I believe in you
Gdy Nena wróciła, zastała Ingri
siedzącą w fotelu w salonie. Nie była jednak zaskoczona tym widokiem. Właściwie
spodziewała się zastać ją tam prędzej czy później. I miała rację.
— Cieszę się, że się obudziłaś
— oznajmiła na powitanie. — Jak masz na imię?
— Ingri — padło w odpowiedzi. — Ty musisz być Nena.
— Och? A kto ci o mnie powiedział? — zdziwiła się szatynka.
— Ten blondyn… A… A…
— Alwari? Był tutaj? Dał ci jeść? Zrobił ci herbaty? Co mówił?
— Zadajesz strasznie dużo pytań…
— Cóż... Nie mogłam się doczekać, aż się obudzisz — oświadczyła radośnie Nena. — Dlatego tak mnie cieszy ta rozmowa.
— Dlaczego mnie uratowałaś?
— Dlaczego? To trochę dziwne pytanie — zamyśliła się Nena. — Właściwie… Czy potrzebowałam jakiegoś konkretnego powodu, by chcieć ocalić czyjeś życie?
— Zrobiło ci się mnie żal? Chciałaś poczuć się lepiej, ratując kogoś?
— Cóż… Tak po prostu miało być — odparła po chwili Nena i wzruszyła ramionami. — Zaraz przygotuję jakieś jedzenie.
— A co jeśli ja nie chcę żyć?
— Być może. Ale wierzę w ciebie. Wierzę, że znajdziesz powód, by żyć, że znajdziesz w sobie siłę.
Ingri prychnęła tylko w odpowiedzi, ale Nena nic sobie z tego nie robiła. Z uśmiechem na ustach zaczęła krzątać się po kuchni połączonej z salonem. Wiedziała, że Ingri cały czas ją obserwuje, ale wątpiła w to, żeby dziewczyna stanowiła jakieś większe zagrożenie. Z całą pewnością czuła się zagubiona w nowym miejscu. Przeżyła wiele ciężkich chwil, ale miała w sobie siłę, by z czasem zaaklimatyzować się w nowym domu i otrząsnąć po wydarzeniach z przeszłości.
— Ingri, ile masz lat? — zaciekawiła się nagle Nena. — Wyglądasz naprawdę młodo jak na wojowniczkę.
— Dwadzieścia pięć…
— O! To jesteś ode mnie starsza — stwierdziła Nena, nie kryjąc zaskoczenia. — Ja mam niecałe siedemnaście.
— Wyglądasz na starszą.
— Wiem… Ciągle to słyszę.
— Poza tym, otacza cię dziwna aura, inna niż ludzi, których dotychczas spotkałam — powiedziała Ingri, uważnie obserwując szatynkę.
— Naprawdę? No cóż…
— Ingri — padło w odpowiedzi. — Ty musisz być Nena.
— Och? A kto ci o mnie powiedział? — zdziwiła się szatynka.
— Ten blondyn… A… A…
— Alwari? Był tutaj? Dał ci jeść? Zrobił ci herbaty? Co mówił?
— Zadajesz strasznie dużo pytań…
— Cóż... Nie mogłam się doczekać, aż się obudzisz — oświadczyła radośnie Nena. — Dlatego tak mnie cieszy ta rozmowa.
— Dlaczego mnie uratowałaś?
— Dlaczego? To trochę dziwne pytanie — zamyśliła się Nena. — Właściwie… Czy potrzebowałam jakiegoś konkretnego powodu, by chcieć ocalić czyjeś życie?
— Zrobiło ci się mnie żal? Chciałaś poczuć się lepiej, ratując kogoś?
— Cóż… Tak po prostu miało być — odparła po chwili Nena i wzruszyła ramionami. — Zaraz przygotuję jakieś jedzenie.
— A co jeśli ja nie chcę żyć?
— Być może. Ale wierzę w ciebie. Wierzę, że znajdziesz powód, by żyć, że znajdziesz w sobie siłę.
Ingri prychnęła tylko w odpowiedzi, ale Nena nic sobie z tego nie robiła. Z uśmiechem na ustach zaczęła krzątać się po kuchni połączonej z salonem. Wiedziała, że Ingri cały czas ją obserwuje, ale wątpiła w to, żeby dziewczyna stanowiła jakieś większe zagrożenie. Z całą pewnością czuła się zagubiona w nowym miejscu. Przeżyła wiele ciężkich chwil, ale miała w sobie siłę, by z czasem zaaklimatyzować się w nowym domu i otrząsnąć po wydarzeniach z przeszłości.
— Ingri, ile masz lat? — zaciekawiła się nagle Nena. — Wyglądasz naprawdę młodo jak na wojowniczkę.
— Dwadzieścia pięć…
— O! To jesteś ode mnie starsza — stwierdziła Nena, nie kryjąc zaskoczenia. — Ja mam niecałe siedemnaście.
— Wyglądasz na starszą.
— Wiem… Ciągle to słyszę.
— Poza tym, otacza cię dziwna aura, inna niż ludzi, których dotychczas spotkałam — powiedziała Ingri, uważnie obserwując szatynkę.
— Naprawdę? No cóż…
I can show you that
— Niczym się nie martw —
oznajmiła Nena, uśmiechając się pokrzepiająco. — Zjemy i skołuję ci jakieś
zimowe ubrania. Oprowadzę cię po wiosce. Jeśli czegoś nie wiesz lub
potrzebujesz, daj znać.
— Nic od ciebie nie chcę — warknęła Ingri, strosząc się. — Chcę tylko z powrotem mój miecz.
— Nie jesteś w pełni sił.
— Doceniam to, co dla mnie zrobiłaś, ale nie potrzebuję litości.
— To nie litość — odparła poważnym tonem Nena. — Gdy odzyskasz pełnię sił, jak każdy dostaniesz swoją robotę. Teraz jednak masz odpoczywać.
— Czyli znalazłaś sobie robotnika — zauważyła Ingri, mrużąc oczy.
— Nie ja — odparła spokojnie Nena. — Wioska. I nie robotnika, a wojownika sądząc po ekwipunku, jaki miałaś przy sobie oraz bliznach.
— Więc zbieracie wojowników.
— Ludzi. Zbieramy ludzi — rzekła z powagą Nena. — Ich zawsze warto ratować. Zwłaszcza w tym świecie, gdzie jest ich tak mało…
— W tym świecie? — zdziwiła się Ingri.
— Nie zawracaj sobie głowy doborem słów. Rzecz w tym, że każde życie jest coś warte.
— Nie potrzebuję ratunku. Powiedz, jak odpracować za tę przysługę, a potem odejdę.
— Nie musisz teraz niczego odpracowywać.
— W takim razie dziękuję za wszystko i żegnaj — rzuciła Ingri i ruszyła do wyjścia.
— Stój — rozkazała Nena, marszcząc brwi. Ton jej głosu mroził krew w żyłach. — To powiem tak, żebyś zrozumiała. Przez kilka tygodni byłaś nieprzytomna, a ja utrzymywałam cię przy życiu, dopóki się nie obudzisz. Musisz jeść i odpoczywać, by odzyskać pełnię sił. Obecnie nigdzie nie dotrzesz. Padniesz kawałek za wioską i przysporzysz nam tylko więcej kłopotów. Tym bardziej nie uda ci się pomścić bliskich — dodała z powagą. — Ale my damy ci taką możliwość, jeśli zadbasz o siebie i staniesz razem z nami do walki z Klanem Nocy.
— Twierdzisz, że mam żyć dla zemsty?
— Jeśli tego akurat potrzebujesz, powodu do życia, to tak. Tak właśnie twierdzę. A z czasem na pewno znajdziesz lepsze powody.
— Nic od ciebie nie chcę — warknęła Ingri, strosząc się. — Chcę tylko z powrotem mój miecz.
— Nie jesteś w pełni sił.
— Doceniam to, co dla mnie zrobiłaś, ale nie potrzebuję litości.
— To nie litość — odparła poważnym tonem Nena. — Gdy odzyskasz pełnię sił, jak każdy dostaniesz swoją robotę. Teraz jednak masz odpoczywać.
— Czyli znalazłaś sobie robotnika — zauważyła Ingri, mrużąc oczy.
— Nie ja — odparła spokojnie Nena. — Wioska. I nie robotnika, a wojownika sądząc po ekwipunku, jaki miałaś przy sobie oraz bliznach.
— Więc zbieracie wojowników.
— Ludzi. Zbieramy ludzi — rzekła z powagą Nena. — Ich zawsze warto ratować. Zwłaszcza w tym świecie, gdzie jest ich tak mało…
— W tym świecie? — zdziwiła się Ingri.
— Nie zawracaj sobie głowy doborem słów. Rzecz w tym, że każde życie jest coś warte.
— Nie potrzebuję ratunku. Powiedz, jak odpracować za tę przysługę, a potem odejdę.
— Nie musisz teraz niczego odpracowywać.
— W takim razie dziękuję za wszystko i żegnaj — rzuciła Ingri i ruszyła do wyjścia.
— Stój — rozkazała Nena, marszcząc brwi. Ton jej głosu mroził krew w żyłach. — To powiem tak, żebyś zrozumiała. Przez kilka tygodni byłaś nieprzytomna, a ja utrzymywałam cię przy życiu, dopóki się nie obudzisz. Musisz jeść i odpoczywać, by odzyskać pełnię sił. Obecnie nigdzie nie dotrzesz. Padniesz kawałek za wioską i przysporzysz nam tylko więcej kłopotów. Tym bardziej nie uda ci się pomścić bliskich — dodała z powagą. — Ale my damy ci taką możliwość, jeśli zadbasz o siebie i staniesz razem z nami do walki z Klanem Nocy.
— Twierdzisz, że mam żyć dla zemsty?
— Jeśli tego akurat potrzebujesz, powodu do życia, to tak. Tak właśnie twierdzę. A z czasem na pewno znajdziesz lepsze powody.
I can see right through
Po kilku dniach Ingri czuła się dużo lepiej, choć
niepokoiły ją trochę słowa Neny. Wyglądało to tak, jakby była w gorszym stanie,
niż sama sądzi. Spacerowała już samodzielnie po wiosce, ale nie odważyła się
jeszcze trenować. Rana wciąż bolała. Unikała też ludzi, co prawda nikt nie
traktował jej, jak kogoś obcego, ale nie miała ochoty na zaprzyjaźnianie się z
nimi.
Nie dostała jeszcze żadnej pracy ani nikt nie poprosił ją o pomoc, nawet gdy raz sama ją zaoferowała. Opuszczać wioski też nie mogła, co ją wkurzało. Ale dostosowała się do zasad. Jakkolwiek jej się to nie podobało, miała świadomość, że zawdzięcza tym ludziom życie, a Nena wyraziła się dość jasno.
Zresztą w tej dziewczynie było coś dziwnego. Była dobrych kilka lat młodsza od Ingri, a mimo to wyraźnie było widać, że uczestniczy w wielu ważnych zebraniach ze starszyzną. Wszyscy traktowali ją po przyjacielsku, a niektórzy nawet z nadzwyczajnym szacunkiem, jakby miała tu spory autorytet. Czyżby aż tak zasłużyła się w boju, mimo młodego wieku?
No i znikała bez słowa. O ile czasem dało się zauważyć, że idzie z grupą na polowanie lub trenowała z wojownikami, czasami po prostu nigdzie jej nie było. Nigdy nic nie mówiła i nikt też nie pytał. A przecież to było strasznie podejrzane.
— Alwari — zagadnęła do blondyna Ingri, gdy zobaczyła go ostrzącego swoją broń. Nie miała ochoty na pogawędkę, ale musiała dowiedzieć się czegoś na temat Neny. — Mogę o coś zapytać?
— Pewnie! — odparł entuzjastycznie. — Pytaj, o co tylko chcesz.
— Chodzi o Nenę.
— Ani trochę mnie to nie dziwi — stwierdził, uśmiechając się pobłażliwie.
— Ona jest… Kim ona jest? Tak naprawdę.
— Hm... — zamyślił się Alwari. Spojrzał na Ingri i poklepał pień, na którym siedział, mówiąc: — Przycupnij sobie, nie stój tak. Rozumiem, dlaczego pytasz o Nenę i chyba wiem, co masz na myśli, ale nie jestem pewien, czy umiem ci na to odpowiedzieć.
— Jest dziwna — wyznała cicho Ingri.
— Jest dziwna, masz rację — przyznał blondyn i na moment pogrążył się w myślach. — To było dwa lata temu… Zaatakował nas wtedy Klan Nocy. Prawie wszyscy wojownicy ruszyli do boju i tylko kilku zostało w wiosce na wszelki wypadek — zaczął swoją opowieść i na chwilę przestał ostrzyć broń, wpatrując się w melancholijnie w błyszczącą stal. — Nena po prostu się pojawiła. W samym środku pola walki. Myślałem, że jest z jakiejś innej wioski i przypadkowo została wciągnięta w całe to zamieszanie albo że to jakaś pułapka Klanu Nocy. Wyglądała na odrobinę zagubioną, ale szybko odzyskała rezon. Wszystko działo się szybko, odpierałem ataki wrogów, ale gdy spojrzałem po raz drugi, nagle miała w dłoni miecz i włączyła się do walki. Była po naszej stronie.
— Tak po prostu się pojawiła i zaczęła walczyć?
— Dosłownie. Wszyscy byli tak samo zaskoczeni. Klan Nocy chyba nawet bardziej niż my. Wyglądało to tak, jakby się jej przestraszyli — stwierdził Alwari, marszcząc brwi. — Była naprawdę silna. Z jej pomocą udało nam się odeprzeć atak, inaczej moglibyśmy nie dać rady. Po wszystkim pomogła nam zająć się rannymi, więc zabraliśmy ją do Henocka, szefa wioski.
— Myślałam, że Nena jest jego wnuczką albo coś. Wydaje się być tutaj kimś ważnym…
— Bo poniekąd jest. Ale po kolei — zaśmiał się blondyn. — Henock ją przesłuchiwał. On i starszyzna. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, co im powiedziała. Jednak po wszystkim Henock oznajmił, że można jej ufać i że zostanie z nami. Nena wiele nas nauczyła. Jak się bronić przed Klanem Nocy i wiele innych rzeczy. Zrobiła dla nas ogromnie wiele. Jest zawsze taka pogodna, pełna wiary i pomocna. Siłą rzeczy stała się jedną z nas. Wszyscy ją kochają. Wieczorami opowiada też dzieciom bajki przy ognisku.
— Przecież to wszystko jest jakieś podejrzane — stwierdziła Ingri.
— To prawda, ale jeśli czegoś jestem w życiu pewien, to tego, że mogę zaufać Nenie. Będąc przy niej, po prostu się to wie.
Nie dostała jeszcze żadnej pracy ani nikt nie poprosił ją o pomoc, nawet gdy raz sama ją zaoferowała. Opuszczać wioski też nie mogła, co ją wkurzało. Ale dostosowała się do zasad. Jakkolwiek jej się to nie podobało, miała świadomość, że zawdzięcza tym ludziom życie, a Nena wyraziła się dość jasno.
Zresztą w tej dziewczynie było coś dziwnego. Była dobrych kilka lat młodsza od Ingri, a mimo to wyraźnie było widać, że uczestniczy w wielu ważnych zebraniach ze starszyzną. Wszyscy traktowali ją po przyjacielsku, a niektórzy nawet z nadzwyczajnym szacunkiem, jakby miała tu spory autorytet. Czyżby aż tak zasłużyła się w boju, mimo młodego wieku?
No i znikała bez słowa. O ile czasem dało się zauważyć, że idzie z grupą na polowanie lub trenowała z wojownikami, czasami po prostu nigdzie jej nie było. Nigdy nic nie mówiła i nikt też nie pytał. A przecież to było strasznie podejrzane.
— Alwari — zagadnęła do blondyna Ingri, gdy zobaczyła go ostrzącego swoją broń. Nie miała ochoty na pogawędkę, ale musiała dowiedzieć się czegoś na temat Neny. — Mogę o coś zapytać?
— Pewnie! — odparł entuzjastycznie. — Pytaj, o co tylko chcesz.
— Chodzi o Nenę.
— Ani trochę mnie to nie dziwi — stwierdził, uśmiechając się pobłażliwie.
— Ona jest… Kim ona jest? Tak naprawdę.
— Hm... — zamyślił się Alwari. Spojrzał na Ingri i poklepał pień, na którym siedział, mówiąc: — Przycupnij sobie, nie stój tak. Rozumiem, dlaczego pytasz o Nenę i chyba wiem, co masz na myśli, ale nie jestem pewien, czy umiem ci na to odpowiedzieć.
— Jest dziwna — wyznała cicho Ingri.
— Jest dziwna, masz rację — przyznał blondyn i na moment pogrążył się w myślach. — To było dwa lata temu… Zaatakował nas wtedy Klan Nocy. Prawie wszyscy wojownicy ruszyli do boju i tylko kilku zostało w wiosce na wszelki wypadek — zaczął swoją opowieść i na chwilę przestał ostrzyć broń, wpatrując się w melancholijnie w błyszczącą stal. — Nena po prostu się pojawiła. W samym środku pola walki. Myślałem, że jest z jakiejś innej wioski i przypadkowo została wciągnięta w całe to zamieszanie albo że to jakaś pułapka Klanu Nocy. Wyglądała na odrobinę zagubioną, ale szybko odzyskała rezon. Wszystko działo się szybko, odpierałem ataki wrogów, ale gdy spojrzałem po raz drugi, nagle miała w dłoni miecz i włączyła się do walki. Była po naszej stronie.
— Tak po prostu się pojawiła i zaczęła walczyć?
— Dosłownie. Wszyscy byli tak samo zaskoczeni. Klan Nocy chyba nawet bardziej niż my. Wyglądało to tak, jakby się jej przestraszyli — stwierdził Alwari, marszcząc brwi. — Była naprawdę silna. Z jej pomocą udało nam się odeprzeć atak, inaczej moglibyśmy nie dać rady. Po wszystkim pomogła nam zająć się rannymi, więc zabraliśmy ją do Henocka, szefa wioski.
— Myślałam, że Nena jest jego wnuczką albo coś. Wydaje się być tutaj kimś ważnym…
— Bo poniekąd jest. Ale po kolei — zaśmiał się blondyn. — Henock ją przesłuchiwał. On i starszyzna. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, co im powiedziała. Jednak po wszystkim Henock oznajmił, że można jej ufać i że zostanie z nami. Nena wiele nas nauczyła. Jak się bronić przed Klanem Nocy i wiele innych rzeczy. Zrobiła dla nas ogromnie wiele. Jest zawsze taka pogodna, pełna wiary i pomocna. Siłą rzeczy stała się jedną z nas. Wszyscy ją kochają. Wieczorami opowiada też dzieciom bajki przy ognisku.
— Przecież to wszystko jest jakieś podejrzane — stwierdziła Ingri.
— To prawda, ale jeśli czegoś jestem w życiu pewien, to tego, że mogę zaufać Nenie. Będąc przy niej, po prostu się to wie.
All your empty lies
Trenowała już od kilku
godzin. Sama na obrzeżach wioski, z daleka od ludzi. Chciała jak najszybciej
wrócić do formy i ruszyć do walki z Klanem Nocy. Skupiona, nie zauważyła, że
ktoś obserwuje ją od dłuższej chwili.
Nena stała za drzewem, przypatrując się ćwiczeniom Ingri. W końcu postanowiła wyjść z ukrycia. W mgnieniu oka pojawiła się przed czarnowłosą i sparowała cios. Tego Ingri się nie spodziewała, więc miecz wypadł jej z ręki.
— Brak ci czujności — stwierdziła Nena, ale uśmiechnęła się przyjaźnie. — Byłaś tak skupiona, że zapomniałaś o obserwowaniu otoczenia.
— Czego chcesz?
— Choć do nas. Ognisko już rozpalone — powiedziała Nena, kładąc dłoń na ramieniu Ingri. — Dotychczas nie przyszłaś ani razu na nasz wieczór opowieści przy ognisku. Nie możesz się tak alienować.
— Nie mam ochoty z wami siedzieć i marnować czasu — padło.
— Rozumiem. Nie chcesz się przywiązywać. Ale to nie jest właściwy sposób.
— To nie prawda.
— Wśród ludzi rany duszy goją się najszybciej.
— Nie dzięki. Moja dusza ma się dobrze.
— Zachowujesz się jak żeńska wersja Dereka Hale’a... — westchnęła cicho Nena.
— Kto?
— Nieważne… Jeśli zmienisz zdanie, przyjdź — rzuciła na odchodne Nena. — Mamy ognisko, kakao i opowieści. Może być fajnie.
— Nie. Dzięki.
Nena westchnęła raz jeszcze i powróciła w pobliże ogniska. Alwari właśnie dokładał do ognia, a dzieciaki, ubrane ciepło, zasiadły na okrytych futrami pniach ustawionych wokół ogniska. Tam właśnie zbierali się każdego wieczoru i dzieci z wioski nie chciały iść spać, dopóki nie usłyszały kolejnej opowiastki.
— Napijesz się czegoś? Może kakao?
— Poproszę — odparła z uśmiechem Nena i po chwili dostała kubek ciepłego napoju. — Wszyscy są? — zapytała, omiatając wzrokiem zgromadzonych. Potem spojrzała na rozgwieżdżone niebo. — Dziś opowiem wam o uczennicy wiedźmy.
— A jak miała na imię? — zapytało jedno z dzieci.
— Dagmara — odparła po chwili namysłu Nena. Miała wtedy dwanaście lat. Pewnej nocy przyśnił jej się dziwny sen. Widziała w nim wiedźmę, lecz nie taką straszną, jak w legendach. Była piękna i emanowała ciepłem, serdecznością… Wzywała Dagmarę. Dziewczynka postanowiła, że to sprawdzi. Wymknęła się z domu pod nieobecność rodziców i intuicyjnie podążyła w stronę lasu. Bała się. Nigdy wcześniej nie zapuszczała się sama tak daleko od domu. Ale wreszcie znalazła to, czego szukała.
— Co takiego znalazła?
— Magiczne przejście prowadzące do kryjówki wiedźmy. Portal połyskiwał zachęcająco między dwoma pochylonymi drzewami. Dagmara przeszła przez ten portal i znalazła się w czymś, co przypominało dom wewnątrz pnia ogromnego drzewa. Pachniało tam ziołami, wszędzie pełno było talizmanów i książek. Czuć było unoszącą się w powietrzu magię.
— I co dalej?
— Spotkała też wiedźmę. Wyglądała tak jak w śnie Dagmary. Powitała dziewczynkę ciepło, jakby czekała na nią od lat. Opowiedziała jej o sobie i o tym, co robi. Była strażniczką harmonii wszechświata. To ona pilnowała, by nikt nie zburzył pokoju na świecie. A potem zgodziła się przyjąć Dagmarę jako swoją uczennicę i następczynię. I tak dziewczynka poznała tajniki magii i broniła ludzi przed złem. Podobno do dziś przemieszcza się pomiędzy światami, pomagając tym, którzy tego potrzebują. Kto wie, może kiedyś ją spotkacie.
— Łoooł! — rozległo się. — Też tak chcę.
— Tak?
— Magia jest super!
Nena roześmiała się radośnie i powiedziała:
— Podobno magia jest prawdziwą naturą wszystkich ludzi. Z biegiem czasu i rozwoju cywilizacji zaniknęła, zagłuszona przez technologię. Jeśli uczyliście się historii starego świata, powinniście to wiedzieć. Technologia zniknęła wraz ze starą cywilizacją i teraz pozostały jedynie ruiny. Ale może magia nie zniknęła zupełnie. Jeśli będziesz w to wierzyć, może kiedyś odkryjesz ją w sobie. Choć niekoniecznie w takiej samej formie jak dawniej.
— Jeeej! Będę odkrywała w sobie magię! Chcę być jak Dagmara i ratować ludzi!
— Ale żeby to zrobić, trzeba się wyspać — dodała Nena. — I być dobrym, i pomagać rodzicom. Do tego też trzeba energii, więc dopijcie kakao i zmykajcie spać.
Nena stała za drzewem, przypatrując się ćwiczeniom Ingri. W końcu postanowiła wyjść z ukrycia. W mgnieniu oka pojawiła się przed czarnowłosą i sparowała cios. Tego Ingri się nie spodziewała, więc miecz wypadł jej z ręki.
— Brak ci czujności — stwierdziła Nena, ale uśmiechnęła się przyjaźnie. — Byłaś tak skupiona, że zapomniałaś o obserwowaniu otoczenia.
— Czego chcesz?
— Choć do nas. Ognisko już rozpalone — powiedziała Nena, kładąc dłoń na ramieniu Ingri. — Dotychczas nie przyszłaś ani razu na nasz wieczór opowieści przy ognisku. Nie możesz się tak alienować.
— Nie mam ochoty z wami siedzieć i marnować czasu — padło.
— Rozumiem. Nie chcesz się przywiązywać. Ale to nie jest właściwy sposób.
— To nie prawda.
— Wśród ludzi rany duszy goją się najszybciej.
— Nie dzięki. Moja dusza ma się dobrze.
— Zachowujesz się jak żeńska wersja Dereka Hale’a... — westchnęła cicho Nena.
— Kto?
— Nieważne… Jeśli zmienisz zdanie, przyjdź — rzuciła na odchodne Nena. — Mamy ognisko, kakao i opowieści. Może być fajnie.
— Nie. Dzięki.
Nena westchnęła raz jeszcze i powróciła w pobliże ogniska. Alwari właśnie dokładał do ognia, a dzieciaki, ubrane ciepło, zasiadły na okrytych futrami pniach ustawionych wokół ogniska. Tam właśnie zbierali się każdego wieczoru i dzieci z wioski nie chciały iść spać, dopóki nie usłyszały kolejnej opowiastki.
— Napijesz się czegoś? Może kakao?
— Poproszę — odparła z uśmiechem Nena i po chwili dostała kubek ciepłego napoju. — Wszyscy są? — zapytała, omiatając wzrokiem zgromadzonych. Potem spojrzała na rozgwieżdżone niebo. — Dziś opowiem wam o uczennicy wiedźmy.
— A jak miała na imię? — zapytało jedno z dzieci.
— Dagmara — odparła po chwili namysłu Nena. Miała wtedy dwanaście lat. Pewnej nocy przyśnił jej się dziwny sen. Widziała w nim wiedźmę, lecz nie taką straszną, jak w legendach. Była piękna i emanowała ciepłem, serdecznością… Wzywała Dagmarę. Dziewczynka postanowiła, że to sprawdzi. Wymknęła się z domu pod nieobecność rodziców i intuicyjnie podążyła w stronę lasu. Bała się. Nigdy wcześniej nie zapuszczała się sama tak daleko od domu. Ale wreszcie znalazła to, czego szukała.
— Co takiego znalazła?
— Magiczne przejście prowadzące do kryjówki wiedźmy. Portal połyskiwał zachęcająco między dwoma pochylonymi drzewami. Dagmara przeszła przez ten portal i znalazła się w czymś, co przypominało dom wewnątrz pnia ogromnego drzewa. Pachniało tam ziołami, wszędzie pełno było talizmanów i książek. Czuć było unoszącą się w powietrzu magię.
— I co dalej?
— Spotkała też wiedźmę. Wyglądała tak jak w śnie Dagmary. Powitała dziewczynkę ciepło, jakby czekała na nią od lat. Opowiedziała jej o sobie i o tym, co robi. Była strażniczką harmonii wszechświata. To ona pilnowała, by nikt nie zburzył pokoju na świecie. A potem zgodziła się przyjąć Dagmarę jako swoją uczennicę i następczynię. I tak dziewczynka poznała tajniki magii i broniła ludzi przed złem. Podobno do dziś przemieszcza się pomiędzy światami, pomagając tym, którzy tego potrzebują. Kto wie, może kiedyś ją spotkacie.
— Łoooł! — rozległo się. — Też tak chcę.
— Tak?
— Magia jest super!
Nena roześmiała się radośnie i powiedziała:
— Podobno magia jest prawdziwą naturą wszystkich ludzi. Z biegiem czasu i rozwoju cywilizacji zaniknęła, zagłuszona przez technologię. Jeśli uczyliście się historii starego świata, powinniście to wiedzieć. Technologia zniknęła wraz ze starą cywilizacją i teraz pozostały jedynie ruiny. Ale może magia nie zniknęła zupełnie. Jeśli będziesz w to wierzyć, może kiedyś odkryjesz ją w sobie. Choć niekoniecznie w takiej samej formie jak dawniej.
— Jeeej! Będę odkrywała w sobie magię! Chcę być jak Dagmara i ratować ludzi!
— Ale żeby to zrobić, trzeba się wyspać — dodała Nena. — I być dobrym, i pomagać rodzicom. Do tego też trzeba energii, więc dopijcie kakao i zmykajcie spać.
Milutka ta Nena, a przy okazji mądra. Nie przekonuje Ingri do życia samego w sobie, ale daje jej przyzwolenie na zemstę. Nieco to niebezpieczne, ale podoba mi się ten pomysł. No i opowieści na dobranoc - było na GPK - w których Nena odkrywa siebie. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, bo tematy z gpk bardzo mi pomogły ruszyć z tą historią, tak jak z ZD.
Usuń