piątek, 20 kwietnia 2018

Part 2: Chapter 1 ~ Lurking in the darkness.


(3 Doors Down - Citizen Soldier)
When that moment finally comes

 Beyond the boundaries of your city's lights

            Siedziała skupiona nad zeszytem, kurczowo zaciskając długopis. Pochylona w ostatniej ławce, by uniknąć czujnego spojrzenia nauczycielki. Cały czas notowała coś w skupieniu. Ale nie było to związane z lekcją. Tak jej się łatwiej słuchało na zajęciach, łatwiej było się skupić, gdy nie była kompletna.
            — Psst! — usłyszała Dagmara i spojrzała na siedzącą obok Esterę. Jej długie, kasztanowe loki opadały na oparcie krzesła. — Piszesz dalej o Nenie?
            — Tak — odpowiedziała cicho. — Kocham tą opowieść i muszę to pisać...
            — Też bym tak chciała... — zamyśliła się Estera.
            — Ta... Wolałabym nie musieć siedzieć w szkole — westchnęła ciężko. — Wolałabym być...

Stand the heroes waiting for your cries

            Stała na wzgórzu obserwując miasto skąpane w ciemnościach. Gdzieniegdzie jeszcze paliły się w oknach światła i uliczne latarnie. Lubiła taki widok. Prawie wszyscy spali, tylko ona nie. Nie całkowicie. Ale lubiła to zaklęcie, które pozwalało jej być jednocześnie w kilku miejscach naraz. Dzięki temu czuła, że nie marnuje czasu, ale nie brakowało jej też sił. Zazwyczaj nie.
            Choć wszystko miało też swoją drugą stronę. Jej doba zdawała się przez to znacznie dłuższa i choć nigdy się nie nudziła, walcząc, trenując i ucząc się, czuła się zmęczona. Nie fizycznie, lecz psychicznie. I czasem tęskniła za normalnym życiem, za czasem, gdy tak niewiele ją obchodziło. Ale teraz w porównaniu z tym, jej normalne życie wydawało się nudne i banalne. Zupełnie bezwartościowe.
            Ucieszyła się, gdy mentorka poinformowała ją o otworzeniu się bramy do kolejnego świata. To znaczyło, że jest potrzebna. Nie zwlekając, udała się tam i teraz obserwowała uważnie. Musiała jak najwięcej się dowiedzieć o świecie i w jak najkrótszym czasie.
            Wreszcie wyczuła to, na co czekała. W chwilę później usłyszała krzyk i przygryzła wargę. Miała nadzieję, że zdąży, nim Cienie kogoś dopadną. W różnych światach różnie je nazywano. Noxami, Umbrami lub Cieniami. W rzeczywistości były właśnie tym, cieniami. Nie miały konkretnego kształtu. Przyjmowały formę ciemnej chmury. Nie były silne, ale zyskiwały przewagę liczebną. Żywiły się negatywnymi emocjami ludzi i zatruwały duszę. A gdy stała się prawie tak czarna, jak one, zjadały ją.
            Mknęła uliczkami miasta, zbliżając się do celu. Po latach praktyki potrafiła już wyczuć energię Cieni, zbierających się w jakimś miejscu. W końcu skręciła w lewo i wyhamowała. Nie wyciągała miecza. Najłatwiej było pokonać je światłem. Jakimś zaklęciem lub ogniem. A Nena i takie sztuczki potrafiła. Ba! Od nich zaczynała swoją naukę, gdyż początkowo była w stanie walczyć jedynie z Noxami. Dopiero z biegiem lat stawiała czoła coraz to silniejszym oponentom.
            Lubiła magię. Zaklęcia różnego rodzaju. Ta sztuka sama w sobie nie była trudna, ale jak wszystko miała swój haczyk. Bowiem, zaklęcia nie wymagały jakiś skomplikowanych formułek. Właściwie w ogóle ich nie wymagały, jeśli już raz opanowało się dany czar. Choć wypowiedzenie jej nieco go wzmacniało.
            Ale nakierowanie takiego zaklęcia. W tym miejscu sprawa się komplikowała, gdyż wymagało to sprawnego wykonania bardzo trudnych i zawiłych obliczeń. I Nena podejrzewała, że właśnie dlatego magia w jej świecie zaniknęła z biegiem czasu. Nikt nie lubił matmy. Ona też nie, ale nie miała innego wyjścia.
            Stanowczo wolała magię intuicyjną, ale wymagała ona dużo więcej energii i miała spore szanse niepowodzenia, jeśli użytkownik był niedoświadczony. Wystarczył drobny błąd. Ale co łatwiejsze zaklęcia, jak to, którego używała do zniszczenia cieni, wykonać mogła bardzo łatwo.
            Pstryknęła palcami, kumulując z dłoni energię. Jasne światło pochłonęło najbliższą okolicę, a gdy zgasło, po Cieniach nie było ani śladu. Na ziemi leżał starszy jegomość. Czarne włosy przyprószone miał siwizną.
Podeszła do niego i sprawdziła puls. Wyglądało na to, że nic mu nie jest. Stracił jedynie przytomność. To się zdarzało nie raz. Spróbowała go obudzić, choć zajęło jej to dłuższą chwilę. Dostrzegła ranę na głowie. Musiał uderzyć się przy upadku.           Drobne rany potrafiła uleczyć przy odrobinie magii, choć był to powolny proces i wiele obliczeń.
            Mężczyzna obudził się, dopiero gdy rana zasklepiła się całkowicie. Podniósł się do siadu i zdezorientowany rozejrzał dokoła. W końcu jego wzrok osiadł na szatynce.
            — Co tu robisz o tej porze? — zapytał, marszcząc brwi. — Jesteś zbyt młoda, by włóczyć się sama po nocy. To nie jest bezpieczne.
            — Mi pan tego mówić nie musi — mruknęła, uśmiechając się serdecznie. — To pan prawie dał się pożreć Cieniom.
            — Ty je przepędziłaś? — zapytał, a Nena popatrzyła na niego zaskoczona.
            — Tak, ja.
            — Jak?
            — Cóż… To dość skomplikowane — westchnęła, nie wiedząc, od czego zacząć. — Skąd pan wie o Cieniach?
            — Spędziłem połowę swojego życia, szukając o nich informacji.
            — Och, to interesujące. Niewielu jest ludzi, którzy je widzą lub choćby wiedzą o ich istnieniu.
            — A ty? Jak to możliwe, że je przegnałaś?
            — Nie przegnałam ich, ja je zniszczyłam. Poniekąd tym się właśnie zajmuję.
            — Powiedz mi coś więcej.
            — Spokojnie — jęknęła Nena, wyciągając otwarte dłonie w geście obronnym.   — Nie teraz i nie w takim miejscu. Teraz lepiej, żeby wrócił pan do domu i odpoczął. Odprowadzę pana.
            — A ty? — zapytał z niepokojem.
Nena wskazała na swój miecz.
            — Ja sobie poradzę. Zjawię się jutro i porozmawiamy. Chętnie dowiem się, co pan wie o Cieniach.
            — Moja córka idzie rano do szkoły i wróci dopiero po południu. Przyjdź, to pokażę ci cały zbiór książek, jaki o nich mam.
           
— Dobrze.
            — Jak się nazywasz?
            — Nena.

So many times you did not bring this on yourself
 
            — Dobrze, Neno, będę wyczekiwał twojej wizyty.
            — Trochę zbyt ufny pan jest — westchnęła i pokręciła głową. — Przecież mogłabym być kimś niebezpiecznym.
            — Uratowałaś mnie przed Cieniami, nie możesz być złym człowiekiem.
            — Cóż… Ma pan rację poniekąd, ale chciałabym, żeby to było takie proste.
            — A co w tym trudnego?
            — Wie pan o cieniach, ale jest pan bardzo nieostrożny. Są różne zagrożenia, często gorsze od cieni.
            — Masz na myśli demony?
            — Na przykład! Więc ewidentnie jest to bardzo lekkomyślne, że pan się tak kręci po mieście nocą.
            — Mam talizman ochronny i inne rzeczy. Te cienie mnie po prostu zaskoczyły — zaprotestował mężczyzna.

When that moment finally comes

            — Miałaś rację — powiedziała Nena, wracając do domu mentorki. — Definitywnie coś się tam dzieje. Całą noc walczyłam z Noxami.
            — Och? Aż tyle ich było?
            — Cała masa. Wygląda jakby... Nie wiem. Zbierały siłę? Myślisz, że ich wzmożona aktywność może zwiastować coś niedobrego?
            — To zbyt wcześnie, by wysnuwać wnioski, ale powinnyśmy mieć taką opcję na uwadze — stwierdziła z powagą Beatrice. — Na razie obserwuj, co się tam dzieje.
            — Taki mam zamiar. Na razie udało mi się natknąć na człowieka, który widzi Cienie i zbiera o nich informacje. Mam się z nim jutro spotkać, może czegoś się dowiem.
            — To dobrze. Bardzo dobrze.
            — Od czegoś musiałam zacząć.

I'll be there to help.

            Wszyscy ciężko pracowali, żeby naprawić szkody wyrządzone przez ostatnią wichurę. Naprawianie cieknących dachów, ale także ogrodzenia. Nie dawało ono specjalnej ochrony wobec Klanu Nocy, lecz zapewniało poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu też dzieciaki nie mogły się wymknąć bez wiedzy rodziców i narazić się na kłopoty.
            Najciężej pracowała Ingri, która po ostatnim ataku Klanu poczuła się wreszcie częścią wioski i dogadała się z Neną. Obiecała sobie wtedy, że nie będzie już sprawiać kłopotów, lecz zrobi wszystko, by chronić wioskę, którą Nena tak kochała.
Teraz właśnie przybijała kolejną deskę, by załatać dziurę w ogrodzeniu. Jednak naruszona konstrukcja zachybotała niebezpiecznie i spora belka, będąca częścią szkieletu zaczęła spadać, ciągnąc za sobą kolejne.
            Ingri zasłoniła rękami głowę, wiedząc, że nie zdąży uskoczyć na czas. Jednak nic się nie uderzyło. Niepewnie rozejrzała się i zobaczyła, że belki zawisły w powietrzu, zupełnie jakby natrafiły na niewidzialną przeszkodę. Dopiero po chwili zauważyła, że ktoś stoi kawałek dalej.
            — Nena!
            — Chodź — powiedziała szatynka. — Podejdź tutaj.
            Posłusznie oddaliła się od płotu i stanęła u jej boku.
            — Jak to zrobiłaś?
            — To prosta bariera, którą utrzymuje dzięki wykorzystaniu swojej energii duchowej — wyjaśniła spokojnie Nena i gdy rozluźniła wyciągniętą w przód rękę, deski runęły na ziemię.
            — Ej, nic wam nie jest? — krzyczał Alwari, biegnąc w ich stronę. — O, Nena. Już wróciłaś?
            — Spóźniłeś się — prychnęła szatynka, lecz na jej twarzy zagościł uśmiech. — Nic nam nie jest.
            — Usłyszałem hałas…
            — Drobne problemy techniczne. Wracaj do pracy, zaraz to naprawimy.
            — Może mam wam pomóc? — zapytał Alwari.
            — Poradzimy sobie — stwierdziła Nena i zwróciła się do Ingri. — No nie?
            — Tak.
            — Gdzie tak zawsze znikasz? — zapytała Ingri, gdy Alwari już poszedł. — Naprawdę udajesz się do innego świata?
            — Żeby jednego — zaśmiała się Nena. — Ale przejście między wymiarami wypacza czas. To, co dla was zdaje się być jednym dniem, dla mnie bywa tygodniem, a nawet kilkoma tygodniami spędzonymi w innym świecie. A czasem spędzam gdzieś jeden dzień, a tu mija w tym czasie kilka.
            — Nie męczy cię to?
            — Czasami, ale nie narzekam. Lubię swoje życie, lubię to, że mogę komuś pomóc. Dzięki temu czuję, że moje życie ma sens.

I'll be right here

            Był środek nocy. Wstała po cichu i uszykowała się do wyjścia. Zajrzała jeszcze do sypialni, gdzie spała Ingri, a potem wyszła z domu. Westchnęła cicho, maszerując pustą uliczką uśpionej wioski. Powoli kierowała się do wyjścia.
Odruchowo popatrzyła w stronę domu, w którym żył Alwari. Nie zauważyła świata, więc pewnie smacznie spał o tej porze. To był dobry, pracowity chłopak.
            — Dokądś się wybierasz? — usłyszała głos Henocka. — I to w środku nocy?
            — Cóż… Każdy ma swoje zadanie — odparła wesoło Nena.
            — Dawno temu zostałem wybrany, by chronić ludzi — powiedział z powagą Henock. — I moim zadaniem jest iść z tobą.
            — I wypełniłeś swoje zadanie perfekcyjnie, dałeś schronienie wielu ludziom i wciąż jesteś najlepszym wojownikiem, jaki chodził po tej ziemi.
            — Więc zabierz mnie ze sobą.
            — Nie mogę. Sama dotrę tam dużo szybciej.
            — A z powrotem?
            — Cóż…
            — Zamieszasz złamać znowu zasady? — zapytał Henock, marszcząc brwi.
            — Zaraz tam… Złamać. Może odrobinę nagiąć do potrzeby sytuacji — zaśmiała się Nena i dodała: — Opiekuj się wioską, nie wiem, czy uda mi się wrócić do świtu. A nigdy nie wiesz, kiedy Klan Nocy znów zaatakuje.
            — Bądź pewna, że nie pozwolę im się wedrzeć do wioski.
            — Nie jesteś już sam, Henock — przypomniała Nena. — Masz w swojej wiosce utalentowaną wojowniczkę, która być może będzie w stanie zdjąć z ciebie to brzemię i ochronić tych, których kochasz.
            — Mówisz o…
            — Tak. Myślę, że ona ma w sobie ogromny potencjał. Nawet jeśli go teraz nie dostrzega.
            — No dobrze… Uważaj na siebie, Nena.
            — O mnie się nie martw — rzuciła na odchodne i zniknęła w mroku za bramą. — A teraz trzeba pokazać drogę kolejnym zagubionym duszom.

2 komentarze:

  1. Lubię tę piosenkę i sama ją wykorzystywałam przy okazji historii Vivian.
    Wydaje mi się, że ten fragment ze szkoły przewinął się kiedyś na GPK. Albo coś podobnego. W sumie to ciekawe, Dagmara siedzi w ławce i zapisuje historię, która właśnie się dzieje. Jest w tym trochę magii.
    A jak już jesteśmy przy magii, to cieszę się, że dbasz o szczegóły i powoli odkrywasz przed czytelnikiem, jak działa świat ED. To bardzo pomocne i wiarygodne.
    Beatrice... Wiedźma wymiarów... Czy w naszej obumarłej grze GPK to nie była bohaterka Ril? Chyba że coś mi się pokićkało.
    Nowy świat i Ciebie brzmią intrygująco. Chętnie dowiem się więcej, więc czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na gpk był fragment szkoły, ale nie ten. To był temat ze zdaniem z książki i ja akurat miałam pod ręką łacinę wtedy :D
      Tak, ta kwestia zapisywania dziejącej się historii będzie jeszcze wytłumaczona.
      Staram się nie zarzucać od razu zbyt wiele info :)
      Nie wiem czy była to u niej wiedźma wymiarów, tak czy inaczej nie ma to nic wspólnego z bohaterką Ril.

      Usuń