piątek, 22 czerwca 2018

Part 4: Chapter 1 ~ Tempting, pure soul

Going through this life looking for angels
People passing by looking for angels

            Ludzie często dopatrywali się dzieła Boga lub chociaż aniołów w tym, co im się przydarzało. Chodzili do kościołów, modlili się o anielską ochronę. Generalnie szukali tego, co boskie wszędzie. Ją to coś znajdowało samo. Czy tego chciała, czy nie.
            Świat wokół niej nagle zamarł. Jakby czas zupełnie się zatrzymał. Wiedziała jednak, że to tylko efekt bariery. I tylko jeden typ istot jej używał, a były o Anioły.
            – Czemu zawdzięczam wizytę? – zakpiła Nena.
            Nie przepadała za pozbawionymi zdolności wyboru istotami o zbiorowej świadomości. Działały jak roboty, według wpojonych zasad. Nie posiadały uczuć, a jeśli je miały, to chyba spychały na samo dno ich pustych serc. W dodatku próbowały ją od lat kontrolować. Nie zamierzała przecież zdradzić. Jej dumą, a od lat i sensem życia był fakt, że mogła kogoś uratować. Jednak stanowczo nie była anielskim chłopcem na posyłki. Dziewczynką na posyłki też nie.
            Obserwując szkody i krzywdy, które wyrządzały demony i wampiry, doszła do etapu, gdzie nienawidziła ich całym sercem. Co jednak nie znaczyło, że zamierza wparować do piekła i urządzić rzeź. Nie miała jednak w planach pozwolić im się panoszyć. Daemona znosiła tylko dlatego, że nie zrobił jeszcze nic złego. Obiecała sobie natomiast, że jeden jego zły ruch i skróci go o głowę.
            – Ostatnio kręci się wokół ciebie ten demon, nie prawda?
            – I co z tego?
            – Przyszliśmy sprawdzić, czy nie zasiał zwątpienia w twoim sercu.
            – Tak, oczywiście. Zwątpiłam i już knuję z demonami – warknęła Nena, wywracając oczami. – Bo ja to się z demonami ogólnie rzecz biorąc kumpluję. Zabijam je tylko czasami, jak mnie wkurzą. Co za bezsens.
            – Ten niewyparzony język kiedyś ściągnie na ciebie kłopoty, wojowniczko.
            – Wasza głupota mnie przeraża. Walczę po waszej stronie od lat. Zabijam demony i ratuje światy. To trochę niewdzięczne z waszej strony, żeby mnie tak sprawdzać.
            – Nie tacy jak ty wybierali stronę ciemności i dopuszczali się zdrady.
            – No to może to z wami coś jest nie tak? – podsunęła Nena, łapiąc się pod boki.
            – Nie zapominaj, kto jest twoim sprzymierzeńcem, wojowniczko.
Wprost uwielbiała ten suchy, pozbawiony jakichkolwiek emocji ton. Puste, nic nieznaczące komunikaty.
            – Wiem, wiem. A teraz sobie idźcie, przeszkadzacie mi.

Walk this world alone

            Starszy jegomość wolnym krokiem kierował się za miasto. Wracał do domu po długiej nocy spędzonej w bibliotece. Miał nadzieję, że uda mu się natrafić na jeszcze jakiś trop odnośnie Cieni. Okazało się to jednak stratą czasu. Kolejny ślepy zaułek i jego badania na dobre utknęły w miejscu.
            Tej nocy zrozumiał, że biblioteka już mu nie pomoże. Jego prywatny zbiór też nie. Choć był dość pokaźny, to niewystarczający.
            Doskwierało mu zmęczenie. Wiek dawał się we znaki. Był już stary i kolejna zarwana noc mocno nadwyrężyła jego organizm. Ledwo widział pomimo okularów i niemal słaniał się na nogach. Nie wiedział, czy da radę dotrzeć o własnych siłach.

Try to stay on my feet

Sometimes crawl, fall

            Zakręciło mu się w głowie. Szary, ponury świat, zaledwie okraszony nikłym światłem wschodzącego słońca, zawirował ostro. Mężczyzna jednak nie upadł.
            – Tsk! – usłyszał znajomy głos. – Dlaczego zawsze spotykamy się o takich takich porach? Nic dziwnego, że ledwo pan idzie. Balowało się?
            – Biblioteka. Byłem w bibliotece.
            – Badania?
            – Jak zawsze.
            – To z czego się pan utrzymuje? – zdziwiła się Nena. – Jak pan wiecznie się szlaja, szukając informacji o Cieniach.
            – Imam się różnych zajęć za dnia.
            – A badania jak idą? Jakieś postępy.
            – Zupełna klapa – westchnął mężczyzna.
            – No dobrze. Na razie odprowadzę pana do domu. To w tę stronę? – zapytała Nena, wskazując stronę, w którą kierował się mężczyzna.
            – Poradzę sobie – mruknął, prostując się.
            – Spokojnie, to nie problem. Zresztą miałam nadzieję, że na pana wpadnę. Chciałabym, żeby mi pan wreszcie opowiedział więcej o tych swoich badaniach.
            – Ale teraz jestem zmęczony.
            – Dlatego tylko pana odprowadzę i wrócę później. A jak się pan właściwie nazywa?
            – Po południu wraca moja córka. Nie może się dowiedzieć.
            – No dobrze. To kiedy? – nalegała Nena, obserwując go uważnie.
            – Nie wiem.
            – Coś pan kręci…
            – To nie prawda – naburmuszył się.
            – To dowiem się, jak pan się nazywa? Bo mam wrażenie, że cały czas mnie pan zwodzi i wykręca się od odpowiedzi.
            – Benjamin Leistad – powiedział wreszcie.
            – Dlaczego nie chce mnie pan dopuścić do swoich badań? – zaciekawiła się Nena. – Boi się pan o córkę?
            – Dlaczego?
            – Skoro nie może się dowiedzieć o Cieniach ani o badaniach… Pomyślałam, że to dlatego. Ale ze mną właśnie jesteście najbardziej bezpieczni. Chronię przed nimi ten świat i to miasto.
            – Wiem, że z nimi walczysz. Ale dlaczego? – zapytał Leistad.
            – Informacja za informację? – zaproponowała Nena. – Daję też słowo, że pańska córka o niczym się nie dowie.
            – Gdzie mieszkasz?
            – Ja… Właściwie nigdzie. Nie w tym świecie przynajmniej.
            – Nie w tym… Świecie?
            – Wszystko panu potem wyjaśnię.
            – W takim razie możesz nocować w mojej bibliotece. Merit nie ma tam wstępu. Nie są to może najlepsze warunki, ale…
            – W sumie nie ma potrzeby. Przywykłam do nocowania pod gołym niebem – zawahała się Nena, ale widząc minę mężczyzny, skinęła głową. – Cóż, chyba nie wypada mi odmówić takiej propozycji.

but I stand up cause I'm afraid to sleep

            Po cichu weszli do domu. Córka Benjamina wciąż spała. Miała jeszcze kilka godzin, zanim zaczną się lekcje w jej szkole. Leistad wprowadził Nenę do swojego zamkniętego gabinetu. Przyniósł jej koc i herbatę, po czym oznajmił:
            – Na razie zamknę drzwi. Możesz zapoznać się z moim zbiorem. Przyjdę tutaj, gdy Merit już pójdzie do szkoły. Przyniosę ci wtedy śniadanie.
            – Dobrze. Dziękuję.
            – Tylko pod żadnym warunkiem nie odsłaniaj okna. Merit nic nie wie o tym gabinecie.
            – Tak jest! – Nena zasalutowała zawadiacko.
            Dopiero wtedy na twarzy Leistada pojawił się ciepły uśmiech. Ziewnął przeciągle, w ogóle nie zasłaniając buzi, więc dziewczyna mogła zobaczyć jego uzębienie w pełnej okazałości.
            – Zjawię się niebawem.
            – Spokojnie. Proszę wypocząć.
            Mimo tego, że słońce powoli wschodziło, tu za lasem, z dala od miasta wciąż było ciemno. Nena z niepokojem zauważyła, że wokół domu pojawiają się pojedyncze Cienie. Nie mogły podejść za blisko, gdyż zaraz po wejściu do domu nałożyła na niego barierę ochronną. A i sam dom posiadał wiele niewidocznych gołym okiem symboli, które miały ustrzec domowników przed złem czającym się w ciemnościach.
            Co prawda Leistad kazał Nenie nie wychodzić, ale nie musiał przecież wiedzieć, że wymknęła się przez okno, by zabić Cienie. Zresztą i tak nie mogła spać. Coś w tym świecie wyjątkowo ją niepokoiło. Może dlatego, że wciąż nie rozumiała fenomenu tak ogromnej liczby Noxów. Zresztą wydarzenia z ostatnich dni też dały jej się we znaki. Spotkanie z Iskrami, jak zwykła złośliwie nazywać Anioły, wcale nie sprawiło, że czuła się lepiej. Wręcz przeciwnie.
            Otworzyła po cichu okno. W pierwszej chwili skrzypnęło złowieszczo, ale dalej poszło już gładko. Wyskoczyła. Gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi, została otoczona. Jedno proste zaklęcie wystarczyło, by je zniszczyć. Jednak na ich miejsce pojawiały się kolejne. Można by rzec, że to miasto i ten dom przyciągały je w jakiś sposób. I być może Leistad pomoże jej w odkryciu powodu tego zjawiska.

Open my eyes to a new day,
with all new problems and all new pain

            Otworzyła oczy i spojrzała w stronę okna. Powoli robiło się coraz jaśniej, więc i tak pora było wstać, nawet jeśli budzik jeszcze nie dzwonił. Przeciągnęła się leniwie. Wcale nie miała ochoty iść do szkoły. Nie, że nie lubiła się uczyć. To, czego nie lubiła to ludzie, którzy sprawiali jej sporo problemów. A może sama była sobie winna?
Zawsze była nieco inna, a przez to także bardziej wycofana. Zamiast się wydurniać z rówieśnikami, wolała czytać książki. Toteż ciężko było jej się dogadać z klasą. Kilka osób nawet próbowało jej dokuczać. Nie przejmowała się tym. Przynajmniej do czasu.
            Prawdziwe kłopoty zaczęły się dopiero jakiś czas temu. Znaczy… Od zawsze zdarzały jej się dziwne rzeczy, ale nigdy nie zwracała na nie uwagi. Zwalała to na karb zbiegu okoliczności lub swojej wybujałej wyobraźni, jednak z czasem wszystko się nasiliło.
            Czuła się cały czas obserwowana. Wyczuwała w pobliżu coś… Czasem nawet widziała. Nocą przez okno swojego pokoju dostrzegała jakieś cienie. A czerwone oczy jarzyły się złowieszczo. Co prawda nic jej jeszcze nie zaatakowało, ale to prawdopodobnie zasługa talizmanu, który dostała od ojca.
            Wokół niej zdarzyło się za to kilka naprawdę przykrych wypadków. Nie od razu zaczęła myśleć, że ma to z nią jakiś związek. Jednak, gdy sprawy zaczęły się powtarzać, zwątpiła, czy to tylko przypadek.
            Jej ojciec coraz częściej znikał na całe dnie, czasem nawet i noce. Nie wiedziała, co robił. Od zawsze miał przed nią jakieś tajemnice. Na przykład ten jego gabinecik, ale uznała to za nieszkodliwy zwyczaj. Jednak te wypadki, potem znikanie ojca. Miała wrażenie, że te sprawy jakoś się łączą.
            Co prawda mężczyzna zapewniał ją, że nic się nie dzieje. Chciała mu wierzyć, ale gdy wśród ludzi zaczęły rozprzestrzeniać się nieprzyjemne plotki. O jej powiązaniu z wypadkami lub rzekomym udziale jej ojca, zaczęła się naprawdę martwić.
            Zmusiła się jednak do wstania. Ubrała się schludnie. Zawsze dbała o stosowny wygląd, by nie przynieść wstydu rodzicom. A mimo to i tak wciąż sprawiała im kłopoty. Wiedziała, że do ojca musiały dojść słuchy o jej problemach, jednak ilekroć próbowała go podpytać, zmyślał jakieś bajeczki lub zmieniał temat.
            Gotowa ruszyła do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Przechodząc, zajrzała do pokoju ojca. O dziwo był już w domu. Spał. Wtedy popatrzyła na drzwi obok, które prowadziły do jego tajnego gabinetu. Kiedy przebudziła się w nocy, zdawało jej się, że słyszała, jak ojciec rozmawia z jakąś kobietą. Dziwne, bo nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Nie od śmierci jej mamy.
            W kuchni zabrała się za przygotowywanie posiłku. Także dla ojca, żeby mógł coś zjeść, gdy już wstanie. Po śniadaniu miała jeszcze chwilę. Ojciec nadal spał. Nie wytrzymała i podeszła do drzwi gabinetu. Nacisnęła na klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Nie miała klucza, a nie chciała grzebać w sypialni ojca. Musiała zrezygnować.

All the faces are filled with so much anger
Losing our dignity and hope from fear of danger

            Nena słyszała, jak ktoś krząta się po domu. Nie wyszła jednak. Zdziwiła się, gdy ktoś nacisnął na klamkę. Zwłaszcza że zgadując po krokach, nie był to Benjamin. Zatem musiała to być jego córka.
            – Cwaniara – mruknęła pod nosem Nena i uśmiechnęła się.
            Jednak sprawa się nie powtórzyła. Dziewczyna najwyraźniej odpuściła. Niedługo później słychać było drzwi wejściowe. Merit wyszła do szkoły. Zaciekawiona Nena odchyliła rąbek zasłony, żeby się jej przyjrzeć. Szatynka była śliczna, zupełnie przez to niepodobna do swojego ojca. Miała piękne oczy. Brakowało im jednak blasku. Sądząc po minie, nie była zbyt szczęśliwa, że idzie do szkoły.
            Zaciekawiona Nena postanowiła za nią podążyć. Zapowiadało się, że Leistad nie prędko się obudzi. Chciała, więc przyjrzeć się jego córce. Potrafiła zrozumieć jej podejście do edukacji. Sama średnio wspominała swoje życie z okresu, gdy miała trzynaście lat. Uważała to za wybitnie żałosny czas swojej egzystencji.

After all the wars,

after settling the scores,

            Nie miała problemu z ukryciem się. W końcu już od lat chroniła ludzi. Nie zauważali jednak jej obecności. Była anonimowym bohaterem. Zresztą takim wolała zostać. Kiedyś jeszcze chciała, by jej prywatni wrogowie dowiedzieli się o tym, co robi. Nie było jednak takiej potrzeby. Przemawiała przez nią jedynie chciwość.
            Pogrążyła się w swoich myślach, wciąż idąc za Merit. Jej uwadze nie uszło jednak, że nie tylko ona za nią podążała. W mrocznych zakamarkach przemykały także Cienie. Zdawały się nie odstępować dziewczyny na krok. To było bardzo dziwne.
            Jeszcze dziwniejszy okazał się fakt, że nastolatka zdawała się to dostrzegać. Niejednokrotnie spoglądała w stronę miejsc, gdzie kotłowały się Noxy. Najpierw Nena myślała, że to przypadek, ale w końcu porzuciła tę teorię. Podejrzewała, że to przez silną aurę, Merit przyciągała uwagę tych istot, nawet była w stanie je zobaczyć. Jeśli to była prawda, należało ją nauczyć, jak się przed nimi bronić.
            Postanowiła się wstrzymać do rozmowy z Benjaminem, zanim ujawni się jego córce. Nie chciała stracić jakże kruchego zaufania mężczyzny. Zwłaszcza że jeszcze nie zdążyła wyciągnąć z niego żadnych informacji. A coś bez wątpienia wiedział.
Po jakimś czasie dotarły do miasta, które tętniło już życiem. Tam było Nenie jeszcze łatwiej się schować. Mogła swobodnie wtopić się w tłum i dalej śledzić Merit, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Cienie zaś zostały poza barierą.
            Była tam tylko jedna szkoła i to do niej kierowała się dziewczyna. Jednak im bliżej, tym większy niepokój można było u niej zauważyć. Nena podejrzewała, że jest prześladowana. Gotowa była nawet zareagować, gdyby zaszła taka potrzeba, choć jej pobudki były dość egoistyczne.
            Ku swojemu zaskoczeniu przekonała się, że uczniowie zdają się bać Merit. Co prawda niektórzy faktycznie z niej szydzili i szeptali za plecami nastolatki, niemniej reakcja była raczej niezdrowa. Tego Nena się nie spodziewała. Nie widziała powodu, dla którego mieliby się bać. Sprawę postanowiła rozwikłać.

at the break of dawn we will be deaf to the answers

            Obserwowała Merit przez okno. Ukryta w koronie pobliskiego drzewa. Jak dobrze, że wszystkie szkoły otaczały się na siłę zielenią, ułatwiając jej takie zadania. Siedziała na gałęzi, dyndając nogami. Przez otwarte okno słyszała głos nauczycielki. Nikt poza nią się nie odzywał. Po klasie krążyły tylko różne karteczki. Gdyby tylko mogła je podwędzić i przeczytać, ale mogłaby zostać przez to zauważona.
            Możliwości mogło być wiele. Od bardzo ludzkich i prozaicznych począwszy. Grzeczna Merit, która w domu zachowywała się wzorowo, w szkole mogła być dużo bardziej wulgarna i agresywna. Dziewczyny potrafiły być okropne. Zwłaszcza te we wczesnym stadium dojrzewania i młodzieńczego buntu.
            Mogli też bać się nie tyle, ile samej Merit, a jej ojca. Być może miał w szkole jakąś władzę lub dojścia. A może zwyczajnie wydawał im się straszny, skoro nocami krążył po mieście i mieszkał na odludziu. Czasem niewiele było trzeba.
            Choć równie dobrze powodem mógł się okazać fakt, że dziewczyna jest inna. Jeśli faktycznie była w stanie zobaczyć Cienie, niewątpliwie nie zawsze potrafiła tą wiedzę zachować dla siebie. Być może rozeszła się jakaś wieść, że jest nawiedzona.
Lub w przeciwieństwie do ojca, wiedziała, dlaczego Cienie za nią podążają. Może nawet zawarła jakiś pakt z demonem i teraz miała po swojej stronie moce zła. Przez moment Nena zastanawiała się, czy Daemon coś by o tym wiedział. Ostatecznie uznała, że i tak by się nie przyznał.
            – Wzywałaś mnie? – usłyszała i odruchowo chwyciła za miecz. – Spokojnie, to tylko ja.
            – Właśnie dlatego, że to ty.
            – Tęskniłaś za mną?
            – Nie tęskniłam i wcale cię nie wzywałam. Masz jakieś urojenia – warknęła Nena, rzucając demonowi pełne pogardy spojrzenie. – Żyjesz tylko dlatego, że na razie zachowywałeś się grzecznie. Jeśli spróbujesz czegoś głupiego, zginiesz.
            – Łooo… Jaka straszna…
            – Mówię tylko, jak jest – naburmuszyła się Nea. - Żeby nie było, że nie mówiłam.
            – Dobrze wiem, że o mnie myślałaś – oznajmił niezrażony Daemon. – A więc tęskniłaś.
            – Nie możesz tego wiedzieć.
            – Czyli przyznajesz, że o mnie myślałaś? Och, wiedziałem. Schlebiasz mi, moja droga.
            – Co za cliché... – prychnęła, wywracając oczami. – Jak w tandetnym, niskobudżetowym filmie. Na przykład taki Zmierzch. Edward też zawsze wiedział, że Bella akurat potrzebuje jego pomocy…
            – Kto?
            – Co? W piekle nie zamontowali jeszcze kablówki?
            – Muszę cię rozczarować – westchnął Daemon. – Po prostu nie przepadałem za świecącymi się wampirami. Uważam, że Jacob był lepszy.
            – Zostałeś oficjalnie członkiem jego fanklubu i śpisz w koszulce „Team Jacob”?
            – Może. Zazdrościsz?
            – Po prostu nie wierzę – jęknęła Nena i przejechała dłonią po twarzy.
            – Wracając do poważniejszych spraw…
            – A rozmawialiśmy w ogóle o jakiś poważnych? Kiedykolwiek?
            Demon zignorował ten komentarz.
            – Słyszałem, że walczyłaś ostatnio z Dagonem – zaczął, robiąc groźną minę.
            – Czyżby akurat nie było cię w pobliżu?
            – Nie… Dostałem wezwanie.
            – Na dywanik do szefa? Nie mów, że coś zmalowałeś – roześmiała się Nena.
            – Tak bym tego nie nazwał, ale jak chcesz… Niemniej – urwał na moment i spojrzał z powagą na szatynkę. – To było bardzo głupie, co zrobiłaś.
            – Udajesz, że się martwisz? A może boisz się, że jeśli zginę, to stracisz ciepłą posadę jako mój prześladowca?
            – Nawet ja nie miałbym szans z Dagonem – stwierdził demon i zapytał: - Masz jakieś zapędy samobójcze, czy jesteś zwyczajnie głupia?
            – Och, sugerujesz, że jesteś ode mnie silniejszy, demonie? – warknęła Nena i ponownie chwyciła za miecz. – A nawet ty nie miałbyś szans z Dagonem? Ciekawe…
            Nie podobały jej się słowa bruneta. Tak samo, jak jego ton. Najbardziej jednak irytował ją fakt, że wiedział o wszystkim. Swoją potyczkę z Dagonem uważała za osobistą porażkę. Wiedziała, że jeśli nie stanie się silniejsza, następnym razem może nie wyjść z tego żywa. Wygrała tylko dlatego, że użyła czaru, by odesłać go do piekła.
            – Dagon jest silny. W dodatku nie ma dosłownie żadnych zasad.
            – Bo pozostałe demony są takie grzeczne i grają tylko fair…
            Znów wywróciła oczami.
            – Nie rozumiesz… Dagon jest…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz