niedziela, 10 czerwca 2018

Part 3: Chapter 3 ~ Soliders of the Resistance

I'm falling apart

            – Gdzieś ty się do licha podziewała? – powitało ją zaraz na wejściu do kwatery. – Wiesz, że nie toleruję samowolki ani spóźnień.
            – Pułkowniku Foster – zwróciła się ozięble do wysokiego mężczyzny o ciemnych włosach, niebieskich oczach i ponurym wyrazie twarzy. – Uprzejmie przypominam, że przyznano mi rangę Kapitana ze specjalnymi przywilejami do niezależnych zadań. Nie muszę, więc tłumaczyć się z każdej swojej nieobecności. Na pewno nie panu.
            – Kapitan Neno Scarlett – powiedział oficjalnie, marszcząc brwi coraz bardziej. – Przypominam, że wciąż jestem pani BEZPOŚREDNIM przełożonym i podlega pani mojej komendzie. Gdyby nie pani osiągnięcia, już dawno zasugerowałbym generałowi pani kolaborację z wrogiem – syknął Jordan Foster.
            Między tą dwójką zgrzytało od początku współpracy. Na początku jeszcze mało wiele współpracowali, jednak z czasem, gdy Nena coraz śmielej wychodziła z różnymi inicjatywami, konflikt się zaognił.
            – Dziękuję za uznanie – odparła Nena.
            – Znowu się zaczyna – westchnęła Rosie Ashton tak jak Nena i Luca, będąca kapitanem przynależnym do pułku Fostera. Była niewysoka, a sięgające ramion, rudawe włosy kręciły się przy końcówkach. Zielone oczy bacznie obserwowały towarzyszy broni. – Wszyscy i tak wiedzą, że pan pułkownik zwyczajnie stęsknił się za Neną.
            – Chyba za dręczeniem mnie… – jęknęła sama zainteresowana, robiąc cierpiętniczą minę.
            – Ja tylko przypominam pani, że wciąż podlega pani moim rozkazom – rzucił Jordan i zniknął w swoim biurze.
            – Rany, musisz się z nim droczyć? – jęknęła Ashton.
            – Co mu jest? Zachowuje się jeszcze bardziej gburowato niż zwykle.
            – Chelsea nadal nie wróciła z Lucą z terenu.
            – Jak długo ich nie ma? – zapytała z niepokojem Nena.
            – To już 2 dni. Powinni wrócić wczoraj – oznajmiła Rosie. – Mieli tylko sprawdzić granicę i teren w pobliżu piątej bramy.
            – Niech to…
            – Jestem pewna, że niebawem wrócą. Musimy w nich wierzyć.
            – Powiedz to Fosterowi – mruknęła pod nosem Nena i westchnęła ciężko, poprawiając swój mundur.
            – Ty też nie próżnujesz, jesteś pewna, że się nie przemęczasz? – zapytała z troską Rosie. – Wyglądasz jak cień człowieka.
            – Nie, nic mi nie jest. Wypełniam tylko swoje obowiązki.

Leave me here forever in the dark

            Słońce już zachodziło, gdy do siedziby armii we wschodniej prowincji wrócił Luca. Przerażenie na jego twarzy świadczyło, że stało się coś bardzo niedobrego. W chwilę później dwóch szeregowych pospiesznie wniosło ciężko ranną Chelsea.
            – Pułkowniku! Pułkowniku Foster! – gorączkował się Luca.
            Rosie natychmiast pobiegła powiadomić medyków. W siedzibie zapanowało poruszenie. Nie dość, że jedna z przełożonych i zarazem silniejszych osób z ich pułku została ranna, to wszyscy wiedzieli też, że Foster nie zostawi sprawy samej sobie.
            Nigdy nie był z tych, którzy robili coś bez planu, który przygotowany był z zimną precyzją niezależnie od sytuacji. Ale Chelsea potrafiła to zmienić. Przy niej zrzucał maskę profesjonalisty i wariował. Kochał ją ponad własne życie. A teraz, gdy jej było zagrożone… Jego podkomendni nie wiedzieli, czego się spodziewać.
            Zresztą nikt go za to nie winił. Podpułkownik Abbot była lubiana i poważana wśród wszystkich. Zawsze pogodna i uśmiechnięta. Nigdy nie odmawiała nikomu pomocy. Teraz jednak leżała blada i nieprzytomna. Umierała.
            To był bardzo przykry widok. Wszyscy schowali się po kątach, by medycy mogli przetransportować Chelsea i opatrzyć. Tylko Foster mógł wejść do pokoju. Nena jednak cicho wślizgnęła się za nim. Nikt też nie zwrócił na nią uwagi, dopóki nie stanęła przy łóżku.
            – Co ty tu robisz? – warknął Jordan, gromiąc ją spojrzeniem. – Nikt nie ma prawa tu wchodzić.
            – Pozwól mi pomóc – poprosiła łagodnie Nena. – Znam się trochę na leczeniu ran. Przyniosłam też zimną wodę – dodała, wyciągając z miski mokrą szmatkę, którą wycisnąwszy, zaczęła delikatnie przecierać zlaną potem twarz Chelsea. – Jest rozpalona, trzeba obniżyć jej temperaturę…
            – Możesz zostać, ale nic już nie mów – skapitulował Foster.
            Nena wyczekała na odpowiedni moment i dotknęła dłonią głowy Abbot. Wydawało się, że gładzi ją po włosach, ale wokół jej dłoni błyszczało jasnozielone światło.
            – Udało nam się zatamować krwotok! – oznajmił entuzjastycznie lekarz. – Być może Bóg nad nią czuwa.
            Na twarzy Jordana widać było ulgę. Tylko Nena wcale się nie uśmiechała. Znała już prawdę, ale zachowała milczenie. Wiedziała, że Chelsea już nie ma. Przed nimi leżało tylko ciało, które bez duszy walczyło o kilka ostatnich oddechów.
            Demony, bowiem, były paskudnymi kreaturami, które żywiły się duszami ludzi. Ciało bez duszy nie miało szans na przetrwanie. Nena wciąż nie potrafiła temu zapobiec. Spuściła głowę, by nikt nie dostrzegł napływających do jej oczu łez.
Mogła uleczyć rany, wiele mogła zrobić, ale nie była w stanie przywrócić nikomu raz utraconej duszy. Wiedziała jedną rzecz, dopadnie demona, który zabił Chelsea.
            – No dobrze, poproszę was już o wyjście – powiedział nagle lekarz. – Sytuacja jest stabilna, więc nie ma potrzeby do zmartwień.
            Nena rzuciła medykowi posępne spojrzenie i wyszła. Foster niechętnie podążył za nią.

Daylight dies blackout the sky

            W kwaterze panowała nerwowa atmosfera. W tym zamieszaniu Nena straciła Pułkownika z oczu. W obecnej sytuacji wolała go pilnować. Być może jeszcze się nie zorientował, ale prędzej czy później pozna prawdę.
            Znalazła go na dachu, co było dziwne, bo zazwyczaj sam przeganiał stamtąd ludzi. Nie wolno tam było siedzieć z jakiegoś powodu. Być może po to, by sam mógł się schować w takie dni jak ten.
            Podeszła bliżej i usiadła obok niego. Otworzyła dwie butelki piwa i jedną podała Pułkownikami.
            – Alkohol w czasie służby – mruknął. – Za taką niesubordynację czeka surowa kara.
            – Cóż… Jestem pewna, że tym razem możemy się jakoś dogadać w tej kwestii.
            Westchnął ciężko, ale przyjął trunek i pociągnął z butelki kilka większych łyków.
            – Ona umiera prawda? – zapytał niespodziewanie, patrząc gdzieś w przestrzeń.
            – Lekarze powiedzieli…
            – Nie wierzę im…
            – Dlaczego?
            – Widziałem, jak płaczesz przy jej łóżku.
            – To nie ma nic do rzeczy – zaprotestowała Nena, ale groźne spojrzenie przełożonego miało jasny przekaz.
            – Chodzisz na te swoje niezależne misje. Wiesz rzeczy, o których my nie mamy pojęcia. Może poza generałem. Powiedz mi, jestem twoim przełożonym, do cholery – zagrzmiał Jordan. – Nie możesz mnie okłamywać.
            – To rozkaz? – zapytała chłodno Nena, prostując się.
            – To prośba towarzysza broni… Powiedz mi prawdę.
            – Ona już umarła… Już tylko jej ciało walczy o przetrwanie, ale dusza... Ona… – zabrakło jej słów, a może serca, by mówić dalej.
            Pułkownik wstał bez słowa i ruszył do wejścia.
            – Dzięki – mruknął na odchodne. – Za szczerość.
            – Nie jestem twoim wrogiem – rzuciła za nim, ale nie była pewna, czy usłyszał.

Does anyone care? Is anybody there?

            Stał pochylony nad pustym łóżkiem, które jeszcze do niedawna należało do Chelsea. Nie było widać jego twarzy, ale nie trudno było odgadnąć, jak bardzo cierpiał. Nawet nie zauważył, że ktoś podąża za nim krok w krok. Może z wyjątkiem łazienki. Choć i tam Nena miała zawahanie, nie wiedząc, co uczyni zrozpaczony Foster.
            Patrzyła na niego z troską przez szparę w drzwiach do sypialni Chelsea. Wiedziała, że straszliwie cierpiał, ale nawet ona nie miała pojęcia, czy coś może ukoić ten ból. Czy mogła zrobić cokolwiek, poza czuwanie nad nim w tych ciężkich chwilach?
            Zacisnął pięści, zgrzytając zębami i choć Nena nie widziała jego twarzy, miała wrażenie, że Foster płacze. Tego się obawiała, że w goryczy Jordan zrobi coś głupiego. Nie potrafiła go za to winić, ale pochopne działania mogły doprowadzić do kolejnej tragedii. A na to pozwolić nie mogła.

Take this life empty inside

            Wyczuwała kłopoty. Po tylu latach praktyki pod czujnym okiem Beatrice oraz czasie spędzonym w pierwszym pułku... Po prostu wiedziała, że coś się wydarzy i nawet jej to nie dziwiło. W końcu Jordan i Chelsea byli razem praktycznie całe życie.
            Nie znała szczegółów. Wiedziała jednak, że znali się od dziecka. Potem razem wstąpili do oddziałów generała Suttona, jako jedni z najlepszych kadetów. I tak walczyli razem, ramię w ramię. Już od lat byli zaręczeni, a podobno planowali już i ślub. Ale teraz, gdy Chelase odeszła i Jordan został sam...
            Obserwowała go, więc przez cały dzień, a mimo to i tak zdołał się gdzieś wymknąć. Wystarczył ułamek sekundy, gdy straciła czujność.
            – Rosie?! Luca?! Widzieliście Jor... Rosie? Gdzie Rosie? – przeraziła się Nena, wpadając do pomieszczenia kapitańskiego.
            – To ty nie wiesz? – zdziwił się Luca i zmarszczył brwi. – Przecież Pułkownik i Rosie wyruszyli w teren jakieś dziesięć minut temu.
            – Co?!
            – Nie powiedzieli ci? To dziwne... Rosie zazwyczaj biega po kwaterze i marudzi, że znowu musi gdzieś iść.
            – Cholera – zaklęła pod nosem Nena. – Zabieram swój oddział i ruszam za nimi.
            – Zaczekaj! Nie możesz wyjść bez...
            – Luca, musimy ich powstrzymać. Jordan nie myśli w tym momencie logicznie. Działa pod wpływem emocji!
            – Masz rację. Ruszamy.
            – Nie. Twoja grupa niech zostanie, musicie zregenerować siły, zresztą ktoś musi zostać w kwaterze na wszelki wypadek. Ja się tym zajmę.
            – Jesteś pewna?
            – Dam sobie radę – rzuciła Nena i włączyła komunikator. – Tutaj kapitan Nena, moja jednostka ma się natychmiast stawić do wymarszu!
            Nie zwlekała już dłużej. Gdy tylko jej podwładni stawili się przy wyjściu, dosiedli swoich koni i pognali w stronę jednej z bram miasta. Nena nie miała wątpliwości, gdzie udał się Jordan wraz z resztą oddziału.
            – Pani kapitan, proszę wreszcie powiedzieć, co się dzieje?! – zażądał porucznik Aidan Crieg. – Dlaczego udajemy się w stronę bramy bez zgody generała?
            – Nie mamy na to teraz czasu – warknęła Nena. – Po prostu róbcie, co mówię. To musi być szybka akcja.
            Dogonili Fostera dopiero nieopodal bramy. Powietrze robiło się coraz gęstsze i utrudniało oddychanie. Mimo to Nena pospieszyła konia, by zagrodzić drogę pułkownikowi i reszcie oddziału.
            – Co ty wyprawiasz?! – krzyknął Foster, w ostatniej chwili zatrzymując konia. – Oszalałaś?
            – Macie natychmiast zawrócić i udać się do kwatery – oznajmiła Nena. – To rozkaz generała! Nastąpiła zmiana planów.
            – Pułkowniku, musimy wrócić! – krzyknęła Rosie i zwróciła się do reszty: – Słyszeliście rozkaz!

I'm already dead

            – Dlaczego mi przeszkadzasz?! – wydarł się Jordan, zupełnie tracąc zimną krew. – Zabiję tego demona, który…
            – Rozumiem cię, ale nie mogę pozwolić, żebyś narażał siebie i oddział!
            – Dobrze, w takim razie zabierz moich ludzi do kwatery – powiedział już spokojniej. – Ale ja tu zostaję.
            – Jesteś pułkownikiem, do cholery. Jaki dajesz przykład swoim ludziom, zachowując się… – Usłyszeli ryk. Coś wyszło z bramy. – No i masz – jęknęła Nena i przeciągnęła dłonią po twarzy. – Cudownie.
            – Wracaj. Ja się tym zajmę.
            – No chyba robisz sobie jaja w tym momencie – fuknęła. – Nigdzie się nie wybieram.

I'll rise to fall again

            Generał Sutton przywitał ich już na progu. Po minie można było stwierdzić, że nie jest zadowolony z samowolki swoich ludzi, którzy nieśmiało wchodzili do kwatery. Nena i Jordan zjawili się jako ostatni i to ze sporym opóźnieniem. Oboje ranni i poobijani.
            – Generale… – jęknął Foster.
            – Pułkowniku – powiedział z powagą Sutton. – Taka akcja bez wcześniejszego uzgodnienia ze mną jest niedopuszczalna. Naraził pan swoich podwładnych z prywatnych pobudek. Zostaje pan zawieszony w obowiązkach na… – nie zdążył dokończyć, bo Nena wystąpiła do przodu.
            – Z całym szacunkiem generale – odezwała się, stając na baczność. – Zawieszenie Pułkownika Fostera byłoby ogromną pomyłką – ciągnęła dalej, ale widząc, że nie przekona mężczyzny w ten sposób, oznajmiła: – To moja wina.
            – Co ty robisz? – szepnął Jordan i już chciał jej przerwać.
            – Proszę mi pozwolić, pułkowniku. Wystarczająco dużo już pan zrobił.
            – Jak mam to rozumieć, kapitan Scarlet? – zapytał z powagą generał.
            – Dałam się ponieść emocjom i zabrałam swoich ludzi w teren. Pułkownik Foster ruszył za mną, bo wiedział, że sprowadzę na oddział jedynie kłopoty. Kazał ludziom się wycofać, a gdy zaatakował nas demon, uratował mnie.
            – Czy to prawda?
            – Nie… Ja… – zaprotestował Jordan.
            – Nie pana teraz pytam. Kapitan Scarlet, czy to, co pani mówi, to prawda?
            – Tak, to prawda – przytaknęła Nena, twardo trzymając się swojej wersji. – Odpowiadam za całe zamieszanie. Przyjmę należną mi karę.
            – No dobrze – westchnął Sutton, kręcąc głową z dezaprobatą. Wiedział, że Nena kłamała, ale domyślił się, co jej chodzi po głowie i postanowił się wycofać. – Zatem to pani zostanie zawieszona w obowiązkach kapitana na czas nieokreślony za dzisiejszą niesubordynację. Niech wykorzysta pani te kilka dni, żeby odpocząć i przemyśleć swoje postępowanie. Może spacer po mieście po cywilnemu dobrze pani zrobi i pozwoli ochłonąć.
            – Tak jest.
            – To wszystko – oznajmił generał i odszedł.
            Rosie i Luca wyglądali na zakłopotanych. Nie wiedzieli, jak się zachować. Przecież wszyscy wiedzieli, co tak naprawdę się wydarzyło. Jednak zaufali Nenie. Tak samo, jak ona, nie umieli sobie wyobrazić służby bez Fostera.
            – Nena – odezwała się Ashton, ale drugi z kapitanów odciągnął ją na bok.
Wszyscy się rozeszli, pozwalając pułkownikowi porozmawiać z Neną. Najwyraźniej mieli sobie coś do wyjaśnienia.
            – Co to miało znaczyć – zapytał wreszcie, gdy zostali sami.
            – Zrobiłam to, co uważałam za słuszne.
            – Krycie mnie? Oboje dobrze wiemy, że zas…
            – Oboje też dobrze wiemy, że w życiu liczyły się dla ciebie tylko dwie rzeczy. Praca i Chelsea. Nawet ja nie chcę patrzyć, jak się męczysz, więc nie mogłam pozwolić, żebyś został zawieszony. Nie zrobiłam tego dla ciebie, a dla oddziału. Więc z całym szacunkiem, ale weź się w garść i do roboty. Pułkowniku – dodała, ale nie spuściła z tonu.

1 komentarz:

  1. Kolejny nowy świat, kolejni nowi bohaterowie i kolejna wojna, do której miesza się Nena. Scarlet^^
    Smutne to, że Chelsea zginęła, zwłaszcza taką śmiercią, a to niemal pociągnęło za sobą kolejną tragedię. To zawsze jest smutne, ale taka jest wojna. Nie da się przez nią przejść bez ofiar.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń