I paced
around for hours on empty
Krzątała się po domu. Dawno tam nie sprzątała i chociaż pod jej
nieobecność domem zajmowała się Ingri, miała ochotę to zrobić. Po prostu
uznała, że będzie to świetna forma relaksu.
Ostatnimi czasy miała sporo na głowie. Kłótnie z Fosterem, a potem jeszcze ten
incydent z Merit. Nadal nie wiedziała, jak to rozegrać. Nie znalazła żadnych
informacji. A ostatnio doszły jej jeszcze koszmary. Tylko tego jej brakowało.
Na stoliku stała kawa, którą popijała w międzyczasie, ale to było stanowczo za
mało. Toteż nie mogła się skupić na niczym bardziej wymagającym, niż ścieranie
kurzy i mycie podłóg.
– A co ty robisz? – zdziwiła się Ingri, wchodząc do domu.
– Sprzątam.
– To widzę, ale przecież mówiłam ci, że wczoraj tu ogarniałam.
– Nie przejmuj się. To nie tak, że cię poprawiam czy coś. Po prostu musiałam
się czymś zająć.
– No dobrze, skoro tak strasznie lubisz sprzątać…
Ingri nie wyglądała na przekonaną, ale nic już nie powiedziała. Nena wyraźnie
miała jakiś problem, ale Ingri nie bardzo wiedziała, jak ją zagadać. Nie była
zbyt dobra w tego typu rozmowach wychowawczych. Zresztą szczerze wątpiła, że
mogłaby pomóc.
I jumped
at the slightest of sounds
Poczuła, że ktoś za nią stoi i aż podskoczyła. Pogrążona we własnych
myślach zupełnie straciła czujność. Odwróciła się, by spojrzeć na Daemona. Był
chyba tak samo zdziwiony jak ona.
– Heeej, spokojnie – powiedział, pokazując otwarte dłonie na znak, że nie miał
złych zamiarów. – Nie chciałem cię przestraszyć.
– Zamyśliłam się po prostu. Zaskoczyłeś mnie.
– No właśnie widzę, ale o czym tak intensywnie myślałaś?
– Jestem tylko odrobinę zmęczona.
– To po co sprzątasz? Idź spać.
– Nie mogę… Nie chcę…
Chociaż minęło już trochę czasu, odkąd Daemon zaczął udawać mieszkańca wioski,
wciąż nie mogła się przyzwyczaić. Nie dał jej powodu, żeby go podejrzewała, ale
i zaufać do końca mu nie potrafiła. Cały czas była przy nim czujna. Dlatego tak
się przeraziła, gdy ją zaskoczył w domu. Stanowczo opuściła gardę.
And I
couldn't stand the person inside me
Czuła się przez to też trochę niesprawiedliwa. Nie chciała przecież
bezpodstawnie oskarżać Daemona o złe intencje. Nawet jeśli unosiła się wokół
niego dziwna aura, mogło to być wynikiem tego, że był demonem. Może stąd to
dziwne uczucie, kiedy był w pobliżu. Ten niepokój.
– Martwisz się o Merit? – zagadnął ją po chwili demon. – Mam rację?
– Tak. To dobra dziewczyna, ale nie umiem wyjaśnić, co jest w niej takiego…
– Ja bym ci powiedział, ale i tak mi nie uwierzysz.
– To nie mów – prychnęła Nena i odwróciła się, by wznowić sprzątanie. Przy
okazji przywaliła Daemonowi trzonkiem od miotły. – Ups… Przepraszam.
– Wcale nie wyglądasz, jakby ci było przykro.
– Niemniej to był przypadek. Nawet jeśli wyjątkowo zabawny – dodała,
uśmiechając się mimo woli.
Tak. Demon miał rację. Martwiła się o Merit. Może dlatego, że dziewczynka tak
bardzo przypominała ją samą jeszcze sprzed lat. Nena w jej wieku też była
szykanowana w szkole. Nie potrafiła się odnaleźć wśród ludzi. Zawsze była inna,
dziwna. Dlatego tak bardzo się ucieszyła, gdy dostała możliwość nauki u
Beatrice. Nawet jeśli nie mogła nikomu o tym powiedzieć, czuła się lepsza od swoich
rówieśników. Czuła się wyjątkowa. To ona miała potencjał, to ją mentorka
wybrała na swoją następczynię i to jej powierzono ważną rolę, jaką było
chronienie ludzi.
Dopiero z wiekiem zaczęła sobą gardzić za taki sposób myślenia. Wiedziała, że
nie powinna się uważać za lepszą. Ludzie byli sobie równi. Jednak jej pycha
przetrwała, choć w nieco zmienionej formie. Nena wciąż uważała, że ludzie są
lepsi od demonów.
Ale czy naprawdę miała prawo oceniać? Była dziwadłem. Była wyrzutkiem. Przez
długie lata swojego życia. Zupełnie jak Merit.
I turned
all the mirrors around
Wycierała lustro. Gdy skończyła, przyjrzała mu się uważnie, czy nie ma
smug. Przez moment wydawało jej się, że widziała w nim twarz. Normalnie
uznałaby, że to ze zmęczenia umysł płata jej figle, ale już kiedyś przydarzało
jej się coś takiego.
Była wtedy dużo młodsza i straszliwie bała się luster. Widziała w nich twarz.
Może odrobinę podobną do swojej, ale z czarnymi oczami. Być może był to jedynie
wytwór jej dziecięcej wyobraźni, lecz wspomnienie wciąż przyprawiało ją o
dreszcze.
Jej rodzice pozakrywali wtedy lustra na jakiś czas. W końcu zapomniała. Była
tylko dzieckiem i wszystko wróciło do normalności. Teraz była już duża, nie
powinna się bać jakiś zwidów w lustrze. Były na tym świecie dużo straszniejsze
rzeczy i prawdziwe potwory.
Teraz też je zakryła. Dopóki nie minie ten niepokój. Ale coś ją wzywało. Coś ją
ciągnęło. W końcu nie wytrzymała. Postanowiła, że spojrzy w lustro, bo przecież
nic tam nie ma. Była dorosła, musiała to załatwić jak na wiek przystało.
Faktycznie, nic tam nie było. Dopiero po chwili odbicie zaczęło się
zniekształcać i poczuła jak za nadgarstek łapie ją jakaś zimna, oślizgła ręka.
Odruchowo użyła magii i w ostatniej chwili udało jej się uratować lustro.
Wtedy postanowiła wykonać rytuał oczyszczenia domu. To był prosty typ białej
magii. Krąg, kilka świec i odpowiednia formułka. Działał jednak dobrze, a ze
względu na to, że wspomagany był magicznymi przedmiotami, teoretycznie wykonać
mógł go każdy.
I'm well
acquainted
With
villains that live in my bed
Do jej świadomości coraz śmielej dochodziły rozmaite bodźce. Pojedyncze
promienie światła przebijające się przez szpary w zasłonach. Odgłosy rozmów. Wioska
od świtu tętniła życiem. Ale jej tak dobrze się spało. Pierwszy raz od dawna,
nie miała ochoty wychodzić z łóżka. Nie miała też koszmarów. Do tego było jej
ciepło i przyjemnie.
Ktoś gładził ją po włosach, a przynajmniej tak jej się zdawało. A może to też
jej się śniło? Zmusiła się, by otworzyć oczy, ale nie wstawała od razu.
Pozwoliła sobie na chwilę lenistwa.
Ziewnęła, przeciągnęła się. Mogła jeszcze chwilę poleżeć. Poprawiła kołdrę, ale
coś ją blokowało. Nie od razu dotarło do niej, co się dzieje. Popatrzyła na
przeszkodę, która przygniatała koniec ciepłej pierzyny i uśmiechnęła się.
Uśmiechała się rozanielona tak dłuższą chwilę, aż w końcu zmarszczyła brwi.
Zrozumiała, co się dzieje. I gdyby nie fakt, że nie chciała zniszczyć domu ani
straszyć ludzi, zesłałaby na niego gromy z nieba. Obok jak nic leżał Daemon.
Spróbowała go zepchnąć z łóżka, ale nie było to łatwe zadanie.
– Co się wierzgasz? – wymamrotał, chyba nie zdając sobie sprawy z tego, w
jakich tarapatach się znalazł.
– Daemon – wysyczała Nena. Jej włosy uniosły się lekko i wyglądały jak żywe. –
Wynocha – wycedziła. – Powiedziałam wynocha, zboczeńcu!
Chłopak zerwał się na równe nogi, wyrwany z głębokiego snu.
– Co? – zdziwił się, wyraźnie nie rozumiejąc, o co dziewczyna jest zła.
– Co ty tu robisz?! – ofuknęła go.
– Pilnuję?
– Pilnujesz? Czego ty niby pilnujesz? Leżąc ze mną w łóżku?! Wynocha!
– Spokojnie, po co te nerwy? Na fotelu było niewygodnie.
– Wynocha. Już ci nigdy więcej nie zaufam!
– Ufasz mi?
– Nie! Jeśli nawet przez chwilę ufałam, to już nie! Wynocha!
They beg
me to write them
So
they'll never die when I'm dead
Zadzwonił dzwonek, oznajmiając koniec lekcji. Dagmara zamknęła swój
zeszyt z opowiadaniem i już chciała go spakować do plecaka.
– Czekaj, nie zdążyłam doczytać – jęknęła Estera. – Mogę?
– Powinnaś się skupić na lekcjach, zamiast czytać mi przez ramię.
– Odezwała się – prychnęła Estera, marszcząc brwi. – Powinnaś się skupić na
lekcjach, a nie pisać.
– Nie, ja piszę, dlatego ty musisz notować, mój Wattsonie – roześmiała się
Dagmara i podała jej zeszyt. – Trzymaj.
– Super, bo zapowiadało się ciekawie, jak Nena się obudziła obok Daemona.
– Yhy… W chuj ciekawie – mruknęła Dagmara, marszcząc brwi. – Głupi ciul.
– Z zachowania przypomina mi twojego kolegę. Tego Damiana. Wzorowałaś na nim
charakter Daemona?
– Cóż… Tak, odrobinę…
Estera naprędce przeczytała resztę tekstu, stercząc na korytarzu.
– O jaaaa… Nena naprawdę straciła do niego zaufanie? – jęknęła. Dagmara
wzruszyła tylko ramionami. – Dzięki. Możemy iść – dodała oddając zeszyt, który
szatynka od razu schowała do plecaka.
Z wolna kierowały się do domu.
And I've
grown familiar
With
villains that live in my head
– Cześć dziewczyny! – krzyknął Damian, podbiegając do nich.
– Śledzisz nas? – naburmuszyła się Dagmara, patrząc na niego spod przymrużonych
powiek.
– Akurat wypatrzyłem was w tłumie, myślałem, że się chociaż przywitam.
– Przywitałeś się, to cześć.
– Nadal się dąsasz? – zapytał.
– O co ma się dąsać? – zdziwiła się Estera. – Co zmalowałeś?
– A tam, głupota taka.
– Głupota – powtórzyła Dagmara, gromiąc go spojrzeniem.
– Dobra, ja tutaj skręcam – oznajmiła niespodziewanie Estera.
– Dlaczego? Przecież twój dom jest w tamtą stronę…
– Tak, ale po drodze miałam… Wejść do babci. Właśnie. Zagadaliśmy się i prawie
zapomniałam, także zostawiam was samych. Sorki, pa!
– Ta dziewczyna kiedyś głowy zapomni – westchnęła Dagmara, kręcąc głową z
niedowierzaniem.
– Jak na moje, nie chciała nam przeszkadzać.
– W czym?
– No, ewidentnie znalazła wymówkę, żeby się urwać. Pewnie sobie coś pomyślała –
roześmiał się Daemon, uśmiechając się od ucha do ucha.
– Jeszcze tego brakowało. I co narobiłeś?
– No weź się już nie gniewaj. Nie zrobiłem tego specjalnie.
Mówiłam, że zaraz się zabieram. No to jestem. Tylko nie bardzo wiem, co napisać. Owszem, podobało mi się, scena z Deamonem w łóżku mnie rozbawiła, ale też nie potrafię sklecić jakiegoś właściwego komentarza. Może to kwestia tego, że myślami krążę wokół całkiem innych spraw.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam