czwartek, 13 września 2018

Part 6: Chapter 1 ~ Ready to die, ready to go

 Anybody out there?
cause I don't hear a sound

            Weszła do pustego teraz pokoju ojca i żal ścisnął jej gardło. Po policzkach popłynęły łzy. Wciąż nie mogła się pozbierać po jego śmierci. To się stało tak nagle. Wiedziała, że od dawna się nadwyrężał, a coraz młodszy się przecież nie robił. Jednak nie sądziła, że straci go tak nagle. Zachorował i niedługo później zmarł.
            Na początku to była zwykła grypa, ale jego organizm był osłabiony, więc nie było widać poprawy. Obiecywał jej, że to nic takiego, że wyjdzie z tego. Ale kilka dni później pogorszyło mu się i trafił do szpitala. A i tam niezbyt chętnie się nim zajęto.
            Okazało się, że to nie tylko grypa, że nie ma już ratunku. Ale nie przyznał jej się. Dowiedziała się dopiero parę dni później, gdy zmarł. Zostawił ją zupełnie samą. Bronił ją przed Cieniami, ale nigdy nie powiedział, co ma zrobić, gdy jego zabraknie. Być może sam przecenił własne siły.

I don't really know where the world is
But I miss it now


            Usiadła w ukrytym pokoju, przekopując się przez stosy książek zmarłego ojca o Cieniach szukających zemsty. W żadnej z nich jednak nie było nic, co wyjaśniałoby dotychczasowe wydarzenia. Jej koszmary, dziwne zbiegi okoliczności, wypadki ludzi z jej otoczenia, aż w końcu tajemnicza choroba i śmierć ojca. Nigdy wcześniej przecież nie chorował, więc dlaczego tak nagle?
            Merit znalazła klucz do gabinetu przypadkiem, choć od jakiegoś czasu podejrzewała gdzie jest. Wiedziała, że ojciec miał jakąś tajemnicę i chciała odkryć jaką. Nigdy jednak nie wpuścił jej do swojego gabinetu. Musiał wiedzieć coś więcej, skoro kazał jej nosić te wszystkie amulety. Mimo to nie przyznał się nawet na łożu śmierci.
            W książkach nie znalazła jednak nic, co mogłoby się przydać. Opisy Cieni ani trochę nie odzwierciedlały tego, co wtedy widziała. Kilka książek z informacjami o egzorcyzmach i talizmanach. W jednej odnalazła znaczenie swojego naszyjnika. Miał ją chronić przed mieszkańcami piekła i Cieniami, ale chyba przestał działać. A także przyćmić silną energię jej duszy.
            Wiedziała tylko to, że jej ojciec zginął chroniąc ją przed tymi istotami, rzekomo szukającymi za coś zemsty. A zarazem Cienie nigdy nie próbowały jej skrzywdzić. Śmiała nawet twierdzić, że miały trzymać ją z jakiegoś powodu przy życiu. To dlatego krzywdziły tych, którzy jej zagrażali.
            W obecnej chwili mogła zwrócić się tylko do jednej osoby. Tylko ona mogła wiedzieć coś więcej na temat Cieni. Pojawiała się zawsze tam, gdzie one, jakby obserwowała ich poczynania. Zresztą w ogóle było w niej coś dziwnego, coś nie z tego świata. Zdawała się kroczyć ścieżką gdzieś na granicy ciemności i światła. Jednak zapytana oto, gdy spotkały się z Merit jeszcze przed śmiercią Benjamina, wzruszyła ramionami, udając, że nie ma o niczym pojęcia.
            Merit nie miała innego wyjścia. Musiała najpierw sprawdzić swoją teorię odnośnie Cieni. Dopiero wtedy pójdzie z nią porozmawiać i zmusi do mówienia za wszelką cenę. Nie odpuści dopóki nie pozna prawdy. Tego była pewna.
            Wiedziała nawet jak to zrobi. Zawsze przeklinała fakt, że mieszka za miastem, ale tego dnia doceniła to. Żyła naprawdę pięknej, malowniczej okolicy. Zaledwie kwadrans drogi od klifu.
            Uśmiechnęła się ze smutkiem. Ojciec nigdy nie pozwalał jej się tam zbliżać. Strofował, by nie zapuszczała się w tamtą stronę. Ale jego już nie było i nikt nie mógł jej powstrzymać. Nie kłopotała się nawet zakładaniem bluzy, choć nad wodą zawsze wiał chłodny wiatr. To nie miało znaczenia, jeśli jej plan się nie powiedzie.

I'm out on the edge and I’m screaming my name
Like a fool at the top of my lungs

            Prawie biegła, chcąc to załatwić jak najszybciej w obawie, że zdąży się rozmyślić. Bała się. Oczywiście, że nie chciała jeszcze umierać. Błękitne oczy dostrzegały już w oddali cel podróży. Klif był niedaleko. To napełniało jej serce strachem, lecz nie pozwoliła wątpliwościom powstrzymać się przed działaniem.
            Wreszcie stanęła na krawędzi. Z niepokojem myślała o tym, co zamierzała zaraz zrobić, ale nie mogła się wycofać. Podmuchy porywistego wiatru pozwoliły jej nieco ochłonąć, lecz jej determinacja nie zmalała ani trochę. Była zbyt głęboko przekonana o swojej racji.
            Po raz ostatni spojrzała na wzburzone fale rozbijające się o skały, a potem na bezchmurne niebo. Pochyliła się do przodu i w tamtej chwili wszystkie wnętrzności fiknęły koziołka. Żołądek ze strachu skręcił się, po czym przylgnął do kręgosłupa.
            Ułamek sekundy, który zdawał się trwać wieczność. Skały przysłoniła ciemna chmura. Merit nie wiedziała, czy to cienie, czy ze strachu zamknęła oczy. Jednak, gdy ciemność przeminęła, znów siedziała na krawędzi, a mrok powoli się rozrzedzał.
            – Żyję – odetchnęła z ulgą. – Miałam rację…
            – To było głupie – usłyszała nad sobą. – Co, gdyby twój plan nie wypalił?
            – Nie myślałam o tym.
            – Zauważyłam…
            – Ty mnie uratowałaś? – zapytała niepewnie Merit.
            – Pytasz, choć znasz odpowiedź.
            – Czyli to one. Dlaczego mnie chronią?
            – Sama chciałabym to wiedzieć – odparła nieznajoma, krzyżując ręce na piersi. – Ale powiem ci, co o nich wiem. Jednak nie tutaj. Chodź do domu – dodała, pomagając jej wstać z ziemi.
            Szły w milczeniu. A gdy tam dotarły, Merit została usadzona na krześle w kuchni, podczas gdy tajemnicza dziewczyna bez skrępowania buszowała po szafkach w poszukiwaniu herbaty, mówiąc:
            – Od czego powinnam zacząć?
            – Może od tego, jak się nazywasz? – mruknęła Merit, marszcząc brwi. – Kim jesteś? Skąd znałaś mojego ojca? Czym są Cienie i dlaczego mnie chronią? Dlaczego za nimi podążasz?
            – Dobra, dobra – skapitulowała, unosząc ręce w geście poddania. – Nazywam się Dagmara, ale ludzie zazwyczaj zwą mnie Nena i jestem… Hm… To trochę skomplikowane, ale skoro interesują się tobą Cienie, być może powinnam opowiedzieć ci wszystko.
            – Oczywiście, że wszystko – oburzyła się Merit. – Dlaczego miałabym nie poznać prawdy?
            – Więc szykuj się, bo to będzie bardzo dużo informacji na raz, ale postaram się wyjaśnić to jak najjaśniej.
            – Po prostu mów.
            – No więc… O wiem! – krzyknęła Nena, robiąc minę, jakby doznała olśnienia. – Może tak – skwitowała i pochwyciwszy kartkę oraz długopis, narysowała na środku kółko, a potem kilkanaście mniejszych wokół niego i połączyła je z tym pierwszym kreskami. – To są światy – oznajmiła z powagą, świadczącą o tym, że głęboko wierzy we własne słowa. – Każde kółko to jeden świat, a raczej jeden wymiar. To w środku to główny świat, a pozostałe to jakby kopie tego głównego. Mniej lub bardziej podobne. Losy każdego wymiaru toczą się inaczej. I dajmy na to, teraz jesteśmy tu – wskazała na jedno z mniejszych kółeczek. – A ja pochodzę stąd – dodała, pokazując teraz centralny punkt. – Rozumiesz?
            – To szalone, ale rozumiem.
            – Świetnie.
            – Tylko jak się tu dostałaś? – zaciekawiła się Merit.
            – Przez specjalny półwymiar, ale nie w tym rzecz. Jestem uczennicą wiedźmy wymiarów, więc wędrówka między światami to pikuś.
            – Ale po co podróżujesz między światami?
            – Wierzysz w niebo i piekło? – zapytała nagle Nena.
            – Tak.
            – Cienie stamtąd pochodzą. To najniższej klasy demony, o ile można je tak nazwać. Najsłabsze. A ich jedynym atutem jest brak określonej formy. Rodzą się z negatywnych emocji ludzi. A przynajmniej to najbardziej prawdopodobna dotychczas teoria.
            – To wiem, ale uważasz, że są demonami? Demony naprawdę istnieją? – Nena skinęła głową. – A anioły?
            – Też. Są piękne, ale trochę bezpłciowe… Nie wspomnę o tym, że denerwujące.
            – To czego Cienie ode mnie chcą?
            – Też chciałabym wiedzieć  – westchnęła ciężko Nena. – Walczę z demonami, które próbują zniszczyć, a raczej zawładnąć naszym światem z powodu jakiegoś dzikiego przekonania, że to im się zwyczajnie należy. I pierwszy raz widzę, by kogoś chroniły. Od dłuższego czasu wraz z twoim ojcem próbowałam rozwikłać tę sprawę.
            – Czyli coś ode mnie chcą – stwierdziła Merit.
            – Nie one. One tylko cię chronią – padło w odpowiedzi. – Z jakiegoś powodu jesteś ważna, ale w tej kwestii nie wiem nic więcej. Bazuję na przesłankach i swoich domniemaniach.
            – Więc co teraz?
            – Poszukam informacji w swoich źródłach, a ty szperaj dalej w książkach. Też gdybyś sobie coś przypomniała, coś dziwnego, coś… Cokolwiek. Powiedz mi. Każda informacja jest na wagę złota, jeśli chcemy poznać prawdę. Dobrze ci zrobi, jeśli się trochę do edukujesz na temat Cieni.
            – Mam jeszcze kilka innych pytań.
            – O boru… Dajesz.
            – Czy my się znamy? – zapytała niepewnie Merit.
            – No przecież spotkałyśmy się raz zanim twój ojciec zachorował.
            – Nie, nie. Czy my się nie poznałyśmy gdzieś już wcześniej? – zapytała dziewczyna, marszcząc brwi. – Już poprzednio miałam wrażenie, że jest w tobie coś znajomego.
            – Cóż... Tak jakby się spotkałyśmy, ale ty nic nie pamiętasz.
            – Dlaczego?
            – Bo wymazałam ci pamięć o tym zdarzeniu.
            – Po co?
            – Bo obiecałam twojemu ojcu, że mnie nie spotkasz…
            – Czy to ty spotykałaś się z nim po nocach?
             – Tak, to byłam ja. Pomagałam mu w zbieraniu informacji na temat Cieni – wyjaśniła Nena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz