Citizen soldiers
holding the light
Grupka ludzi w różnym wieku próbowała przedrzeć się
przez las i uciec przed pościgiem Klanu Nocy. Około dziesięciu osób, w tym
dwóch wojowników i trójka dzieci. Jeśli dadzą się dogonić, ich chwile są
policzone. Jednak trwali w nadziei, że uda im się jakoś uniknąć śmierci.
W oddali zobaczyli światło przebijające się między drzewami.
— Las się wreszcie kończy — uradowała się kobieta.
— Zaczekajcie — zaniepokoił się jeden z wojowników. — A jeśli to Klan Nocy?
— Oszalałeś? Przecież oni nie używają światła. Doskonale widzą w ciemności.
— Ale to może być pułapka — zauważył drugi.
— Nie, to pomoc — powiedziało nagle najmłodsze z dzieci i rzuciło się do biegu.
— Zaczekaj!
— Pójdę po niego, zaczekajcie tutaj.
— Nie, nie rozdzielamy się. Idziemy wszyscy.
W końcu postanowili zaryzykować i wszyscy ruszyli w stronę światła, jak ćmy, modląc się o cud. Nie wiedzieli, co czeka ich za moment. Gdy wydostali się z lasu, oślepiło ich na moment jasne światło. To ono ich tam przywiodło, lecz nie było im dane długo się radować.
Oprócz postaci w czarnym płaszczu, która trzymała gasnące światełko, dostrzegli też kilka sylwetek w bieli. A biel oznaczać mogła tylko jedno.
— Klan Nocy!
— Nie bójcie się — usłyszeli ciepły, kobiecy głos.
— Ona nas uratuje — powiedział chłopiec, który oddalił się od grupy i teraz przylgnął do tajemniczej kobiety. — Klan Nocy nic nam nie zrobi.
Nie widzieli do końca, co się dzieje. Co jakiś czas w świetle księżyca połyskiwało jakieś ostrze. A czasem w mroku dostrzegali jarzące się czerwienią oczy.
Nena uśmiechnęła się pod nosem. Czterech członków Klanu Nocy nie było specjalnym problemem. A świadomość, że wkurzy tym Curreau była o wiele lepsza. To on dowodził Klanem Nocy, próbując zdominować ten świat, choć nie potrafiła zrozumieć dlaczego.
Zamachnęła się mieczem po raz kolejny i pchnęła przeciwnika prosto w serce. Tymczasem kolejny zaatakował ją od tyłu. Zanim zdążył dosięgnąć Neny, padł cięty mieczem jednego z wojowników.
— Dobra robota — powiedziała Nena. — Chodźcie, teraz jesteście bezpieczni.
— Kim jesteś?
— Nazywam się Nena i jestem z wioski na północ stąd. Przyszłam wam pomóc.
— To światło było twoje?
— Tak.
— Skąd mamy wiedzieć, że to nie pułapka? — zapytał starszy mężczyzna.
— Cóż… Klan Nocy raczej nie zatrudnia ludzi — skwitowała Nena. — Choć rozumiem twoje obawy.
— Właśnie pokonała kilku członków Klanu. Ja jej ufam.
W oddali zobaczyli światło przebijające się między drzewami.
— Las się wreszcie kończy — uradowała się kobieta.
— Zaczekajcie — zaniepokoił się jeden z wojowników. — A jeśli to Klan Nocy?
— Oszalałeś? Przecież oni nie używają światła. Doskonale widzą w ciemności.
— Ale to może być pułapka — zauważył drugi.
— Nie, to pomoc — powiedziało nagle najmłodsze z dzieci i rzuciło się do biegu.
— Zaczekaj!
— Pójdę po niego, zaczekajcie tutaj.
— Nie, nie rozdzielamy się. Idziemy wszyscy.
W końcu postanowili zaryzykować i wszyscy ruszyli w stronę światła, jak ćmy, modląc się o cud. Nie wiedzieli, co czeka ich za moment. Gdy wydostali się z lasu, oślepiło ich na moment jasne światło. To ono ich tam przywiodło, lecz nie było im dane długo się radować.
Oprócz postaci w czarnym płaszczu, która trzymała gasnące światełko, dostrzegli też kilka sylwetek w bieli. A biel oznaczać mogła tylko jedno.
— Klan Nocy!
— Nie bójcie się — usłyszeli ciepły, kobiecy głos.
— Ona nas uratuje — powiedział chłopiec, który oddalił się od grupy i teraz przylgnął do tajemniczej kobiety. — Klan Nocy nic nam nie zrobi.
Nie widzieli do końca, co się dzieje. Co jakiś czas w świetle księżyca połyskiwało jakieś ostrze. A czasem w mroku dostrzegali jarzące się czerwienią oczy.
Nena uśmiechnęła się pod nosem. Czterech członków Klanu Nocy nie było specjalnym problemem. A świadomość, że wkurzy tym Curreau była o wiele lepsza. To on dowodził Klanem Nocy, próbując zdominować ten świat, choć nie potrafiła zrozumieć dlaczego.
Zamachnęła się mieczem po raz kolejny i pchnęła przeciwnika prosto w serce. Tymczasem kolejny zaatakował ją od tyłu. Zanim zdążył dosięgnąć Neny, padł cięty mieczem jednego z wojowników.
— Dobra robota — powiedziała Nena. — Chodźcie, teraz jesteście bezpieczni.
— Kim jesteś?
— Nazywam się Nena i jestem z wioski na północ stąd. Przyszłam wam pomóc.
— To światło było twoje?
— Tak.
— Skąd mamy wiedzieć, że to nie pułapka? — zapytał starszy mężczyzna.
— Cóż… Klan Nocy raczej nie zatrudnia ludzi — skwitowała Nena. — Choć rozumiem twoje obawy.
— Właśnie pokonała kilku członków Klanu. Ja jej ufam.
for the ones that we guide from the dark of despair
— Jeszcze tylko kawałek i będziemy mogli odpocząć — zapewniła Nena, z niepokojem spoglądając na ludzi. — Potrzebujemy jednak dobrej kryjówki, gdzie łatwiej będzie mi was strzec.
Nikt nie protestował. Byli zmęczeni i głodni, ale przede wszystkim wiedzieli, jak ważne jest oddalić się od terenu wpływów Klanu. Nie bali się jednak. Pojawienie się wojowniczki z innej wioski dało im nadzieję.
Wreszcie dotarli do niewielkiej jaskini w skałach pomiędzy wzgórzami. Tam mogli wreszcie odpocząć. Zmęczeni, zmarznięci, ale spokojni. Rozlokowali się pod ścianą groty, próbując się ogrzać.
— Tu macie jedzenie — oznajmiła Nena, zdejmując z pleców torbę z prowiantem i postawiła ją przed grupką. — Jeśli coś wam dolega lub macie jakieś rany, powiedzcie mi. Tutaj w spokoju możemy się nimi zająć. Do świtu wciąż zostało kilka godzin, tu możecie odpocząć i się zdrzemnąć. Ja będę na górze, obserwując okolicę, więc możecie czuć się bezpieczni. Nic wam już nie zagraża.
— Dziękujemy ci bardzo.
— Nie ma za co — odparła Nena i obdarzywszy ich promiennym uśmiechem, wspięła się na skaliste wzgórze.
Standing on guard for the ones that we sheltered
Uważnie obserwowała okolicę. Całą, obawiając się, że Klan Nocy spróbuje ich otoczyć. Usłyszała szmer i spojrzała w tamtą stronę. Zza skały wychyliła się czarna czupryna jednego z wojowników, który wreszcie wspiął się na górę i bez słowa usiadł obok.
Mógł być kilka lat starszy od niej, ale nie za dużo. Bujne włosy sterczały w nieładzie, a błękitne oczy czujnie wpatrywały się w okolicę. W świetle księżyca wyglądał trochę upiornie. Zresztą w ogóle było w nim coś dziwnego, ale Nena nie potrafiła stwierdzić, co to jest.
— Powinieneś odpocząć — odezwała się po chwili. — Świetnie się spisałeś, broniąc pozostałych.
— Nie jestem zmęczony — odparł beznamiętnie. — Wolę czuwać.
— To ty pomogłeś mi wcześniej, gdy walczyliśmy z Klanem Nocy, prawda?
— Może…
— Cóż, dziękuję.
Wzruszył tylko ramionami.
— To chyba naturalne, że pomogłem.
— Jak się nazywasz?
— Daemon, a ty jesteś Nena.
— Dokładnie.
— Ładne imię, ale wydaje mi się, że nie pasuje do ciebie — stwierdził brunet i wzruszył ramionami. — Inne pasowałyby bardziej.
— Na przykład?
— Jeszcze pomyślę i później ci powiem.
We'll always be ready
Zaczynało się robić jasno,
gdy wschodzące słońce wychyliło się zza horyzontu. Nena przeciągnęła się
leniwie i wstała z miejsca. Spojrzała na Daemona, który w ogóle nie zareagował
i wyciągnęła do niego dłoń.
— Pora ruszać w drogę.
Zdziwił się w pierwszej chwili, ale szybko odzyskał rezon. Pochwycił ją i uśmiechnął się lekko. W jego spojrzeniu znów było coś dziwnego, czego nie potrafiła zdefiniować. Jednak nie miała czasu na takie bzdety. Puściła jego rękę i skacząc po skałach, jak jakaś młoda kozica, znalazła się na dole.Ku jej zdziwieniu nikt już nie spał. Wszyscy niecierpliwie wyczekiwali dalszej drogi.
— Och, widzę, że już jesteście gotowi — ucieszyła się Nena. — Słońce już wschodzi, więc możemy ruszać dalej.
Stąd droga nie była już ani długa, ani zbyt niebezpieczna. Wyglądało na to, że Klan Nocy poddał się i nie będzie ich ścigał. Bez większych problemów dotarli w pobliże wioski. W jej obszarze znajdowały się zarówno domy, jak i pola. Choć osobne ogrodzenie otaczało część mieszkalną, a osobne otaczały tereny pola, trzodę i niewielkie jeziorko rybne, co łącznie dawało dwie bariery, chroniące mieszkańców przed Klanem Nocy.
Na powitanie wyszedł im Henock, który od wielu godzin wypatrywał Neny. Wszystko, co potrzebne, czekało już na gości, których miała sprowadzić.
— Poznajcie Henocka — Nena zwróciła się do grupy. — To przywódca naszej wioski, zajmie się wami.
— Chodźcie. Wszystko już przygotowane, nie krępujcie się — zachęcił, witając ich z szeroko otwartymi ramionami.
— A ty już się szlajasz, Nenuś — zaśmiał się Alwari. — Widać, że nasz promyczek nadziei już się wami zajął.
— Nie przesadzaj — prychnęła Nena, ale na jej twarzy zagościł radosny uśmiech.
Dopiero po chwili spostrzegła, że ktoś wciąż stał obok, nie idąc za Henockiem. Popatrzyła na niego z troską i zapytała:
— Coś się stało? Na co jeszcze czekasz? Idź odpocząć. Zasłużyłeś. Tu nic wam nie grozi — zapewniła, sądząc, że zwyczajnie czegoś się obawia.
Skrzywił się nieco i popatrzył w górę, gdzie rozpościerała się postawiona przez Nenę bariera.
— Co? — zdziwiła się.
— Nie mogę wejść — westchnął ciężko, a szatynka zmarszczyła brwi.
— Jak to nie?
Nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, lecz teraz jej czujność była na najwyższym poziomie.
— Bo widzisz… — zaczął brunet, a jego oczy zmieniły barwę.
Teraz tęczówki płonęły karmazynem na tle czarnej gałki ocznej. Nena zacisnęła dłoń na rękojeści miecza.
— Demon — powiedziała cicho.
— Blisko. Daemon — roześmiał się. — Mam na imię Daemon, zapomniałaś?
— Dowcipniś się znalazł… Co w tym świecie robi demon? — zapytała, robiąc coraz groźniejszą minę. — Jakby Nocturny nie były problemem, to jeszcze potrzebny tu ktoś taki jak ty?
— Już wiem, jakie imię ci pasuje — powiedział nagle, zupełnie niezrażony sytuacją. — Dagmara. To imię pasuje ci najlepiej.
— Milcz — warknęła wściekle, a po plecach przeszedł jej zimny dreszcz. — Skąd znasz moje imię? I czego tu szukasz?
— Po co zaraz ta wrogość? — zapytał, wciąż z rękami w kieszeniach. — Przecież nie zrobiłem nic złego. Wyprowadziłem tych ludzi z dala od pijawek i pomogłem ci.
— Użyłeś swoich brudnych sztuczek, żeby przekonać ich, że cię znają. I chciałeś wejść do wioski, żeby co? Zniszczyć ją?
Daemon uśmiechnął się pod nosem i uniósł ręce w geście poddania.
— Niczego nie zamierzam niszczyć. Po prostu chciałem cię poznać — stwierdził spokojnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
— Poznać? Czyżbym była w Infernym aż tak sławna? — zakpiła Nena, wciąż bacznie obserwując demona. — Może chcesz autograf? Drugi dorzucę gratis, będziesz mógł sprzedać na Allegro albo podarować koledze.
— Zabawna jesteś.
— Odejdź, póki masz okazję.
— Nic złego nie zrobiłem. Dlaczego każesz mi odejść?
— Jesteś demonem, do licha ciężkiego. Mieszkańcem piekła, twoi pobratymcy nie są raczej skorzy do pomagania ludziom. Zresztą Nocturny też stamtąd pochodzą. Dlaczego miałabym ci pozwolić wejść do wioski i narażać tych ludzi? - zapytała wściekle Nena i dodała: — Tutaj nie ma dla ciebie miejsca.
— Demony i wampiry za sobą nie przepadają.
— To już nie mój problem — oznajmiła, wyciągając miecz i skierowała jego ostrze ku Daemonowi. — Mówię po raz ostatni, odejdź.
— Pora ruszać w drogę.
Zdziwił się w pierwszej chwili, ale szybko odzyskał rezon. Pochwycił ją i uśmiechnął się lekko. W jego spojrzeniu znów było coś dziwnego, czego nie potrafiła zdefiniować. Jednak nie miała czasu na takie bzdety. Puściła jego rękę i skacząc po skałach, jak jakaś młoda kozica, znalazła się na dole.Ku jej zdziwieniu nikt już nie spał. Wszyscy niecierpliwie wyczekiwali dalszej drogi.
— Och, widzę, że już jesteście gotowi — ucieszyła się Nena. — Słońce już wschodzi, więc możemy ruszać dalej.
Stąd droga nie była już ani długa, ani zbyt niebezpieczna. Wyglądało na to, że Klan Nocy poddał się i nie będzie ich ścigał. Bez większych problemów dotarli w pobliże wioski. W jej obszarze znajdowały się zarówno domy, jak i pola. Choć osobne ogrodzenie otaczało część mieszkalną, a osobne otaczały tereny pola, trzodę i niewielkie jeziorko rybne, co łącznie dawało dwie bariery, chroniące mieszkańców przed Klanem Nocy.
Na powitanie wyszedł im Henock, który od wielu godzin wypatrywał Neny. Wszystko, co potrzebne, czekało już na gości, których miała sprowadzić.
— Poznajcie Henocka — Nena zwróciła się do grupy. — To przywódca naszej wioski, zajmie się wami.
— Chodźcie. Wszystko już przygotowane, nie krępujcie się — zachęcił, witając ich z szeroko otwartymi ramionami.
— A ty już się szlajasz, Nenuś — zaśmiał się Alwari. — Widać, że nasz promyczek nadziei już się wami zajął.
— Nie przesadzaj — prychnęła Nena, ale na jej twarzy zagościł radosny uśmiech.
Dopiero po chwili spostrzegła, że ktoś wciąż stał obok, nie idąc za Henockiem. Popatrzyła na niego z troską i zapytała:
— Coś się stało? Na co jeszcze czekasz? Idź odpocząć. Zasłużyłeś. Tu nic wam nie grozi — zapewniła, sądząc, że zwyczajnie czegoś się obawia.
Skrzywił się nieco i popatrzył w górę, gdzie rozpościerała się postawiona przez Nenę bariera.
— Co? — zdziwiła się.
— Nie mogę wejść — westchnął ciężko, a szatynka zmarszczyła brwi.
— Jak to nie?
Nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, lecz teraz jej czujność była na najwyższym poziomie.
— Bo widzisz… — zaczął brunet, a jego oczy zmieniły barwę.
Teraz tęczówki płonęły karmazynem na tle czarnej gałki ocznej. Nena zacisnęła dłoń na rękojeści miecza.
— Demon — powiedziała cicho.
— Blisko. Daemon — roześmiał się. — Mam na imię Daemon, zapomniałaś?
— Dowcipniś się znalazł… Co w tym świecie robi demon? — zapytała, robiąc coraz groźniejszą minę. — Jakby Nocturny nie były problemem, to jeszcze potrzebny tu ktoś taki jak ty?
— Już wiem, jakie imię ci pasuje — powiedział nagle, zupełnie niezrażony sytuacją. — Dagmara. To imię pasuje ci najlepiej.
— Milcz — warknęła wściekle, a po plecach przeszedł jej zimny dreszcz. — Skąd znasz moje imię? I czego tu szukasz?
— Po co zaraz ta wrogość? — zapytał, wciąż z rękami w kieszeniach. — Przecież nie zrobiłem nic złego. Wyprowadziłem tych ludzi z dala od pijawek i pomogłem ci.
— Użyłeś swoich brudnych sztuczek, żeby przekonać ich, że cię znają. I chciałeś wejść do wioski, żeby co? Zniszczyć ją?
Daemon uśmiechnął się pod nosem i uniósł ręce w geście poddania.
— Niczego nie zamierzam niszczyć. Po prostu chciałem cię poznać — stwierdził spokojnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
— Poznać? Czyżbym była w Infernym aż tak sławna? — zakpiła Nena, wciąż bacznie obserwując demona. — Może chcesz autograf? Drugi dorzucę gratis, będziesz mógł sprzedać na Allegro albo podarować koledze.
— Zabawna jesteś.
— Odejdź, póki masz okazję.
— Nic złego nie zrobiłem. Dlaczego każesz mi odejść?
— Jesteś demonem, do licha ciężkiego. Mieszkańcem piekła, twoi pobratymcy nie są raczej skorzy do pomagania ludziom. Zresztą Nocturny też stamtąd pochodzą. Dlaczego miałabym ci pozwolić wejść do wioski i narażać tych ludzi? - zapytała wściekle Nena i dodała: — Tutaj nie ma dla ciebie miejsca.
— Demony i wampiry za sobą nie przepadają.
— To już nie mój problem — oznajmiła, wyciągając miecz i skierowała jego ostrze ku Daemonowi. — Mówię po raz ostatni, odejdź.
because we will always be there
— Coś się stało?! —
usłyszała w oddali głos Alwariego. — Nena, na co czekasz? Chodź!
— Już idę — odpowiedziała, po raz ostatni sprawdzając, że demona nigdzie nie ma.
W końcu upewniwszy się, że wiosce nic nie zagraża, przeszła przez bramę i dołączyła do Alwariego.
— Co ci tak śpieszno?
— Henock mówił, że obiad już czeka. Dla ciebie także, zwłaszcza że miał jakąś sprawę.
— A ty?
— Ja też idę. Mam się zająć tym wojownikiem.
— Ach… Rozumiem. Widać, Henock nie próżnuje — zaśmiała się Nena.
— Już idę — odpowiedziała, po raz ostatni sprawdzając, że demona nigdzie nie ma.
W końcu upewniwszy się, że wiosce nic nie zagraża, przeszła przez bramę i dołączyła do Alwariego.
— Co ci tak śpieszno?
— Henock mówił, że obiad już czeka. Dla ciebie także, zwłaszcza że miał jakąś sprawę.
— A ty?
— Ja też idę. Mam się zająć tym wojownikiem.
— Ach… Rozumiem. Widać, Henock nie próżnuje — zaśmiała się Nena.
Dotarłam i tutaj. Liczyłam raczej na ciąg dalszy z nowego świata, ale nie narzekam. Deamon... Intrygująca postać. Do tego dość szybko doprowadził Nenę do wściekłości, a to chyba wyczyn^^ Cóż, pozostaje czekać na kolejne wskazówki, żeby dowiedzieć się, co kombinujesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Staram się nowe światy wplatać powoli, żeby było łatwiej się połapać i żeby było ciekawiej.
Usuń