poniedziałek, 5 listopada 2018

Part 7: Chapter 2 ~ You're strong



And I find it kind of funny
I find it kind of sad

            Gdy weszła do domu, Henry siedział przy stole w kuchni nad kubkiem herbaty. Na jej widok uśmiechnął się ciepło, ale szybko spochmurniał.
            – Coś się stało? Coś z Merit?
            – I tak i nie – odparł, westchnąwszy ciężko. – Powiedziała, że nie chce iść do szkoły. Wytłumaczyłem jej, że musi, ale…
            – Nie jest zbyt szczęśliwa, co? – zgadła Nena, siadając naprzeciw mężczyzny. – Przypuszczałam, że może się buntować w tej sprawie.
            – Właśnie.
            – Nie przejmuj się, tato – powiedziała spokojnie. – Przejdzie jej, a ja z nią porozmawiam za chwilę. Może uda mi się jej wytłumaczyć…
            – No dobrze. Ale bądź dla niej wyrozumiała – poprosił Henry.
            Wyglądał na zatroskanego.
            – Wiem, co przeszła w poprzedniej szkole. Poniekąd ją rozumiem, ale to dla jej dobra.
            – To prawda. Merit to mądra dziewczyna, szkoda byłoby to zaprzepaścić.
            Nena położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, żeby dodać mu otuchy. Chwilę później wspinała się już po schodach do swojej dawnej sypialni, w której teraz rezydowała Merit. Zapukała do drzwi i po usłyszeniu „proszę”, weszła do środka.
            – Cześć. Jak się masz?  – zagadnęła ją radośnie Nena.
            – Przyszłaś ze mną porozmawiać o szkole – stwierdziła ponuro Merit.
            – Co mnie zdradziło?
            – Próbujesz być miła i zabawowa.
            – Ale ja jestem miła i zabawowa! – zawyła dramatycznie Nena. – A przynajmniej chciałabym w to wierzyć.
            Na twarzy Merit pojawił się cień uśmiechu.
            – Nie chcę chodzić do szkoły, ale przecież pójdę. Wiem, że muszę.
            – Mogę usiąść? – zapytała Nena, patrząc wymownie na łóżko. Dziewczyna skinęła głową w odpowiedzi. – Rozumiem twoją niechęć. Wiem, co przechodziłaś w poprzedniej szkole, ale to już przeszłość.
            – Ale boję się – wyznała cicho Merit. – Boję się, że znów będzie tak samo.
            – Nie będzie.
            – Skąd wiesz?
            – Z doświadczenia – mruknęła Nena i uśmiechnęła się, patrząc w sufit. – Jesteś dobrą, bystrą dziewczyną. Miasto chroni bariera. Jesteś tu bezpieczna. Nie będzie już żadnych wypadków, żadnych Cieni ani niczego. Poznasz nowe koleżanki i nowych kolegów. Będzie świetnie. Zobaczysz.
            – A jeśli mnie nie polubią?
            – A co jak ty ich nie polubisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Merit wzruszyła ramionami. – I w drugą stronę to działa tak samo. Nie ma się co przejmować. Wszystkich nie da się lubić, ale można się mimo to dobrze dogadywać.
            – Łatwo ci mówić. Ty na pewno byłaś lubiana.
            – I tu się mylisz.
            Nena aż klasnęła w dłonie.
            – Nie uwierzę, że nie byłaś z tych popularnych i lubianych.
            – Popularnych i lubianych? Kochana! Ja byłam szkolnym dziwadłem – oznajmiła Nena, a uśmiech zniknął z jej twarzy. – Zawsze byłam ostatnia, zawsze na końcu. Bo i od zawsze byłam inna, dziwna. Trzymałam się na uboczu. Nie potrafiłam bawić się z innymi dziećmi. One nigdy mnie nie zapraszały, a ja nigdy nie nalegałam. Wolałam rysować albo pisać, bawić się sama ze sobą.
            – I co w tym złego, że nie czułaś potrzeby. Nadal nie widzę, w jaki sposób to jest podobne.
            – Do tego zmierzam. Moi rówieśnicy wyczuwali moją inność, więc trzymali się ode mnie z daleka. W końcu doszło do tego, że w ogóle nikt ze mną nie rozmawiał. A ja zaczęłam się w kontaktach międzyludzkich wręcz uwsteczniać. Miałam tylko jedną przyjaciółkę, ale ona często chorowała i więcej jej w szkole nie było, niż była.
            – Jak miała na imię?
            – Estera. Też była dziwna i może dlatego tak dobrze się dogadywałyśmy.
            – I co się z nią stało? – zapytała Merit.
            – Uczy się teraz w liceum.
            – A ty?
            – Też się uczę w liceum.
            – Tutaj?
            – Nie, w moim świecie. Tutaj walczę z demonami.
            – Ale jak ty to robisz? – zdziwiła się Merit i popatrzyła na Nenę krytycznie. – Przecież cały czas jesteś tutaj.
            – To dość skomplikowane. Potrafię stworzyć kopię siebie, poprzez podzielenie swojej duszy na fragmenty i ich materializację. Mogę być wtedy w kilku miejscach jednocześnie, a przynajmniej sprawiać takie wrażenie.
            – No dobrze…
            – Sęk w tym, że ja też nienawidziłam szkoły. Ale zrobiłam się starsza, w moim życiu wiele się zmieniło i teraz jest dobrze. I u ciebie też w szkole będzie ok.
            – I tak ci nie wierzę. Nie masz pojęcia, jak mnie traktowano.
            – Wiem, słońce, wiem – wyszeptała Nena, przytulając do siebie Merit. – Ale to nie była twoja wina. Już jest dobrze. I będzie tylko lepiej.

The dreams in which I'm dying
Are the best I've ever had
           
            – Wcale nie będzie lepiej. Byłam i jestem potworem.
            Nena westchnęła ciężko. Teraz rozumiała obawy Henry’ego. Mieli nie lada orzech do zgryzienia.
            – Wiem – stwierdziła, a na jaj twarzy pojawił się cień smutku. – Wiem jak to jest aż za dobrze. Gdy nigdy nie ma dla ciebie miejsca. Wszyscy świetnie się bawią, ale ty nie jesteś częścią tego i nigdy nie będziesz. Człowiek czuje się wtedy taki zbędny – ciągnęła dalej, pogrążając się we wspomnieniach. – Czujesz się jak ofiara. A jak wiadomo, ofiara przyciąga kata. Żyjesz życiem ofiary i nią jesteś. W kolejnej szkole było tylko gorzej. Starsze dzieciaki są paskudne i rozwydrzone. Pozwalają sobie na coraz więcej. Jeśli się wkurzasz, mają ubaw. Jeśli ich ignorujesz, posuwają się coraz dalej, sprawdzając twoją wytrzymałość. Tylko czekają, kiedy uda im się ciebie złamać. I z czasem dochodzi do tego, że twoim największym marzeniem jest, żeby ten koszmar wreszcie się skończył. Ale on wciąż trwa.
            Merit patrzyła na Nenę z przerażeniem i łzami w oczach.
            – Nie miałam pojęcia, że też przez to przeszłaś…
            – Ale w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że coś się musi zmienić – dodała Nena, próbując jakoś rozluźnić atmosferę. – I walczysz. I idzie ci coraz lepiej. A potem zdajesz sobie sprawę z tego, jaka byłaś głupia, jak wiele rzeczy mogłaś zrobić inaczej. Ale jest już za późno. I nagle się okazuje, że to wszystko nie ma już znaczenia. Już jest dobrze, bo nie pozwolisz, by coś takiego znów ci się przytrafiło.
            – Jesteś naprawdę silna… Ja tak nie umiem.
            – Umiesz. Ta siła drzemie i w tobie. To nie jest nic niezwykłego.
            – Jak nie? – oburzyła się Merit. – Przeszłaś coś takiego, a mimo to walczysz dla ludzi. Ja bym tego chyba nie zrobiła. Nie umiałabym się poświęcić.
            – Bzdury gadasz – roześmiała się Nena i przeczesała palcami włosy. – To nie tak, że byłam silna. Ta siła w nas drzemie, ale trzeba ją obudzić. A potem ona rośnie i rośnie. Wielu rzeczy trzeba się po prostu nauczyć. Ale to nie tak, że zawsze tak świetnie sobie radziłam.
            – Nie?
            – Przepłakałam kilka lat swojego życia. Przeklinałam cały świat, siebie i swoje nędzne życie. I wtedy byłam gotowa je oddać, tylko po to, żeby przestać cierpieć. Dziś cieszę się, że tego nie zrobiłam. Zdaje mi się, że Bóg nade mną czuwał, bo zawsze wychodziłam z kłopotów obronną ręką. Wiem, że ktoś nade mną czuwał.
            – Ale gdyby ciebie nie było, to kto ratowałby świat?
            – Dobre pytanie. Może ty?

Children waiting for the day they feel good

Happy Birthday, Happy Birthday


Gdy Merit poszła już spać, Nena usiadła znów z Henrym w kuchni. Wcześniej przygotowała sobie i jemu po kubku herbaty. Światło mieli zgaszone, lecz ciemność rozrzedzał palący się w piecyku ogień.
– I co? – zapytał w końcu Henry.
– Merit to mądra dziewczyna. Wie, jak ważna jest szkoła i choć nie chce, będzie do niej chodzić.
– To mnie wcale nie przekonuje.
– Ale rozmawiałam z nią też, opowiedziałam jej coś i myślę, że być może odrobinę inaczej spojrzy na to wszystko – wyjaśniła spokojnie Nena. – Nadal się boi i jeszcze długo bać się będzie. Jednak wierzę, że wszystko się ułoży i Merit z czasem się przekona, że nie ma powodu do strachu.
– Też tak myślę – przytaknął Henry. – Mam nadzieję, że znajdzie wiele koleżanek.
– Nie zapominajmy o kolegach.
– Bez przesady – zaprotestował mężczyzna, na co Nena zaśmiała się radośnie. – No co?
– Nic. No dobrze, na razie niech będą koleżanki.
– Do swoich urodzin będzie już na pewno miała wielu znajomych. To dobrze. Chciałbym wyprawić jej, chociaż niewielkie przyjęcie, na które zaprosi kilka osób.
            – To świetny pomysł! – zachwyciła się Nena. – Przygotujemy ozdoby, pyszne jedzenie. Będzie wspaniale.
            – Tak. Spróbuję trochę dorobić jeszcze na boku. Może…
            – Daj spokój, tato. Znowu zaczynasz?
            – Przydadzą się dodatkowe pieniądze na taką zabawę.
            – Przecież mamy pieniądze – zauważyła Nena, marszcząc brwi. – Dostaję całkiem sensowną wypłatę, nie ma potrzeby, żebyś szukał czegoś dodatkowego. Jesteś potrzebny Merit tutaj.
            – Na pewno masz na co wydawać pieniądze. Jesteś młodą kobietą. A utrzymanie Merit to mój obowiązek.
            – No właśnie nie ma nic lepszego, niż przyjęcie dla siostry, żeby te pieniądze wydać. Weź się nie wygłupiaj.
            – Ja się nie wygłupiam, to mój obowiązek.
            – Znowu będziemy się kłócić? – warknęła Nena. – Już to przerabialiśmy. Masz już jedną pracę i to wystarczy. Też czuję się odpowiedzialna za Merit, a pozwól, że sama zdecyduje, na co przeznaczę wypłatę. A chcę właśnie na to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz