czwartek, 19 lipca 2018

Part 4: Chapter 4 ~ The one who wants, but cannot be a savior.


            – Kto by pomyślał, że tak się wściekniesz – zagwizdał Daemon, opierając się o pień drzewa, przy którym siedziała Nena. – Czyżbyś nie lubiła aniołów?
            – Nie – burknęła, ale powoli docierało do niej, że źle się zachowała.
            To nie była wina ludzi. Oni wierzyli, że anioły to mistyczne, dobre istoty. Nie wiedzieli, nie mieli prawa wiedzieć, jak było naprawdę. Zachowała się dziecinnie i nieprofesjonalnie.
            – Nie powinnaś się z nimi kumplować?
            – Nie.
            – Przecież anioły są „dobre” – zauważył, uśmiechając się złośliwie.
            – Nie chcę, żeby ktoś porównywał mnie do Iskierek – powiedziała złośliwie. – Pozbawieni skrupułów i uczuć kastraci o zbiorowej świadomości. Ohyda.
            – Kto by pomyślał, że będziesz miała o nich tak niepochlebne zdanie.
            – Służę Bogu, nie aniołom. To tylko posłańcy i być może nie powinnam, ale gardzę nimi. Demonami zresztą też.
            – A już myślałem, że zaczynasz rozumieć...

On the rise, teen suicide, when we will realize
we've been desensitized by the lies of the world
                                                                                                    
            – Witaj z powrotem! – krzyknęła Rosie, gdy tylko Nena weszła do kwatery. – Nareszcie jesteś z nami. Tęskniliśmy.
            – Trochę to trwało, nim przywrócono cię do służby – zauważył Luca, odrywając się od dokumentów. – To dobrze. Bez ciebie Rosie była nie do zniesienia.
            – Prawie trzy tygodnie – przytaknęła Nena.
            – Pułkownik chce panią widzieć – usłyszeli głos porucznika.
            – Dziękuję, Aidan – odparła szatynka, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Boże, co ten człowiek znowu chce…
            Mimowolnie skierowała się do gabinetu Fostera. Zapukała i po otrzymaniu zaproszenia, weszła do środka.
            – Ach, to ty…
            – Co to ma znaczyć „to ty”? – sarknęła Nena. – O co chodzi?
            – Usiądź.
            – Co tak poważnie? Coś się stało?
            – Chcę z tobą porozmawiać – oznajmił formalnie Jordan.
            – Zdaje mi się, że rozmawialiśmy już jakiś czas temu.
            – Może inaczej… – westchnął i popatrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. – Chcę ci zadać kilka pytań.
            – Służbowo, czy prywatnie? – zapytała Nena i puściła do niego żartobliwie oczko. Szybko jednak spoważniała. – Czyli służbowo.
            – I tak i nie. To zależy od twojej odpowiedzi.
            – Zatem? Co to za pytania?
            Domyślała się już jednak, o co chodzi.
            – To dotyczy tamtej walki – odparł Jordan, przyglądając jej się uważnie. – Ale widzę, że już się wiesz.
            – Tak.
            – Ta moc… Co to było? Czy ty aby na pewno jesteś… Człowiekiem?
            Nena uśmiechnęła się pod nosem.
            – Nie ufasz mi?
            – Odpowiedz na moje pytanie – zażądał Foster, pochylając się bardziej nad biurkiem, by zbliżyć się do niej niebezpiecznie mocno.
            – Możemy przenieść tą rozmowę do gabinetu generała Suttona, jeśli nie masz do mnie zaufania.
            – Odpowiedz mi do cholery! – Uderzył pięścią w blat. Rzadko zdarzało mu się podnosić głos na podwładnych, jeśli nie było takiej potrzeby. – Nie chcę cię podejrzewać, ale to, co wtedy widziałem… To nie jest moc należąca do ludzi. Jeśli jesteś demonem… Jeśli nim jesteś, chcę to wiedzieć. Nawet jeśli walczysz po naszej stronie, jestem twoim przełożonym, muszę wiedzieć takie rzeczy.
            – Przymknąłbyś oko na to, gdybym była demonem? – zapytała Nena, nie zamierzała ułatwiać mu tej rozmowy, bo czuła, że nie prowadzi ona w dobrą stronę.
            – A jesteś?
            – Ech… Nie – odparła Nena i wywróciła oczami. – To prawda, że moc, którą widziałeś nie należy do tego świata. Niemniej zapewniam cię, że jestem człowiekiem.
            – Więc jak to możliwe?
            – To długa i nudna historia. Najprościej mówiąc, nie pochodzę z tego świata. Przybyłam do niego, by pomóc wam w walce z demonami. Moc, którą widziałeś to magia. Zaklęcia, których nauczyła mnie moja mentorka. Jestem strażniczką wymiarów i to dlatego znikam czasami. To nie jest jedyny świat, który mnie potrzebuje.
            – Dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej?
            – Uwierzyłby ktoś? – zapytała Nena, patrząc z powątpiewaniem na Jordana. – Już to widzę. „Hej, jestem Nena i pochodzę z innego świata. Posługuje się magią i hej, przyszłam wam pomóc walczyć z demonami, cieszcie się.” Ta…
            – A więc nikt nie wie?
            – Wie tylko generał Sutton.
            – Uwierzył ci? – zdziwił się Jordan.
            – A ty uwierzyłeś?
            – Po tym, co widziałem…
            – Cóż… Generała nie było łatwo przekonać. Wziął mnie za wariatkę i sporo musiałam się namęczyć, żeby udowodnić mu, że mówię prawdę. Jednak teraz wie wszystko. Nie bez powodu mam przywilej do niezależnych misji.

We're oppressed and impressed by the greedy
Whose hands squeeze the life out of the needy

            – Dlaczego ukrywałaś przed nami taką moc? – zapytał z wyrzutem Foster. – Nigdy wcześniej nie używałaś tego podczas walk. Zdajesz sobie sprawę z tego, jaką zyskalibyśmy przewagę, gdybyś nauczyła tego pozostałych? Zresztą już twoja siła…
            – Jordan.
            – To niesamowite. Moglibyśmy dzięki tobie zaatakować Bramę.
           W ogóle jej nie słuchał.
            – Jordan!
            – Tylko pomyśl – nalegał pułkownik, a jego oczy aż lśniły.
            Poczuła ucisk w sercu, widząc to. Właśnie takiej reakcji się obawiała. Dlatego tylko nieliczni znali jej sekret wśród tak wielu światów. Siła zawsze przyciągała ludzi. Przerażało ją to i smuciło zarazem. Poza tym, nie chciała odbierać nadziei, która zrodziła się w jego sercu. Nie miała wyboru.
            – To tak nie działa.
            – Co masz na myśli?
            Foster patrzył na swoją podkomendną z głębokim niezrozumieniem. Szybko jednak zmarszczył brwi.
            – Nie da się was tego nauczyć.
            – Dlaczego?
            – Ta moc, nie pochodzi z waszego świata, więc tutejsi mieszkańcy nigdy się jej nie nauczą… Nie dam rady was nauczyć zaklęć. Nie wspominając już o licznych predyspozycjach, które są wymagane.
            – Nie rozumiem…
            – Każdy świat działa na nieco innych zasadach. W waszym świecie nie ma magii…
            – Ale ty jej używasz – zauważył Jordan, po czym zmarszczył brwi jeszcze bardziej. – Demony też.
            – Ale demony też pierwotnie nie pochodzą z tego świata – wyjaśniła Nena. – Przybyły tu z głównego świata. Tego samego, z którego i ja pochodzę.Używanie magii tutaj kosztuje mnie dużo więcej wysiłku niż w moim świecie. To cena, którą płacę za naginanie tutejszych zasad.
            – No dobrze…
            – Chciałabym, żeby to tylko było takie proste.
            – Szkoda. Ogromna szkoda, ale niech będzie.
            – Przykro mi – jęknęła Nena, zaciskając dłonie na materiale spodni.  – Naprawdę chciałabym...
            – Nie przejmuj się. Mamy ciebie. Z twoją mocą i tak możemy już wiele zdziałać. Gdybyś tylko pokazała to wcześniej…
            W jego głosie wyczuła wyrzuty. Być może nawet winił ją, że nie zdołała ocalić Chelsea. Rozumiała go. Sama żałowała, że nie mogła nic zrobić. Reakcja Fostera była jak najbardziej ludzka. Chciał dobrze. Chciał tylko chronić swoich ludzi.
            – Jordan… Ja… To nie takie proste. Ja nie zawsze mogę używać tej mocy.
            – Nie możesz, czy nie chcesz? – zapytał, patrząc jej prosto w oczy.
            Tym razem wyraźnie dawał jej do zrozumienia, co myśli.
            – Już mówiłam. Ta moc nie pochodzi z tego świata. Mnie też obowiązują zasady i ograniczenia. Te, których muszę przestrzegać jako… Nie mogę co chwila łamać zasad panujących danym światem.
            – Ale przecież użyłaś tej mocy!
            – Tak. Bo nie miałam innego wyjścia, to była ostateczność. Oboje byśmy zginęli, gdybym czegoś nie zrobiła – zdenerwowała się Nena i podniósłszy się z miejsca, oparła się o biurko dłońmi. – Ale obowiązują mnie zasady. Moja moc w tym świecie jest dużo słabsza. Między innymi dlatego generał wysłał mnie na trzy tygodnie do domu. Bo wiedział, czym skutkuje używanie przeze mnie magii.
            – Więc czym?
            – A jakie to ma dla ciebie znaczenie? Nie mogę zbawić tego świata, nie mogę was wszystkich ocalić. Mogę wam jedynie odrobinę pomóc… Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo bym chciała… Gdybym tylko mogła wszystko sama... Gdybym tylko mogła, już dawno bym...
            – Szkoda. Bardzo szkoda, że tak to traktujesz.
            – Tak to traktuję? – powtórzyła Nena, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Wal się, Jordan! Wal się!
            – Tak odzywasz się do przełożonego?
            – Przełożonego… Tak właśnie. Bo najwidoczniej jesteś tylko przełożonym, a nie przyjacielem – rzuciła na odchodne i trzasnęła drzwiami.
            Nikt nie śmiał zapytać, o czym rozmawiali.

Who can help protect the innocence of our children

            Po kwaterze rozniósł się dźwięk alarmu. Do miasta zbliżało się niebezpieczeństwo.
            – Kurwa mać! – wrzasnęła Nena i wszyscy obecni w pomieszczeniu, spojrzeli na nią z przerażeniem. – Kurwa, kurwa, kurwa…
            Jako pierwsza wypadła z kwatery. W mgnieniu oka całe siły Zakonu zmobilizowały się i stawiły przy murze odgradzającym ich od pustkowia, na którym znajdowały się bramy.
            Pojawił się nawet Sutton, zwarty i gotowy do walki. Minę miał nadzwyczaj poważną, jako że był raczej sympatycznym i uśmiechniętym człowiekiem. Najbliżej niego stał Jordan i Melissa Morgan, którzy odpowiadali bezpośrednio przed generałem. Zaraz za nimi stał major Nickolas Warner oraz kapitanowie. Wśród nich znajdowała się Nena.
            – W naszą stronę zbliża się spora grupka demonów. Informacja do pozostałych pułków została już wysłana, więc musimy wytrzymać do czasu przybycia wsparcia. Musimy się jednak liczyć z tym, że będzie to trudna i krwawa walka.
            – Jakieś konkretne rozkazy? – zapytała Melissa. – Czy tak jak zawsze, zlikwidować?
            – Przede wszystkim… Ochronić miasto – rzekł smutno Sutton. – I przeżyć.
            – Może jednak jakieś pokrzepiające słowa?
            – Rozkazy będę wydawał na bieżąco. Przygotować się do wymarszu!
            – Luca! Ty i twój pododdział zostaniecie w pobliżu muru. Będziecie interweniować, gdyby jakiś demon przedarł się bliżej muru.
            – Tak jest!
            – Melisso, ty również wyznacz któryś pododdział – powiedział Sutton. – Niech współpracują z…
            – Są silni. Poradzą sobie. Moi ludzie bardziej potrzebni są na pierwszym froncie – odparła twardo kobieta. – Nie damy się nikomu przedrzeć. Wyruszymy piersi.
            – Pułk drugi odniósł ostatnimi czasy spore obrażenia, więc będzie was wspomagać – rozkazał generał.
            – Generale! – zaprotestował Foster, ale nie miał wyjścia. – Rosie, twój pododdział wyruszy na samym końcu. Ja wraz z pododdziałem Neny wyruszę z przodu wraz z Melissą!
            – Tak jest!
            Nena nie odpowiedziała. Wiedziała, do czego próbuje zmusić ją Jordan. Wiedziała jednak, że i tak nie miała wyboru. To będzie trudna walka. Jej obawy potwierdzało utkwione w niej spojrzenie Suttona. Choć nigdy nie dał jej odczuć, że czegoś oczekuje.

We want it we want
We want a reason to live

            Generał rzucił Nenie zatroskane spojrzenie, ale uśmiechnęła się pokrzepiająco w odpowiedzi. Wsiadła na swojego konia i podążyła za Fosterem. W drodze jednak na chwilę zwolniła, by zrównać tempa ze swoim porucznikiem, mówiąc:
            – Aidan…
            – Tak, pani kapitan?
            – Prawdopodobnie będziesz musiał przejąć dowodzenie nad naszym oddziałem – oznajmiła z powagą Nena. – Robiłeś to już nie raz podczas moich nieobecności, więc wiem, że sobie poradzisz.
            – Dlaczego?
            – Nie wiemy, jak potoczy się walka. Przeciwnicy są silni. Gdybym zniknęła z pola widzenia, przejmujesz dowodzenie.
            – Tak jest.
            – Musisz wspierać generała i pułkownika.
            – Tak jest – powtórzył Aidan.
            Nena przyspieszyła, doganiając pułkownika. Nie znała wyniku tej bitwy, ale domyślała się, jak to się rozwinie.
            – Widać już demony! – oznajmiła Melissa. – Przygotujcie się!
            Wszyscy wydali z siebie bojowy okrzyk, szykując się na najgorsze. Pani pułkownik nagle zeskoczyła z konia, rzucając się na jednego z demonów. Przeciwnik się tego nie spodziewał, a demon niższej rangi był niczym dla najsilniejszej kobiety ze wschodniego odłamu armii i jej demonicznego miecza.
            Zaraz za nią podążył Foster, atakując kolejnych wrogów. Demony dostrzegając w nich zagrożenie, próbowały ich otoczyć, ale na to nie pozwolił generał wraz z resztą ludzi. Wydawało się, że sprawnie przeprowadzona akcja zakończy się sukcesem.
            Jednak za hordą demonów, chowały się dwa wysokiej rangi. Jednego z nich Nena rozpoznawała. Wyglądał dziwnie. Czerwone oczy jarzyły się z daleka, a sterczące ciemne włosy wyglądały, jakby poraził go piorun. Ale nie to było niepokojące. Jego spojrzenie było rozbiegane, jakby demon szukał swojej dawno utraconej jaźni.
            – Dagon – wymamrotała Nena. – Demon z jaskini.
            – Kogo my tu mamy – uradował się na jej widok. – Poprzednio zmyliłaś mnie swoimi sztuczkami, ale drugi raz nie zadziałają.
            Nena zagryzła wargę.

We represent a generation that wants to turn back a nation
To let love be our light and salvation

            Nie miała wyboru, jak odciągnąć go od reszty. Po poprzedniej potyczce w innym świecie wiedziała, że jest silny. Prawdopodobnie on sam mógłby zmieść wszystkie oddziały. Poprzednim razem wcale nie wygrała. Zdołała go jedynie odesłać do piekła, a i tak nie wyszła z tego bez szwanku.
            Użyła czaru przyspieszenia, by nagle znaleźć się przed nim i ze zdwojoną siłą uderzyć w klatkę piersiową. Dagon aż jęknął i poleciał spory kawał. Miała nadzieję, że to wystarczy, by go sprowokować i odciągnąć od reszty walczących. Musiała go jakoś oddzielić od sprzymierzeńców.
            Pierwszy atak sparowała bez problemu. Najwyraźniej demon wciąż był oszołomiony. Kolejny cios zwalił ją z nóg. Zdawało jej się, że im więcej siły używa, tym silniejsze są też ataki Dagona. Najwyraźniej świetnie się bawił, całkowicie ją lekceważąc. Miecz wyślizgnął jej się z dłoni. Próbowała go dosięgnąć, ale on nadepnął jej na rękę.
            – Nie, nie, nie – Przycisnął mocniej. – Nie tak prędko.
            Krzyknęła z bólu. Mimo to zdołała skupić się na tyle, że przywołała miecz w drugą rękę i zdołała zranić Dagona w udo.
            – Szmata! – ryknął wściekle.
            Kopnął ją w brzuch, a potem zaatakował. Przeturlała się w ostatniej chwili i pazury Dagona wbiły się w ziemię. Gdyby nie zdążyła, wyrwałby jej serce, w które celował. Nie mógł zjeść jej duszy, bo chroniły ją potężne czary, ale serce też było smakowitym kąskiem.
            Stanęła na rękach i kopnęła go w nerki, a zaraz potem skosiła z nóg. Zdążyła się uchylić przed ostrzem, które nagle pojawiło się w jego dłoni, choć poczuła, że piecze ją policzek. Skrzywiła się.
            – Co? Już się poddajesz?
            – Zapomnij – warknęła, ocierając krew.
            Rzucił swój miecz, celując w jej nogi, więc odskoczyła. To był jej błąd. Pojawił się tuż za nią. Odwróciła się jedynie, ale było za późno, by atakować lub się bronić. Chwycił ją za ubrania i stanowczo nie miał dobrych zamiarów. Szybko jednak odzyskała rezon i przywaliła mu z dyńki prosto w nos.
            Dzięki temu zdołała się wyrwać i pochwycić jego miecz. Tak uzbrojona ruszyła do ataku, skutecznie broniąc się przed pazurami demona. Chyba rozwścieczyła go przy okazji, bo poczuła silny podmów ciepłego powietrza. Ledwo mogła złapać oddech, a co dopiero się bronić.
            Chwycił ją za ubrania, by mogła mu spojrzeć prosto w twarz, a potem uderzył w brzuch. Poleciała dobrych kilka metrów. Jednak ktoś ją złapał. Spodziewała się kolejnego ciosu, sądząc, że do Dagon, ale on wciąż stał na swoim miejscu, patrząc w oniemieniu.
            – Czego się wtrącasz? – zapytał, krzywiąc się z niezadowolenia.
            – Wystarczy – powiedział Daemon, pomagając Nenie utrzymać się na nogach. – Nie mamy jej zabijać.
            – Dlaczego nie?
            – Takie są rozkazy – oznajmił beznamiętnie Daemon. – Nie możemy jej zabić. Nie dziś.
            – Puść mnie – warknęła Nena, szarpiąc się. – On… On zabił Chelse!
            – I wiedz, że jej dusza była palce lizać! – krzyknął Dagon, chcąc sprowokować dziewczynę. – Nie miała ze mną szans. Krzyczała, błagając, żebym ją oszczędził i wzywała imię ukochanego: Jordan, Jordan!
            Wyrwała się i już miała zaatakować. Szybko jednak poczuła deficyt energii. Walka trwała już dość długo, ona się nie oszczędzała. Zaś silne ataki Dagona zapewne pogruchotały jej kilka kości.
            Daemon złapał ją tym razem dużo mocniej, uniemożliwiając jej ucieczkę.
            – Puszczaj mnie, gnoju! – wrzasnęła, wciąż walcząc z żelaznym uściskiem pomimo bólu.
            – Tak! Więcej! Więcej nienawiści! To taki cudowny zapach. Jak tu się nie oprzeć, gdy wszyscy ludzie tak smakowicie pachną? – zachwycił się Dagon i uśmiechnął jak rasowy psychol. – Mieszanina strachu i nienawiści. Moje ulubione smaki. Ludzie to takie mizerne kreatury, ale chociaż smaczne. Ta nienawiść przyciąga i hipnotyzuje. Sami zgotowaliście sobie taki los.
            Już kiedyś słyszała coś podobnego. Choć w mniej obrzydliwej wersji. To o nienawiści. Tak. Daemon powiedział jej coś podobnego, ale w tym momencie naprawdę ciężko było jej sobie przypomnieć, gdy ból promieniował po całym ciele, a gniew zawładnął umysłem.

1 komentarz:

  1. Zdaje się, że to czytałam, ale nie wiem, czemu nie skomentowałam. Szłam do pracy? Albo spać? Nie wiem. A to dziwne. Nie pamiętam.
    Coraz więcej wiemy o Nenie, o świecie, w którym żyje - czy też światach - a na dodatek zaczyna się porządna akcja. Nie zepsuj mnie tego. Ja chcę więcej walk! W ogóle to ciekawe, czemu Nena jest póki co nietykalna. Czyżby Luciu miał do niej jakiś interes?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń