piątek, 5 października 2018

Part 6: Chapter 2 ~ Please save me

Sometimes when I close my eyes
I pretend I'm all right but it's never enough

            – Hej – zagadnęła Nena, wchodząc do domu Merit. – Jak się masz?
            – Dobrze.
            – Na pewno?
            – Tak. Znalazłaś jakieś informacje? Bo ja właśnie skończyłam czytać kolejną książkę o Cieniach i czacha mi dymi.
            – Nie, ale mam dla ciebie propozycję.
            – Jaką?
            – Mieszkasz teraz sama w domu na odludziu. A przecież masz zaledwie trzynaście lat – zaczęła Nena i podrapała się po potylicy. – To nie jest dobry pomysł, żebyś tak żyła. Dlatego chciałabym cię zabrać ze sobą.
            – Dokąd?
            – Do innego świata – wyznała Nena po chwili wahania. – Co ty na to?
            – To tak można?
            – Cóż… Nie wiem. Zazwyczaj nie bardzo, ale nie jesteś zwyczajnym przypadkiem. Dopóki nie rozwiążemy zagadki z Cieniami, wolałabym mieć na Ciebie oko – wyjaśniła spokojnie Nena i zaparzyła im obu herbaty, po czym usiadła przy stole. – Oczywiście, nie będę mogła być z tobą przez cały czas. Jednak będzie to świat, w którym będziesz bezpieczna i z dala od Cieni przez jakiś czas. Będziesz miała dach nad głową, jedzenie, szkołę. Zapewnię ci wszystkiego, co potrzebujesz, skoro zobowiązuje się tobą zająć. Będziesz tylko udawać moją młodszą siostrę.
            – Zgoda.
            – Zgoda?
            – Tak. Zgoda.
            – Jakoś za łatwo poszło – mruknęła Nena, bardziej do siebie niż do trzynastolatki. Wyglądała na zbitą z tropu, co rozbawiło Merit i pierwszy raz od śmierci ojca, roześmiała się radośnie.
            – Nie lubię tego świata, tego miasta. Nie lubię szkoły. Mój tata odszedł, więc nic mnie tu już nie trzyma.
            – No tak… Ale mimo wszystko sądziłam, że będziesz bardziej oporna.
            – Nic mnie tu nie trzyma. Chcę się tylko pożegnać z rodzicami i spakować.
            – Jasne, poczekam.

Cause my echo, echo
Is the only voice coming back

            Przycupnęła przed grobem rodziców. Jej tata wreszcie spoczął obok swojej małżonki i Merit miała nadzieję, że teraz jest szczęśliwy. Że oboje są szczęśliwi. Położyła zebrane po drodze kwiaty i westchnęła.
            – Odchodzę – powiedziała, choć wiedziała, że nikt jej nie odpowie. – Was nie ma, nic mnie tu nie trzyma. Nie musicie się o mnie martwić. Nena się mną zajmie. Będzie dobrze – ciągnęła dalej, mimo panującej wokół ciszy. – Dam sobie radę.

Shadow, shadow

Is the only friend that I have


            Siedziała w pokoju, zupełnie nie wiedząc co i jak powinna spakować. Wyciągnęła największą torbę jaką miała. Zaczęła od ubrań, ale wiedziała, że nie wszystkie się zmieszczą. Westchnęła ciężko.
            – Potrzebujesz pomocy? – zapytała Nena, zaglądając do środka.
            – Nie, poradzę sobie.
            – Nie bierz nic niepotrzebnego. Kosmetyki i takie tam, wszystko dostaniesz. Weź tylko to, na czym najbardziej ci zależy.
            Skinęła głową w odpowiedzi. Nena widząc, że nie jest potrzebna, zostawiła Merit samą. Ta poszła za radą szatynki i wyjęła z szafy i szuflad tylko ulubione ubrania i te rzeczy, które były dla niej istotne. Na przykład album ze zdjęciami rodzinnymi. Biżuterię i ulubione ubrania. Nie kłopotała się natomiast tą paskudną niebieską sukienką, którą nie raz i nie dwa nosiła do szkoły.
            Pakowanie okazało się męczące, więc gdzieś w połowie zrobiła sobie przerwę i wyjrzała przez okno. Gdzieś w zaroślach przemknął Cień. Uśmiechnęła się. Już się ich nie bała, odkąd wiedziała, że ją chronią. Choć może to źle, skoro nadal były to istoty z piekła.
            Usłyszała, że Nena rozmawia z kimś w kuchni. Zaniepokojona poszła to sprawdzić. Zastała tam oprócz szatynki również czarnowłosego chłopaka.
            – Kto to? – zapytała, wychylając się zza drzwi.
            Obecna tam dwójka spojrzała na nią.
            – To Daemon i… Jakby to ująć…
            – Jest demonem?
            – Skąd wiedziałaś? – zdziwił się.
            – Przeczucie. Ale dlaczego ucinasz sobie z nim pogawędkę?
            – Cóż… To skomplikowane. Niemniej Daemon nie stanowi żadnego zagrożenia, więc nie musisz się obawiać. Bo gdyby spróbował, ukręciłabym mu ten kosmaty łeb.
            – Przyjaźnicie się – stwierdziła wesoło Merit. – Mnie chronią Cienie, a ty przyjaźnisz się z demonem. Jednak jesteśmy do siebie podobne.
            – Ja się z nim nie przyjaźnię – zaprotestowała energicznie Nena. – On jest tylko o…
            – Jestem jej kochankiem – wszedł jej w słowo Daemon, za co zarobił z łokcia w żołądek. – Ona tak okazuje miłość. Rozumiesz. Tough love i te sprawy.
            – Nie zmyślaj głupot! – ofuknęła go Nena i zwróciła się do Merit. – Spakowana?
            – Nie, przyszłam sprawdzić, kto przyszedł.
            – Nic się nie dzieje, możesz wracać do pakowania.
            I tak też zrobiła. Była, co prawda, zdziwiona faktem, że Nena przyjaźni się z demonem, skoro zdaje się raczej je zwalczać.

Listen, listen

            – Spakowana?
            – Tak.
            – Na pewno? Sprawdziłaś czy nic nie zostało? – upewniła się Nena. – Co prawda zawsze można tu wrócić, ale wolałabym tego uniknąć. Przynajmniej na razie.
            – Zachowujesz się jak mama – skwitowała Merit.
            – Nie mama, tylko starsza siostra, głuptasie – poprawiła ją szatynka i sprzedała jej prztyczka w nos. – No dobra… Czeka nas interesująca wyprawa. Interesująca dla ciebie, rzecz jasna, ale nie bój się. Ze mną jesteś bezpieczna. Wystarczy, że będziesz robić, co mówię. I pamiętaj, od dziś nie nazywasz się Merit Leistad, a Merit Scarlett. Resztę objaśnię ci już na miejscu.
            Przed nimi otworzył się lśniący portal. Nena jedną ręką złapała Merit, a drugą walizkę i śmiało ruszyła do przodu. Merit chcąc nie chcąc, podążyła za nią. Po drugiej stronie panowała ciemność.
            – Lustra? – zapytała zdziwiona, rozglądając się na prawo i lewo. Pierwszy raz widziała ich tak wiele. – Co to za lustra?
            – To portale. Łączniki pomiędzy światami. Przez ten półwymiar zawieszony w nicości możemy przedostać się z jednego świata do drugiego.
            – I nie spadniemy?
            – A czujesz się, jakbyś spadała?
            – Nie, ale myślałam, że może używasz magii…
            Nena uśmiechnęła się ciepło.
            – Nie, takie są prawa fizyki w tym miejscu. Odległość, góra, dół, to wszystko jest tutaj bardzo względnym pojęciem – wyjaśniła spokojnie i rozejrzała się. – To ten. Tam się kierujemy – zadeklarowała, prowadząc Merit.
            Lustro rozjarzyło się lekko i przeszły przez nie. Wyszły gdzieś na obrzeżach miasta, gdzie znajdowały się szeregowe domki jednorodzinne. Wtedy Nena puściła już rękę Merit i ruszyła przodem do domu. Drzwi były zamknięte, więc wyciągnęła klucz i wtedy weszły do środka.
            – Rozgość się – powiedziała do Merit. – Oto twój nowy dom. Taty najwyraźniej jeszcze nie ma. Pewnie znowu poszedł do pracy…
            – Tata? To jest główny świat? Myślałam, że będzie bardziej niezwykły.
            – Nie, to nie jest główny świat. A Henry jest moim przybranym ojcem w tym świecie. Gdy tu przybyłam, byłam niewiele starsza od ciebie – oznajmiła Nena, uśmiechając się pod nosem. – Chcesz herbaty?
            – Tak poproszę.
            – Henry był pierwszą osobą, którą tu spotkałam. Stracił żonę i córkę, kiedy zaatakowały demony. Przygarnął mnie. To ułatwiło mi asymilację w tym świecie.
            – Czyli prowadzisz podwójne życie.
            – Żeby podwójne! – wykrzyknęła Nena, ustawiwszy czajnik na gazie. – Ale o tym pogadamy kiedy indziej. Teraz ważniejsze jest…
            – Jesteś głodna?
            – Nie.
            – No więc tak, jak mówiłam, nazywasz się Merit Scarlett. Jesteś młodszą z córek Henry’ego Scarletta. Twój pokój będzie na górze, ja i tak już tu nie mieszkam, mam pokój w kwaterze armii.
            – Co to za armia?
            – O tym za moment. Co prawda Henry nie zna szczegółów, w sumie nigdy nie pytał, ale myślę, że wie, że jestem z innego świata. To inteligentny facet. Wyjaśniłam mu już z grubsza, jaki jest plan. Wie, że nie jesteś stąd i gdy się pojawi, wyjaśni ci, jakie panują tu zasady. Na pewno pokaże ci miasto i w ogóle.
            – Rozumiem.
            – Więc bądź grzeczna i słuchaj taty. Oczywiście będę was odwiedzać, kiedy tylko mogę.
            – Tak, wiem.
            – Jeśli chodzi o armię, jest to swego rodzaju wojsko powołane do walki z demonami.
            – Tutaj są demony? – zdziwiła się Merit. – Mówiłaś…
            – I będziesz tu bezpieczna – zadeklarowała stanowczo Nena. – Miasto chroni potężna bariera i mury. Poza mury wolno wychodzić tylko żołnierzom, więc tak długo, jak tu jesteś, jesteś bezpieczna.
            – No dobrze.
            – Za murem jest pustkowie, a na nim bramy do piekła. Bezpośrednie portale do piekła, które jest ściśle połączone z głównym światem. A ja jestem trzecim kapitanem w drugim pułku pod dowództwem Jordana Fostera.
            – Kapitanem?
            – To znaczy, że… Jest generał, a przed nim odpowiada dwóch pułkowników. Każdy pułkownik ma dwóch lub kilku kapitanów dowodzących oddziałami.
            – Czyli w sumie masz wysoką rangę – zauważyła z podziwem Merit.
            – Wysoką, ale bez przesady. Tak. No, więc na razie masz czas, żeby zaprzyjaźnić się z Henrym, poznać miasto. Gdy już się w miarę zapoznasz z okolicą, zapiszę cię do szkoły.
            – Ale ja nie chcę…
            – Musisz się uczyć. To ważne – oznajmiła z powagą Nena, a po chwili trzasnęła sobie dłonią w czoło. – Boże, brzmię jak Beatrice…
            – Kto to Beatrice?
            – Wiedźma wymiarów i moja mentorka. – Nagle drzwi do domu otworzyły się. – O! Nareszcie – uradowała się Nena. – Witaj w domu, tato.
            – Już jestem. A więc to jest moja młodsza córka – rzekł mężczyzna, spoglądając na Merit i uśmiechnął się serdecznie. – Witaj w domu, Merit.
            – No, nie krępuj się – mruknęła Nena.
            – Tak… Proszę pa… Znaczy, tato…
            – Nauczy się – roześmiał się wesoło Henry. – Widziałaś już swój pokój?
            – Nie, jeszcze nie.
            – Chodź, zaprowadzę cię.
            – Zostawiam ją pod twoją opieką, tato – rzuciła Nena i wyszła. – Mam jeszcze coś do załatwienia.

you could come and save me

And try to chase the crazy right out of my head

            Śnił jej się tata. Ten prawdziwy. Odwiedził ją w nowym domu. Pytał jak jej jest w nowym miejscu, czy jej się podoba. Podobało. Na razie nie chodziła do szkoły, a Henry był bardzo miłym, ciepłym człowiekiem. Zapytała taty, czy poszedł do nieba. Nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął. Uznała to za „tak”.
            – Chodź – powiedział wreszcie. Bez wahania chwyciła jego dłoń. – Pokażę ci coś.
            Prowadził ją przez całe miasto i opowiadał różne rzeczy. Ani razu nie zająknął się o Cieniach. Nawet gdy o nie zapytała, zmienił temat. Mimo to podążała za nim. Zawahała się dopiero po dotarciu w pobliże muru otaczającego miasto. Doskonale pamiętała, że nie wolno jej wychodzić. Nena mówiła, że tylko żołnierze mogą się tam udać.
            – Nie możemy tam iść – zaprotestowała cicho.
            – Nie bój się, ze mną jesteś bezpieczna – odpowiedział spokojnie Leistad. – Dziś wejdziemy tylko na szczyt muru. Stamtąd będzie dobry widok.
            Znaleźli jakieś wejście i wspięli się po schodach.
            – Co chciałeś mi pokazać, tato?
            – Widzisz tamto światło w oddali? To brama.
            – Brama do piekła – dodała z powagą Merit. – Nena mi opowiadała o tym.
            – A była tam kiedyś? – zapytał Leistad i ciągnął dalej. – Wątpię. To wcale nie jest piekło. To inny świat i spotkałem tam mamę.
            – Tak. Więc jeśli kiedyś zatęsknisz za nami, przejdź przez bramę.
            – Cały czas za wami tęsknie…
            – Przywitamy cię tam z otwartymi ramionami.
            – Ja…
            – Co? Chcesz iść tam ze mną teraz?
            – Nie wiem – jęknęła Merit. – Chcę… Chcę być z tobą i z mamą, ale… Nena mówiła…
            – Nie będę cię zmuszać – odparł Benjamin, lecz w jego głosie dało się słyszeć żal.
            – Pójdę! – krzyknęła Merit, gdy jej ojciec ruszył schodami w dół, bojąc się, że odejdzie na zawsze.
            Zanim się spostrzegła, była już niedaleko od Bramy Piekła. Ogromne, wyrastające z ziemi wrota ziały złowieszczym, czerwonym światłem. Silny podmuch wiatru omal jej nie przewrócił. Czy to na pewno sen? Nie była już pewna.
            – Nie – zaprotestowała, gdy Leistad pociągnął ją w stronę wejścia. Jednak on nie słuchał. Wyglądało na to, że zamierza zabrać ją tam wbrew jej woli. – Nenaaaaaaaa!
            Dłoń Leistada zacisnęła się mocniej na przedramieniu Merit. To nie był jej tata. Ogarnęło ją przerażenie. Nie była w stanie się uwolnić, a znikąd pomocy.
            Jednak uścisk nagle zelżał i mężczyzna upadł. Dopiero wtedy Merit zobaczyła Nenę. Szatynka chwyciła ją i odciągnęła od Leistada.
            – To nie jest twój tata – oznajmiła, marszcząc brwi. – Pokaż swoją prawdziwą twarz.
            Ich oczom ukazał się ktoś zupełnie inny.
            – Co? Kto to? – przeraziła się Merit.
            – Demon. Próbował cię ściągnąć z jakiegoś powodu na drugą stronę – wyjaśniła Nena, szykując się do ataku. – Jak zdołałeś przedostać się przez barierę?
            Demon zarechotał w odpowiedzi, spoważniał jednak na widok Daemona.
            – Zmiataj stąd. Nie ma tu nic dla ciebie.
            – Daemon? – przeraził się tamten i posłusznie się wycofał.
            – Co mu zrobiłeś? – zdziwiła się Nena. – Nie, teraz to nieważne – stwierdziła pospiesznie i odwróciła się do Merit. – Coś ty sobie myślała?! Jak mogłaś dać się tak nabrać?!
            – Ja… Przepraszam – padło w odpowiedzi.
            – Przecież wiesz, że twój… – Nena się zawahała i nieco spuściła z tonu. – Że… Piekło to nic dobrego…
            – Ej – mruknął Daemon, ale nic więcej nie dodał, gdyż Nena skutecznie uciszyła go jednym spojrzeniem.
            Była wściekła.
            – Ja śniłam. To był sen. Śnił mi się tata i… – Merit załamywał się głos. – I mówił, że spotkał się z mamą, a potem chciał mi coś pokazać. Ale ja byłam pewna, że to tylko sen… I… I nagle znalazłam się tutaj… Przepraszam… Nie chciałam ci sprawiać kłopotów.
            – Dobrze, już dobrze – powiedziała Nena i przytuliła Merit. – Przepraszam, że na ciebie krzyczałam, ale przestraszyłam się.
            – Czego?
            – Że coś ci się stanie oczywiście. Najważniejsze, że nic ci nie jest.


1 komentarz:

  1. Nadrobiłam! Przez moment miałam wrażenie, że czegoś brakuje, kiedy okazało się, że ojciec Merit nie żyje, ale widzę, że tak to sobie zorganizowałaś. Dalszy fragment pamiętam z GPK, choć dość słabo. W sumie myślałam, że Nena zabierze ją do głównego świata, ale w sumie jeśli ten główny jest bardziej podobny do naszego, mogłyby być problemy. W sumie to o głównym świecie i tak dałaś mało informacji do tej pory. Pytanie, o co chodzi z Merit. Czyżby Lusiek się nią interesował? Oblubienicę chciałby z niej zrobić?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń