Anybody out there?
cause I don't hear a sound
Weszła do pustego teraz pokoju ojca i żal ścisnął jej gardło. Po
policzkach popłynęły łzy. Wciąż nie mogła się pozbierać po jego śmierci. To się
stało tak nagle. Wiedziała, że od dawna się nadwyrężał, a coraz młodszy się
przecież nie robił. Jednak nie sądziła, że straci go tak nagle. Zachorował i
niedługo później zmarł.
Na początku to była zwykła grypa, ale jego organizm był osłabiony, więc nie
było widać poprawy. Obiecywał jej, że to nic takiego, że wyjdzie z tego. Ale
kilka dni później pogorszyło mu się i trafił do szpitala. A i tam niezbyt
chętnie się nim zajęto.
Okazało się, że to nie tylko grypa, że nie ma już ratunku. Ale nie przyznał jej
się. Dowiedziała się dopiero parę dni później, gdy zmarł. Zostawił ją zupełnie
samą. Bronił ją przed Cieniami, ale nigdy nie powiedział, co ma zrobić, gdy
jego zabraknie. Być może sam przecenił własne siły.
I don't really know where the world is
But I miss it now
Usiadła w ukrytym pokoju, przekopując się przez stosy książek zmarłego
ojca o Cieniach szukających zemsty. W żadnej z nich jednak nie było nic, co
wyjaśniałoby dotychczasowe wydarzenia. Jej koszmary, dziwne zbiegi
okoliczności, wypadki ludzi z jej otoczenia, aż w końcu tajemnicza choroba i
śmierć ojca. Nigdy wcześniej przecież nie chorował, więc dlaczego tak nagle?
Merit znalazła klucz do gabinetu przypadkiem, choć od jakiegoś czasu
podejrzewała gdzie jest. Wiedziała, że ojciec miał jakąś tajemnicę i chciała
odkryć jaką. Nigdy jednak nie wpuścił jej do swojego gabinetu. Musiał wiedzieć
coś więcej, skoro kazał jej nosić te wszystkie amulety. Mimo to nie przyznał
się nawet na łożu śmierci.
W książkach nie znalazła jednak nic, co mogłoby się przydać. Opisy Cieni ani
trochę nie odzwierciedlały tego, co wtedy widziała. Kilka książek z
informacjami o egzorcyzmach i talizmanach. W jednej odnalazła znaczenie swojego
naszyjnika. Miał ją chronić przed mieszkańcami piekła i Cieniami, ale chyba
przestał działać. A także przyćmić silną energię jej duszy.
Wiedziała tylko to, że jej ojciec zginął chroniąc ją przed tymi istotami,
rzekomo szukającymi za coś zemsty. A zarazem Cienie nigdy nie próbowały jej
skrzywdzić. Śmiała nawet twierdzić, że miały trzymać ją z jakiegoś powodu przy
życiu. To dlatego krzywdziły tych, którzy jej zagrażali.
W obecnej chwili mogła zwrócić się tylko do jednej osoby. Tylko ona mogła
wiedzieć coś więcej na temat Cieni. Pojawiała się zawsze tam, gdzie one, jakby
obserwowała ich poczynania. Zresztą w ogóle było w niej coś dziwnego, coś nie z
tego świata. Zdawała się kroczyć ścieżką gdzieś na granicy ciemności i światła.
Jednak zapytana oto, gdy spotkały się z Merit jeszcze przed śmiercią Benjamina,
wzruszyła ramionami, udając, że nie ma o niczym pojęcia.
Merit nie miała innego wyjścia. Musiała najpierw sprawdzić swoją teorię
odnośnie Cieni. Dopiero wtedy pójdzie z nią porozmawiać i zmusi do mówienia za
wszelką cenę. Nie odpuści dopóki nie pozna prawdy. Tego była pewna.
Wiedziała nawet jak to zrobi. Zawsze przeklinała fakt, że mieszka za miastem,
ale tego dnia doceniła to. Żyła naprawdę pięknej, malowniczej okolicy. Zaledwie
kwadrans drogi od klifu.
Uśmiechnęła się ze smutkiem. Ojciec nigdy nie pozwalał jej się tam zbliżać. Strofował,
by nie zapuszczała się w tamtą stronę. Ale jego już nie było i nikt nie mógł
jej powstrzymać. Nie kłopotała się nawet zakładaniem bluzy, choć nad wodą
zawsze wiał chłodny wiatr. To nie miało znaczenia, jeśli jej plan się nie
powiedzie.
I'm out on the edge and I’m screaming my name
Like a fool at the top of my lungs
Prawie biegła, chcąc to załatwić jak najszybciej w obawie, że zdąży się
rozmyślić. Bała się. Oczywiście, że nie chciała jeszcze umierać. Błękitne oczy
dostrzegały już w oddali cel podróży. Klif był niedaleko. To napełniało jej
serce strachem, lecz nie pozwoliła wątpliwościom powstrzymać się przed
działaniem.
Wreszcie stanęła na krawędzi. Z niepokojem myślała o tym, co zamierzała zaraz
zrobić, ale nie mogła się wycofać. Podmuchy porywistego wiatru pozwoliły jej
nieco ochłonąć, lecz jej determinacja nie zmalała ani trochę. Była zbyt głęboko
przekonana o swojej racji.
Po raz ostatni spojrzała na wzburzone fale rozbijające się o skały, a potem na
bezchmurne niebo. Pochyliła się do przodu i w tamtej chwili wszystkie
wnętrzności fiknęły koziołka. Żołądek ze strachu skręcił się, po czym przylgnął
do kręgosłupa.
Ułamek sekundy, który zdawał się trwać wieczność. Skały przysłoniła ciemna
chmura. Merit nie wiedziała, czy to cienie, czy ze strachu zamknęła oczy.
Jednak, gdy ciemność przeminęła, znów siedziała na krawędzi, a mrok powoli się
rozrzedzał.
– Żyję – odetchnęła z ulgą. – Miałam rację…
– To było głupie – usłyszała nad sobą. – Co, gdyby twój plan nie wypalił?
– Nie myślałam o tym.
– Zauważyłam…
– Ty mnie uratowałaś? – zapytała niepewnie Merit.
– Pytasz, choć znasz odpowiedź.
– Czyli to one. Dlaczego mnie chronią?
– Sama chciałabym to wiedzieć – odparła nieznajoma, krzyżując ręce na piersi. –
Ale powiem ci, co o nich wiem. Jednak nie tutaj. Chodź do domu – dodała,
pomagając jej wstać z ziemi.
Szły w milczeniu. A gdy tam dotarły, Merit została usadzona na krześle w
kuchni, podczas gdy tajemnicza dziewczyna bez skrępowania buszowała po szafkach
w poszukiwaniu herbaty, mówiąc:
– Od czego powinnam zacząć?
– Może od tego, jak się nazywasz? – mruknęła Merit, marszcząc brwi. – Kim
jesteś? Skąd znałaś mojego ojca? Czym są Cienie i dlaczego mnie chronią?
Dlaczego za nimi podążasz?
– Dobra, dobra – skapitulowała, unosząc ręce w geście poddania. – Nazywam się
Dagmara, ale ludzie zazwyczaj zwą mnie Nena i jestem… Hm… To trochę
skomplikowane, ale skoro interesują się tobą Cienie, być może powinnam
opowiedzieć ci wszystko.
– Oczywiście, że wszystko – oburzyła się Merit. – Dlaczego miałabym nie poznać
prawdy?
– Więc szykuj się, bo to będzie bardzo dużo informacji na raz, ale postaram się
wyjaśnić to jak najjaśniej.
– Po prostu mów.
– No więc… O wiem! – krzyknęła Nena, robiąc minę, jakby doznała olśnienia. –
Może tak – skwitowała i pochwyciwszy kartkę oraz długopis, narysowała na środku
kółko, a potem kilkanaście mniejszych wokół niego i połączyła je z tym
pierwszym kreskami. – To są światy – oznajmiła z powagą, świadczącą o tym, że
głęboko wierzy we własne słowa. – Każde kółko to jeden świat, a raczej jeden
wymiar. To w środku to główny świat, a pozostałe to jakby kopie tego głównego.
Mniej lub bardziej podobne. Losy każdego wymiaru toczą się inaczej. I dajmy na
to, teraz jesteśmy tu – wskazała na jedno z mniejszych kółeczek. – A ja
pochodzę stąd – dodała, pokazując teraz centralny punkt. – Rozumiesz?
– To szalone, ale rozumiem.
– Świetnie.
– Tylko jak się tu dostałaś? – zaciekawiła się Merit.
– Przez specjalny półwymiar, ale nie w tym rzecz. Jestem uczennicą wiedźmy
wymiarów, więc wędrówka między światami to pikuś.
– Ale po co podróżujesz między światami?
– Wierzysz w niebo i piekło? – zapytała nagle Nena.
– Tak.
– Cienie stamtąd pochodzą. To najniższej klasy demony, o ile można je tak
nazwać. Najsłabsze. A ich jedynym atutem jest brak określonej formy. Rodzą się
z negatywnych emocji ludzi. A przynajmniej to najbardziej prawdopodobna
dotychczas teoria.
– To wiem, ale uważasz, że są demonami? Demony naprawdę istnieją? – Nena
skinęła głową. – A anioły?
– Też. Są piękne, ale trochę bezpłciowe… Nie wspomnę o tym, że denerwujące.
– To czego Cienie ode mnie chcą?
– Też chciałabym wiedzieć – westchnęła ciężko Nena. – Walczę z demonami,
które próbują zniszczyć, a raczej zawładnąć naszym światem z powodu jakiegoś
dzikiego przekonania, że to im się zwyczajnie należy. I pierwszy raz widzę, by
kogoś chroniły. Od dłuższego czasu wraz z twoim ojcem próbowałam rozwikłać tę
sprawę.
– Czyli coś ode mnie chcą – stwierdziła Merit.
– Nie one. One tylko cię chronią – padło w odpowiedzi. – Z jakiegoś powodu
jesteś ważna, ale w tej kwestii nie wiem nic więcej. Bazuję na przesłankach i
swoich domniemaniach.
– Więc co teraz?
– Poszukam informacji w swoich źródłach, a ty szperaj dalej w książkach. Też
gdybyś sobie coś przypomniała, coś dziwnego, coś… Cokolwiek. Powiedz mi. Każda
informacja jest na wagę złota, jeśli chcemy poznać prawdę. Dobrze ci zrobi,
jeśli się trochę do edukujesz na temat Cieni.
– Mam jeszcze kilka innych pytań.
– O boru… Dajesz.
– Czy my się znamy? – zapytała niepewnie Merit.
– No przecież spotkałyśmy się raz zanim twój ojciec zachorował.
– Nie, nie. Czy my się nie poznałyśmy gdzieś już wcześniej? – zapytała dziewczyna,
marszcząc brwi. – Już poprzednio miałam wrażenie, że jest w tobie coś
znajomego.
– Cóż... Tak jakby się spotkałyśmy, ale ty nic nie pamiętasz.
– Dlaczego?
– Bo wymazałam ci pamięć o tym zdarzeniu.
– Po co?
– Bo obiecałam twojemu ojcu, że mnie nie spotkasz…
– Czy to ty spotykałaś się z nim po nocach?
– Tak, to byłam ja. Pomagałam mu w zbieraniu
informacji na temat Cieni – wyjaśniła Nena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz