And I find it kind of funny
I find it kind of sad
Gdy weszła do domu, Henry siedział przy
stole w kuchni nad kubkiem herbaty. Na jej widok uśmiechnął się ciepło, ale
szybko spochmurniał.
– Coś się stało? Coś z Merit?
– I tak i nie – odparł, westchnąwszy ciężko. – Powiedziała, że nie chce iść do
szkoły. Wytłumaczyłem jej, że musi, ale…
– Nie jest zbyt szczęśliwa, co? – zgadła Nena, siadając naprzeciw mężczyzny. –
Przypuszczałam, że może się buntować w tej sprawie.
– Właśnie.
– Nie przejmuj się, tato – powiedziała spokojnie. – Przejdzie jej, a ja z nią
porozmawiam za chwilę. Może uda mi się jej wytłumaczyć…
– No dobrze. Ale bądź dla niej wyrozumiała – poprosił Henry.
Wyglądał na zatroskanego.
– Wiem, co przeszła w poprzedniej szkole. Poniekąd ją rozumiem, ale to dla jej
dobra.
– To prawda. Merit to mądra dziewczyna, szkoda byłoby to zaprzepaścić.
Nena położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, żeby dodać mu otuchy. Chwilę później
wspinała się już po schodach do swojej dawnej sypialni, w której teraz
rezydowała Merit. Zapukała do drzwi i po usłyszeniu „proszę”, weszła do środka.
– Cześć. Jak się masz? – zagadnęła ją
radośnie Nena.
– Przyszłaś ze mną porozmawiać o szkole – stwierdziła ponuro Merit.
– Co mnie zdradziło?
– Próbujesz być miła i zabawowa.
– Ale ja jestem miła i zabawowa! – zawyła dramatycznie Nena. – A przynajmniej
chciałabym w to wierzyć.
Na twarzy Merit pojawił się cień uśmiechu.
– Nie chcę chodzić do szkoły, ale przecież pójdę. Wiem, że muszę.
– Mogę usiąść? – zapytała Nena, patrząc wymownie na łóżko. Dziewczyna skinęła
głową w odpowiedzi. – Rozumiem twoją niechęć. Wiem, co przechodziłaś w
poprzedniej szkole, ale to już przeszłość.
– Ale boję się – wyznała cicho Merit. – Boję się, że znów będzie tak samo.
– Nie będzie.
– Skąd wiesz?
– Z doświadczenia – mruknęła Nena i uśmiechnęła się, patrząc w sufit. – Jesteś
dobrą, bystrą dziewczyną. Miasto chroni bariera. Jesteś tu bezpieczna. Nie
będzie już żadnych wypadków, żadnych Cieni ani niczego. Poznasz nowe koleżanki i
nowych kolegów. Będzie świetnie. Zobaczysz.
– A jeśli mnie nie polubią?
– A co jak ty ich nie polubisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Merit
wzruszyła ramionami. – I w drugą stronę to działa tak samo. Nie ma się co
przejmować. Wszystkich nie da się lubić, ale można się mimo to dobrze
dogadywać.
– Łatwo ci mówić. Ty na pewno byłaś lubiana.
– I tu się mylisz.
Nena aż klasnęła w dłonie.
– Nie uwierzę, że nie byłaś z tych popularnych i lubianych.
– Popularnych i lubianych? Kochana! Ja byłam szkolnym dziwadłem – oznajmiła
Nena, a uśmiech zniknął z jej twarzy. – Zawsze byłam ostatnia, zawsze na końcu.
Bo i od zawsze byłam inna, dziwna. Trzymałam się na uboczu. Nie potrafiłam
bawić się z innymi dziećmi. One nigdy mnie nie zapraszały, a ja nigdy nie
nalegałam. Wolałam rysować albo pisać, bawić się sama ze sobą.
– I co w tym złego, że nie czułaś potrzeby. Nadal nie widzę, w jaki sposób to
jest podobne.
– Do tego zmierzam. Moi rówieśnicy wyczuwali moją inność, więc trzymali się ode
mnie z daleka. W końcu doszło do tego, że w ogóle nikt ze mną nie rozmawiał. A
ja zaczęłam się w kontaktach międzyludzkich wręcz uwsteczniać. Miałam tylko
jedną przyjaciółkę, ale ona często chorowała i więcej jej w szkole nie było,
niż była.
– Jak miała na imię?
– Estera. Też była dziwna i może dlatego tak dobrze się dogadywałyśmy.
– I co się z nią stało? – zapytała Merit.
– Uczy się teraz w liceum.
– A ty?
– Też się uczę w liceum.
– Tutaj?
– Nie, w moim świecie. Tutaj walczę z demonami.
– Ale jak ty to robisz? – zdziwiła się Merit i popatrzyła na Nenę krytycznie. –
Przecież cały czas jesteś tutaj.
– To dość skomplikowane. Potrafię stworzyć kopię siebie, poprzez podzielenie
swojej duszy na fragmenty i ich materializację. Mogę być wtedy w kilku
miejscach jednocześnie, a przynajmniej sprawiać takie wrażenie.
– No dobrze…
– Sęk w tym, że ja też nienawidziłam szkoły. Ale zrobiłam się starsza, w moim
życiu wiele się zmieniło i teraz jest dobrze. I u ciebie też w szkole będzie
ok.
– I tak ci nie wierzę. Nie masz pojęcia, jak mnie traktowano.
– Wiem, słońce, wiem – wyszeptała Nena,
przytulając do siebie Merit. – Ale to nie była twoja wina. Już jest dobrze. I
będzie tylko lepiej.
The dreams in which I'm dying
Are the best I've ever had
–
Wcale nie będzie lepiej. Byłam i jestem potworem.
Nena westchnęła ciężko. Teraz rozumiała obawy Henry’ego. Mieli nie lada orzech
do zgryzienia.
– Wiem – stwierdziła, a na jaj twarzy pojawił się cień smutku. – Wiem jak to
jest aż za dobrze. Gdy nigdy nie ma dla ciebie miejsca. Wszyscy świetnie się
bawią, ale ty nie jesteś częścią tego i nigdy nie będziesz. Człowiek czuje się
wtedy taki zbędny – ciągnęła dalej, pogrążając się we wspomnieniach. – Czujesz
się jak ofiara. A jak wiadomo, ofiara przyciąga kata. Żyjesz życiem ofiary i
nią jesteś. W kolejnej szkole było tylko gorzej. Starsze dzieciaki są paskudne
i rozwydrzone. Pozwalają sobie na coraz więcej. Jeśli się wkurzasz, mają ubaw.
Jeśli ich ignorujesz, posuwają się coraz dalej, sprawdzając twoją wytrzymałość.
Tylko czekają, kiedy uda im się ciebie złamać. I z czasem dochodzi do tego, że
twoim największym marzeniem jest, żeby ten koszmar wreszcie się skończył. Ale
on wciąż trwa.
Merit patrzyła na Nenę z przerażeniem i łzami w oczach.
– Nie miałam pojęcia, że też przez to przeszłaś…
– Ale w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że coś się musi zmienić – dodała
Nena, próbując jakoś rozluźnić atmosferę. – I walczysz. I idzie ci coraz
lepiej. A potem zdajesz sobie sprawę z tego, jaka byłaś głupia, jak wiele
rzeczy mogłaś zrobić inaczej. Ale jest już za późno. I nagle się okazuje, że to
wszystko nie ma już znaczenia. Już jest dobrze, bo nie pozwolisz, by coś
takiego znów ci się przytrafiło.
– Jesteś naprawdę silna… Ja tak nie umiem.
– Umiesz. Ta siła drzemie i w tobie. To nie jest nic niezwykłego.
– Jak nie? – oburzyła się Merit. – Przeszłaś coś takiego, a mimo to walczysz
dla ludzi. Ja bym tego chyba nie zrobiła. Nie umiałabym się poświęcić.
– Bzdury gadasz – roześmiała się Nena i przeczesała palcami włosy. – To nie
tak, że byłam silna. Ta siła w nas drzemie, ale trzeba ją obudzić. A potem ona
rośnie i rośnie. Wielu rzeczy trzeba się po prostu nauczyć. Ale to nie tak, że
zawsze tak świetnie sobie radziłam.
– Nie?
– Przepłakałam kilka lat swojego życia. Przeklinałam cały świat, siebie i swoje
nędzne życie. I wtedy byłam gotowa je oddać, tylko po to, żeby przestać
cierpieć. Dziś cieszę się, że tego nie zrobiłam. Zdaje mi się, że Bóg nade mną
czuwał, bo zawsze wychodziłam z kłopotów obronną ręką. Wiem, że ktoś nade mną
czuwał.
– Ale gdyby ciebie nie było, to kto ratowałby świat?
– Dobre pytanie. Może ty?
Children waiting for the day they feel good
Happy Birthday, Happy Birthday
Gdy Merit poszła już spać, Nena usiadła znów z Henrym
w kuchni. Wcześniej przygotowała sobie i jemu po kubku herbaty. Światło mieli zgaszone,
lecz ciemność rozrzedzał palący się w piecyku ogień.
–
I co? – zapytał w końcu Henry.
–
Merit to mądra dziewczyna. Wie, jak ważna jest szkoła i choć nie chce, będzie
do niej chodzić.
–
To mnie wcale nie przekonuje.
–
Ale rozmawiałam z nią też, opowiedziałam jej coś i myślę, że być może odrobinę
inaczej spojrzy na to wszystko – wyjaśniła spokojnie Nena. – Nadal się boi i
jeszcze długo bać się będzie. Jednak wierzę, że wszystko się ułoży i Merit z
czasem się przekona, że nie ma powodu do strachu.
–
Też tak myślę – przytaknął Henry. – Mam nadzieję, że znajdzie wiele koleżanek.
–
Nie zapominajmy o kolegach.
–
Bez przesady – zaprotestował mężczyzna, na co Nena zaśmiała się radośnie. – No co?
–
Nic. No dobrze, na razie niech będą koleżanki.
–
Do swoich urodzin będzie już na pewno miała wielu znajomych. To dobrze.
Chciałbym wyprawić jej, chociaż niewielkie przyjęcie, na które zaprosi kilka
osób.
– To świetny pomysł! – zachwyciła
się Nena. – Przygotujemy ozdoby, pyszne jedzenie. Będzie wspaniale.
– Tak. Spróbuję trochę dorobić jeszcze
na boku. Może…
– Daj spokój, tato. Znowu zaczynasz?
– Przydadzą się dodatkowe pieniądze
na taką zabawę.
– Przecież mamy pieniądze – zauważyła
Nena, marszcząc brwi. – Dostaję całkiem sensowną wypłatę, nie ma potrzeby,
żebyś szukał czegoś dodatkowego. Jesteś potrzebny Merit tutaj.
– Na pewno masz na co wydawać
pieniądze. Jesteś młodą kobietą. A utrzymanie Merit to mój obowiązek.
– No właśnie nie ma nic lepszego,
niż przyjęcie dla siostry, żeby te pieniądze wydać. Weź się nie wygłupiaj.
– Ja się nie wygłupiam, to mój
obowiązek.
– Znowu będziemy się kłócić? –
warknęła Nena. – Już to przerabialiśmy. Masz już jedną pracę i to wystarczy. Też
czuję się odpowiedzialna za Merit, a pozwól, że sama zdecyduje, na co
przeznaczę wypłatę. A chcę właśnie na to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz