nie dzieciak.
            – Jest ode mnie rok młodszy – naburmuszyła się Nena. – No wiesz co?
            – O rok! – zawyła Rosie. – Nie mów, że nie dostrzegasz tego, jak bardzo wydoroślał przez ostatnie trzy lata!
            – Oczywiście, że tak. To zupełnie naturalne. Jest już mężczyzną. Codzienne treningi dały efekt, jest dużo silniejszy niż kiedyś, więc awans był jak najbardziej zasłużony. Zresztą i tak był jednym z najlepszych kadetów ze swojego rocznika.
            Ashton przeciągnęła dłonią po twarzy.
            – Zlituj się dziewczyno. Tylko popatrz, jakie z niego ciacho – zachwycała się, gdy obserwowały powracającego porucznika. – Gdyby był dwa lata starszy, sama bym się za niego wzięła.
            – Proszę cię – zaśmiała się Nena. – Nie żartuj sobie.
            – No weź, choć raz zachowaj się jak na dziewczynę przystało i przyznaj mi rację. Nigdy nie obejrzałaś się za nim? – Rosie nie dawała za wygraną, nic nie robiąc sobie z tego, że Aidan może ją usłyszeć. – A może ktoś inny? Elliot? Luca? A może... Jordan? – wyszeptała konspiracyjnie. – Jeśli jesteś masochistką.
            – Nie – odparła spokojnie Nena. I nie wyglądało na to, by kłamała.
 – No weź… No dobrze, może ktoś, kto nie przyszedł mi do głowy. Jest w ogóle ktoś taki?
            – Nie – odparła Nena. Wyglądała na zupełnie nie poruszoną tymi pytaniami. – Rosie, proszę, nie patrz tak na mnie. Gdyby był ktoś taki, już bym ci powiedziała.
            – No dobra, ale już nie mówię o miło… – Nena zasłoniła jej usta, gdy pojawili się już ich podwładni i zwróciła się do nich:
            – Wszyscy gotowi?
            – Tak jest, pani kapitan – odparł Aidan. – Możemy ruszać.
            – Świetnie. Wyprowadźcie konie i ruszamy – rozkazała. Normalnie poszłaby z nimi, ale tym razem wolała wyjaśnić wszystko Rosie, zanim palnie coś przy pozostałych. A była do tego zdolna. – Zrozum, Rosie, że nie.
            – Nie mówię o miłości – naburmuszyła się Ashton, nadymając policzki. Nena zawsze uważała, że wygląda uroczo, gdy się złości. – Mówię chociaż o zwykłym fizycznym „podoba mi się”, „ma fajny tyłek”, cokolwiek… Nic?
            – Traktuję swoich towarzyszy broni jak przyjaciół, więc nie gapię im się na tyłki…
            – Agrrr! Jesteś niemożliwa.
            – Przepraszam.
            – Masz siedemnaście lat, do licha! Nie możesz tak żyć. Co z motylami w brzuchu? Co z biciem serca, gdy chłopak, którego lubisz stoi tuż obok – entuzjazmowała się Rosie. – Co z dreszczami, które czujesz, gdy patrzy ci prosto w oczy. Jego dotyk, spojrzenie… Czujesz się przy nim bezpiecznie… Czy ty kiedykolwiek czułaś coś takiego?
            Nena pokiwała przecząco głową.
            – Przykro mi.
            – Zamierzasz spędzić całe życie sama? Zostaniesz zakonnicą? Najstarszą singielką w armii?
            – Koniec tematu – powiedziała Nena, uśmiechając się blado. – Mamy robotę.
            – Nie wierzę, znajdę kogoś, kto podbije twoje serce! – krzyknęła Rosie.
            – Ekhem… Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział Aidan. – Konie już czekają. Możemy ruszać.
            – Przepraszam, Aidan. Już idziemy.
            Wszyscy wsiedli na konie i wyjechali poza mury miasta. Jeszcze przez chwilę Nena zastanawiała się nad tym, co powiedziała jej Rosie. Szybko jednak zapomniała o tym i skupiła się na czekającym ją zadaniu.
            Miała nadzieję, że nie spotkają żadnych demonów. Nie wiedziała, czy jest gotowa stanąć z nimi do walki. Ostatnie wydarzenia mocno nią wstrząsnęły. Jednak biorąc pod uwagę dużą aktywność demonów, było to bardzo prawdopodobne.
            Nie myliła się. Już z daleka wyczuła silną energię. Zacisnęła mocniej dłonie na lejcach i wzięła głęboki oddech. Przypomniała sobie Daemona. Obiecał, że cały czas będzie w pobliżu. Ta myśl dodała jej otuchy.
            To nie tak, że bała się samej walki. Choć nieco obawiała się ponownej przegranej. Jednakże był to raczej problem w jej psychice. Miała teraz więcej siły niż wcześniej. Najbardziej przerażała ją myśl, że w walce mogłaby stracić nad sobą panowanie i w efekcie skrzywdzić swoich towarzyszy.

And you know that I'm in love with the mess

I think I like it

            Nie wiedziała, dlaczego, ale przyspieszyła. Być może chciała przetestować swoje możliwości. A może próbowała stawić czoła swoich strachom. Nie była do końca pewna. Jako pierwsza zeskoczyła z konia i rzuciła się w wir walki.
            Było tam wiele demonów niskiej rangi. Nic trudnego do pokonania, nawet dla szeregowych. Dowodził nimi jeden silniejszy demon, ale nie był do Dagon, ani żaden z demonów, które znała. Nena kierowała się w jego stronę, słabszych przeciwników zostawiając Rosie i reszcie. Tylko Aidan podążył za nią.
            – Nie – powiedziała do niego, ale nie posłuchał. – Aidan, wracaj do reszty. To niebezpieczne.
            – Aidan! – krzyknęła gniewnie, a jej oczy błysnęły przez chwilę czerwienią. – Wracaj do Rosie i pozostałych. To rozkaz. – Wyglądał na zaskoczonego. Może jej zachowaniem, a może tym, co zobaczył. Nie dał tego po sobie poznać. Z zaciętą miną, podążał dalej za nią. – Czy ja mówię nie wyraźnie?
            Wkurzona nieposłuszeństwem podwładnego, cofnęła się kawałek. Chwyciła go za kołnierz, ale zaraz puściła. To nie był odpowiedni czas na takie rzeczy. Zresztą nie mogła go winić za to, że się o nią martwił. Jasne, niesubordynacja nie była dobrą rzeczą, ale właściwie sama go tego nauczyła.
            – Idę z panią, pani kapitan – zadeklarował twardo chłopak i Nena wiedziała, że nijak go nie przekona. – Potem może mnie pani ukarać.
            – Niech to – warknęła Nena, odpierając kolejny atak. – Dobra. Możesz iść ze mną pod jednym warunkiem.
            – Tak?
            – Jeśli powiem ci, że masz uciekać, to masz nie tylko uciekać, masz spieprzać, gdzie raki zimują. Jeśli zobaczysz, że coś jest nie tak, to samo. I przede wszystkim, cokolwiek zobaczysz, to zostaje między nami.
            – Tak jest – odpowiedział radośnie.
            We dwójkę szybko przebili się na sam koniec, gdzie demon zdawał się na nich czekać. Nena niespodziewanie ruszyła do ataku. Jej ruchy były dużo szybsze niż zazwyczaj. Kilka demonów rzuciło się w ich stronę. Nimi zajął się Aidan, nie chcąc wchodzić w drogę swojej przełożonej.
            Dopiero w trakcie tej walki, zaczął rozumieć, dlaczego Nena zazwyczaj walczyła osobno i dlaczego nie chciała, by szedł za nią. Jej błękitne oczy ponownie stały się czerwone. Jej ruchy były szybkie i silne. Raz za razem uderzała mieczem, co zaskoczyło również jej przeciwnika.
            Co prawda demon też nie miał aż tak dużego problemu, żeby sparować atak albo go uniknąć. Za którymś razem zwyczajnie złapał za ostrze i złamał je, szczerząc zęby. Najwyraźniej sądził, że bez tego Nena będzie bezsilna. Tym bardziej, że szybko ukryła czerwień tęczówek, próbując się jeszcze powstrzymać od pójścia na całość.
            Niewzruszona odrzuciła złamany miecz i ku przerażeniu Aidana, zaatakowała gołymi rękoma. Potężny cios otwartą dłonią w brzuch posłał demona kilkanaście metrów dalej. Nena wyszczerzyła zęby. Chciała przetestować coś jeszcze, ale powstrzymała się, nie chcąc jeszcze bardziej wystraszyć swojego porucznika.
            Przyzwała swój miecz, co było zapewne niemniej dziwne. Momentalnie znalazła się za demonem  i przebiła jego serce, tak jak robiła to z pozostałymi demonami.
            Strzepnęła krew z miecza i odesłała go tam, skąd nagle się pojawił kilka minut wcześniej. Zrobiła kilka kroków w stronę Aidana i upadła. Poderwał się, ale uspokoiła go gestem dłoni. Siedziała na ziemi, kiedy podszedł do niej.
            – Nena…
            – Pewnie cię zaskoczyłam – stwierdziła, uśmiechając się smutno. – Bo widzisz, ja nie jest zupełnie normalna.
            – Wiem. Jesteś wojowniczką z innego świata.
            – Skąd wiesz?
            – Podsłuchałem kiedyś twoją rozmowę z generałem, a potem kłótnię z pułkownikiem. Nietrudno było połączyć fakty…
            – Tak, ale…
            – Nieważne kim jesteś, ufam ci – powiedział i podał jej dłoń, żeby mogła wstać. Nie chwyciła jej. – Przecież generał i pułkownik wiedzą, więc w czym problem.
            – Nie… Nie wiedzą wszystkiego – mruknęła. – Moja nieobecność… Podczas mojej nieobecności coś się wydarzyło. Na pewno widziałeś, że mam czerwone oczy.
            – To nie ma znaczenia. Niezależnie od tego kim jesteś, nadal jesteśmy po tej samej stronie, prawda?
            – Tak, ale…
            – Więc ja nie widzę problemu – skwitował chłopak i pomógł jej wstać. – Wracajmy, pani kapitan.

1 komentarz:

  1. Porażka zawsze boli, a powrót do rzeczywistości może być trudny. Zwłaszcza kiedy tak wiele się zmieniło. Nena trochę jak Vivian mimo wszystko widzi w sobie potwora w tym momencie, ale chyba dużo szybciej uda jej się zaakceptować siebie i zmiany, jakie w niej zaszły. Wsparcie bliskich jest naprawdę ważne i cieszę się, że Aiden zachował się właśnie w taki sposób. Swoją drogą, że Rosie ma rację i porucznik buja się w swojej kapitan, która jest naprawdę cienka w te klocki. Nena, dziewczę drogie, rozejrzyj się, bo chyba coś zgubiłaś.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń