I'm falling apart
– Gdzieś
ty się do licha podziewała? – powitało ją zaraz na wejściu do kwatery. – Wiesz,
że nie toleruję samowolki ani spóźnień.
–
Pułkowniku Foster – zwróciła się ozięble do wysokiego mężczyzny o ciemnych
włosach, niebieskich oczach i ponurym wyrazie twarzy. – Uprzejmie przypominam,
że przyznano mi rangę Kapitana ze specjalnymi przywilejami do niezależnych
zadań. Nie muszę, więc tłumaczyć się z każdej swojej nieobecności. Na pewno nie
panu.
–
Kapitan Neno Scarlett – powiedział oficjalnie, marszcząc brwi coraz bardziej. –
Przypominam, że wciąż jestem pani BEZPOŚREDNIM przełożonym i podlega pani mojej
komendzie. Gdyby nie pani osiągnięcia, już dawno zasugerowałbym generałowi pani
kolaborację z wrogiem – syknął Jordan Foster.
Między
tą dwójką zgrzytało od początku współpracy. Na początku jeszcze mało wiele
współpracowali, jednak z czasem, gdy Nena coraz śmielej wychodziła z różnymi
inicjatywami, konflikt się zaognił.
–
Dziękuję za uznanie – odparła Nena.
– Znowu
się zaczyna – westchnęła Rosie Ashton tak jak Nena i Luca, będąca kapitanem
przynależnym do pułku Fostera. Była niewysoka, a sięgające ramion, rudawe włosy
kręciły się przy końcówkach. Zielone oczy bacznie obserwowały towarzyszy broni.
– Wszyscy i tak wiedzą, że pan pułkownik zwyczajnie stęsknił się za Neną.
– Chyba
za dręczeniem mnie… – jęknęła sama zainteresowana, robiąc cierpiętniczą minę.
– Ja
tylko przypominam pani, że wciąż podlega pani moim rozkazom – rzucił Jordan i
zniknął w swoim biurze.
– Rany,
musisz się z nim droczyć? – jęknęła Ashton.
– Co mu
jest? Zachowuje się jeszcze bardziej gburowato niż zwykle.
–
Chelsea nadal nie wróciła z Lucą z terenu.
– Jak
długo ich nie ma? – zapytała z niepokojem Nena.
– To już
2 dni. Powinni wrócić wczoraj – oznajmiła Rosie. – Mieli tylko sprawdzić
granicę i teren w pobliżu piątej bramy.
– Niech
to…
– Jestem
pewna, że niebawem wrócą. Musimy w nich wierzyć.
–
Powiedz to Fosterowi – mruknęła pod nosem Nena i westchnęła ciężko, poprawiając
swój mundur.
– Ty też
nie próżnujesz, jesteś pewna, że się nie przemęczasz? – zapytała z troską
Rosie. – Wyglądasz jak cień człowieka.
– Nie,
nic mi nie jest. Wypełniam tylko swoje obowiązki.
Leave me here
forever in the dark
Słońce
już zachodziło, gdy do siedziby armii we wschodniej prowincji wrócił Luca.
Przerażenie na jego twarzy świadczyło, że stało się coś bardzo niedobrego. W
chwilę później dwóch szeregowych pospiesznie wniosło ciężko ranną Chelsea.
–
Pułkowniku! Pułkowniku Foster! – gorączkował się Luca.
Rosie
natychmiast pobiegła powiadomić medyków. W siedzibie zapanowało poruszenie. Nie
dość, że jedna z przełożonych i zarazem silniejszych osób z ich pułku została
ranna, to wszyscy wiedzieli też, że Foster nie zostawi sprawy samej sobie.
Nigdy
nie był z tych, którzy robili coś bez planu, który przygotowany był z zimną
precyzją niezależnie od sytuacji. Ale Chelsea potrafiła to zmienić. Przy niej
zrzucał maskę profesjonalisty i wariował. Kochał ją ponad własne życie. A
teraz, gdy jej było zagrożone… Jego podkomendni nie wiedzieli, czego się
spodziewać.
Zresztą
nikt go za to nie winił. Podpułkownik Abbot była lubiana i poważana wśród
wszystkich. Zawsze pogodna i uśmiechnięta. Nigdy nie odmawiała nikomu pomocy.
Teraz jednak leżała blada i nieprzytomna. Umierała.
To był
bardzo przykry widok. Wszyscy schowali się po kątach, by medycy mogli
przetransportować Chelsea i opatrzyć. Tylko Foster mógł wejść do pokoju. Nena
jednak cicho wślizgnęła się za nim. Nikt też nie zwrócił na nią uwagi, dopóki
nie stanęła przy łóżku.
– Co ty
tu robisz? – warknął Jordan, gromiąc ją spojrzeniem. – Nikt nie ma prawa tu
wchodzić.
– Pozwól
mi pomóc – poprosiła łagodnie Nena. – Znam się trochę na leczeniu ran.
Przyniosłam też zimną wodę – dodała, wyciągając z miski mokrą szmatkę, którą
wycisnąwszy, zaczęła delikatnie przecierać zlaną potem twarz Chelsea. – Jest
rozpalona, trzeba obniżyć jej temperaturę…
– Możesz
zostać, ale nic już nie mów – skapitulował Foster.
Nena
wyczekała na odpowiedni moment i dotknęła dłonią głowy Abbot. Wydawało się, że
gładzi ją po włosach, ale wokół jej dłoni błyszczało jasnozielone światło.
– Udało
nam się zatamować krwotok! – oznajmił entuzjastycznie lekarz. – Być może Bóg
nad nią czuwa.
Na
twarzy Jordana widać było ulgę. Tylko Nena wcale się nie uśmiechała. Znała już
prawdę, ale zachowała milczenie. Wiedziała, że Chelsea już nie ma. Przed nimi
leżało tylko ciało, które bez duszy walczyło o kilka ostatnich oddechów.
Demony,
bowiem, były paskudnymi kreaturami, które żywiły się duszami ludzi. Ciało bez
duszy nie miało szans na przetrwanie. Nena wciąż nie potrafiła temu zapobiec.
Spuściła głowę, by nikt nie dostrzegł napływających do jej oczu łez.
Mogła uleczyć rany, wiele mogła zrobić, ale nie była w
stanie przywrócić nikomu raz utraconej duszy. Wiedziała jedną rzecz, dopadnie
demona, który zabił Chelsea.
– No
dobrze, poproszę was już o wyjście – powiedział nagle lekarz. – Sytuacja jest
stabilna, więc nie ma potrzeby do zmartwień.
Nena
rzuciła medykowi posępne spojrzenie i wyszła. Foster niechętnie podążył za nią.
Daylight dies blackout
the sky
W
kwaterze panowała nerwowa atmosfera. W tym zamieszaniu Nena straciła Pułkownika
z oczu. W obecnej sytuacji wolała go pilnować. Być może jeszcze się nie
zorientował, ale prędzej czy później pozna prawdę.
Znalazła
go na dachu, co było dziwne, bo zazwyczaj sam przeganiał stamtąd ludzi. Nie
wolno tam było siedzieć z jakiegoś powodu. Być może po to, by sam mógł się
schować w takie dni jak ten.
Podeszła
bliżej i usiadła obok niego. Otworzyła dwie butelki piwa i jedną podała
Pułkownikami.
–
Alkohol w czasie służby – mruknął. – Za taką niesubordynację czeka surowa kara.
– Cóż…
Jestem pewna, że tym razem możemy się jakoś dogadać w tej kwestii.
Westchnął
ciężko, ale przyjął trunek i pociągnął z butelki kilka większych łyków.
– Ona
umiera prawda? – zapytał niespodziewanie, patrząc gdzieś w przestrzeń.
–
Lekarze powiedzieli…
– Nie
wierzę im…
–
Dlaczego?
–
Widziałem, jak płaczesz przy jej łóżku.
– To nie
ma nic do rzeczy – zaprotestowała Nena, ale groźne spojrzenie przełożonego miało
jasny przekaz.
–
Chodzisz na te swoje niezależne misje. Wiesz rzeczy, o których my nie mamy
pojęcia. Może poza generałem. Powiedz mi, jestem twoim przełożonym, do cholery
– zagrzmiał Jordan. – Nie możesz mnie okłamywać.
– To
rozkaz? – zapytała chłodno Nena, prostując się.
– To
prośba towarzysza broni… Powiedz mi prawdę.
– Ona
już umarła… Już tylko jej ciało walczy o przetrwanie, ale dusza... Ona… –
zabrakło jej słów, a może serca, by mówić dalej.
Pułkownik
wstał bez słowa i ruszył do wejścia.
– Dzięki
– mruknął na odchodne. – Za szczerość.
– Nie
jestem twoim wrogiem – rzuciła za nim, ale nie była pewna, czy usłyszał.
Does anyone care? Is anybody there?
Stał
pochylony nad pustym łóżkiem, które jeszcze do niedawna należało do Chelsea.
Nie było widać jego twarzy, ale nie trudno było odgadnąć, jak bardzo cierpiał.
Nawet nie zauważył, że ktoś podąża za nim krok w krok. Może z wyjątkiem
łazienki. Choć i tam Nena miała zawahanie, nie wiedząc, co uczyni zrozpaczony Foster.
Patrzyła
na niego z troską przez szparę w drzwiach do sypialni Chelsea. Wiedziała, że
straszliwie cierpiał, ale nawet ona nie miała pojęcia, czy coś może ukoić ten
ból. Czy mogła zrobić cokolwiek, poza czuwanie nad nim w tych ciężkich
chwilach?
Zacisnął
pięści, zgrzytając zębami i choć Nena nie widziała jego twarzy, miała wrażenie,
że Foster płacze. Tego się obawiała, że w goryczy Jordan zrobi coś głupiego.
Nie potrafiła go za to winić, ale pochopne działania mogły doprowadzić do
kolejnej tragedii. A na to pozwolić nie mogła.
Take this life empty
inside
Wyczuwała
kłopoty. Po tylu latach praktyki pod czujnym okiem Beatrice oraz czasie
spędzonym w pierwszym pułku... Po prostu wiedziała, że coś się wydarzy i nawet
jej to nie dziwiło. W końcu Jordan i Chelsea byli razem praktycznie całe życie.
Nie
znała szczegółów. Wiedziała jednak, że znali się od dziecka. Potem razem
wstąpili do oddziałów generała Suttona, jako jedni z najlepszych kadetów. I tak
walczyli razem, ramię w ramię. Już od lat byli zaręczeni, a podobno planowali
już i ślub. Ale teraz, gdy Chelase odeszła i Jordan został sam...
Obserwowała
go, więc przez cały dzień, a mimo to i tak zdołał się gdzieś wymknąć.
Wystarczył ułamek sekundy, gdy straciła czujność.
–
Rosie?! Luca?! Widzieliście Jor... Rosie? Gdzie Rosie? – przeraziła się Nena, wpadając
do pomieszczenia kapitańskiego.
– To ty
nie wiesz? – zdziwił się Luca i zmarszczył brwi. – Przecież Pułkownik i Rosie
wyruszyli w teren jakieś dziesięć minut temu.
– Co?!
– Nie
powiedzieli ci? To dziwne... Rosie zazwyczaj biega po kwaterze i marudzi, że
znowu musi gdzieś iść.
–
Cholera – zaklęła pod nosem Nena. – Zabieram swój oddział i ruszam za nimi.
– Zaczekaj!
Nie możesz wyjść bez...
– Luca,
musimy ich powstrzymać. Jordan nie myśli w tym momencie logicznie. Działa pod
wpływem emocji!
– Masz
rację. Ruszamy.
– Nie.
Twoja grupa niech zostanie, musicie zregenerować siły, zresztą ktoś musi zostać
w kwaterze na wszelki wypadek. Ja się tym zajmę.
– Jesteś
pewna?
– Dam
sobie radę – rzuciła Nena i włączyła komunikator. – Tutaj kapitan Nena, moja
jednostka ma się natychmiast stawić do wymarszu!
Nie zwlekała
już dłużej. Gdy tylko jej podwładni stawili się przy wyjściu, dosiedli swoich
koni i pognali w stronę jednej z bram miasta. Nena nie miała wątpliwości, gdzie
udał się Jordan wraz z resztą oddziału.
– Pani
kapitan, proszę wreszcie powiedzieć, co się dzieje?! – zażądał porucznik Aidan
Crieg. – Dlaczego udajemy się w stronę bramy bez zgody generała?
– Nie
mamy na to teraz czasu – warknęła Nena. – Po prostu róbcie, co mówię. To musi
być szybka akcja.
Dogonili
Fostera dopiero nieopodal bramy. Powietrze robiło się coraz gęstsze i
utrudniało oddychanie. Mimo to Nena pospieszyła konia, by zagrodzić drogę
pułkownikowi i reszcie oddziału.
– Co ty
wyprawiasz?! – krzyknął Foster, w ostatniej chwili zatrzymując konia. –
Oszalałaś?
– Macie
natychmiast zawrócić i udać się do kwatery – oznajmiła Nena. – To rozkaz
generała! Nastąpiła zmiana planów.
–
Pułkowniku, musimy wrócić! – krzyknęła Rosie i zwróciła się do reszty: –
Słyszeliście rozkaz!
I'm already dead
–
Dlaczego mi przeszkadzasz?! – wydarł się Jordan, zupełnie tracąc zimną krew. –
Zabiję tego demona, który…
–
Rozumiem cię, ale nie mogę pozwolić, żebyś narażał siebie i oddział!
–
Dobrze, w takim razie zabierz moich ludzi do kwatery – powiedział już spokojniej.
– Ale ja tu zostaję.
– Jesteś
pułkownikiem, do cholery. Jaki dajesz przykład swoim ludziom, zachowując się… –
Usłyszeli ryk. Coś wyszło z bramy. – No i masz – jęknęła Nena i przeciągnęła
dłonią po twarzy. – Cudownie.
–
Wracaj. Ja się tym zajmę.
– No
chyba robisz sobie jaja w tym momencie – fuknęła. – Nigdzie się nie wybieram.
I'll rise to fall
again
Generał
Sutton przywitał ich już na progu. Po minie można było stwierdzić, że nie jest
zadowolony z samowolki swoich ludzi, którzy nieśmiało wchodzili do kwatery.
Nena i Jordan zjawili się jako ostatni i to ze sporym opóźnieniem. Oboje ranni
i poobijani.
–
Generale… – jęknął Foster.
–
Pułkowniku – powiedział z powagą Sutton. – Taka akcja bez wcześniejszego
uzgodnienia ze mną jest niedopuszczalna. Naraził pan swoich podwładnych z
prywatnych pobudek. Zostaje pan zawieszony w obowiązkach na… – nie zdążył
dokończyć, bo Nena wystąpiła do przodu.
– Z
całym szacunkiem generale – odezwała się, stając na baczność. – Zawieszenie
Pułkownika Fostera byłoby ogromną pomyłką – ciągnęła dalej, ale widząc, że nie
przekona mężczyzny w ten sposób, oznajmiła: – To moja wina.
– Co ty
robisz? – szepnął Jordan i już chciał jej przerwać.
– Proszę
mi pozwolić, pułkowniku. Wystarczająco dużo już pan zrobił.
– Jak
mam to rozumieć, kapitan Scarlet? – zapytał z powagą generał.
– Dałam
się ponieść emocjom i zabrałam swoich ludzi w teren. Pułkownik Foster ruszył za
mną, bo wiedział, że sprowadzę na oddział jedynie kłopoty. Kazał ludziom się
wycofać, a gdy zaatakował nas demon, uratował mnie.
– Czy to
prawda?
– Nie…
Ja… – zaprotestował Jordan.
– Nie
pana teraz pytam. Kapitan Scarlet, czy to, co pani mówi, to prawda?
– Tak,
to prawda – przytaknęła Nena, twardo trzymając się swojej wersji. – Odpowiadam
za całe zamieszanie. Przyjmę należną mi karę.
– No
dobrze – westchnął Sutton, kręcąc głową z dezaprobatą. Wiedział, że Nena
kłamała, ale domyślił się, co jej chodzi po głowie i postanowił się wycofać. –
Zatem to pani zostanie zawieszona w obowiązkach kapitana na czas nieokreślony
za dzisiejszą niesubordynację. Niech wykorzysta pani te kilka dni, żeby
odpocząć i przemyśleć swoje postępowanie. Może spacer po mieście po cywilnemu
dobrze pani zrobi i pozwoli ochłonąć.
– Tak
jest.
– To
wszystko – oznajmił generał i odszedł.
Rosie i
Luca wyglądali na zakłopotanych. Nie wiedzieli, jak się zachować. Przecież
wszyscy wiedzieli, co tak naprawdę się wydarzyło. Jednak zaufali Nenie. Tak
samo, jak ona, nie umieli sobie wyobrazić służby bez Fostera.
– Nena –
odezwała się Ashton, ale drugi z kapitanów odciągnął ją na bok.
Wszyscy się rozeszli, pozwalając pułkownikowi porozmawiać
z Neną. Najwyraźniej mieli sobie coś do wyjaśnienia.
– Co to
miało znaczyć – zapytał wreszcie, gdy zostali sami.
–
Zrobiłam to, co uważałam za słuszne.
– Krycie
mnie? Oboje dobrze wiemy, że zas…
– Oboje
też dobrze wiemy, że w życiu liczyły się dla ciebie tylko dwie rzeczy. Praca i
Chelsea. Nawet ja nie chcę patrzyć, jak się męczysz, więc nie mogłam pozwolić,
żebyś został zawieszony. Nie zrobiłam tego dla ciebie, a dla oddziału. Więc z
całym szacunkiem, ale weź się w garść i do roboty. Pułkowniku – dodała, ale nie
spuściła z tonu.
Kolejny nowy świat, kolejni nowi bohaterowie i kolejna wojna, do której miesza się Nena. Scarlet^^
OdpowiedzUsuńSmutne to, że Chelsea zginęła, zwłaszcza taką śmiercią, a to niemal pociągnęło za sobą kolejną tragedię. To zawsze jest smutne, ale taka jest wojna. Nie da się przez nią przejść bez ofiar.
Pozdrawiam