niedziela, 27 maja 2018

Part 3: Chapter 2 ~ New hope of the lost land.


I can feel you falling away


            – Ach, wioska tak bardzo się rozrosła – zachwyciła się Nena, wchodząc przez główną bramę i pozdrowiła wojownika stojącego na warcie. – Cudowny widok.
            – Nena! Patrzcie, to Nena! – krzyknęło jedno z bawiących się w pobliżu dzieci. – Trzeba powiadomić resztę!
            – Tęskniliście? – zaśmiała się Nena.
            – Taaaak! – krzyknęły chórem dzieci.
            – To dobrze, bo mam dla was kolejne opowieści.
            – Nena! – krzyknęła z oddali Ingri. Zaraz za nią podążał Alwari. – Wróciłaś.
            – Wróciłam.
            – Co tak długo?
            – Hej, to był tylko tydzień – zaśmiała się dziewczyna. – Pewnie nawet nie zauważyliście, że mnie nie ma.
            – Mieliśmy dużo pracy – mruknął Alwari. – Podoba ci się?
            – Jeszcze nie obeszłam wszystkiego, ale myślę, że zrobiliście kawał dobrej roboty.
            Alwari zaśmiał się radośnie i spojrzał na Ingri. Jednak ona nie odwzajemniła tego gestu, wpatrując się wyczekująco w Nenę.
            – Hm, czyżby coś się stało?
            – Chcę się z tobą zmierzyć.
            – Tutaj? Teraz? – zdziwiła się Nena.
            – Później.
            – W porządku. Później.
            – Teraz powinnaś spotkać się z Henockiem – przypomniał Alwari.
            – Wiem – przytaknęła i skierowała swoje kroki do najważniejszego budynku we wiosce. Musiała przywitać się ze starszyzną i jak najszybciej chciała sprawdzić, jak miewa się szef wioski. Weszła do środka i ukłoniła się. – Wróciłam.
            – Witaj z powrotem Neno.
            – Czy widziałaś już, jakie postępy poczyniliśmy w rozbudowie wioski?
            – Jeszcze nie.
            – Pozwól, że cię oprowadzę – zaproponował z dumą Henock.
            – Bardzo chętnie.
            Razem opuścili budynek. Żadne z nich nie lubiło tam przebywać zbyt długo.
            – Jak sobie radzisz? – zapytała Nena, spoglądając z troską na mężczyznę.
            – Dobrze – odparł. – Myślałem nad tym, co mi ostatnio powiedziałaś. – Urwał na chwilę, zatapiając się we własnych myślach. – Być może masz rację. Obserwowałem naszych wojowników i zrozumiałem, że świetnie radzą sobie beze mnie.
            – Mylisz się. Oni cię potrzebują, lecz w innej roli niż kiedyś. Potrzebują przewodnika, nie kogoś, kto będzie walczył z nimi ramię w ramię.
            – Tak. Jest natomiast ktoś, kto ma potencjał poprowadzić wojowników do walki. Jeszcze trochę jej brakuje, ale…
            – Jesteście do siebie bardzo podobni – stwierdziła Nena, uśmiechając się pod nosem.
            – Hahaha! Tak uważasz?
            – Nie znam cię z czasów młodości, ale obserwując ją teraz, mam wrażenie, że pewnego dnia stanie się podporą dla tej wioski, zupełnie tak jak ty teraz – oznajmiła spokojnie. – Ale przyda jej się dobry nauczyciel.
            – Dziewczyna codziennie ciężko pracuje.
            – Wiem i właśnie, dlatego nie mam wątpliwości, że ona ochroni tą wioskę.
            – Coraz częściej znikasz i na dłużej – powiedział niespodziewanie Henock, zupełnie zmieniając temat. – Zamierzasz odejść?
            – Jestem tam potrzebna… Ale nie zamierzam odejść.
            – Tu też jesteś potrzebna.
            – Nie odchodzę na zawsze, ale otwierają się bramy do kolejnych światów. Nie mogę zostawić ich samym sobie. Wy dacie sobie radę, rośniecie w siłę. Poza tym nie jesteście sami, zjawię się zawsze, gdy będziecie tego potrzebować.

No longer the lost

            – Nareszcie przyszłaś – mruknęła Ingri, jak zwykle robiąc ponurą minę. – Nie śpieszyłaś się.
            – Nie jesteś pępkiem świata – roześmiała się Nena. – Dzieckiem też już nie jesteś, a tak się trochę zachowujesz.
            – A ty nie zapominaj, że jesteś ode mnie młodsza – przypomniała jej Ingri.
            – I wciąż silniejsza – odgryzła się Nena, szczerząc zęby.
            – To się dopiero okaże – syknęła Ingri wyraźnie o coś rozgniewana.
            Nena rozumiała jej złość i żal. Henock też zauważył, że coraz mniej ma dla nich czasu. Czuła się z tego powodu źle. Kochała tą wioskę i tych ludzi, ale nie byli jedynymi, którzy jej potrzebowali. Nie mogła zapominać, że ma zobowiązanie również wobec innych.
            Wiedziała też, że Ingri i Henock nie potrzebują jej tak bardzo, jak im się wciąż wydawało. Brakowało im wiary we własne siły i musieli się o tym przekonać. Musieli się usamodzielnić. Ten świat miał już wojowników, którzy poprowadzą go w dobrą stronę. Ale to był tylko jeden z frontów. Nawet walcząc w innym świecie, wciąż walczyła w tym samym celu co oni.
            Popatrzyła Ingri prosto w oczy i już wiedziała, że nie musi się martwić. Strach, który do niedawna gościł w spojrzeniu czarnowłosej, zniknął. Nie była już zagubiona, jak wcześniej. Odnalazła swoje nowe miejsce. Miała się dobrze.
            – Na co czekasz? – zachęciła ją Nena.
            – Gdzie masz swoją broń? Nie zaatakuję, dopóki… – urwała, gdy Nena wyciągnęła przed siebie ręce, tak, jakby trzymała w nich niewidzialny miecz. Wokół jej dłoni rozbłysło jasne światło, a z niego faktycznie wyłonił się miecz, który dziewczyna natychmiast wyciągnęła z pochwy, przybierając postawę bojową. – A niech mnie…
            – Na co czekasz? Nie zamierzałaś mnie pokonać?
            – Tego nie powiedziałam…
            – To wyczytałam z twoich oczu – zaśmiała się Nena. – Nie mów, że się wystraszyłaś.
            W kolejnej sekundzie zwarły się w walce. Ich zacięte miny świadczyły o tym, jak poważnie obie traktowały ten sparing.

No longer the same

            Ingri wyprowadziła kolejny, silny atak i zdołała powalić Nenę na ziemię, przykładając ostrze do jej gardła.
            – Wygrałam – wyspała wyraźnie zadowolona z wyniku pojedynku.
            – Jesteś silna – przyznała Nena i dosłownie rozpłynęła się w powietrzu, by sekundę później pojawić się za Ingri. Pogładziła ją po włosach i dodała: – Poradzisz sobie w sam raz.
            – Czekaj! Czekaj do cholery! – krzyknęła za nią Ingri. – Nie możesz odejść!
            – Nigdzie nie odchodzę – odparła z uśmiechem Nena. – Idę coś zjeść. Pora już na kolację.

And I can see you starting to break

            – Nie jesteś, no wiesz, zmęczona?
            – Nie potrzebuję troski ze strony demona – warknęła Nena, spoglądając na bruneta, siedzącego na gałęzi drzewa.
            – To nie troska. Podziwiam tylko twoją głupotę i upór.
            – Dziękuję. Uznam to za komplement.
            – To właściwie nie...
            – Nie twój interes. Właśnie – przytaknęła Nena, nie dając się wyprowadzić z równowagi. – I dlaczego właściwie za mną łazisz?
            – Już ci mówiłem…
            – Nawet się już nie kryjesz.
            – Po co mam to robić? – zdziwił się Daemon. – I tak wiesz, że tu jestem.
            – Ale twoja obecność, delikatnie mówiąc, mi przeszkadza. A pożytku z ciebie i tak nie ma.
            – Czego ty ode mnie oczekujesz? – zakpił. – Że ci pomogę?
            – Nie śmiałabym być tak naiwna – prychnęła Nena, rzucając mu pogardliwe spojrzenie.
            – Zostaw już ten trening i idź spać – zaśmiał się demon. – Nie spałaś od kilku dni.
            – Szybko się regeneruję. Jako następczyni wiedźmy wymiarów mam swoje metody.
            – Yhy… A wiedźma to jeszcze człowiek, czy już…?
            – Ja i Beatrice jesteśmy stuprocentowymi ludźmi – oburzyła się Nena. – Jestem dumna z bycia człowiekiem.
            – Aż się boję myśleć, co byś zrobiła, gdyby okazało się inaczej.
            – Wykorzystałabym tę moc, żeby pokonać wrogów.
            – Ludzie ugryzieni przez wampira dziczeją i zamieniają się w najgorsze bestie – przypomniał Daemon, nagle poważniejąc, co przyprawiło Nenę o dreszcze. – W demona zmienić się nie da, chyba, że płynie w tobie ich krew od narodzin.
            – Więc bym się zabiła.
            – Tak łatwo porzuciłabyś własne życie? To głupie. Nie powinnaś trzymać się życia i szukać sposobu, żeby się ocalić w takim wypadku?
            – Głupie jest, gdy demon poucza człowieka w tematach etyki i szanowania życia… – zauważyła tryumfalnie Nena. – Demony 0, ludzie 1.
            – Twój miecz jest już zniszczony. Niedługo się złamie – zmienił temat, zupełnie ignorując uwagę dziewczyny. – Zwłaszcza, że zbliżają się Noxy.
            Nena zmarszczyła brwi. Faktycznie, wyczuła energię zbliżającej się ponownie chmary Cieni.
            – Wreszcie się na coś przydałeś.
            – Lubię patrzeć, jak się męczysz. To takie budujące. Trochę jak obserwowanie mrówek, gdy panikują, bo wbijasz im kij w mrowisko, a one myślą, że nadeszła apokalipsa.
            – Co ty ćpasz, co? – zapytała Nena, unosząc brwi. – Cokolwiek to jest, bierz tego mniej.
            Tym razem zdążyła dotrzeć do miasta przed wrogiem. Zamknęła oczy, skupiając energię, tworząc wokół barierę. Tylko kilka Cieni zdążyło przedrzeć się przez szparę, nim skończyła. Nie wiedziała, czy Daemon podążył za nią i właściwie niewiele ją to obchodziło. Jeśli spróbuje coś zrobić, skróci go o ten gadatliwy łeb.
            Tymczasem skakała po dachach, ścigając pojedyncze Noxy, zanim zrobią komuś krzywdę. Potem zajmie się resztą, która próbowała sforsować barierę. Wtedy usłyszała krzyk i zaklęła pod nosem. Ktoś musiał znajdować się poza miastem.
            Pospieszyła w tamtym kierunku, by ujrzeć kulącego się na ziemi mężczyznę. Tego samego, którego poznała jakiś czas temu.
            – Rrrraaanyyy… Nie uczy się pan na błędach, co? – mruknęła, przeganiając Cienie.
            – To ty! – wykrzyknął uradowany.
            – Nena – przypomniała mu. – Znowu w centrum zamieszania, co?
            – Prowadziłem badania.
            – W nocy? Mówiłam już, że…
            – Tylko w nocy ma to sens.
            – Miał mi pan pokazać te badania, przyszłam wtedy – zauważyła z wyrzutem Nena. – Ale się nie doczekałam.
            – Nie mogłem. Moja córka była w domu. Ona nic nie wie. Nie może się dowiedzieć, rozumiesz?
            – Spokojnie. To przecież nie tak, że zamierzam jej powiedzieć…
            – To dobrze…
            – Proszę szybko wejść za barierę, tam nic panu nie grozi – oznajmiła Nena, wskazując na połyskującą taflę energii.

I'll keep you alive, If you show me the way

            Mężczyzna pospiesznie udał się we wskazanym kierunku. Wiedział, że nie ma zbytnich szans w starciu z Cieniami. Ale ona… Ta dziewczyna miała. Kimkolwiek lub czymkolwiek była, mogła je pokonać.
            Ona mogła powstrzymać to, co działo się w jego mieście. Jeszcze chwilę obserwował, jak raz po raz z jej dłoni wydobywa się jasne światło, niszcząc kolejne atakujące ją Cienie. Kolejne cięła mieczem. On również posiadał ten dziwny, ciepły blask. Dla nich zdawał się on groźny, ale nie dla ludzi. Nie obawiał się, więc wybiegł poza barierę, zatapiając się w ciepłym świetle. Kojarzyło mu się z dzieciństwem, zabawą w słońcu i uśmiechem matki. Czuł się bezpieczny.
            – Nie! – krzyknęła wściekle Nena. – Cholera.
            – To światło, jak to robisz? – zapytał, chwytając ją za ramię. – Powiedz mi, jak to robisz? Z tym światłem mógłbym zniszczyć ich jaskinię!
            – Jaką jaskinię?!
            – Ich siedzibę!
            – Niech to! Niech się pan trzyma blisko! – rozkazała Nena, gdy Noxy otoczyły ich, zamykając w kompletnej ciemności.
            Zamknęła oczy, bo tak łatwiej było jej się skupić na skomplikowanej formule, ale tylko dzięki niej mogła zwiększyć moc czaru na tyle, by ochronić tego głupca, który naiwnie wystawił się na zagrożenie.
            – Pokaże mi pan później tą jaskinię, a na razie niech pan robi, co mówię, bo będzie źle – zagroziła Nena. – Będę pana chronić.
            – Dobrze – uradował się mężczyzna.
            Nenę wkurzało, że wcale nie wyglądał na wystraszonego. A powinien, bo pakował się kłopoty notorycznie, plącząc jej się pod nogami, gdy stawała do walki przeciw Noxom.
            Po wszystkim dotrzymał słowa i zaprowadził ją do groty. Musieli dostać się spory kawałek za miasto. Tam w pobliżu klifów znajdowała się grota, o której mówił.
            To było głupie z jej strony. Wpadła tam bez większego ładu i składu, bez żadnego planu. Zresztą, co miała planować? I tak nie była w stanie przyjrzeć się jaskini z bliska, a na pewno nie mogła sprawy zostawić taką, jaka była. Toteż wpadła z berserka do środka i gdy tylko znalazła się w centrum zbiorowiska, użyła najsilniejszego z czarów, jaki znała.
            Pierwsze Cienie zaczęły znikać w oślepiającym blasku, który pochłaniał coraz dalsze zakamarki jaskini i nagle, niespodziewanie zgasł. Nena zamarła na moment, nie rozumiejąc, co się właśnie wydarzyło.
            Dotarło to jednak do niej wystarczająco szybko, gdy zobaczyła stojącą niedaleko postać. Mężczyzna trzymał w dłoni kulę światła, którą zgniatał coraz bardziej, dopóki zupełnie jej nie stłamsił. Zapadła ciemność.
            Z jaskini wydostała się tak szybko, jak tylko mogła, poruszając się intuicyjnie. W tak gęstym i nieprzeniknionym mroku nawet ona nie mogła nic dostrzec. Miała wrażenie, że tonie w płynnej ciemności, jak w smole. Zrobiło jej się gorąco.
            W ostatniej chwili rzuciła się w stronę stróżki nikłego światła, unikając tym przygniecenia przez głazy. Nastąpił wybuch, który sprawił, że cała jaskinia się zapadła. Ktokolwiek to zrobił, bardzo nie chciał, żeby znalazła to, co się tam było.
            Utworzyła pospiesznie barierę, chroniąc siebie oraz mężczyznę przed niesionymi podmuchem odłamkami skały. Gdy tylko pierwsza fala zagrożenia minęła, a kurz wciąż unosił się w powietrzu, krzyknęła:
            – Uciekaj! Biegnij do miasta!
            Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać. Czuł, że tym razem to coś więcej, niż Cienie. Wojowniczka wyglądała na zdenerwowaną, a przecież była dużo silniejsza od niego. Nie mógł jeszcze zginąć. Musiał opiekować się córką. Był jej potrzebny.
            – Czyż to nie mała wojowniczka wymiarów? – rozległ się kpiący głos.
            Chwilę później w tumanach pyłu dało się dostrzec męską sylwetkę. To demon z jaskini. Nie wiedziała, kim do końca jest, ani jak wiele potrafi. Nie czekała jednak i zaatakowała jako pierwsza. Musiała się upewnić, że mężczyzna miał czas, by uciec do miasta. Wewnątrz bariery był bezpieczny.

Forever – and ever the scars will remain

            Szła chwiejnym krokiem, kurczowo łapiąc się za bok, z którego sączyła się krew. Udało jej się odeprzeć atak demona i chwilowo opanować sytuację. Wiedziała jednak, że hałas i wybuch w jaskini przyciągną ciekawskich ludzi. Musiała się stamtąd wydostać, zanim ktoś ją zobaczy.
            Usiadła na skraju lasu, żeby odsapnąć. Potrzebowała czasu i odpoczynku, żeby się zregenerować. Nie chciała wracać do domu w takim stanie i martwić mentorki, która zrugałaby ją dodatkowo za bezmyślność.
            – Naprawdę jesteś głupia, żeby tak się poświęcać dla tych durnych istot.
            – Nienawidzisz ludzi? – zapytała Nena, nawet nie fatygując się, by spojrzeć na siedzącego nieopodal Daemona.
            – To głupie i słabe istoty. Wydaje im się, że mogą wszystko, a w rzeczywistości nie mają kontroli nad swoim życiem, ani własnymi emocjami.
            – Dlaczego tak bardzo ich nienawidzisz? – zapytała Nena, nie mając siły na wszczynanie kolejnej kłótni.
            – Dlaczego tak bardzo ich kochasz?
            – Właśnie dlatego, że są słabi – oznajmiła Nena, uśmiechając się gorzko. – A mimo to, mają w sobie wolę walki. Nieważne, ile napotkają przeszkód w drodze do celu i tak prą do przodu. Nieważne, ile razy zostaną zranieni przez drugą osobę, wciąż otwierają swoje serce na nowo. Nieważne, ile razy ich zdepczesz, wbijesz w ziemię, ludzie i tak się podniosą. Nie poddadzą się i choć być może są najsłabszą istniejącą we wszechświecie rasą, mają coś, czego wam demonom i wampirom, wszystkim razem wziętym brakuje. Tego nam zazdrościcie. Serca, w którym zawsze lśni iskierka nadziei. I chociaż ich dusze mają wiele blizn, nie tracą, a jedynie zyskują na wartości.
            – Nena!
            Z oddali nadbiegał mężczyzna.
            – Niech pan tak nie krzyczy, na litość boską – skarciła go. – Ściągnie pan tutaj ludzi.
            – Krew? Jesteś ranna? Potrzebujesz lekarza!
            – Nie! – ucięła chłodno Nena i wzięła głęboki oddech. Jej ciało otoczył zielonkawy blask, inny od tego, którym zwalczała Cienie. Gdy zgasło, uniosła lekko postrzępione ubranie, by pokazać, że rana zniknęła. Została tylko blizna. – Widzi pan? Nic mi nie jest – dodała i spróbowała wstać. Zakręciło jej się w głowie i musiała oprzeć się o drzewo. – To nic. To tylko zmęczenie.
            – Te blizny… – wymamrotał mężczyzna, patrząc z niedowierzaniem na pokryte zasklepionymi już ranami ciało. – Skąd się wzięły tak nagle?
            – To ślady dawnych walk – powiedziała Nena, patrząc w bok.
            To nie tak, że się ich wstydziła. To był dowód na to, że walczyła. Choć z drugiej strony wiedziała, że powinna się wstydzić. Była młodą dziewczyną, a jej ciało wyglądało strasznie.
            – Ale wcześniej…
            – Wcześniej używałam czaru, który je ukrywał. Straciłam dziś jednak sporo energii, przez co stracił swoją moc. Za chwilę znów będzie działał.
            – W tak młodym wieku…
            – To niewielka cena, jaką zapłaciłam za życia, które udało mi się uratować. To długa, długa historia. Nie warta wspominania.

2 komentarze:

  1. Nadrabiam. Wiesz, ja też widzę, jak Ingri i Henock łakną obecności obok Neny, trochę jak dzieci kochającej matki. I o ile Henock jakoś to w końcu zaakceptuje, to Ingri rzeczywiście jak dziecko się zachowuje. Bawi mnie przy tym.
    Mówiłam już, że kocham Deamona? Te jego dyskusje z Neną dają mi sporo satysfakcji.
    Ale jestem na Ciebie zła. Zapowiedziałaś scenę walki i ją przeskoczyłaś. Buu. Kim był ten demon? I dlaczego tam był? Chcę wiedzieć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń