poniedziałek, 19 marca 2018

Part 1: Chapter 4 ~ Curreau de Vil.


Trembling

            Coś w nich uderzyło i upadła na ziemię. Jej ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze. Czuła, że uchodzi z niej życie. Umiera. Znowu… Czyli jednak było jej to pisane. Zginąć tak czy inaczej. Nie było dla niej ratunku. Zamknęła oczy. Już się nie bała. Nareszcie spotka się z najbliższymi.

Crawling across my skin

            Tymczasem Nena zamarła na moment, zatrwożona tym, co zobaczyła. Czuła pod skórą coś, jakby mrowienie, a to uczucie przerodziło się w pieczenie. Trawił ją gniew.
            — Zapłacisz mi za to Curreau — zawarczała, zaciskając mocniej dłonie na rękojeści miecza.
            Tak właśnie się nazywał. Curreau de Vil był przywódcą Klanu Nocy. Najsilniejszym i najbardziej niebezpiecznym wampirem w tym świecie. Nawet Nena musiała być czujna w starciu z nim. Zwłaszcza gdy jej siła była dość mocno ograniczona.

Feeling your cold dead eyes

            Jednak tym razem gniew był silniejszy. Nena zgromiła go spojrzeniem, tak zimnym, jak nigdy. Aż się uśmiechnął, widząc u niej taką reakcję. Zazwyczaj ciężko było ją wyprowadzić z równowagi. Pilnowała się, wiedząc, że oni lubią jej gniew i strach.
            Zamachnęła się mieczem, ale Curreau zrobił unik. Nie przewidział jednak tego, że to była tylko podpucha. Zorientował się, dopiero gdy zobaczył, jak dziewczyna porusza ustami, mamrocząc coś pod nosem. Było jednak za późno i na moment oślepiło go światło. Potem poczuł silne uderzenie i coś odrzuciło go na sporą odległość.
            Już prawie zapomniał, że nie ona nie jest zwyczajnym człowiekiem. Była taka niepozorna. Spodziewał się, że zaraz zaatakuje, ale ona przyklęknęła przy dziewczynie, którą przed chwilą zabił. Przez moment zastanawiał się, czy przeszkodzić jej od razu, czy poobserwować rozwój wydarzeń. To mógł być ciekawy pokaz.

Stealing the life of mine

            Dryfowała w ciemności. A jednak chłód powoli ustępował. Teraz czuła przyjemne ciepło. Kojące. Mrok zaczął się rozrzedzać. Zobaczyła pochylającą się nad nią Nenę i jakieś dziwne, jasnozielone światło. Nie wiedziała, co to, ale czuła się bezpieczna.
            — Trzymaj się — powiedziała Nena. — Wytrzymaj jeszcze trochę. Nic ci nie będzie.
            — Za tobą — wyszeptała, widząc zbliżającego się Curreau.
            Przeraziła się, widząc, że Nena nie reaguje. Wierzgnęła lekko, widząc nadchodzące z góry szpony. Jednak one zdawały się odbić od powietrza jak od tarczy. I dopiero gdy zielony blask zniknął, szatynka podniosła się z ziemi, kierując ostrze miecza na wroga.
            — Aż tak zależy ci, żeby ją uratować? — zakpił tamten.
            — Aż tak mi zależy, by nie dać ci satysfakcji — odparła, marszcząc brwi.
            Ruszyła do ataku, wciąż szepcząc coś cicho. Bezlitośnie cięła powietrze raz za razem, nie dając Curreau zbyt wiele okazji do ataku. Wiedziała, że to może skończyć się źle.
            Zaskoczony wampir czuł, że traci grunt pod nogami i wiedział, że to kolejna z jej sztuczek. Gdyby miał wskazać najbardziej uciążliwą istotę na świecie, wskazałby właśnie ją. Była jak wrzód na tyłku, drzazga w oku. Zawsze wchodziła mu w drogę.
            — To wszystko, na co cię stać? — zakpił, chcąc sprowokować ją bardziej. Być może wtedy popełniłaby jakiś głupi błąd i się odsłoniła. — Ty i te twoje małe sztuczki… Ale wiesz, że to cię nie uratuje… W ostateczności nikogo nie zdołasz ocalić. W końcu wygramy, a ty będziesz tylko mogła patrzeć, jak giną.
            Wiedziała, że mówił to specjalnie. Chciał ją sprowokować. Wystarczyło, że na ułamek sekundy wytrąci ją z równowagi i zaatakuje. Wiedziała, a mimo to, zadrżała na jego słowa. To, co mówił… Doskonale znał ludzkie słabości. Potrafił łatwo wyciągnąć na wierzch wszystko, czego się bała.
            Ale tego dnia nie było mu dane wygrać. Zanim Nena zdążyła stracić koncentrację, pojawił się Alwari i jeszcze dwóch innych wojowników. Ich pojawienie się, dodało jej otuchy. Razem zmusili Klan Nocy do odwrotu.

I believe in you

            Obudziła się, co było dziwne. Wiedziała, że powinna była umrzeć. Że to wszystko jest niemożliwe, a jednak nie było snem. Dotknęła ostrożnie szyi i poczuła pod palcami opatrunek. Przypomniała sobie wszystko i potrząsnęła głową w niedowierzaniu.
            Gdy weszła do salonu, zastała Nenę siedzącą na kanapie i pijącą kawę. Przeszła obok i stanęła za stolikiem, wpatrując się z powagą w szatynkę. Chwyciła się pod boki i oznajmiła:
            — Musimy porozmawiać.
            — Domyślam się — odparła spokojnie Nena. — Podejrzewałam, że w końcu do tego dojdzie. Jednak może najpierw coś zjesz? Spałaś dwa dni.
            — Nie wymigasz się.
            — Wcale nie próbuję. Wiem, że należą ci się pewne wyjaśnienia.
            — Kim tak naprawdę jesteś? Bo na pewno nie jesteś zwykłym człowiekiem. Czy to możliwe, że jesteś jedną z nich?
            — Nie, nie, wypraszam sobie — roześmiała się Nena. — Jestem stuprocentowym człowiekiem, choć masz rację, że nie takim do końca zwyczajnym. Nie pochodzę z tego świata.
            — Tak myślałam…
            — Och, a więc podejrzewałaś? — zdziwiła się i kontynuowała: — Jestem uczennicą wiedźmy wymiarów. Użyłam trochę magii, by zyskać przewagę nad Curreau. Tę samą magię wykorzystałam też, by oba te razy utrzymać cię przy życiu — wyznała. — Jednak oryginalnie w tym świecie nie istnieje coś takiego jak magia. A mnie obowiązują zasady panujące w danym świecie. Toteż użycie magii kosztuje mnie tutaj dużo więcej energii. Dlatego tak długo wtedy spałam…
            — To wyjaśnia, dlaczego nie mogłam cię dobudzić i dlaczego jeszcze żyję.
            — Tak. Uratowałam cię, dlatego że to właśnie robię. Ale jak mówiłam, obowiązują mnie pewne zasady. Mogę wam pomóc, ale nie ocalić tego świata. Nie jestem bohaterką, która poprowadzi was do zwycięstwa. To wy musicie stanąć do walki. Ja jestem jedynie od tego, by trwać u waszego boku i was wspierać. A ty masz w sobie potencjał, Ingri.
            — Dziwne masz te zasady…
            — Też ich nie lubię, ale niestety to nie ode mnie zależy.
            — A co z Klanem Nocy? — zapytała Ingri.
            — Pochodzą z tego samego świata, co ja. Istnieją od tysięcy lat. Podejrzewam, że to oni zniszczyli poprzednią cywilizację, na ruinach, której powstał świat, który znasz. W moim świecie zwie się ich wampirami.
            — I myślisz, że ja mogę im się przeciwstawić?
            — Mniej więcej.
            — Rozumiem. Jednak nie do końca się z tobą zgadzam.
            — Przyjęłaś to nadzwyczaj spokojnie — zauważyła Nena, marszcząc brwi.
            — Cóż… Na tyle, na ile cię już poznałam, potrafię stwierdzić, że mówisz prawdę. Teraz rozumiem, co miał na myśli Alwari, mówiąc, że przy tobie po prostu się wie, że można ci ufać, że jesteś po naszej stronie.
            — Tak powiedział? — zdziwiła się Nena, ale na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
            — Tak. I ja też ci ufam.
            — Powierzam ci opiekę nad tą wioską, gdy mnie nie będzie.
            — Odchodzisz? — zaniepokoiła się Ingri.
            — Nie, nie dziś. Lecz pewnego dnia, gdy tutaj zapanuje pokój, odejdę i już nie wrócę. Jest tak wiele światów, gdzie jestem potrzebna… Nie posiadam mocy, by być we wszystkich jednocześnie.

I can show you that

            Bezgraniczna ciemność. A w niej lustra. Duże, w pięknie zdobionych, złotych ramach. Wisiały w przestrzeni pomiędzy światami w równych odległościach od siebie. Były ich tysiące, a może miliony, miliardy… Każde lustro było przejściem do jednego z nieskończonej ilości wymiarów.
            Ale jedno z nich świeciło jasnym światłem. Chwilę później jego tafla zburzyła się, niczym woda, do której wrzuci się kamień. Pręgi rozchodziły się coraz mocniej, aż w końcu z powierzchni wyłoniła się dłoń. Potem druga i jeszcze głowa.
            Szatynka wyskoczyła z lustra i bez strachu postawiła nogę w ciemności, zupełnie jakby stała na podłodze. A jednak nie było tam nic poza lustrami. Westchnęła ciężko i wyszeptała jakąś formułkę. A potem jakby nigdy nic zniknęła w kolejnym z luster.
            Choć to jedno wyróżniało się spośród pozostałych. Było o wiele większe niż pozostałe, z białą ramą. Nie łatwo było je pomylić. Było przejściem do głównego świata, tego, z którego pochodziła. Wróciła do domu.

I can see right through

            Znalazła się w czymś, co przypominało leśną chatkę. Pełno było tam ziół i fiolek, a ściany pokryte były regałami z masą książek.
            — Wróciłam! — krzyknęła w głąb domu. — Beatrice, jesteś tu?
            — Jestem — padło po chwili i do pokoju weszła kobieta w średnim wieku.
            Długie, brązowe włosy spięte miała w kok. Ubrana była w dziwną szatę. Zupełnie niepasującą do dzisiejszych czasów. Spojrzała na dziewczynę z troską i uśmiechnęła się, widząc, że jest cała i zdrowa.
            — Jak poszło?
            — Kolejny atak Klanu Nocy został odparty. Ingri ma się świetnie i podejrzewam, że niebawem stanie się jeszcze silniejsza. Ale ty i tak to wiesz, prawda? — zaśmiała się Nena.
            — Masz rację, zajrzałam kilka razy do kryształowej kuli. Długo cię nie było.
            — Cóż mogę rzec…
            — Najlepiej prawdę.
            — No co? Przecież wszystko się udało.

All your empty lies

            — Zapomniałaś wspomnieć o tym, że używałaś magii.
            — Do pokonania Curreau. Dobrze wiesz, że inaczej się nie da — broiła się Nena.
            — A wspomnienia tej dziewczyny?
            — Ach… To? Cóż… Potrzebowała pomocy.
            — Takim kosztem? — zdenerwowała się Beatrice.
            — Zaraz tam wielkim kosztem. Potrzebowała tego… A jakbyś zapomniała, pomaganie ludziom to moje zadanie.
            — Ale nie za taką cenę. Nie możesz brać ich cierpienia na siebie, ich bólu. To coś, z czym sami muszą sobie poradzić.
            — Tylko trochę… Chciałam, żeby poczuła się lepiej.
            — Koniec dyskusji. Nie możesz robić sobie aż takiej krzywdy — ucięła Beatrice.
            — Ale nic mi nie jest — westchnęła Nena. — Pospałam dwa dni i czuję się dobrze.
            — Na szczęście — stwierdziła Beatrice, kręcąc głową z dezaprobatą. — Moja droga, wiesz, że te zasady są dla twojego dobra. Nie możesz ich ignorować.
            — Raz czy dwa nic się nie stanie.
            — Raz czy dwa, a potem znowu i jeszcze raz. To się kiedyś źle skończy.
            — Obiecuję, że będę już ostrożniejsza.
            — Zawsze tak mówisz — westchnęła Beatrice. — Zdaje się, że już w ogóle nie słuchasz moich rad.
            — Oczywiście, że słucham! Jesteś moją mentorką i nauczycielką. To ty nauczyłaś mnie tego wszystkiego i dałaś możliwość pomagać ludziom.
            — To prawda.
            — Chyba mi nie powiesz, że żałujesz?
            — Zwyczajnie martwię się o ciebie. Czy to źle?
            — Nie, ale chciałabym, żebyś mi trochę bardziej zaufała — oznajmiła spokojnie Nena. — Doceniam twoją troskę i jestem ci wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Odnalazłam swoje powołanie w tym, co robię. Nawet jeśli zapłacę za to wysoką cenę, nie poddam się. Zresztą potrafię o siebie już zadbać.
            — Wiem, moja droga. Stałaś się silna i niezależna — rzekła z powagą Beatrice. — Już nie potrzebujesz mojej pomocy i rady na każdym kroku. Samodzielnie decydujesz o swoim postępowaniu. Taka kolej rzeczy.
            — Skoro już mówimy o byciu silnym. Może wreszcie przestaniesz mi zabraniać dalszej nauki? Wrogowie rosną w siłę. Nie mogę zostać w tyle. Muszę stać się silniejsza.
            — Na razie to musisz iść do szkoły.
            — Cały czas do niej chodzę — zaprotestowała Nena.
            — Nie możesz cały czas używać zaklęcia rozszczepienia duszy. Od czasu do czasu musisz spędzić dzień jak normalna dziewczyna w twoim wieku. To twój odpoczynek i obowiązek.
            — Do bani… Słowo odpoczynek i obowiązek się nie łączą.
            — Musisz mieć normalne życie — stwierdziła z powagą Beatrice.
            — Nigdy nie będzie normalne… A ja nie chcę siedzieć na lekcjach.
            — Musisz się uczyć, jeśli chcesz być silniejsza.
            — Muszę trenować.
            — Wiedza też jest potrzebna. Koniec tematu.

1 komentarz:

  1. Nie skomentowałam? Dziwne. Fajnie, że pokazałaś, kim jest Nena trochę bardziej niż na początku. Ten ostatni dialog rodzi pytanie, ile lat ma Nena, skoro nadal uczęszcza do szkoły? Bo wydawało mi się początkowo, że jest raczej młodą kobietą nie zaś dziewczyną.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń